Śmieszne byłoby, gdyby nie dotyczyło tragedii, obrzucanie komisji Macierewicza obrzydliwościami i gdyby nie to, że jednocześnie Polacy otrzymują nieustannie informacje od Prokuratury i polityków sugerujące odpowiedzialność za katastrofę Lecha Kaczyńskiego. Czy to tylko marketing polityczny? A może jednak coś więcej? Może strach przed odpowiedzialnością polityczną? Czy nie w taki właśnie scenariusz wpisują się ostatnie wypowiedzi Izabeli Skąpskiej?
Nikt nie ma prawa nikomu odmawiać wypowiedzenia własnego zdania i własnej oceny tego, co się wydarzyło. Ma do tego prawo Izabela Skąpska, choć może budzić zdziwienie, że nie zależy jej na śledztwie i wyjaśnieniu do końca przyczyn śmierci jej ojca. Nie ma jednak prawa do zamykania ust innym rodzinom dotkniętym tragedią. Nie ma prawa do zarzucania im, że dają się wykorzystywać politycznie, bo sama to robi. I tak jak w przypadku jej ojca zmusza do zadania pytania. – Robi tak z własnej inicjatywy czy musi?
W czasach PRL Andrzej Skąpski był dyrektorem paksowskiego zakładu „Inco”, a także przewodniczącym PRON w Białym Dunajcu. Jego kontakty z SB zaczęły się w 1987, a więc na dwa lata przed historycznymi wyborami do Sejmu kontraktowego. Powód był bardzo prozaiczny; chęć wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Z raportów oficera prowadzącego, kpt. Zengel, wynikało, że zwerbowany do współpracy nie miał żadnych oporów w dzieleniu się z SB informacjami na temat nastrojów pracowników jego zakładu, tego, co dzieje się w kołach PAX w Nowym Sączu i Białym Dunajcu czy w zakopiańskim Klubie Inteligencji Katolickiej. SB była zadowolona ze współpracy tak, że nagrodziła TW za dobrą współpracę butelką francuskiej brandy. Do rozwiązania współpracy z „Igorem” doszło we wrześniu 1989 r.
Do czego jest nam dziś potrzebna wiedza o niechlubnej przeszłości prezesa Federacji?
Bez niej trudno zrozumieć konflikty i różne stanowiska poszczególnych Rodzin Katyńskich wobec działań na rzecz uznania zbrodni w Katyniu za ludobójstwo przez władze Rosji. A także trudno odczytać zaangażowanie jego córki w rozmywaniu śledztwa w sprawie katastrofy w Smoleńsku.
Mimo upływu lat i wmawiania Polakom, że jesteśmy wolnym i suwerennym krajem, do osób, które miały do tej pory odwagę powiedzieć publicznie prawdę o ludobójstwie w Katyniu, niewielu ważnych polityków możemy zaliczyć. Zrobił to Jarosław Kaczyński w swoim przemówieniu w Sejmie w 2003 r, Marek Jurek, Jarosław Kalinowski oraz rzecznik praw obywatelskich – Janusz Kochanowski. Śp. Lech Kaczyński zwlekał z jednoznacznym określeniem i nie zdążył. W przygotowanym przemówieniu nad grobami w Katyniu miał powiedzieć:
„W kwietniu 1940 roku ponad 21 tysięcy polskich jeńców z obozów i więzień NKWD zostało zamordowanych. Tej zbrodni ludobójstwa dokonano z woli Stalina, na rozkaz najwyższych władz Związku Sowieckiego”.
Czy miał do tego prawo jako polityk? A może nie powinien, tak jak chciał tego Donald Tusk i Putin, tam lecieć? Może to było „obrzydliwe mieszanie zmarłych do polityki”?
Co w takim razie robił premier Polski w Katyniu? Dlaczego nie było go razem z rodzinami pomordowanych tylko ze spadkobiercą zbrodni sowieckiej?
Nikt też do tej pory nie zadał podobnego pytania wielkiemu polskiemu „patriocie” – Bronisławowi Komorowskiemu. Dlaczego Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej nie był w delegacji lecącej na główne obchody 70 rocznicy w Katyniu? Nie chciał pomordowanych mieszać do polityki?
Najtragiczniejsza stacja polskiej Golgoty Wschodu została powiększona o przystanek na lotnisku w Smoleńsku czy to się politykom PO podoba czy nie. I na zawsze już ludobójstwo w Katyniu i katastrofa w Smoleńsku będzie miała wymiar nie tylko ludzki, ale i polityczny.
Nie lecieli tam bowiem z prywatną wycieczką. Wybrali się tam jako reprezentacja wszystkich Polaków. Za przygotowanie obchodów rocznicy zbrodni w Katyniu, udziału delegacji z najwyższymi rangą politykami, dowódcami Polskich Sił Zbrojnych, przedstawicielami najważniejszych urzędów w Polsce, organizacji kombatanckich, za bezpieczeństwo lotu odpowiadali konkretni urzędnicy reprezentujący władzę polityczną Polski. Za kierunek i przebieg śledztwa również odpowiadają politycy z premierem rządu na czele. Takie są reguły gry w demokracji i nie pomoże w tym żaden polityczny marketing, ani walka z krzyżem przed Pałacem Prezydenta, zakaz budowy pomników ofiar czy dyskredytowanie komisji sejmowej.
Pora, póki nie jest jeszcze za późno, by Donald Tusk i jego rząd wziął na siebie tę odpowiedzialność. Można oczywiście dalej prowadzić żenującą grę i wmawiać Polakom, że „obrzydliwością jest mieszanie zmarłych do polityki”, tak jak przez dziesięciolecia wmawiano nam, że za zbrodnię w Katyniu nie odpowiadają władze sowieckie. Historia prawdy o Katyniu uczy jednak, że można Polaków zmusić do milczenia, ale nie można wmówić im, by uwierzyli w kłamstwa, nawet jeśli przez jakiś czas z różnych powodów będą je powtarzali.
Prawda skłóca i dzieli, ale nie jest to winą szukających prawdy, lecz tych, którzy z nią walczą.
Zgadzam sie w 100% z tym co napisałaś
@malyy5
Katarzyno
A teraz "Kopernik"
Nie ma o czym rozmawiać, proszę posłuchać
@Cezary Czerwiński
Ano widzisz Katarzyno
Czarku tak na prawdę to śledztwo nie jest prowadzone
otóż to malyy5
Malyy5 - w skrócie tak to wygląda
Warto pamietać kto zaczął rozgrywać rodziny
@Bernard
Bernard to fakt historia zna przykłady takie