Dlaczego nie kupuję „niepokornych” gazet

Przez Gadający Grzyb , 08/12/2014 [18:05]

Być może klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią prawicowy lud woła o czyny.


Kolejne wyniki sprzedaży tygodników od dłuższego czasu pokazują stały trend spadkowy prasy konserwatywnej i sądzę, że tego zjawiska nie da się wytłumaczyć jedynie dostosowaniem cen do rynkowej rzeczywistości, bądź konkurencją ze strony internetu. Po okresie wzmożenia, gdy prawicowe tytuły takie jak „Do Rzeczy” oraz „wSieci” rzucały wyzwanie „Newsweekowi” czy „Polityce”, a „Gazeta Polska” wyprzedzała „Wprost” nie został nawet ślad. Zmęczenie materiału? Cóż, pozwolę sobie wyłuszczyć moje osobiste powody, które sprawiły, że przestałem kupować „niepokorne” czasopisma już jakiś czas temu, bo podejrzewam, że w swych motywacjach nie jestem odosobniony.

Przede wszystkim istotną rolę odegrało rozmijanie się deklarowanych celów ideowych z codzienną praktyką. Dla „naszych” mediów misja stała się przede wszystkim biznesem. Zaś w biznesie, jak to w biznesie - jest rywalizacja o patriotyczny target sprzedażowy zaostrzająca się dodatkowo wraz z malejącą zasobnością portfeli prawicowych odbiorców. Mogliśmy to zaobserwować chociażby na przykładzie sprawy prof. Kieżuna - i to z obu stron: tej, która go lansowała na anty-Bartoszewskiego wiedząc o jego przeszłości („wSieci”), by za jego pomocą dołożyć konkurencji, jak i tej, która dokonała demaskacji, choć wcześniej, również zdając sobie sprawę z peerelowskich uwikłań profesora, wpuszczała go na swe łamy („Do Rzeczy”). Nie oszukujmy się – spór o historyczny rewizjonizm to było coś o wiele więcej niż walka światopoglądowa.

Z powyższym wiąże się kolejny grzech „naszych” mediów – jest nim arogancja. Ktoś uznał, że można odbiorcom wciskać spreparowany autorytet i że „ciemny lud to kupi”. Na marginesie tej sprawy stwierdziłem, iż od tej pory będę „niepokorne” media czytał niczym „Gazetę Wyborczą” - łapiąc przekaz między wierszami, sprawdzając o czym nas informują i w jakim kontekście, no i przede wszystkim - czego nam nie mówią, bo uznali, że na jakiś fragment wiedzy nie zasługujemy. Innym przejawem arogancji i środowiskowego sekciarstwa była niedawna radość redaktora Skwiecińskiego z kryzysu blogosfery i dziennikarstwa obywatelskiego, co uznał za oznakę powrotu do „normalności” - czyli monopolu informacyjno-opiniotwórczego zawodowych dziennikarzy. Jak działa to w praktyce przekonujemy się obecnie kiedy to po proteście w PKW „niepokorni” żurnaliści informują wyłącznie o procesach swoich dwóch kolegów po fachu, pomijając milczeniem, że zatrzymano ogółem 12 osób, w tym dwoje dziennikarzy obywatelskich – Hannę Dobrowolską z portalu Solidarni2010.pl i Witolda Zielińskiego z Niepoprawnego Radia PL. Jeśli dodamy do tego formułowane postulaty, że należy „marginalizować” niewygodne postaci życia publicznego, do czego niedawno nawoływał Łukasz Warzecha w odniesieniu do Ewy Stankiewicz i Grzegorza Brauna, to otrzymamy prawicową mutację michnikowszczyzny.

Trzecim powodem jest zaangażowanie nie tyle polityczne, ile wręcz partyjne. Polega ono m.in. na deprecjonowaniu wszelkich inicjatyw pojawiających się poza prawicowym mainstreamem i jedynie słuszną siłą opozycyjną. Jeśli czytam, że za Marszem Niepodległości stoi ruska agentura, że każdy kto ma inną ocenę wydarzeń na Ukrainie lub przypomina o Wołyniu staje w jednym szeregu z Putinem, że wejście do PKW odbyło się za sprawą jakiejś rosyjskiej V kolumny i jest realizacją scenariusza destabilizacji Polski, to odnoszę wrażenie jakiegoś upiornego odklejenia od rzeczywistości w służbie partyjnej propagandy. Czasami owa propagandowa aktywność kończy się ponurą groteską, jak moment, gdy naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz został 11 listopada odznaczony w Krakowie przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Przepraszam, ale dziennikarz przyjmujący medal od jakiejkolwiek służby specjalnej staje się dla mnie niewiarygodny z definicji.

No i wreszcie grzech ostatni, czyli wtórność. W pewnym momencie przeglądając kolejne publicystyczne wypracowania naszych prawicowych celebrytów nie mogłem się opędzić od wrażenia, że wszystko to już kiedyś czytałem, że obracam się w jakimś dusznym pomieszczeniu wśród tych samych nazwisk i twarzy eksploatujących wciąż te same schematy. Możliwe zresztą, że tu tkwi jedna z przyczyn zniechęcenia czytelników. Być może klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią prawicowy lud woła o czyny. Zamiast tego jednak otrzymuje w kółko ten sam przekaz z tymi samymi oklepanymi motywami, a wszystko to podszyte podjazdowymi wojenkami poszczególnych redakcji. To jak spełniony sen redaktorów Skwiecińskiego i Warzechy – zawodowcy odizolowani w zamkniętym środowisku gdzie każdy zna każdego i wiadomo jaka jest hierarchia dziobania zajmują się pielęgnowaniem własnej wielkości i przeżuwaniem swych intelektualnych wykwitów. W ten sposób otrzymujemy stan idealnej wsobności, możliwe że bardzo odpowiadający prawicowym luminarzom, ale doprawdy nie widzę powodu, by do tego dziennikarskiego dobrostanu dorzucać moje kilka złotych.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://blog-n-roll.pl/pl/%C5%9Bmierdz%C4%85ca-sprawa#.VH4wCGfYiGc

http://blog-n-roll.pl/pl/frondelkowa-hiena-roku

http://blog-n-roll.pl/pl/ha%C5%84ba-%E2%80%9Eniepokornych%E2%80%9D#.VIXVWcmNAmw

Artykuł ukazał się w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 49 (05-11.12.2014)

 
Domyślny avatar

jakze

10 years 11 months temu

Mnie najbardziej bawi jak dziennikarze zawodowi wypowiadają się na każdy temat, nawet na taki o którym mają nikłe pojęcie. Gdyby np. jutro doszłoby do jakiejś ruchawki np. na Białorusi wszyscy wypowiadaliby się jak gdyby od lat śledzili tamtejszą scenę polityczną, ale nawet pobieżnie przeglądając ich wypociny to można zauważyć, że oni najpierw poprzeglądają internet, a później robią za "ekspertów". Zresztą zdecydowana większość tzw. dziennikarzy nie ma przygotowania w wykształceniu by pisać rzeczy wychodząc poza prosty opis faktu, że "słoń zrobił kupę w cyrku". No ale cóż, muszą z czegoś żyć więc piszą, wierszówkę trzeba odbębnić.
liryczna

Zgadzam się z tym co Szanowny Pan napisał. Od jakiegoś czasu zaciekłe ataki na ks.Isakowicza trzymają mnie zdala od GaPola,Frondy Stoje z boku i przyglądam się... czasami przecierając oczy ze zdziwienia,zdumienia... Zakładam,że intencje GP są czyste ... co starają się nam uświadomić lub wmówić,do czego przekonać...???...Skutek jest raczej odwrotny. Arogancja niektórych prawicowych dziennikarzy jest dla mnie niezrozumiała... Wiem,że dużo wiedzą,mają informacje do których my nie mamy wglądu. Szanuję to ale...po co zaraz się unosić nad czytelnikami katalogując ich na straconych pozycjach.
Domyślny avatar

Neptun

10 years 11 months temu

bo pieniądz szybko psuje ludzi. Jak śpiewał K. Staszewski: "... najbardziej płodny, jest artysta głodny...". Parafrazując: najbardziej wiarygodny, jest dziennikarz głodny prawdy. Całej prawdy. Niektórzy dziennikarze tzw. niepokorni, zamiast po prostu robić swoją robotę, się zaczęli wręcz celebrować. I te wspomniane wyżej "wszystkowiemnajlepiej". Przestali mówić, jak jest, a zaczęli tłumaczyć chłopkom-roztropkom na czym życie polega. T. Sakiewicz, to chyba niedługo kupi pierścień i każe się weń całować (albo w order od SBU). Przymiarka mediów "niepokornych" do gwna, zrobiona przez autora, jak najbardziej trafna: niezaleznapeel (czyli e-GP), od dłuższego już czasu podaje wiadomości za wybiórczą i się bynajmniej tego nie wstydzi. PS. żeby nie było: ja nikomu nie bronię się bogacić, wręcz namawiam i popieram, ale wzbogacenie poprzez sprzedanie się, obrzydza mnie bardziej niż prostytucja (ta druga chyba trochę uczciwsza).
Domyślny avatar

Otóż to - pouczają na wszelkie możliwe tematy. Ten mentorski ton jest najbardziej chyba wkurzający. pozdr. GG
Slavus

Slavus

10 years 11 months temu

Rzeczywiście bardzo ciekawy tekst. Zgadzam się całkowicie z haniebnym potraktowaniem przez media "niepokorne" dziennikarzy społecznych oraz w pełni się zgadzam, że Gazeta Polska jest nudna, jednobrzmiąca i upartyjniona. Co do reszty mam odmienne zdanie. Czekam na weekend, aby się na blogpress.pl wypisać, coś podsumować z wydarzeń tego niezwykle dla mnie i też dla polityki w Polsce roku 2014.