Socjolodzy w programie "Polski punkt widzenia" odpowiadają na pytanie, dlaczego ponad 5,5 mln Polaków zdecydowało się oddać głos na Platformę Obywatelską po 4 latach jej nienajlepszych rządów.

Gośćmi programu "Polski punkt widzenia" byli w ostatnich dniach socjologowie: dr Barbara Fedyszak -Radziejowska i Tomasz Żukowski, którzy analizowali i wyjaśniali wynik wyborów parlamentarnych 2011.
Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska
"Zapominamy, że minione 20 lat po 1989 roku - powiedziała m.in. Barbara Fedyszak-Radziejowska - to były lata, w których Polacy bardzo często lewicy oddawali swój głos. Dwie kadencje bez żadnych problemów Aleksander Kwaśniewski był prezydentem. (..) To postsolidarnościowe środowisko (..>) przejęło dzisiaj podobny elektorat".
"Największy problem, który w wyniku tych wyborów pojawił się przed nami, to to, że władza, która przez ostatnie 4 lata bardzo umiejętnie umykała kontroli opinii publicznej, udało się jej stworzyć sytuację, w której krytyka opozycji parlamentarnej traktowana jest przez opinię publiczną jako nieważna i bezwartościowa, czyli mówiąc krótko stworzyła sytuację rządów poza kontrolą opozycji i mediów, została za to nagrodzona, a jeśli tak, to ma prawo rządzić gorzej".
"Polacy pomimo katastrofy katarskiej (chodzi o stocznię w Szczecinie), afery hazardowej, nie wspominając już o sposobie prowadzenia śledztwa po tragedii smoleńskiej, Polacy swoim wyborem zaakceptowali i pozwalają dalej rządzić tej formacji - bo nie wiedzą, że to były tak poważne sprawy, w których możemy potraktować to jako nieudolność rządu. Oni przez ostatnie lata byli bardzo intensywnie informowani, że kryzys we wszystkich krajach sprawia, że stocznie w wielu państwach upadają, że jak na te dramatyczne protesty, które można zobaczyć w Grecji (..) to Polska sobie nieźle radzi, bo tych manifestacji w Polsce nie ma. I oni w to uwierzyli. Tym bardziej, że bardzo wiele autorytetów solidarnościowych, a także SLD-owskich tę narrację podtrzymuje".

"
Uważam, że [PO] jest formacją, która zamierza ograniczyć demokrację w Polsce w tym sensie, żeby osłabić mechanizmy kontrolne, i żeby to się udało, osłabić opozycję, ośmieszyć, zdyskredytować , i to co się działo w tej kampanii dowodzi, że nie tylko polityków i formację, ale i wyborców.
Po raz pierwszy pozwolono sobie na wskazanie Polakom, że jeśli głosujesz na tą partię, jesteś gorszym Polakiem, niebezpiecznym, agresywnym, niewykształconym, starym, zagrażającym naszym zdobyczom w Unii, w świecie i naszym zdobyczom jako państwa demokratycznego. Ja myślę, że
to nie jest prosta gra o władzę, to jest bardzo skomplikowana gra o monopol, który pozwoli rządzić do końca świata i jeszcze trzy dni dłużej, tej jednej partii. Proszę zauważyć,
ile mechanizmów z PRL-u zostaje w sposób elegancki i cywilizowany odtworzone: jest lepsza partia, są lepsze autorytety, jest jeden pomysł na Polskę, opozycja przeszkadza, jest antysystemowa, jej wyborcy powinni się zmodernizować, bo są gorsi".
Jeśli chodzi o PiS, socjolog powiedziała:
"Nie ma cienia wątpliwości, że są po stronie opozycji parlamentarnej na pewno liczne błędy, które moglibyśmy wymienić, tylko że ja myślę, że
jesteśmy w takim momencie, w którym w bardzo wielu dziennikach niesympatyzujących z PiS-em pojawiają się liczne artykuły, z których należy wnioskować, że się czeka na wielki konflikt, na wielki spór o to, kto jest winien, kto ma odejść, i ja bym do tego wyjaśniania głębszych mechanizmów słabości Prawa i Sprawiedliwości przeszła do rozmowy o tym za trzy miesiące, żeby nie dostarczać przeciwnikom tej partii w tej chwili amunicji do tego, żeby osłabić ją na tyle, żeby, jeśli doszłoby do jakiegoś przesilenia, czy przedterminowych wyborów, żeby za PiS-em opowiedziało się już nie 30%, tylko 20%".
"
Analizując posłów, którzy zostali wybrani, ci co byli związani z prezydentem Lechem Kaczyńskim czyli ministrowie z kancelarii, w bardzo dużym procencie, niezależnie od miejsca, z którego startowali, znaleźli się w w polskim sejmie. To jest jakiś komunikat, że jednak ta część elektoratu, która tak zagłosowała, coś zrozumiała, jakiś komunikat nam przekazała".
"Ale boleśnie odbieram ten fakt, że senatorem został minister Bogdan Klich, a nie została Zuzanna Kurtyka. Dla mnie to jest symbol, dostała zresztą bardzo duże poparcie, ale
jeśli mamy być równoprawni i rozmawiać na temat tragedii smoleńskiej w senacie to powinni być oboje, a nie może być tak, żeby ktoś o kim można powiedzieć, że w sensie politycznym odpowiadał za organizację wizyty jest w senacie, a ktoś kto jest wdową, która pamięta i jest osobą publiczną - tak w polskiej historii się zdarzało, że rodziny tych którzy zginęli zastępowały państwo, które jakoś sobie nie radziło, zastępowały z pamięcią, z działaniem na rzecz wprowadzenia tego do świadomości społecznej, ona jest uosobieniem tego - i nie jest w polskim senacie".
Mówiąc o wyniku Ruchu Janusza Palikota, Barbara Fedyszak-Radziejowska powiedziała:
"Temu zjawisku towarzyszy także pełna zaskoczenia refleksja, że SLD dostało tak niewiele głosów.
Elektorat SLD składał się z dwóch grup: tych, którzy mieli sentyment do PRL-u i z osobistych nieprzyjaciół Pana Boga i Kościoła. W każdym społeczeństwie tacy ludzie są. (..) Najwyraźniej ta słabość SLD jest wynikiem tego, że Janusz Palikot przejął osobistych nieprzyjaciół Pana Boga i zagospodarował te 10%. (..)
"Ten elektorat był "zaopiekowany" przez Jerzego Urbana i tygodnik "Nie", przez "Fakty i Mity", w takich komercyjnych stacjach, w kabaretowo-rozrywkowych programach przygotowywano także młode pokolenie do tego, że to takie: "och jak to fajnie", taka zabawa świetna. I to do części Polaków prawdopodobnie trafiło, ale to, że
polskie społeczeństwo, które ma tyle problemów ekonomicznych, wybrało do parlamentu osobistych nieprzyjaciół Pana Boga, którzy w gruncie rzeczy w sensie politycznym nie mają dorobku, nie mają pomysłów, nie mają programu, tylko mają cel - walkę z kościołem...".
"To, że tak duży odsetek młodzieży głosowało na Palikota, to zdaniem socjolog, jest "
część konsekwencji tej medialnej, rozrywkowej, kabaretowej narracji o polityce. Teraz zbieramy owoce tego, żeśmy uznali, że wszyscy politycy to jest kabaret, że bawimy się słowami, że w gruncie rzeczy trzeba ładnie wyglądać, dobrze mówić, a nie bronić program czy konkretne rozwiązania. A dla ludzi młodych, którym łatwiej jest wybierać ze względu na zewnętrzne, wizerunkowe elementy niż wnikliwie czytać, szukać, sprawdzać biografie, co ktoś zrobił, jaką ma przeszłość, czy jest wiarygodny czy tylko władzy godny czyli propagandowo nagłaśniany - młodość nigdy nie była w literaturze i w tradycji symbolem wielkiej dojrzałej mądrości".
"Ja zastanawiam się nad elitami...".
Tomasz Żukowski (socjolog i politolog)
"Wynik w jakimś sensie jest potwierdzeniem tego stanu układu sił w polityce, jaki mogliśmy obserwować przed wyborami. Obie formacje główne otrzymały wynik zbliżony do tego, który uzyskały w poprzednich wyborach".
Jeśli chodzi o to, czemu Polacy głosowali na PO, mimo słabych rządów, odpowiedział:
"Powody są dwa:
PO ma poparcie tych, którzy organizują dyskusję na ten temat czyli mediów. Ale to nie jest wystarczający powód. (..)
Platformie udało się utrzymać całkiem niezłe wskaźniki, mimo tego, że gospodarka jest w niedobrym stanie, to konsumenci tego nie odczuwają. A dlaczego? Bo to się odbyło kosztem zadłużania kraju. (..) 300 mld zł. to wychodzi 7 tys. zł. na każdego z nas w ciągu 4 lat. To wychodzi 150 zł. miesięcznie za ten bilet w spektaklu "Tusk wygrywa". (..)
"
W środowiskach intelektualnych obowiązuje coś w rodzaju towarzyskiego centralizmu, który wymaga głosowania na obóz władzy. Wystarczy zobaczyć jak to wygląda w środowisku artystów. (..) Większość środowiska dziennikarskiego nie jest wcale zwolennikiem rządu, ale
ci których widać najwięcej w głównych mediach no i owszem, są i są nawet gotowi rzucać się osobiście, żeby zatrzymać tych, którzy chcą zmiany, nawet kosztem podważania własnej wiarygodności i autorytetu".
Na pytanie co w ostatnim etapie kampanii wyborców przekonało, Tomasz Żukowski powiedział:
"Rzeczywiście jeszcze w czwartek, piątek różnica była mniejsza. Można było się spodziewać, że jeszcze wtedy mogło być inaczej. Ale to jest konsekwencja dwóch zjawisk: pamiętajmy, że to nie jest tak, ze notowania dwóch partii były cały czas takie same, one trochę przypominały fale (..) notowanie z dnia na dzień zmieniały się, dwa punkty w górę, dwa punkty w dół. Były fale sprzyjające PiS-owi i sprzyjające Platformie. I gdzieś tak w ostatnich kilku dniach mieliśmy do czynienia z taką małą falą ale wystarczająco dużą, żeby ten wynik tak ustawić, która sprzyjała bardziej PO niż PiS-owi. Co mogło o tym decydować? Podejrzewam, że najbardziej dwie, może trzy kwestie. Chyba najważniejszą z nich był ten
spot emitowany masowo w ogromnym natężeniu, tak, straszenie ludzi, którzy są słabo lub niezainteresowani polityką, nie wszyscy sobie zdawali sprawę, że to jest spot reklamowy Platformy. (..) Być może to straszenie mogło mieć jakiś znaczący wpływ na wynik wyborów".
"
W okresie kiedy PiS zrezygnował z debat i bezpośrednio potem, kiedy zaczął prezentować swój własny program na różne możliwe sposoby, jego notowania szły do góry, wtedy kiedy mówił o przedszkolach, o gabinetach lekarskich".
Jeśli chodzi o wynik RPP, socjolog odparł:
"To mniej więcej tyle, ile dostał Andrzej Lepper w swoim czasie, ale dwa razy mniej niż dostał Stan Tymiński. Skąd się wziął ten fenomen i dlaczego dostał sporą ilość głosów, wyprzedził SLD? Stał się trzecią pod względem ilości mandatów w sejmie siłą - 40 mandatów. (..) Wydaje się, że Palikot czy jego projekt polityczny stał się użytecznym narzędziem w rękach tych, którzy wystraszyli się, że przez jakiś czas kampanii PiS potrafił zyskać przewagę programową i jest w stanie skutecznie pozyskiwać, mobilizować, zachęcać do głosowania swoich zwolenników przy równoczesnym znaczącym dystansie i niechęci do głosowania zwolenników Platformy. Bo
część zwolenników PO miała do swego rządu zastrzeżenia i wątpliwości. Wobec tego dano im dodatkową alternatywę, tych, którzy atakują PiS, a zarazem krytykują rząd. A więc można być w antyPiS-ie, a zarazem nie głosując na PO pójść do wyborów. (..) W jakimś momencie
Palikot dostał poparcie tak różnych ludzi jak Jerzy Urban, jak Andrzej Olechowski, głównych twórców SLD, w tym Aleksandra Kwaśniewskiego, ciepło o nim mówił Wojciech Jaruzelski, a na koniec też ciepło o nim mówił Lech Wałęsa. (..) Tych ludzi łączy tylko jedno: strach przed tym, żeby Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory".
"Palikot zyskiwał głosy ludzi rozczarowanych, antyklerykałów, dostał poparcie autorytetów, ale ważne było jeszcze jedno: Palikotowi sprzyjał ogólny klimat medialny przyzwolenia na walkę z Panem Bogiem". Telewizja publiczna zaprasza pana Darskiego, znanego z tego, że rwie i niszczy Pismo Święte, do swego programu jako jurora, on dodatkowo jako juror występuje ... - przypomnijmy, że to jest człowiek, który deklaruje, że jest satanistą i śpiewa rzeczy straszne - jest broniony, minister w kancelarii prezydenta mówi o nim, że jest jego ziomalem. W związku z tym ludzie dostają sygnał. Reakcja jest blokowana przez autorytety i przez dwóch ludzi, którzy mówią, że są działaczami katolickimi - myślę o prezesie telewizji i myślę o szefie Krajowej Rady. Dziś żałują, ale mam nadzieję, że jak będą uroczystości papieskie, to nie puszczą dwóch odcinków Nergala, żeby zdążyć szybciej skończyć ten program. To spowodowało, że
część ludzi zrozumiała, że można obrażać ludzi, którzy wierzą, można uderzać w to, co dla nich jest święte. Przecież wiemy, że w europejskiej, zachodniej cywilizacji to jest niedopuszczalne. To dotyczy każdej religii. W Polsce zrobiono wyjątek dla religii katolickiej. To jest rzeczą niepokojącą, że tak wielu ludzi tak często mówi o Panu Bogu, a nie miało odwagi,żeby w tej sprawie po prostu powiedzieć: "Nie, w tej sprawie obowiązują elementarne zasady".
Na pytanie, dlaczego Palikot jest potrzebny Donaldowi Tuskowi, Tomasz Żukowski odparł:
"
To był bardzo ważny uczestnik tego, co dziennikarze nazywają przemysłem pogardy. Przypomnę, to Palikot był jednym z głównych autorów kampanii nienawiści w stosunku do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Potem, gdy się okazało, że to nie jest Tuskowi potrzebne, jednym gestem zrzucił go ze szczytów władzy - przecież był baronem PO na Lubelszczyźnie i wiceszefem całej partii - wypadł z gry. A potem nagle okazał się potrzebny (..) i
być może teraz będzie traktowany jako koncesjonowana opozycja antyplatformiana. Taka, która będzie kanalizować niezadowolenie społeczne, a w razie czego będzie przytrzymywać tych wyborców, żeby nie stali się rzeczywiście realną opozycją".
"Prawdopodobnie projekt czy oczekiwania Tuska są takie, że Palikot ma być skrajny, ma atakować opozycję i rząd, wiązać i w w konsekwencji, na tym tle, Tusk będzie mógł występować w roli tego, który jest centrowy, umiarkowany, który rozstrzyga zbędne konflikty. Wpierw Palikot będzie uruchamiał konflikt, np. o krzyż, potem większość partii będzie mówiła: "Nie ma mowy", potem kiedy powie to PiS będą pokazywać to jako skrajność równorzędna z Palikotem, a potem Tusk powie: "Nie kłóćmy się, bo są ważniejsze sprawy, proponuję w tej sprawie kompromis". Będzie chodziło o to, żeby to co jest consensem, nawet w kwestii obecności kościoła w przestrzeni publicznej, było przy okazji zredefiniowane, przesunięte w stronę Palikota, w tym kierunku".
Jeśli chodzi o koalicję PO z PSL-em, socjolog uznał, ze to najkorzystniejsza dla Tuska koalicja. W razie czego Tusk może "mieć kilka dodatkowych szabel" więcej z RPP. W razie czego może też pozyskać kilku polityków lewicy, tych bliższych liberalnemu skrzydłu.
"
W tej chwili jedyną formacją prawicową z otwarciem na centroprawicę, jest PiS, a formacją, która jest centrowa i wyraźnie przesuwa się na centrolewicę, jest Platforma. Platforma nie będzie chciała, żeby ludzie to do końca zauważyli. Będzie starała się być takim centrum z wypustkami na prawo i lewo, żeby w tej roli występować jako dominator, który dobrotliwie łagodzi napięcia między tymi, którzy są na lewo i na prawo. Taki jest ich plan. - dodał socjolog. - Ale proces rolowania długów, przesuwania czasu i możliwości kończy się, długi zbliżają się do konstytucyjnych progów, których przekroczenie oznacza konieczność zbilansowania budżetu czyli cięcia wydatków, być może nadchodzi druga fala kryzysu i rządzenie będzie coraz trudniejsze".
"Poparcie zostało kupione w zamian za zadłużenie kraju i za niereformowanie, za święty spokój. Za to zapłaciliśmy wysoką cenę. Te długi będą płacić nasze dzieci".
Według Tomasza Żukowskiego, przedterminowe wybory są prawdopodobne. "Bardziej niż się w tej chwili wydaje" - powiedział.

A co sądzicie o tym?
@Ewikron
I jeszcze głos prof. Ryszarda Legutki
@Ewikron