W grudniu zeszłego roku opublikowałem swoje wspomnienia z początków stanu wojennego (http://www.blogpress.pl/node/2472), poświęcone dwóm moim kolegom z Wydziału Chemii UW, którzy zapłacili wysoką cenę za sprzeciw wobec junty Jaruzela. Poniżej przedstawiam przesłane mi wspomnienia jednego z bohaterów mojej opowieści, ukazujące nieznane okoliczności ich aresztowania i osądzenia.
Wielkie dzięki Ci za wspomnienia. Miło mi przeczytać po latach tak dokładny opis tego co się wtedy działo. Postaram się je trochę uzupełnić o zatrzymanie Janusza i mnie.
Było mroźne późne popołudnie. Byliśmy z Januszem z bibułą na Krakowskim Przedmieściu, które było wtedy prawie puste. Za to w kościele było dużo ludzi. Część ulotek zostawiliśmy w Świętym Krzyżu. Do dzisiaj pamiętam wyraz twarzy osób, które je brały. Zaręczam warto było.
Wyszliśmy z Kościoła i przeszliśmy ma drugą stronę Krakowskiego. Nagle pojawił się patrol wojskowy. Widzieliśmy go z pewnej odległości ale ponieważ był to patrol wojskowy a nie milicyjny to byłem przekonany, że jak będziemy wolno i spokojnie szli to nic nam nie grozi. Nic bardziej błędnego. Chyba kilka minut wcześniej zatrzymali prawie w tym samym miejscu przed "Uniwerkiem" Jasia Piekarskiego. Przy legitymowaniu, jak zobaczyli, że też jesteśmy z Wydziału Chemii to stwierdzili, że coś was chemików tu za dużo i od razu zaczęli nas przeszukiwać. Mnie się prawie udało, już mnie mieli wypuścić kiedy znaleźli ulotki u Janusza. Zaczęli dokładniej szukać u mnie i wtedy niestety też znaleźli. Zaprowadzili nas na Uniwerek i przekazali milicji. Ścieżkę zdrowia odbyliśmy już na dziedzińcu UW. Potem przewieziono nas na Jezuicką, tam było nie lepiej. Nigdy nie zapomnę odgłosów bitych ludzi, którzy losowo byli wyciągani z cel na dołku i bici, większość do nieprzytomności. Najpierw było słychać krzyki a potem odgłosy tylko pał. Kobiet również nie oszczędzano. Tego nie da się zapomnieć nigdy. Funkcjonariusze byli pijani a może również pod wpływem środków odurzających. Ciekawe, jak teraz żyje sobie milicyjny oprawca Świerczyński albo stalinowski sędzia wojskowy ppłk Urbanowicz. Nasz "bohater" ppłk Henryk Urbanowicz brał również udział w zaocznym tzw. procesie Najdera o zdradę, od kilku lat nie żyje. przynajmniej już nie pobiera z budżetu odpowiednio wysokiej emerytury. Niech mu ziemia...
podaję link z informacją:
http://new-arch.rp.pl/artykul/436179_Na_akt_laski_nie_zasluguje.html
Po Jezuickiej przewieźli nas na Białołękę. Kompletny brak kontaktu z rodziną, kolegami. Nie dotarły do nas żadne paczki ani listy. Ponieważ moi rodzice działali w Solidarności byłem przekonany że ich też zabrali, zwłaszcza matkę bo pracowała w Urzędzie Telekomunikacji a tam wygarnęli całą Solidarność. Na szczęście później się okazało, że wyrzucili ją na wcześniejszą emeryturę. W przeddzień rozprawy był u mnie adwokat - Pan Czesław Jaworski i to był mój pierwszy kontakt ze światem zewnętrznym. Był w kontakcie z Dziekanatem. Wiem, na rozprawę wybierało się mnóstwo ludzi i że w naprędce proszono by praktycznie nikt się z Wydziału na rozprawie nie pokazał. Stąd byłeś tylko Ty i Mariola. Jaworski słusznie uważał, że jeśli będzie dużo studentów to zrobią pokazówkę i zapadnie bardzo wysoki wyrok. A punkt startowy był całkiem niezły, zaczynaliśmy od pułapu mim 3 lat do kary śmierci w trybie doraźnym za próbę obalenia ustroju siłą - za pomocą ulotek co miało wywołać niepokój społeczny i rozruchy. Cały akt oskarżenia to majstersztyk debilizmu. Ponieważ na Białołęce nad nami byli internowani udało mi się go przemycić do Kuronia, rechotał chyba z godzinę. Na rozprawie było jak w stalinowskim sądzie, przenieśliśmy się we wczesne lata pięćdziesiąte. a początek dostaliśmy po roku. Od wyroku odwołał się zarówno prokurator jak i obrońcy. Masz rację, przewodniczący drugiego składu sędziowskiego był uczciwym człowiekiem. Nie zhańbił polskiego munduru. Całkowicie skompromitował świadków i prokuraturę. Myślę, że ta sprawa przysporzyła mu tylko kłopotów. Adwokat był wspaniały, bronił mnie nie chcąc żadnych pieniędzy ale najcudowniejsi byli dziekani - Pan Hulanicki i Pan Krygowski. Myślę, że studenci żadnego Wydziału nie mieli takiej pomocy i wsparcia jak my ale to materiał na inną historię. Za wszystko co dla nas zrobili DZIĘKUJEMY.
Wstrząsające wspomnienia
Bernard,
Super relacja
Ckwadrat,