Po początkowym zamieszaniu Niemcy szybko zaprowadzili porządek we własnych szeregach. Już 4 sierpnia otoczyli Warszawę pierścieniem odcinając walczącemu miastu drogi zaopatrzenia i ewakuacji. Jednostki węgierskie, które zdecydowanie odmówiły udziału w rozprawie z powstańcami i częściej Polakom pomagały niż z nimi walczyły, przesunięto do drugiej linii. Piątego sierpnia dowództwo nad siłami niemieckimi objął Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski, specjalny pełnomocnik Hitlera do zwalczania partyzantki i ruchu oporu w okupowanej Europie. Przegrupowane oddziały von dem Bacha otrzymały nowe zadanie: przebić się przez powstańczą Warszawę wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych, dać odsiecz otoczonym punktom oporu, wzmocnić obronę mostów i przywrócić połączenia z jednostkami na Pradze. Wykonanie tego planu rozbiłoby jednocześnie siły powstańców na odizolowane od siebie zgrupowania.
Niemcy atakowali coraz mocniej od 5 sierpnia począwszy, wsparci bronią pancerną, lotnictwem i ciężką artylerią, wśród której niszczycielską siłą ognia wyróżniały się nowoczesne sześciolufowe moździerze i miotacze min. Następnego dnia wróg przełamał powstańczą obronę, opanował całą Wolę, dotarł do niemieckich oddziałów broniących się w okolicach Ogrodu Saskiego i osiągnął most Kierbedzia. W ten sposób Stare Miasto obsadzone przez doborowe oddziały AK zostało odcięte od Śródmieścia.
Następne dni i tygodnie to nieustanne ataki niemieckie na Starówkę. Siedmiu tysiącom żołnierzy niemieckich wspieranych przez 19 czołgów, 2 pociągi pancerne, kilkadziesiąt dział, moździerzy szturmowych i lotnictwo nurkujące przeciwstawiało się siedem tysięcy akowców, z których zaledwie nieco ponad 1300 posiadało jakąkolwiek broń strzelecką. Pozostali walczyli butelkami z benzyną, granatami, nierzadko wręcz. Bombardowani z powietrza, ostrzeliwani przez artylerię, dzień i noc tkwiący na posterunkach i barykadach, żołnierze walczyli z ponurą determinacją. Olbrzymich strat przysporzyły powstańcom tzw. „goliaty”, czyli małe zdalnie sterowane pojazdy pancerne, wypełnione materiałem wybuchowym. Jeszcze gorszy był los ludności cywilnej, której przed wybuchem walk na Starówce mieszkało prawie 70 tysięcy. Ludzie stłoczeni w piwnicach, w nieludzkich warunkach ginęli od pocisków, pod gruzami walących się domów i w płomieniach wzniecanych przez Niemców pożarów. Panował nastrój przygnębienia i rozpaczy, domagano się zaprzestania walki, dochodziło nawet do starć między żołnierzami a cywilami, zwłaszcza w punktach rozdziału wody i pożywienia. Próby przyjścia z odsieczą Starówce, wobec przewagi nieprzyjaciela spełzły na niczym.
Po trzech tygodniach walk w rękach powstańców pozostał zaledwie jeden kilometr kwadratowy ruin, poległo dwa tysiące żołnierzy, kończyła się amunicja, brakowało nawet benzyny do butelek. Od 25 sierpnia rozpoczęła się ewakuacja: jedyna droga wiodła skomplikowaną siecią rur kanalizacji miejskiej. Do Śródmieścia odchodzili kolejno – Komenda Główna AK z generałem Borem-Komorowskim, ranni i bezbronni powstańcy, żołnierze. W sumie kanałami przeszło prawie 4 500 żołnierzy dostając się do Śródmieścia oraz na Żoliborz. Ostatnie oddziały osłaniające ewakuacje opuściły Starówkę 2 września. Niemcy zająwszy opuszczone przez powstańców ruiny wymordowali blisko 7 000 ciężko rannych, a pozostałą przy życiu ludność cywilną – około 35 tysięcy – popędzili do obozów.
Autor,poczytaj to!!!
Zaiste, biedni Niemcy...
ale to nie wszystko
Uprościłeś: