Od pewnego czasu zastanawiam się, czy gdy nasz kraj, tak jak to się dzieje obecnie na Ukrainie, stał się obiektem agresji rosyjskiej dokonywanej nieco tylko wzmocnionymi siłami piątej kolumny, to czy przebieg zdarzeń byłby znacząco różny od tego, co widzimy na wschodzie?
Niestety boję się, że byłoby bardzo podobnie.
Przynajmniej tu w Warszawie PRL, a więc i dominacja Rosyjska, jest w dalszym ciągu widoczny.
Najlepiej to widać po rozmieszczeniu tzw „punktów 4P”, czyli Policyjnych Punktów Poboru Pieniędzy. Od dziecka pamiętam dwa takie punkty. Jeden, na ślimaku pod Mostem Poniatowskiego i drugi na Rondzie Wiatraczna. Co ciekawe, jak czerwoni nie sprawują władzy, to w tych miejscach nie ma praktycznie stałych posterunków policji, jak tylko czerwoni dochodzą do władzy, to od razu zaczynają się w tych miejscach pojawiać policjanci „z drogówki”.
Prawdę powiedziawszy zupełnie nie wiem dlaczego są ulubione miejsca naszej policji. Jeżeli było to jakoś uzasadnione ruchem samochodowym, to chyba z zamierzchłej przeszłości, czyli na pewno sprzed otwarcia Trasy Łazienkowskiej, co o ile pamiętam miało miejsce w 1974 roku.
Wygląda więc to tak, że wyznaczone miejsca „lotnych posterunków” są niezmienne od głębokiego PRL`u. Czyli, jak „radziecki doradca ds. bezpieczeństwa” raz je wskazał przed 50-ciu a może nawet 60-ciu laty, tak do dzisiaj znajdują się dowódcy policji, którzy czują się tymi radami zobowiązani. Jeśli więc nawet w tak drobnych sprawach ci ludzie czują dalej związani poleceniami z Moskwy, to co by było w sprawach istotniejszych?
Aż strach pomyśleć.
I jeszcze druga sprawa. Jednym z tematów kampanii prezydenckiej w 2005 roku była kwestia linczu dokonanego na jakiejś wsi, na której grasował niebezpieczny szaleniec. O ile pamiętam, mieszkańcy wsi w pierwszym momencie zawiadomili policję. Ta jednak zupełnie zlekceważyła ich doniesienie, co było zgodne z PRL -owskim rozumieniem zadań sił policyjnych. Siły porządkowe nie są przecież od pilnowania błogostanu obywateli a od ochrony władzy państwowej.
Ponieważ szaleniec nie zagrażał żadnemu przedstawicielowi władzy, to policja nie czuła się w obowiązku nic robić. Obywatele postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce i szaleńca ubili. Najbardziej zasłużonym społecznym obrońcom porządku publicznego wytoczono jednak zarzut przekroczenia obrony koniecznej i ich uwięziono. W kampanii wyborczej L. Kaczyński jednoznacznie mówił, że jeśli wygra wybory to tych ludzi ułaskawi. Gdy jednak został prezydentem i zażądał akt sprawy tych ludzi, by móc wykonać swoje zobowiązanie, podniosły się bardzo silne głosy sprzeciwu ze strony, nazwijmy to „resortu sprawiedliwości” i były tak silne, że Prezydent zaczął się wahać w swym zamiarze.
Plotki głosiły, że szybkie ułaskawienie tych, w sumie dzielnych obywateli, spowodowałoby bunt w środowisku prawniczym. Nie pamiętam dobrze czym się to skończyło, ale doszło do jakiegoś kompromisu. Siedzieć chyba ci ludzie na długo nie poszli, ale o ile pamiętam zostali jednak skazani.
Przypominam tą sprawę w kontekście Ukrainy, bo warunkiem powodzenia agresji dokonywanej siłami piątej kolumny jest całkowita bierność obywateli, jest brak woli samodzielnego pilnowania porządku publicznego. Jeśli ludzie mieliby przekonanie, że mają prawo a nawet obowiązek pilnować porządku społecznego siłami, którymi dysponują, to żadna piąta kolumna nic by nie zrobiła. Byłaby ubita, zanim by się zebrała do kupy.
W rzeczonej wsi mieliśmy do czynienia z sytuacją wręcz klarowną. Szaleniec zagrażał życiu ludzi, więc jego zabicie nie było co do zasady przekroczeniem obrony koniecznej, bo dobro chronione było najwyższej rangi a szkoda, którą poniósł napastnik była identyczna ze szkodą, którą chciał wyrządzić.
Nie można było również mówić o tzw. ekscesie intensywnym, czyli o tym, że ktoś dokonał zemsty na obezwładnionym napastniku. W tej sytuacji nie można było postawić zarzutu, że po odsunięciu od siebie zagrożenia, ktoś dalej jakby mścił się na nim, ponieważ ten człowiek zagrażał ludziom w sposób ciągły. Nie można też było przypuszczać, że po pierwsze po chwilowym obezwładnieniu napastnika jest czas na dotarcie policji, bo ta odmówiła interwencji, a po drugie, że stan osłabienia będzie trwały, gdyż zwykli ludzie nie dysponują pośrednimi środkami przymusu. Nie mają kajdanek, nie mają więzienia, w którym można byłoby odizolować takiego osobnika.
Powstaje więc pytanie jakie dobro prawne ci ludzi naruszyli i czyje.
Jedyne dobro prawne jakie ci ludzie naruszyli, to jest takie, że sami dokonali oceny sytuacji, wyciągnęli z tej sytuacji prawidłowe wnioski i przywrócili porządek społeczny. Zostali za to ukarani, bo zgodnie z zasadami niezbędnymi dla okupacji, ludność nie może samodzielnie przywracać porządku społecznego, nie może się przeciwstawiać aspołecznym działaniom kogokolwiek, bo każdy przedstawiciel władzy musi mieć możliwość naruszania porządku społecznego we własnym interesie. Okupacja to okupacja! Czyli przestępstwem tych ludzi była ochrona porządku społecznego!
Nie dziwmy się więc, że ludzie nie przeszkadzają chuliganom pastwić się na swoją ofiarą w miejscu publicznym, nie reagują na jawne funkcjonowanie dilerów narkotykowych, bo wiedzą, że sam fakt ochrony porządku publicznego jest przestępstwem. Czy w takiej sytuacji ludzie, gdy zobaczą bojówkę piątej kolumny, to sami się skrzykną do jej unieszkodliwienia? Absolutnie nie.
Oczywiście można mieć nadzieje, że społeczeństwo Wschodniej Ukrainy jest bardziej zniewolone od naszego, że u nas pod wpływem bardzo silnego bodźca jednak jakiejś siły społeczne byłyby uruchomione, ale wcale nie jest to pewne. Przecież tak głęboko zrusyfikowane siły porządkowe, jak to widać na przykładzie rozmieszczenia posterunków policyjnych raczej by wzmogły swoją czujność wobec aktywności obywatelskiej a nie wobec agresora.
Piszę o tym, bo przypomniała mi się rozmowa jaką odbyłem przed wyborami w 2011 r z uczestnikami Krucjaty Różańcowej, będącymi jednocześnie wielkimi zwolennikami Intronizacji.
Przekonywałem ich, że trzeba głosować na PiS, bo trzeba na tyle rozhuśtać sytuację polityczną w kraju, by można było dokonać wymiany nade wszystko wymiaru sprawiedliwości, że po to by żyć musimy wymienić wszystkich sędziów i wszystkich urzędników. Oczywiście niektórzy z nich, gdy wykażą zrozumienie dla oczekiwanej od nich roli w państwie być może będą mogli wrócić do zawodu.
Wydawało mi się, że kto jak kto, ale ludzie związani z ruchami religijnymi, znający Ewangelię wiedzą o tym, że drzewo nieowocujące musi być wycięte, że jeśli sól przestaje być słona, to nadaje się jedynie na podeptanie. Jakież było moje zdziwienie, gdy w odpowiedzi usłyszałem pytanie a co będzie z tymi ludźmi, którzy obecnie są sędziami lub urzędnikami. Przecież oni mają kredyty do spłacenia.
No cóż – kredyt Pana Naczelnika okazał się być dla tych ludzi ważniejszy niż bezpieczeństwo państwa, więc jak się zachowają inni? Przecież ci ludzie są najbardziej ze wszystkich gotowi do odrzucenia zła, ale i oni nie chcą go odrzucać, bo złu będzie ciężko jak nie będzie mogło z nich żyć!
Może teraz, gdy widzą jak to działa może zmienią swoje poglądy jak nie, to za kilka lat mamy powtórkę z Donbasu w Katowicach.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 658 widoków
uparty
Przechwycono na wschodniej Ukrainie dywersanta
25 maja 2014 Wybory Na Ukrainie,
Prowokatorzy i olewacze