Walutowy hazard

Przez Gadający Grzyb , 27/01/2015 [18:35]

Banki pod tym całym blichtrem uprawiają lichwę i cinkciarstwo, połączone na dodatek z grą w trzy karty.

Ostatnie dni upłynęły w atmosferze finansowego trzęsienia ziemi do jakiego doszło za sprawą uwolnienia przez szwajcarski bank centralny kursu franka, w efekcie czego jego cena wzrosła skokowo z niecałych 3,6 do 4,3 PLN. Przypomniało to wszystkim o problemie ryzyka kursowego z jakim zmagają się ci, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie. Z jednej strony padły bliżej niesprecyzowane obietnice pomocy „frankowiczom”, z drugiej natomiast wylała się fala zawistnego hejtu na zasadzie „sami tego chcieli” i „wiedzieli w co wchodzą”.

Czy „frankowicze” rzeczywiście wiedzieli w co się pakują? Wiedzieli i nie wiedzieli. Teoretycznie byli ostrzegani o ryzyku kursowym, ale wszystko to podawane było w takim sosie, by kredytobiorca odniósł wrażenie, że to ryzyko jest minimalne, a już na pewno kurs franka nie skoczy powyżej pewnego poziomu tolerancji. Dyskretne techniki manipulacyjne są w relacjach z potencjalnymi klientami na porządku dziennym. Ciekaw jestem, czy na przykład banki przed zawarciem umowy w czasach gdy frank kosztował dwa złote z groszami pokazywały symulację warunków spłaty, gdy tenże frank będzie grubo powyżej czterech złotych? Ponadto zwróćmy uwagę, że równolegle warunki kredytów złotówkowych były wręcz zaporowe, stawiając klientów pragnących mieć własne mieszkanie w sytuacji bezalternatywnej. Można było albo zgodzić się na ryzyko kursowe, albo zrezygnować z marzeń o własnych czterech ścianach.

Branża bankowa funkcjonuje w dużej mierze dzięki zaufaniu. Wymaganie, by przeciętny człowiek dysponował specjalistyczną wiedzą na temat finansów jest utopią. Zostaje więc wspomniane zaufanie. Oznacza ono, że idąc po kredyt zakładam, iż bank mnie nie orżnie. To w końcu nie jest jakiś pokątny lichwiarz, czy cinkciarz na rogu, tylko poważna instytucja. Tymczasem prawda jest taka, że banki pod tym całym blichtrem uprawiają lichwę i cinkciarstwo właśnie, połączone na dodatek z grą w trzy karty. Bo jak inaczej nazwać np. brane z sufitu tabele przeliczeniowe? Niezorientowanym wyjaśniam, że nagminną praktyką wielu banków było arbitralne ustalanie kursu franka, a co za tym idzie – wysokości raty, zazwyczaj w oderwaniu od cen rynkowych czy średniego kursu NBP. Do tego dochodzi tzw. spread, polegający na tym, iż bank wypłacał kwotę kredytu wg ceny kupna, zaś spłatę ustalał wg ceny sprzedaży.

Czym jest tak naprawdę kredyt walutowy? Otóż jest to nic innego jak zakład – klient „gra” na to, że kurs waluty nie zmieni się znacząco w okresie na jaki zawarto umowę, bank natomiast „gra” na zwyżkę kursu w dłuższym okresie, co gwarantuje mu dodatkowe dochody. Oczywiście bank, jako instytucja fachowa, naganiająca sobie klientów w okresie taniej waluty jest tu na z góry wygranej pozycji – niczym szuler naciągający frajerów na partyjkę pokera. Mamy zatem do czynienia ze specyficznym hazardem – i wszystko byłoby ok, gdyby kredytobiorca miał tego świadomość, tzn. wiedział, że wchodzi nie do banku, tylko do kasyna, punktu bukmacherskiego czy innej szulerni. Banki w istocie oferowały pod nazwą kredytu „produkt wysoko złożony, o charakterze spekulacyjnym”, jak stwierdził barceloński sąd w 2013 r, rozwiązując na wniosek kredytobiorcy tego typu umowę.

Klienci banków wystawieni są na nieograniczone ryzyko kursowe, bank natomiast nie ryzykuje niczym – w ostateczności przejmie zadłużone mieszkanie, zresztą często mamy do czynienia z sytuacją, gdy po latach spłacania kredytu jego pozostała kwota wciąż znacząco przekracza wartość kupionej nieruchomości. Na marginesie zwrócę uwagę na jeszcze jeden długofalowy aspekt procederu – klient wypruwając sobie żyły spłaca kredyt niemal do emerytury, a gdy już na nią przechodzi okazuje się ona na tyle nędzna, że zostaje zmuszony do zawarcie tzw. odwróconej hipoteki, w wyniku której dom lub mieszkanie tak czy inaczej finalnie staje się własnością banku. Genialny szwindel.

Budżet państwa nie musi na „frankowiczów” wydawać ani grosza. Wystarczy systemowe rozwiązanie prawne nakazujące przewalutowanie kredytu na złotówki po kursie z dnia zawarcia umowy, bądź po uśrednionym kursie NBP z dotychczasowego okresu jej trwania – czyli wymuszenie na bankach, by wzięły na siebie część ryzyka. Banki na tym nie stracą, ponieważ i tak zgarną swoje oprocentowanie, marże itd. - zostaną jedynie pozbawione nieuprawnionego zysku wynikającego z zastosowania „produktu spekulacyjnego”. Jest to zasadne tym bardziej, że banki de facto żadnych franków nie pożyczały! One pożyczały złotówki i pozyskują również złotówki, a cały „myk” polegał na stworzeniu czysto wirtualnej konstrukcji w ramach której te złotówki indeksowane są według kursu obcej waluty.

Można było tak zrobić na Węgrzech, podobnie w Chorwacji, gdzie tamtejszy sąd rozpatrując pozew zbiorowy nakazał przewalutowanie na kuny – więc dlaczego nie w Polsce? Trzeba tylko chcieć – no chyba, że obecny reżim siedzi głębiej w banksterskich kieszeniach, niż to sobie wyobrażamy.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://podgrzybem.blogspot.com/2013/08/gra-kredytem.html

http://podgrzybem.blogspot.com/2014/03/kredytowa-szulernia.html

Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 4 (23-29.01.2015)

Domyślny avatar

KBR

10 years 9 months temu

Bardzo jednostronna interpretacja sytuacji. Pewnie autor ma kredyt we frankach. Ja mam kredyt w złotówkach i widzę to trochę inaczej. 1) kiedy brałem kredyt (03.2007) moja rata wynosiła 2tys, a rata takiego samego kredyty we frankach ok 1,7. 2) Był taki czas kiedy moja rata na skutek podwyższenia stóp %, a co za tym idzie zwiększył się również WIBOR, wzrosła do 2,6tys, "Frankowicze" nadal płacili 1,7tys. (nie było głosów żeby mi pomóc) 3. Kiedy frank spadł do 2zł to "Frankowicze" płacili 1,5 a ja 2,3tys. 3) Jakby zliczyć zapłacone prze zemnie raty i raty "Frankowiczów" to by się okazało że spłacili o kilkadziesiąt tys mniej niż ja i jeszcze wiele miesięcy musiała by występować taka sytuacja jak teraz żeby się zrównać. 4 Jedyną kwestią która pogrąża "Frankowiczów" to wartość nie spłaconego kredytu, która w skrajnych wypadkach może być 2 razy większa w przeliczeniu na zł, niż w chwili zaciągania kredytu. W związku z tym Frankowicze nie mogą spłacić kredytu bo przewyższa wartość nieruchomości. Jak ktoś pożyczył 300tys teraz musi oddać nawet 600tys. Inflacja na złotówkach była, ale nie 100%. 5. Ludzi się uszczęśliwi, a jak frank powróci do mniej więcej 3,5zł albo niżej, a WIBOR skoczy z obecnych 2% do np 8% wtedy raty skoczą i co państwo znowu każe przewalutować. Ja wziąłem kredyt w złotówkach ponieważ dostałem większą kwotę kredytu i bardzo małą marże. Liczyłem, że jak wejdziemy do strefy Euro (sam raczej byłem przeciwny takiemu posunięciu), to oprocentowanie zrówna się z procentowaniem kredytu w euro co powinno być dla mnie z korzyścią. To się nie sprawdziło, ale WIBOR spał i płacę w tej chwili dość małe raty, dodatkowo moim zyskiem jest to że wartość mojego powoli, ale cały czas spada. Nie wykluczone, że frank znowu spadnie (Szwajcarzy dodrukowali tyle pieniądza że jego wartość powinna spaść) i co wtedy? Autor pisze o jakiś niewiarygodnych machlojkach banków. Co by napisał gdyby ci "Frankowicze" jeździli do Szwajcarii tam brali kredyty pod zastaw nieruchomości w Polsce. Również widziałby autor jakieś nienależne zyski banków. Nie powiem wręcz odwrotnie, banki miałyby się nie najlepiej, ponieważ wartości nieruchomości nie starczałyby na pokrycie kredytu. I po zaprzestaniu spłaty przez kredytobiorców miałyby poważne straty. Ingerencja państwa w tą sytuację musi być bardzo rozważna, zbyt mocne przyciśnięcie banków spowoduje podwyżkę ich usług (gdzieś będą musieli sobie odbić) albo upadłości banków i zapłacą za to wszyscy.
Domyślny avatar

Nie mam kredytu we frankach. Rzecz w tym, że pod nazwą kredytu sprzedawano co innego - instrument spekulacyjny w którym całe ryzyko ponosi klient. To nie jest gra dwóch równorzędnych podmiotów, banki na samym wstępie miałby przewagę, a kredyty złotówkowe celowo ustawiane były tak, by nagonić klientów na franki. pozdr. GG
Domyślny avatar

Tomasz

10 years 9 months temu

mial kredyt we frankach i nie narzekal. Ci nasi "frankowicze",to zwykla dziecinada.Niech zobacza jak to sie robi w innych krajach.