Z uwagą wysłuchałem słów prof. Andrzeja Nowaka. Gratuluję mu taktu i tolerancji wobec autorów dziennikarskich i komentatorskich "pomyj" wypisanych po opublikowaniu jego Listu. Większość opinii profesora podzielam, poza np. nieprzemyślaną gruntownie tezą o sfałszowaniu wyborów (co nie znaczy, że nie popieram inicjatywy pilnowania wyborów). Powinien Andrzej Nowak zdecydowanie przyłożyć mocno np. red. Joannie Lichockiej za demagogię i personalne obrażanie nie tylko jego, ale też każdego, kto się nie zgadza z aktualną linią partii... czyli Lichockiej. Profesor Nowak swoim społecznym wysiłkiem - wykładami i felietonami zdołał przekonać lub nawet zaangażować wielu znanych mi ludzi w środowiskach nawet lemingowskich i młodzieżowych. Ma bowiem autorytet i wielką pokorę. Kogo przekonały, poza przekonanymi ciasnymi umysłowo fanatykami PiS, felietony red. Lichockiej? Niepokoi mnie, że w środowiskach PiS systematycznie spada nie tylko poziom, ale i w ogóle liczba dyskusji programowych i propaństwowych. A już intelektualne publiczne debaty stają się rzadkością. Rozmawiałem wczoraj z jedna ze znanych i cenionych powszechnie osób w Polsce, która to osoba zdziwiła się, że ktoś pamięta i słucha i analizuje jej wystąpienie na konferencji Polska Wielki Projekt...
Szkoda, że pan Slavus, wielbiciel prof. Nowaka (za którego ja równmież się uważam mimo krytycznego stosunku do listu) nie wziął do serca głownego przesłania Profesora, by stymulować i uwzględniać głosy z daleka, głosy spoza pierwszych kręgów ośrodka opiniotwórczego czy centrum politycznego, nawet jesli mogą okazać się błędnymi co z pokorą Profesor dopuszczał mając na myśli swój własny list. Otóż głos red. Lichockiej był właśnie takim głosem z zewnątrz, głosem obserwatora z tylnich miejsc w stosunku do pierwszego kręgu sporu profesora z liderami partii.
Zaniepokojenie
"ciasnymi umysłowo fanatykami PiS"
samokrytyka