Nie mogę „odczepić się” od rozmowy Joanny Lichockiej z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem.
Po totalnym opanowaniu mediów szczególnie. W przykrym powyborczym nastroju, prawie przestałem oglądać telewizję. Słucham radia, ( radio Kraków ) z przymrużeniem ucha. Jakże teraz wszystko jest ładne, będzie jeszcze słodsze, przybywa lukrowej polewy. Rozmowa, która do mnie przylgnęła, utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem w Polsce, w tej ogromnej, potężnej, odwiecznej. Poniżej fragmenty rozmowy, ( w moim skróconym aranżu ) którą może nie do końca każdy mógł przeczytać: Zamiast wolności słowa jest przemoc medialna. To jest przemoc gorsza niż fizyczna, gorsza niż miażdżenie palców i wybijanie zębów. Przemoc medialna jest czymś wyjątkowo ohydnym. To są ich media, ich elity, ich autorytety. Są całe dzielnice, takie jak warszawskie Miasteczko Wilanów, głosujące masowo na PO. Polska jest teraz w wioskach i w miasteczkach. W Polakach jest wielka wola życia.
Niech pani pomyśli, ile przetrwaliśmy, nawet nie w ostatnich dziesięcioleciach, ale w ostatnich stuleciach; jak kolejni kolonizatorzy nas zastraszali, jak odbierali nam ochotę do życia – a my ciągle jesteśmy. Owszem, są dwie Polski. O tym mówi mój wiersz „Do Jarosława Kaczyńskiego”, napisany po katastrofie smoleńskiej. Są dwie Polski. Ta, do której ja należę, jest ogromna, potężna, odwieczna. Ja uważam nawet, że jest wieczna – będzie istnieć wiecznie, pokąd istnieją narody. To jest Polska tych Polaków, którzy chcą pozostać Polakami. I jest druga Polska, mała i strachliwa, i wstydząca się swojego polskiego istnienia. To jest Polska tych Polaków, którym znudziła się, którym obrzydła ich polskość, którzy chcieliby porzucić swoją narodowość. Która z nich zwycięży – jak pani myśli? Ta ogromna czy ta malutka? …patrząc na krakowski rynek podczas uroczystości pogrzebowych. Widziałem i słyszałem to, co wszyscy widzieli i słyszeli. Widziałem ogromny tłum śpiewający „Jeszcze Polska nie zginęła”. Widziałem, jak wynoszono trumny z kościoła Mariackiego. Widziałem, jak je układano na lawetach. Słyszałem ten straszny, wielki krzyk osieroconych Polaków: „dziękujemy, dziękujemy”. A potem z kościoła wyszedł Jarosław Kaczyński i wtedy zapanowała wielka cisza, a w tej ciszy odezwał się jakiś męski, jeszcze nawet młodzieńczy głos. Trochę nawet z takim łobuzerskim akcentem. Co ten ktoś krzyknął, to wszyscy słyszeli: „Jarek, trzymaj się”. To była wielka narodowa chwila. To było tak, jakbym to ja krzyczał, jakby krzyczał każdy, kto był przytomny tej chwili. Jakby to Polska krzyknęła: „Jarek, trzymaj się”. Wtedy zrozumiałem, że to jest pointa tego mojego wiersza – „Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie”. To, co się zdarzyło 10 kwietnia i po 10 kwietnia, od razu weszło między wielkie wydarzenia historii Polski. To wszystko – ten pogrzeb warszawski i ten krakowski, i ten Wawel, i te trumny przewożone na lawecie, i ten uścisk premiera Tuska z carem Północy – to wszystko już się usymbolizowało. Te symbole szukają teraz swego miejsca między wielkimi symbolami naszej narodowej historii. Walka z mitem, który powstał, jest bezowocna, a kto z nim walczy, ten ów mit wspomaga, ten go też buduje. Trzy lata temu, mówił pan, że Jarosław Kaczyński jest postacią historyczną, bo ugryzł żubra w dupę. Ja w tej rozmowie mówiłem też, że żubr galopuje w jakąś nieznaną przyszłość. Teraz to już widać trochę lepiej, a moja koncepcja Polski postkolonialnej pozwala to lepiej zrozumieć – żubr przez jakieś straszne ostępy, chaszcze, zarośla galopuje ku niepodległości. Słyszę jego tętent, tętent odradzającego się polskiego życia. Będziemy mieli wspaniałe państwo wolnych Polaków, w którym Jarosław Kaczyński będzie miał pomniki. Będzie stał obok Lecha. Albo będą siedzieli na murku, pijąc wodę z sokiem z żoliborskiego saturatora. Otóż ten człowiek, już niemłody, ale przecież też nie stary, któremu nie wszystko się udawało, który musiał znieść wiele upokorzeń i porażek, pewnie wcale nie myśląc o tym, że zmierza w takim właśnie kierunku, stał się obecnie żywym symbolem niepodległej Polski, którą ma dla nas wywalczyć. Jak Łokietek ze swojej rycerskiej groty pod Ojcowem, tak on wyszedł ze swojej inteligenckiej żoliborskiej groty, żeby walczyć z wrogami Polski. Patrzę teraz na niego i widzę mitycznego bohatera Polaków.
Niech się Pan trzyma, Drogi Panie Jarosławie.
Od siebie i wielu dodam, że...
czy musimy pochłaniać truciznę z ekranów ?
Też to pamiętam i tak też czułam
Tak, ja również, na tyle nie mogłem "odczepić się'' od
Co kowlwiek bym napisała,
Rymkiewicz jako prorok
Kelner
Polak to powinno brzmieć dumnie !
brzmi wzniośle
Ciemniak - nie mam dzisiaj nastroju
Drogi Ciemniaku
do nietoperza
Drogi Yazzek
@Ciemniak
A z czym Ci się kojarzą marsze z pochodniami? Śmiało! I czy aby te skojarzenia nie zostały Ci narzucone przez kolporterów jedynie słusznej prawdy rodem z GW, TVN, a może przez posłankę Kidawę- Błońską, albo historycznego pomagiera Komorowskiego, Nałęcza? Co jest złego w pochodniach wykorzystywanych od lat np. przez skautów i harcerzy? A jeśli jest, to dlaczego krytykują to w tak ohydny sposób Ci, którzy sami maszerowali z pochodniami w szlachetnych, a jakże, celach. „Po pokazie filmów o Jacku Kuroniu w kinie „Cytryna” tłum ludzi z pochodniami przemaszerował ulicą Piotrkowską. Tłum młody, kolorowy i wcale nie żałobny, na co duży wpływ miało dołączenie się członków Młodego Centrum, którzy właśnie w Łodzi spotykali się na swoim kongresie.” http://www.uw.org.pl/wiadomos… Czy ten przemarsz tak samo Ci się źle kojarzy? Albo ten?
Czy wiesz, że w ten właśnie sposób łódzka Platforma Obywatelska świętowała wstąpienie Polski do UE? Czy komuś to wtedy przeszkadzało, czy ktoś miał „baaardzo złe skojarzenia” w związku z tymi pochodniami? A jak nazwiesz sztafetę sportowców, którzy w czasie olimpiady przenoszą na pochodniach do miasta igrzysk święty ogień olimpijski? Faszystami, albo członkami ku-klux-klanu? Znasz w ogóle idee olimpijskie? Czy wiesz, że ogień olimpijski niesiony na pochodni jest symbolem pokoju, jedności i nadziei? Przywołując te paskudne skojarzenia, wymyślone i powielane przez różne ośrodki propagandy IIIRP obrażasz wielu ludzi – w tym także tu na portalu- którzy biorą udział w Marszach Pamięci i dowodzisz, że faktycznie niczego nie rozumiesz, lub też nie chcesz rozumieć – i Jazzek słusznie Ci to wypomina. >„Mnie się nie podobało w 2005. Ale ani przez myśl mi nie przeszło lecieć z pochodnią pod pałac prezydencki.” A po co niby miałbyś „lecieć”? Czy to wtedy Polska straciła prawie setkę swoich najwybitniejszych urzędników? W Marszach Pamięci oraz modlitwie w Archikatedrze i pod PP ludzie oddają hołd i cześć ofiarom tragedii pod Smoleńskiem, najpoważniejszej katastrofy jaka wydarzyła się w powojennej Polsce. Chcesz im tego zabronić?
@Ciemniak - jeżeli jesteśmy przy pochodniach
jak pisze Sungi marsz z pochodniami Amnesty International, Dania, Roskilde:
Nie wierzycie? To zajrzyjcie: Duńska AI
A 10 listopada 200 metrów od Pałacu Prezydenckiego ok 18 odbył się capstrzyk. Byli polscy żołnierze i o zgrozo minister Klich. O zgrozo, bo żołnierze z pochodniami. Kolega nawet zrobił zdjęcie komórką. Klich raczej wygląda na nieudacznika niz hitlerowca, ale kto wie...
To jak z Jasiem któremu wszystko się z jednym kojarzy. Myślę, że to efekt wieloletniej indoktrynacji w stylu GW. Efekt jest taki, że nie tylko pochodnie źle się czytelnikom GW kojarzą. Ale nawet slowo "polski", nie mówiąc już o słowie "naród". Zupełnie serio. Przeprowadziłem kiedyś mini test w pracy. Słowo "naród" kojarzyło się niemal jak pochodnie Ciemniakowi.
Myśl samodzielnie :)
pozdrawiam