Podczas gdy mniej wartosciowy narod tubylczy ekscytuje sie (za wlasne, niemale pieniadze) "kampania wyborcza" karty juz dawno zostaly rozdane. Jak to jest w demokracji, nie istotnie jak kto głosuje a kto glosy liczy.
Po pierwsze przekrety testowane podczas poprzednich wyborow zostaly juz w pelni opanowane, a nowe prawo pozwala na zwiekszenie ich gamy.
Po drugie milosciwie nam panujacy od pewnego czasu daje do zrozumienia, ze niekoniecznie prezesowi zwycieskiej partii powierzy misje tworzenia rzadu, bo musi miec ta partia takze zdolnosc koalicyjna i dobry program.
Po trzecie nawet w przypadku zwyciestwa ponad 50% (tu milosciwy mialby problem)Sad Najwyzszy moze uniewaznic wybory uznajac roszczenia Nowej Prawicy za zasadne.
Jest jedna - jedyna szansa w ktora zreszta nie wierze, jezeli sily wyzsze uznaja, iz Polska jest juz faktycznie na skraju przepasci, to lepiej aby w ta przepasc poprowadzil ja PiS i zginal razem z nia.
Czy moj tok rozumowania posiada bledy? Jezeli tak to prosze o sugestie
Milego wieczoru
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1001 widoków
Jako przedstawiciel tubylców odpowiadam.
Nie jestem pesymista, raczej
I tak, i nie.