Gównomartyrologia vs niedouctwo

Przez yarrok , 21/03/2010 [22:15]

„A to się porobiło” - jak mawiał Jan Pietrzak.
A porobiło się i to całkiem niewąsko. Platformowe VIPy okładają się aż miło, przypinając sobie łatki i robią co mogą aby wkraść w łaski „boskiego” Donalda.
Bronisław Komorowski oraz Radosław Sikorski niczym pawie w ogrodzie tańczą godowo-kandydacki taniec przed Panem Premierem, podstawiając sobie wzajemnie nogi. Ubaw po pachy. A wszystko po to aby stać się tym jednym, jedynym namaszczonym przez króla platformy i ubiegać o najwyższy urząd w państwie.
Gra warta świeczki. Obu kandydatów dopadł taki zapał, że zapomnieli o zwykłym zdrowym rozsądku i poczęli pleść nieopisane bzdury ośmieszając się i kompromitując.
Dzień przed epokową debatą, (czyli pierdu-pierdu o niczym) miało miejsce dość zabawne wydarzenie. Otóż niezwykły poliglota Sikorski zarzucił swojemu kontrkandydatowi, że ten nie posiada umiejętności posługiwania się żadnym obcym językiem. Jednym słowem, stanowiło to podstawę do drwin i uszczypliwości wobec Komorowskiego. Biedny Marszałek, przywołany do tablicy zamiast uciąć, bądź zignorować szarżę Sikorskiego, wdał się w przepychanki i w odwecie również wypalił głupotą. „Podczas gdy Radosław Sikorski uczył się języka i studiował w Wielkiej Brytanii, ja siedziałem w więzieniu w Polsce ...” – skonstatował ze sobie tylko właściwym urokiem Komorowski.
W tym miejscu Pan marszałek sejmu nieopatrznie dotknął dość śmierdzącego tematu, a mianowicie własnej przeszłości kombatanckiej. Delikatnie mówiąc, Komorowski herosem nigdy nie był. Owszem kolportował solidarnościowe ulotki i organizował kilka razy demonstracje , ale głównie pochłonięty był działalnością instruktora harcerskiego, tzn. z lubością zdobywał wraz z podopiecznymi, co raz to nowe sprawności. Najwyraźniej umiejętności kolporterskie oraz konspiracyjne nie były najmocniejszą strona harcerza, bo wpadł i został skazany na miesiąc więzienia. I to tyle martyrologii marszałka. W późniejszym okresie (już po 1989 roku) działał w Unii Demokratycznej i Unii Wolności, czyli dołączył do grupy tzn. „koncesjonowanej opozycji”, dygnitarzował i żył wygodnie.
Najwyraźniej ten miesiąc spędzony w więzieniu spowodował, że Komorowski poczuł się niczym Nelson Mandela albo Ronak Safarzadeh i wszelkie życiowe niepowodzenia z ulgą zrzucił na okrucieństwo tiurmy. Jak mawiano niegdyś, miał chłop pod górkę do szkoły. Oczywiście w odróżnieniu od Sikorskiego.
Pan marszałek nieco przecenił zdolności i geniusz swojego kontrkandydata. Był przekonany, że wystarczy miesiąc by nauczyć się języka i ukończyć studia. Co można zrobić w miesiąc i czego się nauczyć, każdy zdrowo myślący człowiek wie znakomicie. W związku z tym albo Sikorski jest niedouczony, albo Pan Marszałek pieprzy głupoty...
Mam wrażenie, ze jedno i drugie po trochu wchodzi w grę. Przekonało mnie do tego dzisiejsze spotkanie obu kandydatów , nazwane debatą. Z jednej strony intelektualista po Oksfordzie, który myli polskich królów i nie wie, że połowa z prezydentów krajów europejskich nie zna żadnego języka po za ojczystym a z drugiej magister historii, który nie zauważa tej „dynastycznej” pomyłki i na dodatek własną niechęć do nauki języków tłumaczy miesiącem pobytu w więzieniu.
Okropność, ale... mimo wszystko to miło, że się trochę pogryźli :)

Rzepka

Rzepka

15 years 6 months temu

"W związku z tym albo Sikorski jest niedouczony, albo Pan Marszałek pieprzy głupoty..." A ja stawiam tezę, że obaj są niedouczeni i pieprzą głupoty. Gdyby Sikorski kształcił się w Polsce, a nie na jakimś tam Oksfordzie, to być może nie pomyliłby się z tymi królami. A gdyby Komorowski uczył się pilniej, to by go poprawił. Pozdrawiam
Bernard

bo Sikorski cytat z króla miał przygotowany, nie improwizował. A to znaczy że nie sprawdził tego ani on, ani nikt z jego zaplecza. Gdyby wziął jakichś gimnazjalistów do sztabu to pewnie by mu to wyłapali, bo moja ćórka gimnazjalistka zauważyła od razu :)
yarrok

Ale jak się studiuje za granicą, to też i historię zagraniczną się zna wyłacznie... No może Grunwald to wie kiedy był :)) (w 1984 roku Jerzy Grunwald był w kraju na Festiwalu Sopockim) Pozdro!
Godziemba

Ale swoją drogą, obaj kandydaci wykazali się umiejętnością czytania. A to nie jest takie powszechne w Platformie. Pozdrawiam
yarrok

Eee, tam. Ja mam tezę, że to wszystko szło z play-backu! Pozdrawiawm!
filozof grecki

Doszła jeszcze kwestia eugenicznych zapędów Komorowskiego, którą wytknął mu mainstream. Istota problemu jest poboczna, bo obaj prekandydaci starali się być super poprawni politycznie. Zgodnie z mainstreamowym standardem są i za dopuszczalnością, i za finansowaniem z budżetu państwa in vitro (przy konającej służbie zdrowia i konieczności opłacania coraz większego zakresu zabiegów!). Komorowski nie tyle chciał wyrazić jakąkolwiek kontrowersyjną myśl, co głupio i naiwnie wpadł w swego rodzaju pułapkę poprawności politycznej. Ciekawy i jednocześnie niebezpieczny jest za to sam sposób myślenia Komorowskiego. Prawo do in vitro mają mieć pary, które zapewnią odpowiednie wychowanie (czy będzie robiony wywiad środowiskowy?!). Ukazuje to tendencję do zastąpienia równości wszystkich obywateli przez ograniczenia w stosowaniu konstytucyjnych praw (w tym przypadku do bezpłatnego leczenia) do uprzywilejowanej części społeczeństwa. Pozostaje kwestia przydziału do uprzywilejowanej kasty. Może prawo do uzyskania dzieci metodą in vitro (na początek, a potem inne przywileje) mają dostać - zgodnie ze światłą myślą marszałka Sejmu - członkowie i wyborcy Platformy Obywatelskiej?