Mój wpis na temat rynsztokowej popkultury Wojewódzkiego i Figurskiego, która doprowadziła nas tu, gdzie jesteśmy, "niebezpiecznie" się rozrasta, dlatego w ramach zapowiedzi zamieszczam tu jego mały fragment, który wydał mi się szczególnie ważny. Może nawet najważniejszy w całym opracowaniu, które niebawem się pojawi. Tymczasem zachęcam do przeczytania fragmentu.
Lata 2008/2009 były okresem, w którym skala ataków na braci Kaczyńskich w obiegu popkulturowym i ze strony rozmaitych osób publicznych, a zarazem stopień, w którym do tej gry zostało wciągnięte całe społeczeństwo – to wszystko osiągnęło poziom jakiegoś ogólnonarodowego mrocznego szaleństwa. Jeśli w nieodległym czasie doktorzy nauk nie opiszą i nie wyjaśnią tego zjawiska w jakiś przekonujący sposób, to przyjdzie nam kiedyś samym tłumaczyć się przed przyszłymi pokoleniami z tego bezrozumnego szału. Zwolennicy PiS zostali zepchnięci do narożnika: jakakolwiek poważna dyskusja na temat polityki zaczynała się od ironicznych uśmieszków i przyjęcia jako aksjomat faktu, że dopóki Kaczyńscy nie znikną z polityki, to przy tej partii będzie trwać jedynie garstka podobnych im dziwaków. Rzeczywiście, wyjście poza żelazny elektorat wydawało się prawie niemożliwe, gdyż uniemożliwiono samą dyskusję – debata publiczna została zdemolowana.
Mogło powstać mylne choć zamierzone wrażenie, że winna tego stanu rzeczy jest garstka zadeklarowanych chamów z mediów takich jak Wojewódzki i Figurski. Do tego dochodzą harcownicy z kręgu PO: Palikot, Niesiołowski, Wałęsa, którym w dobrym tonie było okazać pobłażliwość i nie rozliczać za ostro, wszak oni „już tacy są”. Jednak manipulacja była o wiele głębsza. To za sprawą tej głębokiej manipulacji po 10. kwietnia powstało tak szokujące wrażenie, że społeczeństwo w ogóle nie znało pary prezydenckiej – pięknych, mądrych i przesympatycznych ludzi, o ogromnych zasługach dla Polski, darzących się miłością mogącą być wzorem dla wielu rodzin. Ale przed 10. kwietnia jakby nie istniały zdjęcia, na których pan czy pani prezydent wyszli ładnie, a na przebitkach filmowych we wszystkich telewizjach prezydent ewidentnie sprawiał wrażenie dziwacznej, małej i niezgrabnej postaci, a na dodatek jakoś żałośnie osamotnionej – tak jakby wszyscy trzymali się od niego z daleka.
W tym popkulturowo-wizualnym kontekście trudno było zauważyć, że wiele słów wypowiadanych przez na pozór poważnych polityków w ogóle nie pasuje do powagi państwa. Tylko w tych warunkach incydent w Gruzji, gdy w pobliżu naszego prezydenta prowokacyjnie oddano z rosyjskiego posterunku kilka serii z broni automatycznej, mógł stać się dobrą okazją do kolejnych kpin. Przypomnijmy słynne słowa maszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego w PR1 i chodzi nie tylko o „ślepego snajpera”: „Jaka wizyta, taki zamach, no bo z 30 metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera, więc raczej wygląda to na coś bardzo niepoważnego a przykrego, bo stawiającego polskiego prezydenta w dosyć niezręcznej sytuacji. (...) Ja sam byłem trochę ćwiczony na okoliczność ewentualnego zamachu jako Minister Obrony Narodowej. Wiem, że w sytuacji jakiegokolwiek zagrożenia to osoba chroniona jest po prostu, albo wciskana do samochodu i samochód natychmiast odjeżdża, albo jest rzucana na ziemię i na niej się kładą oficerowie ochrony. A tutaj widać zdjęcia, gdzie obaj prezydenci stoją, rozmawiają, zdaje się, że jeden się uśmiecha. No, tysiąc znaków zapytania.” Gazeta Wyborcza znana z kreowania specyficznego przekazu nieco „poprawiła” słowa marszałka, by osiągnąć efekt bardziej poniżający naszego prezydenta: „W sytuacji zagrożenia prezydent jest natychmiast wciskany do samochodu i on odjeżdża.” W tej formie ta wypowiedź była najczęściej cytowana i zaistniała w świadomości społecznej, a w końcu całość została skrócona do jednego szyderczego zdania: „Jaki prezydent, taki zamach.” Jakie reakcje wśród lemingów na forach internetowych wzbudziła sprawa przedstawiona w mediach w taki sposób, chyba nie trzeba wspominać.
Polska reakcja na ten incydent z pewnością została przeanalizowana poza naszymi granicami. Słowa marszałka Komorowskiego były chętnie cytowane przez media na wschodzie. Kto wie, może wtedy w jakimś ośrodku decyzyjnym zauważono, że przy odpowiednim zakamuflowaniu i medialnym naświetleniu prawdziwego zamachu na polskiego prezydenta, zdarzenie takie zostałoby przyjęte w Polsce pozytywnie. Powie się na przykład: „Jaki prezydent, takie lądowanie.” C'est la vie!
Daj już spokój Filozofie
Każdy wie?
Bardzo trafna analiza
W tej kwestii nigdy za wiele
Tak, to są nasze elity
Czytam i widzę że ...
Chodzi mi o to, że powiiniśmy przejść na pozytywny przekaz
Pozytywny przekaz
Taki kandydat
Mord założycielski
Mocny i dość mroczny artykuł sięgający głęboko w narodową podświadomość. Wydarzenia ostatnich tygodni jako odpowiednik pierwotnych rytuałów.
Tutaj: Mord założycielski Polaków
Mi chodziło generalnie,