O wolności, marcu 68 i nieznanym wierszu Wojaczka

Przez Kisiel , 20/03/2010 [23:50]

Marzec 68 to nie tylko starcie Puławian z Natolińczykami, czy jak kto woli Chamów z Żydami, albo jeszcze inaczej - "betonu" z "liberałami", marzec to również budzenie się w młodym, dorastającym pod peerelem, pokoleniu Polaków świadomości, że komunizm jest wszechobecnym propagandowym kłamstwem, marzec w końcu to bunt przeciwko autorytarnej władzy i wołanie o wolność.


stos podartych gazet - marzec 68 (  źródło



  

Po marcu 68 na literacką scenę wkroczyło pokolenie poetów urodzonych z końcem II wojny. Niektórzy z nich debiutowali już wcześniej, jednak ich twórczość nabrała wyrazu i stała się głośna dopiero po wydarzeniach marcowych i po grudniu siedemdziesiątego roku jako literackie echo współczesnych dramatów historii. Lirykę pokolenia 68 zdominowały tematy społeczne i polityczne. Wyrazem tego było m.in. dążenie do demaskowania za pośrednictwem poezji języka propagandy i w ogóle wszelkich językowych skamielin, pod którymi zastygła rzeczywistość. Czołowymi przedstawicielami tego pokolenia są Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki, Julian Kornhauser i Adam Zagajewski. Nieco na uboczu tej grupy funkcjonował natomiast prawdopodobnie najwybitniejszy poeta tego pokolenia – Rafał Wojaczek. Niektórzy zwykli w Wojaczku widzieć przede wszystkim skandalistę – pijaka i awanturnika. Jeden z redaktorów wychodzącego w latach sześćdziesiątych czasopisma literackiego chwalił się kiedyś w mojej obecności, że Wojaczek przyszedł do redakcji z wierszami i "nawet go nie uderzył". Tymczasem Wojaczek, choć zapijał ostro i z racji postury oraz charakteru mógł uchodzić za takiego, którego lepiej omijać z daleka, był przede wszystkim tytanem pracy jako artysta. Zachowane w rękopisy kolejnych wariantów wierszy dobitnie o tym świadczą. Wojaczek cyzelował każdą strofę, każdy wers i każde słowo. Jego poezja to nie tylko wizja, ale i praca, może nawet praca przede wszystkim – szukanie rytmu i sensu, sensu nie tylko słowa, ale i losu, co zresztą u Wojaczka oznacza to samo.

Chciałbym przedstawić dziś niepublikowaną wersję wiersza Wojaczka pochodzącego z tomu "Inna bajka". Wydobył ją wiele lat temu z archiwum Wojaczka mój kolega z poznańskiej polonistyki. Utwór nosi tytuł "Piosenka bohaterów II". Moim zdaniem ten nieznany wariant wiersza jest znacznie lepszy od opublikowanego. Dodam, że również drukowana wersja wiersza różni się drobnym szczegółem w kolejnych publikacjach – inna jest w wydanym za życia poety tomie "Inna bajka", inna w zbiorze opublikowanym przez B. Kierca po śmierci poety. W wydaniu autorskim wiersza pojawia się sformułowanie "w piśmie powszednich gazet", natomiast u Kierca w wydaniu z lat dziewięćdziesiątych mamy "w piśmie partyjnych gazet". Również w wersji, którą poniżej przedstawiam występuje słowo "partyjnych". Nasuwa się w związku z tym dość oczywisty wniosek, że zastąpienie słowa "partyjnych" bardziej neutralnym "powszednich" jest śladem ingerencji cenzorskiej.
Co wspólnego ma ten wiersz z marcem 68? W rękopisie występuje nieobecna w publikacji książkowej data powstania wiersza – 20 maja 68, a treść utworu pozostaje moim zdaniem w ścisłym związku z dusznym klimatem politycznej nagonki, z wiecami, na których aktyw partyjny piętnował studentów-"wichrzycieli" i pisarzy-"warchołów", a przede wszystkim na których wysyłał "syjonistów do Syjamu". Stąd wziął się zresztą słowny dowcip: "syjoniści do Syjamu", "studenci do nauki", "literaci do pióra", partia do dupy.


Oto wiersz:


Piosenka bohaterów II

Aż wreszcie groza stała się pospolitą rzeczą,
Czymś jadalnym jak chleb i lekkostrawnym,
Co mogliśmy brać w dłoń i w usta lekko
Jak kromkę kwitnącą zapachem aż bez nazwy,

Takim codziennym. I zabijano nas rano,
W południe wymierzano nam rzadką śmierć w zupie,
A my śmialiśmy się śmiechem nieodmierzanym
Jeszcze wtedy, gdy w głowy sen walił obuchem.

Bo to nie była nasza śmierć tylko łaskawa
Jałmużna z kieszeni zazdrosnego świata
I wiedzieliśmy o tym nie czytając w piśmie

Partyjnych gazet – tylkośmy umyślnie
W najświeższe szpalty nieba patrzeli: ten dziennik
Wymawiał nam prawdziwe imię naszej śmierci.

20 maja 68


A tu wersja opublikowana w 1970 roku w tomie "Inna bajka":


PIOSENKA BOHATERÓW II

                                                                        "W czasach wielkich żyliśmy, wspaniałych..."

Aż wreszcie śmierć stała się pospolitą rzeczą,
jadalną, jak gruby chleb lekkostrawną,
i w usta sobie braliśmy lekko
- kromkę rozkwitającą smakiem aż bez nazwy,

takim codziennym. I zabijano nas: rano
już wymierzano rzadką, w cienkiej zupie,
ale my śmiechem nieodmierzanym
śmialiśmy się, jeszcze gdy sen w łeb tłukł obuchem.

Bo to nie była nasza śmierć tylko łaskawa
jałmużna zazdroszczącego nam świata
i wiedzieliśmy: kłamią nam w piśmie

powszednich gazet, skorośmy, choć nieumyślnie,
w szpaltach nieba czytali a ten dziennik
wyjawiał imię prawdziwej śmierci.


Motto z wiersza "O książce" Czesława Miłosza kieruje nas ku katastrofizmowi, którego poetyckie wizje takich twórców jak Miłosz właśnie czy Czechowicz sygnalizują, że żyjemy w dniach końca – zagłady naszego – ludzkiego świata. Można też dodać, że fraza "I zabijano nas rano, / W południe wymierzano nam rzadką śmierć w zupie" jest jakby żywcem wyjęta z obozowych wierszy Tadeusza Borowskiego. Wojaczek w świecie pozbawionym nadziei nie ustaje w poszukiwaniu ludzkiego wymiaru życia i paradoksalnie odnajduje go w formule zaproponowanej przez Montaigne`a: "Myślenie o śmierci jest myśleniem o wolności". Tę myśl z esejów Montaingne`a notuje w swoim dzienniku i na różne sposoby rozpisuje w wierszach, również w "Piosence bohaterów II".

"tylkośmy umyślnie
W najświeższe szpalty nieba patrzeli: ten dziennik
Wymawiał nam prawdziwe imię naszej śmierci"


Myśl Montaigne`a znaczy tyle: kto nie boi się śmierci, ten staje się wolny i dopiero wtedy żyje naprawdę, po ludzku. Kogoś takiego nie zastraszy opresyjna władza ani sąd krzywoprzysięgły (vide Sokrates), ktoś taki nie poniży się podłym czynem wobec drugiego człowieka, bo nie lęka się nie tylko utraty pracy, mienia, czy pozycji, ale nawet i utraty życia. Tylko ktoś taki zdolny jest żyć jak poeta Wojaczek, czy jak antykomunista Rafał Gan Ganowicz wyznający dewizę: "Lepiej dzień jeden przeżyć jak lew, niż całe życie jak zając." I nie jest to bynajmniej desperacja, jak sądzą niektórzy, lecz najgłębsza wiara, wiara w wolne życie.


o marcu tutaj: http://www.marzec1968.pl/portal/m68/

PRYWATNA WOJNA RAFAŁA GAN-GANOWICZA : http://www.abcnet.com.pl/node/869

Czarek Czerwiński

I marzec, i partyjne gazety, i wczorajsza sądowa cenzura. I "puławianie", i "natolińczycy" mają przecież dzisiaj debatę ;). W sferze symbolicznej niewiele się zmieniło od 68 roku..
Domyślny avatar

Kisiel

15 years 6 months temu

Z tego właśnie powodu dałem tę notatkę. Dzięki za ten komentarz. Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że warto dawać teksty na Blogpresie. Dodałbym tylko, że "poeta zawsze był i będzie sam", tzn. może nie do końca, bo jest nas paru. :) pozdr.
Rzepka

Rzepka

15 years 6 months temu

podoba mi się jeszcze "Finis Poloniae". Tam już Wojaczek jest ze śmiercią po imieniu...W ogóle to jest taki bardzo...polski tomik. Fajną rzecz wyszukałeś, Kisielu. Rzeczywiście, ta pierwsza wersja " Piosenki bohaterów II" wydaje się najlepsza. W pisaniu Wojaczka każde słowo na wielką wartość, każde stoi na swoim miejscu i jest bardzo potrzebne. Wbrew pozorom i jego powierzchowności to jest bardzo subtelna, delikatna i ascetyczna poezja. Chyba nikt z pokolenia Wojaczka nie potrafił tak niepostrzeżenie lekko i pięknie "muskać" człowieka słowem. Właśnie dlatego lubię jego wiersze. Pozdrawiam
Domyślny avatar

Kisiel

15 years 6 months temu

I powiem Ci, że poeci z jego pokolenia i starsi też cenią sobie bardzo jego twórczość, Krynicki na przykład, albo Jacek Łukasiewicz. Robiłem wspólnie z kolegą z 15 lat temu dokument o Wojaczku dla TVP, Łukasiewicz podkreśla tam, że wiersze Wojaczka nie przebrzmiały, że nadal mają moc. Polecam ten trudno dostępny film m.in. ze względu na recytacje wierszy Rafała Wojaczka przez jego nieżyjącego już brata Andrzeja. Głos Andrzeja Wojaczka robi olbrzymie wrażenie. pozdr.
Bernard

i Bursę. Choć nie od tej strony! I Milczewskiego-Bruna i obowiązkowo Stachurę. Choć to już jakby inne pokolenie. Dzięki :) Zresztą cały mit Marca jest mocno przekłamany, choć może lepiej byłoby powiedzieć pezekomentowany jednostronnie. Były zagrywki puławsko-natolińskie, antyinteligenckie i antyżydowskie harce partyjniackie. Byli też "komandosi", ale ci szybko trafili do aresztów i przestali odgrywać jakąkolwiek rolę. Był za to bunt młodych na skalę dotychczas w PRL nie spotykaną. Coś co miało być w jakimś stopniu sterowane spod kontroli się wyrwało i rozlało na cały kraj. Nie tylko Warszawa, nie tylko Kraków, Gański i Wrocław. A przede wszystkim nie tylko studenci. Jak dzisiaj wiadomo większość to nie byli studenci, tylko młodzi robotnicy... Ale to temat na osobną notkę... pozdrawiam
Domyślny avatar

Kisiel

15 years 6 months temu

Łódź i Poznań też silne były. A w latach siedemdziesiątych komuniści usiłowali to kanalizować różnymi Jarocinami, ale nie dało się, zeszło w ruchy oazowe i młodzieżowe subkultury. Siermiężny zamordyzm tow. Wiesława stracił swą moc, o ile w ogóle ją miał, a głupkowata, demoralizująca, pseudopostępowa epoka Gierka dokończyła dzieła. Na bagnetach Jaruzela już się rządzić nie dało, więc przeszli na okrągłostołową ściemę i tak nam życie przecieka między palcami. pozdr.
Domyślny avatar

Zadam sobie pytanie i innym,czy w dzisiejszych czasach możemy znależć takich poetów jak wspomniany Wojaczek,Bruno,czy chociażby wspólczesny młodemu pokoleniu Grechuta....czy pielęgnuje się takie talenty,czy nie zagłusza się słowa jazgotem i medialnym kiczem.? No cóż...historia kołem się toczy.
Domyślny avatar

Jestem przekonany, że również dziś istnieją świetni a mało znani poeci młodego pokolenia. Myślę, że powinniśmy unikać jednak szufladkowania twórców ze względu na rocznik. Znane są przypadki, gdy debiut następował późno (nawet po pięćdziesiątce(, albo gdy odkrywano czyjąś twórczość po wielu latach (casus Norwida). pozdr.
Domyślny avatar

Ja odkrywałam w liceum Herberta,Trznadla....i niestety głos Zbigniewa Herberta był przez michnikowszczyzne zagłuszany nie tylko był,bo i jest..
Bernard

choć Trznadla nie, "Hańba domowa" wpadła mi w ręce znacznie później. I choć dziś może inaczej patrzę na Miłosza, a i Grass ze swoją eSSemańską przeszłością... to nie żałuję, że czytałem. Miałem takiego nieco ekscentrycznego kolegę z równolegej humanistycznej klasy, który uczył się Herberta na pamięć, potem nam recytował :), i nawet chciał zostać aktorem (bez powdzenia). Napisał fenomenalną maturę z polskiego (wg. naszej wspólnej nauczycielki) i najlepszy egzamin na polonistykę na UMCS - nawet zrobili z nim wywiad do gazety. A dzisiaj? Nie wiem. Czy młodzież czyta w ogóle poezję? Czy są jacyś młodzi poeci, idole licealistów? Ja przyznaję, że nie znam, ale też nie śledzę twórczości tzw. "młodego pokolenia". Mam nadzieję, że jednak tak... Za "naszych czasów" Wojaczek, czy Stachura to byli poeci którzy już nie żyli (w przypadku Bursy od b. dawna), ale ich poezja była jakoś tam aktualna, trochę buntownicza czy tematycznie, czy obyczajowo, czy po prostu piękna. Co dla młodych licealistów zawse jest kuszące. Herbert był już legendą. A Miłosz nieco nudnawym "Żubrem", ale też autorem np. "Rodzinnej Europy". A była to połowa lat osiemdziesiątych i inaczej patrzyło się na wiele spraw. Wówczas jeszcze królował "Kanał", "Kolumbowie", czy "Popiół i diament" jeśli chodzi o literaturę szkolną z czasów wojny, ale też "Rozmowy z katem", "Dżuma" i "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego". Dziś mam nadzieję, że niektóre z nich zostały zastąpione przez inne, ale też część powinno pozostać. pozdrawiam
Nygus

Nygus

15 years 6 months temu

Muszą się właściciele wydawnictw wreszcie zacząć zastanawiać co zrobić z zalegającymi zwrotami tych wszystkich nagrodzonych przeróżnymi branżowo-salonowymi "NIKE" i innymi "paszportami POLITYKI" knotów żeby się polski rynek literatury zwrócił przodem do ludzi, którzy poezję czytają a nie do ludzi, którzy trzęsą medialnym i kulturalnym Salonem. Myślę że w każdych czasach jest mnóstwo młodych, wrażliwych poetów, z których mogłyby zacząć się wyłaniać jakieś brylanty - być może i na miarę Herberta - ale dopóki azymutem literackim na polskim rynku literackim będzie choćby takie kuriozum jak ten nieszczęsny Niezbędnik "Inteligenta", dopóty żadna prawdziwa poezja się przez ten sztuczny mur pewnie na szerokie wody nie przebiję. Proza może i tak, ale poezji jest zawsze trudniej. Ale ja w tym względzie jestem dobrej myśli: prawdziwa sztuka zawsze się obroni. Weryfikatorem prawdziwym jest zawsze czas.