Nie tak miało być

Przez Katarzyna , 26/11/2018 [09:43]
Wyobraźmy sobie, że swojemu dziecku każdego dnia mówimy; jesteś do niczego, nie dość że mały, głupi, to jeszcze brzydki. Masz za duży nos, odstające uszy, chodzisz jak pokraka. Wyprostuj się, nie garb się! Znowu dostałeś jedynkę, a Jacek szóstkę! Czy ty naprawdę jesteś taki tępy, czy leniwy?! Nawet ubrać się nie potrafisz. Daj, ja za ciebie to zrobię, bo nie mogę patrzeć, jak wszystko psujesz. Nie trzeba zbytniej wyobraźni, by przewidzieć skutki takiego wychowania. Psychologia mówi o wycofaniu się dziecka, braku pewności siebie i własnego zdania, kompleksach, szukaniu akceptacji w grupach silniejszych, ucieczce w używki, by innym dorównać. Czy nie tak rozpoczęto wychowywanie Polaków po roku 1989? Tam za granicą żyli ludzie światli, pracowici i mądrzy. Jeśli nie wiedzieli, gdzie leży Polska, to dlatego, że to małe, nic nie znaczące państwo. A jej mieszkańcy dopiero uczą się demokracji, kultury i zachowania przy stole. Każdego dnia mogliśmy usłyszeć w mediach , przeczytać w gazetach, jacy jesteśmy zacofani, leniwi i jak nam daleko do Europy. I jak te dzieci, którym wbijano kompleksy, strofowano i innych dawano za przykład, uwierzyliśmy, że jesteśmy gorsi, musimy gonić światłą Europę. A bycie Polakiem to obciach. A jak już zaczęliśmy się podnosić, jak już zaczęliśmy wierzyć, że potrafimy lepiej od innych pracować, tworzyć, uczyć się języków obcych, odzyskiwać narodową tożsamość i być z niej dumni, to nagle okazało się, że jesteśmy faszystami i antysemitami, a Niemcy graniczą z Rosją. Fałszywy obraz Polaka przeniknął na Zachód. Wielu podjęło z tym obrazem walkę, ale jednocześnie cały aparat propagandy wmawia nam po dziś dzień, że jest źle, że nas oszukano, że rządzą nami obcy. I narzekamy, narzekamy, narzekamy... Tylko człowiek wolny umie docenić siebie i innych. Tymczasem znowu zaczęliśmy narzekać, znowu jesteśmy nieszczęśliwi, bo nie tak miało być. Nie, to nie moje rozważania, ja je tylko rozwinęłam. Tak zaczął swoją homilię mój proboszcz w niedzielę Święta Niepodległości. A posłużyły mu one do zobrazowania tego, jak ważne jest poczucie własnej godności dzieci Bożych, które tworzą wspólnotę narodową. Bez tej świadomości, że mamy własną godność, bez akceptacji siebie nie jesteśmy w stanie rozumieć innych i wspólnie rozwiązywać trudności, budować i cieszyć się z sukcesów nie kupując wszystkiego, co nam media pod nos podsuwają. On, katolicki ksiądz pochodzący z rodziny ukraińskiej przygotował dla swoich parafian wspaniałą lekcję patriotyzmu. Uzmysłowił bez wzniosłych i patetycznych słów, że każdemu nie tylko dziecku, potrzebne jest dobre słowo, zachęta do pracy i zaufanie. Lekcję patriotyzmu udzieliły nam też na koniec mszy św. dzieci z pobliskiej szkoły. W pięknie przygotowanej pantomimie pokazały historię Polski, rozdrapanej przez zaborców, odartej z czci, gnębionej i poniewieranej. Polski odartej z korny i biało-czerwonej szaty, Polski powstańców, żołnierzy walczących i ginących z wiarą, że ona zmartwychwstanie. I przyszedł świt... korona wróciła. Nie było w kościele jednej osoby, która ukradkiem nie ocierałaby łzy. Budziły się serca. Wybrzmiał w świątyni Hymn Najjaśniejszej. Jak w każdej niemal parafii na Warmii są tu nieliczni jeszcze Warmiacy, przybyli z Kresów Polacy, Białorusini i Ukraińcy. I jak to bywa w małych miejscowościach, każdy zna swojego sąsiada, nierzadko z nim się pokłóci, czasem oplotkuje, zatańczy na weselu, wypije piwo po robocie, czasem, niestety pod sklepem. Trudno jednak zachęcić do wspólnego działania. Każdy sobie po świętowaniu rzepkę skrobie. Kiedy tak razem ze wszystkimi śpiewałam pełną piersią Mazurka Dąbrowskiego połykając łzy ze wzruszenia, czułam się wśród swoich, dumnych Polaków. Nie miało żadnego znaczenia, kto kim jest. Stało się coś wielkiego, coś co od czasów wizyt naszego Ojca św. Jana Pawła II i czuwania przy jego śmierci nie było nam dane, poczuliśmy się Narodem. Na moment staliśmy się wspólnotą w radości. Wciąż myślę o tej chwili i o tym, jak naładowane naszym wzruszeniem i poczuciem dumy akumulatory wykorzystać w pracy, we własnym domu, własnej gminie, szkole, parafii, by nie zostało to zmarnowane. Może na początek częściej wyłączać telewizor, komputer, siadać przy wspólnym niedzielnym obiedzie, rozmawiać, słuchać, spotykać się z sąsiadami, zagrać w piłkę, zatańczyć, zaśpiewać, uśmiechnąć się, pomóc w biedzie i chorobie? Może zacząć od zakazu narzekania na wszystko i na wszystkich? Może nie oczekiwać, że inni nam dadzą, załatwią za nas, docenić wolność i bezpieczeństwo, poznać historię prawdziwą swojej ojczystej ziemi i być z niej dumnym? Zapraszam do słuchania _______________________________________________ Ilustracja:https://pl.wikipedia.org/wiki/Narodowe_%C5%9Awi%C…... Zapraszam do słuchania audycja 998 (niedzielna)
jjr

jjr

6 years 10 months temu

Z prostego powodu nie umie maszerować. Na marszu niepodległości zamiast dumnych kroczących na przedzie kolumny wodzów zaprezentowano nam grupkę zgarbionych postaci. Nikt im nie pokazał jak trzeba maszerować. Wypiąć pierś głowy trzymać wysoko. Nasze vipy wyglądały jak stadko spłoszonego ptactwa. Transparenty należy nieść wysoko a nie wlec je po asfalcie. Chować się za nimi. Konieczna jakaś orkiestra pozwalająca na nadanie jakiegoś rytmu, życia, wyglądało by to wszystko dużo lepiej. Podejrzewam że nie zrobiono vipom żadnej próby. Na szczęście była jeszcze wymachująca sztandarami publika, która nieszczęśliwie trzymała się z tyłu na dystans. Nie znalazł się nikt kto by nauczył naszą władzę maszerować. Cóż dopiero mówić o rządzeniu. Pozdrawiam. P.S. Władza straciła taką okazję. Odniosłem wrażenie, że wcale nie cieszy się z nami.
Katarzyna

Najpiękniej pierś do przodu umiał wypinać Lenin, Stalin i Hitler. ;-)  Nie oceniam władzy po wypiętej piersi. A doceniam to, co mimo zmasowanych ataków i hejtu potrafili zrobić. 

Nie uważam też, że wszytko musi zależeć od rządu. Mamy wolność, możemy się zrzeszać, zakładać partie, fundacje, stowarzyszenia. Możemy zmieniać rzeczywistość w konkretnych sprawach w swoim otoczeniu. Ale wolimy żądać i narzekać.  Wolność zaczyna się  od nas. Nie można niewolnika uczynić wolnym wbrew jego woli. 

jjr

jjr

6 years 10 months temu

Szanowna Katarzyno jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Przydało by się w rządowej kolumnie więcej uśmiechów i radości. Tyle i tylko tyle. W mojej rodzinie sympatie są od ponad stu lat podzielone rodzina babci endecy, a dziadka piłsudczycy. Spory były gorące był rok kiedy po "wielkiej kłótni" brat Babci się nie pokazał, smutno było wiejska dzieciarnia przez rok nie miała okazji pobiec za bryczką na gumowych kołach. Tego wujka to dobrze pamiętam z jakiegoś zjazdu rodzinnego zgodnie z dziadkiem od czasu do czasu wychodzili do ogrodu na papierosa byli jedyni palący w tym towarzystwie, a ja malec pętałem im się pod nogami. Pozdrawiam.
Katarzyna

To miniony świat. Nie wiem czy do końca prawdziwy, ile w nim stereotypów, które dziś wykorzystywane są przez polityków do rozbudzania emocji.  Czy było tak jak w "Nadberezyńcach", czy może tak jak opisuje Florian Czarnyszewicz w "Wicik Żywica"?  Moja notka jest o wspólnocie i patriotyzmie wbrew podziałom. 

Pozdrawiam

Katarzyna

jjr

jjr

6 years 10 months temu

Prawdziwy, Pani Katarzyno Prawdziwy. Otarłem się trochę o historie, moja pierwsza lekcja to była opowieść dziadka. Było to około 60 lat temu miałem 7-8 lat. Dziadek zabrał mnie na wycieczkę do Siedlec. Zaprowadził pod więzienie i zaczął wypatrywać jakiegoś okna. Potoczyła się opowieść. Kilkadziesiąt lat wcześniej był mniej więcej w moim wieku za cara Mikołaja zabrał go w to miejsce jego ojciec aby przekazać paczkę i pożegnać się z bratem, którego już nie liczył że zobaczy żywego. Brat pradziadka po procesie w Polsce dostał wyrok (12 lat katorgi, odbył 10) miano go wywieźć do Rosji. Nie zesłania - katorgi w łańcuchach z żelazną obrożą na szyi. Studiował w Petersburgu myślał że go tam nie będą szukać konspirował wcześniej w Polsce była jakaś wpadka przywieźli go specjalnie na ten proces z Petersburga do Polski. Po powrocie do kraju cieszył się zaufaniem Piłsudskiego do śmierci w sejmie przewodniczył komisji wojennej. Kto by uwierzył historia jak z bajki. Znalazłem go w przetłumaczonym na polski spisie wybitnych absolwentów uniwersytetu w Petersburgu. kilkadziesiąt roczników niżej figuruje na tej liście Putin. Pani Katarzyno literacka fantazja nie dorasta do rzeczywistości. Np. drugi stryj dziadka człowiek bardzo majętny wysyłając brata na studia dał mu tylko jedno przykazanie nie ucz się tylko organizuj Polaków. Tak to wyglądało. Jedni organizowali powstania a on miał inne hobby mianowicie spolonizowanie Prus Wschodnich. Wydawał na ten temat przed wojną broszurki, wykupował i wycinał w Prusach Wschodnich lasy a na karczowisku osadzał polskich kolonistów. Wydaje mi się że ślad jego działalności spotkałem kiedyś przy dawnej trasie do Gdańska gdzie stał drogowskaz z nazwą miejscowości pochodzącej od jego nazwiska. Te wydawane przez niego broszurki znalazłem w bibliotece na Koszykowej. Pani Katarzyno miniony świat jest prawdziwy prawdziwszy niż nam się wydaje. Tylko życie ostatnio jakoś bardzo staniało, ludzie skarlali któraś z praprababek za kiesę złota wykupiła męża (organizatora powstania styczniowego w łomżyńskim) od szubienicy. Jak w kiepskim filmie z płaczem w zaawansowanej ciąży rzuciła carskiemu urzędnikowi na stół kieskę tak umiejętnie żeby złoto się rozsypało i kazał pra..pra dziadka wypuścić. W czasie okupacji żeby wuja Niemcy wypuścili musiał dziadek zanieść dwie gęsi. Nie zawsze się udawało, matki teścia nie udało się wykupić, zginęła w Oświęcimiu. Pozdrawiam Janusz. P.S. Przepraszam, ale się rozpisałem