Najważniejsze konkluzje tego długiego wywiadu to według mnie:
Nie można zaklinać rzeczywistości i udawać, że w gruncie rzeczy jest dobrze.
Musiałbym bujać ludzi, mówiąc, że to nie była porażka. Platforma, po fatalnych rządach, dostała silny wyborczy mandat, by je kontynuować przez kolejne cztery lata. Oznacza to, że powołując się na wynik wyborów, będzie niestety prywatyzować ostatnie polskie przedsiębiorstwa, takie jak Lotos, prywatyzować służbę zdrowia, trwonić szanse związane z gazem łupkowym czy geotermią i być może wróci do prywatyzacji Lasów Państwowych. Nie można tego nazywać dobrym wynikiem. Musimy sami się szanować i szanować też naszych wyborców. Było duże oczekiwanie na sukces, zwłaszcza że ostatnio PiS nie wygrywało kolejnych wyborów. Platforma uzyskała lepszy wynik w samorządowych wyborach w 2006, wygrała wybory parlamentarne w 2007, wybory europejskie w 2009, wybory prezydenckie w 2010, kolejne wybory samorządowe w listopadzie 2010 roku i wreszcie zwyciężyła, co podkreślam po fatalnych rządach, w tych ostatnich, parlamentarnych. Uzyskała poza tym więcej mandatów w Sejmie niż cztery lata wcześniej. Jeśli do tego doliczyć Palikota, który do niedawna był w Platformie, to razem z nim mają 50 proc. poparcia. Takie są fakty. Czy można więc mówić o dobrym wyniku i sukcesie tych wyborów?
Szansą PiS jest większe otwarcie się na wszystkie środowiska chętne do współdziałania w naprawie Polski oraz demokratyzacja lokalnych struktur PiS.
Zgadzam się z opiniami, które po wyborach ukazały się w "Naszym Dzienniku", że wielka siła tkwi w ludziach w terenie, że nasze struktury nie wszędzie zdały egzamin, że należy je rozbudować i zaktywizować. Możemy i musimy znaleźć w naszej formacji tkwiące pokłady energii i zacząć je wykorzystywać. Drogą do tego może być większe upodmiotowienie współdziałających z nami ludzi, co można uzyskać przez nieco większą demokratyzację procesów decyzyjnych i wyborów personalnych. Ale oczywiście trzeba jednak wcześniej to przedyskutować, przemyśleć i zrobić "z głową".
Większa demokratyzacja partii, ale też bez nadmiernej przesady. Szerokie otwarcie na nowe środowiska. Być może powrót też do korzeni PiS, które czerpało z różnych źródeł: tradycji narodowej, piłsudczykowskiej, konserwatywnej, mogłoby być mocne skrzydło społeczne nawiązujące do idei solidarnego państwa, ale też by było miejsce dla ludzi otwartych na konkurencję wolnorynkową. W ten sposób możemy pozyskiwać różne środowiska, znajdując wspólny mianownik, który przede wszystkim wyznaczają wartości chrześcijańskie. Większa demokratyzacja i upodmiotowienie ludzi w partii są, moim zdaniem, potrzebne.
Nie ma co liczyć na drugi Budapeszt.
To, że Jarosław Kaczyński przywołał Budapeszt, powinno nas inspirować do ciężkiej pracy i modernizacji PiS na wzór Fideszu. Jednak musimy pamiętać, że realia, w których działał Viktor Orbán, mają wiele podobieństw, ale i różnic. Orbán w pewnym momencie uzyskał wsparcie części mediów elektronicznych. Poza tym na Węgrzech po prawej stronie działa narodowa partia Jobbik, która zbierała ataki establishmentu, a samemu Orbánowi pomagało to przesunąć się do centrum. Tymczasem dziś w Polsce PiS nie ma tej niemal wyłączności na racjonalną opozycję, jaką miał Orbán. W polskim Sejmie w ławach opozycji zasiada partia Palikota i SLD. I to oni będą chcieli przejąć głosy niezadowolonych z kryzysu, elektoratu popierającego dziś PO, mniej zainteresowanego akcentowaniem wartości i patriotyzmu, a raczej łaknącego łatwych obietnic. Inżynieria społeczna z wykorzystaniem mediów mainstreamowych będzie kierowała niezadowolonych z PO do Palikota, a po części do SLD. Ta sytuacja jest bardzo groźna. Może ona oznaczać, że jeśli PiS nie wyciągnie wniosków, za cztery lata będą rządzić do spółki Tusk i Palikot. To jest czarny scenariusz, nie możemy na to pozwolić. Dlatego schemat nie jest jednak dokładnie taki sam, ale Orbán powinien nas inspirować.
Konieczne może okazać się powstanie nowej centrowej partii, która powalczyłaby o wyborców PO, nie odbierając zanadto wyborców PiS.
Są dwie drogi: albo PiS stanie się wielką zwycięską formacją, która jest w stanie samodzielnie rządzić, albo będzie konieczne zbudowanie obok siebie dwóch ugrupowań. Jednego centrowego, a drugiego bardziej prawicowego i narodowego, by zagospodarować większość wyborców, a potem budować koalicję. To jest jednak scenariusz, którego nawet nie chcę rozważać. Dzisiaj priorytetem jest jedność, liderem Jarosław Kaczyński - musimy jednak wyciągać wnioski z przegranych.
@Tubylczy - Misio Kamiński z ZZ mają odwojować elektorat PO? :)
Na twitterze info że to z ZZ i PJNem to nieprawda
@Bernard
@Polaczek - całe szczęście mnie ominęło
@Bernard
@Tubylczy - nie chodzi o Kuchcińskiego