Dzisiejsza odsłona wirtualnego portalu w służbie dochodzenia do wirtualnej prawdy o przyczynach katastrofy w Smoleńsku podaje nam odpowiedź na pytania o przyczyny tejże, ustami eksperta - bo jakże by inaczej - w tym przypadku mjr. Fiszera.
Rzeczony ekspert twierdzi, iż „załoga tupolewa popełniła wiele błędów w sztuce, które spowodowały, że nie miała pełnej świadomości sytuacyjnej”. O jakich błędach mówi mjr Fiszer?
Według niego „włączony autopilot mógł być przyczyną zboczenia z prawidłowego kursu [gdyż] automat musiał mieć wprowadzone błędne współrzędne lotniska oraz załoga jak na lądowanie leciała zdecydowanie za szybko”.
Dodatkowo uważa on, że „prawdopodobnie załoga chciała wyłączyć ostrzeżenie TAWS (system ostrzegania pilotów o zbliżającej się powierzchni gruntu) [i] ktoś z załogi nacisnął nie ten przycisk, tylko zerujący wysokościomierz do ciśnienia standardowego (czyli takiego, jakie powinno być kiedy leci się wysoko).”
Konstrukcja komunikatu zestawiająca twierdzenie o błędach załogi obok hipotez majora narzuca interpretację, iż wprowadzenie błędnych współrzędnych lotniska było jednym z błędów w sztuce, popełnionym przez pilotów. Przy założeniu, iż podane pilotom współrzędne były prawidłowe, można oczywiście przypuszczać, iż błędnie je wprowadzili. Niemniej jest to rozumowanie sprowadzające się do tego, że nie byli w stanie prawidłowo - mówiąc potocznie - wklepać kilku danych. Czy piloci mogli być na tyle niechlujni? Każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie w indywidualnym zakresie.
Przy założeniu, że podane pilotom współrzędne były nieprawidłowe, obalić można hipotezę, że piloci są w tym zakresie czemukolwiek winni. Powstaje pytanie: kto podałby zatem pilotom błędne koordynaty?
To, że załoga leciała za szybko dość dawno temu zostało już podniesione na niejednym forum, przy czym sugestia, iż byłby to błąd w sztuce pilotażu, została podważana wielokrotnie przez ekspertów twierdzących, iż wiele wskazywałoby raczej na awarię układu sterowania. Dodatkowo pojawiają się ostatnio znaki zapytania wobec informacji o zaprzestaniu pracy przez komputer pokładowy jeszcze w momencie gdy Tu-154M był nad ziemią, co sugerowałoby awarię podzespołów samolotu zamiast błędu w sztuce pilotażu.
Uprawdopodabnianie tezy o pomyleniu przycisków w samolocie jest argumentem bliźniaczo podobnym do rozumowania, że za błędnymi koordynatami lotniska w Smoleńsku stoi błąd w sztuce pilotów. Inaczej rzecz biorąc sprowadza się to do założenia, że załoga składała się z jednostek, które w momencie wykonywania standardowej procedury (a taką było podejście do lądowania do wysokości decyzyjnej) nie były w stanie prawidłowo wykonać wyuczonych czynności.
Co kierowało mjr Fiszerem w wysnuwaniu takich hipotez? Na jakiej podstawie oparł swoje hipotezy? Są to pytanie prawdopodobnie bez natychmiastowej odpowiedzi, natomiast co warto zrobić to podnieść kwestię świadomości mjr Fiszera, cytowanego jako ekspert, w zakresie działania wysokościomierzy w Tu-154M. A będąc bardziej precyzyjnym kwestię braku takiej świadomości lub, przy założeniu jej posiadania, przemilczenia posiadanej wiedzy.
Jak podaje wczorajszy Nasz Dziennik (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110131…) „anomalie w locie Tu-154M, który rozbił się na Siewiernym, występowały już na wysokości 200 metrów [w zakresie] korekty wysokości, których autopilot normalnie nie wykonuje”. Ocena ta została dokonana przez pilotów, „którzy analizowali wykresy sporządzone w oparciu o zrzut danych ze skrzynki FDR, dołączone w formie załącznika do raportu MAK”.
Dodatkowo, według ustaleń ND, „36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego reklamował w ostatnich latach właśnie to urządzenie u producenta, bo samo zmieniało tzw. tło, czyli ze stóp przechodziło na metry. Według pilota, który latał na tupolewie 101 w fotelu dowódcy, „wysokościomierz WBE-SWS, zamontowany przy lewym fotelu w Tu-154M o numerze bocznym 101 przejawiał skłonność do wprowadzania samowolnych zmian jednostki wyskalowania przyrządu .”
Piloci, z którymi rozmawiał ND twierdzą także, iż stenogramy są wybrakowane, gdyż czynności przy podchodzeniu do lądowania nie wykonuje się w ciszy ( http://www.youtube.com/watch?v=Qe50R7Iufls).
Podsumowując, kwestię wysokościomierzy można by podsumować w świetle powyższych informacji jednoznacznie. Albo piloci byli wyjątkowo nierozgarnięci - za mjr Fiszerem, albo - kontynuując tok myślowy przedstawiony w wirtualnym portalu - dostali błędne dane lotniska i/lub - posiłkując się odkryciami ND - wysokościomierze nie działały prawidłowo.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1511 widoków
Zbyt dużo tych błędów
C2
Hypki,Fiszer itp.eksperci
Ciekawa ta informacja w Naszym Dzienniku
Fachowcy
blednego wprowadzenia danych
A propos - nasi prokuratorzy
Pewnie starannie przygotowane te pytania
@
Wyciągają
będą truć i oczerniać