"Chciałabym, żeby rozwinęła się sieć pełnomocniczek wojewódzkich działających przy wojewodach. A potem może i przy powiatach, i gminach." Takie plany rozbudowy struktury swojego urzędu i dyskryminowania mężczyzn przy obsadzaniu tworzonych stanowisk zdradziła Małgorzata Fuszara, niedawno mianowana przez Donalda Tuska pełnomocnikiem ds. równego traktowania, w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" (http://wyborcza.pl/1,75968,16392205,Premier_szuka…). To jest rzecz wprost niesłychana, że ta nieświęta "Małgorzata od Genderu" zamierza powierzyć kilka tysięcy nowych stanowisk w administracji publicznej wyłącznie kobietom ("pełnomocniczkom")! Toż ci to dopiero będzie "równość" płci w urzędzie ds. równego traktowania!
Żeby było śmieszniej, znaczna część wywiadu tej seksistki, planującej dyskryminowanie mężczyzn, poświęcona jest kwestiom tzw. parytetów płciowych. Fuszara mówi tak: "Równowaga musi być zresztą we władzach na każdym szczeblu. Nie tylko tam, gdzie zapadają najważniejsze decyzje, w parlamencie, w rządzie, w zarządach, ale także na poziomie ekspertów, rad doradczych, bo współcześnie władza jest coraz bardziej rozproszona. Wszędzie, gdzie jest sprawowana, trzeba zadbać o zrównoważony udział kobiet i mężczyzn. To jedno z moich ważniejszych zadań na najbliższy rok."
Równowaga płciowa ma być wszędzie, z wyjątkiem ... "sieci pełnomocniczek" podlegających urzędowi Fuszary, bo te stanowiska będą zarezerwowane wyłącznie dla feministek-genderystek, które z prawdziwymi kobietami mają tyle samo wspólnego, co tzw. działacze ruchu robotniczego tacy jak Jaruzelski czy Kwaśniewski z robotnikami, (podawali się za ich reprezentantów, a w rzeczywistości traktowali ich jako narzędzie do zdobycia władzy i utrzymania się przy niej). Normalne kobiety, takie jak np. Kaja Godek czy Krystyna Pawłowicz, są przez członkinie międzynarodówki genderystowskiej prawie tak samo prześladowane, jak byli prześladowani przez członków międzynarodówki komunistycznej robotnicy (przykładem mogą być choćby represje po protestach robotniczych w Ursusie i w Radomiu w 1976 r.).
Fuszara zamierza "zadbać o zrównoważony udział kobiet i mężczyzn" nie tylko we władzach urzędów administracji publicznej, ale także w zarządach firm publicznych i prywatnych. Z "bratnią", przepraszam z "siostrzaną" pomocą (tej pierwszej udzielali sobie "działacze robotniczy", wysyłając wojska w celu przywołania do porządku zbuntowanych przeciwko nim robotników, np. podczas "praskiej wiosny" w 1968 r.) w walce o wcielenie w życie tej idei zgłosiła się do niej oczywiście "Gazeta Wyborcza", która ... jest zarządzana wyłącznie przez mężczyzn (5 redaktorów naczelnych ma męskie imiona i nazwiska, więc wnioskuję, że to faceci, chociaż pewny tego nie jestem, bo wśród "postępowców" wszystko jest możliwe i np. ktoś nazywający się Anna Grodzka wcale nie jest kobietą!). Podobnie wyłącznie męski jest zarząd Agory, wydawcy organu "tych, którym nie jest wszystko jedno w kwestii parytetów we władzach firm". Zatem wygląda na to, że ta giełdowa spółka zamierza przy pomocy urzędu kierowanego przez Fuszarę wprowadzić parytety w swoich władzach! To jest bardzo skomplikowana metoda, ale widocznie inaczej się nie da! Ktoś (najprawdopodobniej Jarosław Kaczyński i Krystyna Pawłowicz) nie dopuszcza do wprowadzenia parytetów w zarządzie Agory i bez "siostrzanego" wsparcia profesoressy Fuszary (tytuł naukowy polskich genderystek takich jak Monika Płatek, utworzony przez nie na wzór takich słów jak "stewardessa" czy "hostessa") tego zrobić nigdy by się nie udało! Przypuszczam, że to właśnie w celu ukrócenia knowań kaczystów, niedopuszczających kobiet do władz wydawcy GW, Tusk mianował tę genderystkę pełnomocnikiem ds. równego statusu kobiet i mężczyzn we władzach Agory.
Według mnie próba wprowadzenia parytetów płciowych przez Fuszarę w Agorze i "Gazecie Wyborczej" to "mission impossible", bo sprzeciwia się temu bardzo ważna przy Czerskiej osobistość o nazwisku Rapaczyński. To ona kilka miesięcy temu mianowała wyłącznie męski zarząd wydawcy GW. I nie sądzę, żeby jakaś hostessa/profesoressa (niepotrzebne skreślić) Fuszara tej trzęsącej Czerską osobie podskoczyła.
Nowa pełnomocnik ds. wprowadzenia parytetów w Agorze i innych firmach jednak próbuje porwać się z motyką na słońce! Sądzę, że to Rapaczyński jest adresatem tego fragmentu jej wywiadu udzielonego "Gazecie Wyborczej" (jej rozmówczynią była niezwykle prześladowana przy Czerskiej Agnieszka Kublik, która, zamiast siedzieć w gabinecie redaktoressy naczelnej, jest używana jako cyngielessa do brudnej walki z Antonim Macierewiczem i jego ekspertami): "Niedawno byłam w Norwegii na konferencji poświęconej strategiom postępowania w firmach, w których obowiązują kwoty. U nas w debacie na ten temat pojawia się zupełne nieporozumienie - przeciwnicy takich rozwiązań twierdzą, że kwoty oznaczają, iż kobiety będą awansowane na siłę, bez względu na kwalifikacje, tylko po to, by wypełnić kwotę. No i w rezultacie firmy będą miały gorszy wynik. Otóż w firmach norweskich wypracowano strategie awansu dla osób, które mają wejść do zarządu. Wcześniej takie ścieżki awansu przygotowywano tylko dla mężczyzn, po wprowadzeniu kwot - także dla kobiet. Więc gdy u nas będzie obowiązywała kwota, władze firmy będą zmuszone zacząć myśleć równościowo i szkolić do zarządzania osoby obu płci. Badania pokazują, że różnorodność we władzach sprzyja lepszemu zarządzaniu, a w efekcie wyższym zyskom. A przecież na tym zależy także mężczyznom, prawda?"
Fuszarze chodziło o to, że rzekomo stojąca w Polsce na czele walki o równouprawnienie Agora nie stworzyła ścieżki awansu dla kobiet i dlatego nie ma wśród jej pracownic żadnej o takich kwalifikacjach, żeby nadawała się do zarządu tej spółki. Wskutek tego mianowani zostali do niego przez Rapaczyński 4 mężczyźni. Stało się tak dlatego, że są oni faworyzowani w strukturach tej głoszącej parytetyzm-genderyzm spółki (nowi członkowie zarządu to nie menedżerowie zewnętrzni; wszyscy zrobili karierę w Agorze). Winę za zablokowanie dróg awansu kobietom przy Czerskiej ponosi przede wszystkim Rapaczyński. Aha, przepraszam, bo chociaż już kilkakrotnie wymieniłem nazwisko tej "mocnej osoby" w Agorze, to zapomniałem podać jej imię. Ona ma na imię Wanda i - chociaż nazwisko na to nie wskazuje - jest kobietą (odwrotnie niż Grodzka)! To ona wraz z drugą potężną niewiastą przy Czerskiej, Heleną Łuczywo, zablokowały młodszym przedstawicielkom ich płci drogi awansu w firmie stojącej w awangardzie walki o parytetyzm-genderyzm! Nie jest to zresztą żadne zaskoczenie, bo zawsze tak jest, że kobiety, które wspięły się na szczyty władzy, starają się wszelkimi sposobami niszczyć swe potencjalne rywalki. To jest postępowanie bardzo racjonalne, bo w ten sposób liczba kandydatek na "miejsca parytetowe" jest mniejsza i te, które je zajmują, bronią skutecznie swoich pozycji przed tymi, które się o nie starają.
Urząd Fuszary i Agora, główne organy genderyzmu w Polsce, żądają, żeby inni wprowadzali parytety, a same nie zamierzają tego robić! Ich ten postulat nie dotyczy! W urzędzie Fuszary będą pracowały wyłącznie kobiety, zaś Agorą i "Gazetą Wyborczą" będą zarządzać wyłącznie mężczyźni!
Tak sobie myślę, że za jakiś czas trzeba będzie stworzyć nowy urząd centralny - ds. wprowadzenia parytetów w żądającym wprowadzenia parytetów urzędzie Fuszary!
Tego, to by nawet Mrożek i Bareja nie wymyślili!
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1413 widoków
molasy
@ Pies Baskervillów
molasy
@ Pies Baskervillów
Pies Baskervillów
molasy
Pies Baskervillów
tumry
Pies Baskervillów
tumry
Pies Baskervillów
tumry
Pies Baskervillów
tumry
Pies Baskervillów
tumry
Pies Baskervillow
Pies Baskervillów, Tomasz