Upadek Maziarskiego podczas szczekania na Kaczyńskiego

Przez molasy , 20/12/2013 [03:07]
Wojciech Maziarski podał tydzień temu w "Gazecie Wyborczej" w tekście "Prawolewica powie ci jak jak żyć" parę przykładów zadziwiającej zgodności poglądów między skrajną lewicą i skrajną prawicą w kwestiach obyczajowych, np. w sprawie poparcia ustawy wprowadzającej we Francji karanie klientów prostytutek, więc sądziłem, że będzie kontynuował ten temat w najnowszym felietonie, bo w ostatnich dniach nastąpił wprost wysyp takich przypadków w Polsce. Na przykład lewackie feministki, które nie chciały niedawno dyskutować w jednej ze stacji radiowych z Małgorzatą Terlikowską o wychowywaniu dzieci, uzasadniając to tym, że jest ... żoną Tomasza Terlikowskiego, ponoć "znanego z wygłaszania poglądów dyskryminujących różne grupy społeczne", ramię z tym katolickim publicystą wystąpiły przeciwko kampanii "Zaufane drogi", w ramach której zrealizowano filmik pokazujący kobietę przechodzącą przez jezdnię (zob. http://wyborcza.pl/1,75478,15120685,Terlikowski_j…). Jak rozumiem tym razem owe feministki dokonały zaskakującej wolty i działając z "katolem" Terlikowskim wspólnie i w porozumieniu wygłosiły "poglądy dyskryminujące grupę społeczną" seksownych kobiet z dużymi piersiami oraz "grupę społeczną" oglądających się za nimi mężczyzn. Tenże sam Terlikowski wspólnie z lewicowymi publicystami z "Gazety Wyborczej", w tym z jej felietonistką Magdaleną Środą, na którą skarżył się wielokrotnie, że odmawia z nim spotkań w mediach, zaatakowali posła Tomasza Kaczmarka za to, że zakochał się z wzajemnością w zamężnej kobiecie, co niestety nie spodobało się jej mężowi (widocznie genderowym edukatorkom seksualnym nie udało się przerobić go jeszcze na "postępowca" akceptujacego erotyczne trójkąty), który postanowił skompromitować konkurenta przy pomocy zrobionego potajemnie nagrania kłótni przy biesiadnym stole. Podczas niej nagrywany potraktował nagrywającego tak, jak powinna być potraktowana Monika Olejnik przez tych swoich gości, których zaprasza do "Kropki nad i" jedynie po to, żeby ich sprowokować do powiedzenia czegoś głupiego i skompromitowania się przed całą Polską. Sądziłem, że Maziarski tę zgodę w kwestiach moralnych lewicy i prawicy wyszydzi, bo w felietonie "Prawolewica powie ci jak żyć" napisał: "Lewica i prawica stają po tej samej stronie barykady, opowiadając się przeciw indywidualnej wolności, czyli przeciw prawu wyboru. Wspólnym mianownikiem jest pogarda dla autonomii jednostki i przekonanie, że pojedynczy obywatel jest durniem, który nie chce lub nie potrafi wybrać tego, co naprawdę dla niego dobre." Zakochany poseł Kaczmarek "potrafił wybrać to, co dla niego jest dobre" i uwiódł cudzą żonę, więc Maziarski, jako liberał z krwi i kości, powinien odważnie wystąpić w jego obronie, tymczasem on tego nie zrobił! Wprawdzie w najnowszym felietonie wspomniał o Kaczmarku, ale niestety przedstawił go w bardzo złym świetle! Nazwał go chyba nawet "palantem", pytając: "Czy możemy oczekiwać, że poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej nie będzie palantem?" (http://wyborcza.pl/1,75968,15161756,Upadek_prezes…). Z niewiadomych powodów ten liberał, który powinien wiedzieć, że każdy człowiek jest indywidualnością i nie ma dwóch ludzi mających identyczny pogląd na na świat, uznał, że wszyscy w Polsce myślą tak samo, pisząc: "Wszyscy polscy wyborcy poczuliby się lepiej, gdyby politycy nie przechwalali się po pijaku wielkością penisa ani nie żądali od mężów swych kochanek, by spie...li, bo jak nie, to zaraz ich je..ą krzesłem". Przepraszam bardzo, ale jeśli chodzi o mnie, to ani o jotę nie poczułbym się lepiej, bo pijackie przechwałki i kłótnie o kochanki obchodzą mnie tak samo jak zeszłoroczny śnieg. Cóż to się przez ten tydzień z Maziarskim stało, że z liberała zamienił się w "prawolewicowca"? Nie tylko zmarnował taką wspaniałą możliwość zaatakowania polskiej "prawolewicy", ale wręcz się do niej przyłączył! Znaleźć się w towarzystwie rewolucjonistki Środy i kontrrewolucjonisty Terlikowskiego - cóż to za upadek liberała Maziarskiego! Ale żeby tylko to! Upadek Maziarskiego jest jeszcze większy. On stał się dziennikarskim plagiatorem! Otóż jego najnowszy felieton w GW "Upadek prezesa Kaczyńskiego" jest - oględnie mówiąc - bardzo mocno zainspirowany pokazanym w "Faktach" TVN materiałem Dariusza Kmiecika, w którym powiązano bójkę kibiców przed kopalnią "Wujek" z Jarosławem Kaczyńskim. Ja od paru lat tego co produkuje się pod nadzorem Kamila Durczoka nie oglądam, więc cała moja wiedza na temat pochodzi z artykułu zamieszczonego na portalu niezależna.pl: http://niezalezna.pl/49671-studium-manipulacji-ja…. Moim zdaniem Maziarski zrzyna bezczelnie z Kmiecika, którego portal niezależna.pl poleca do tytułu Hieny Roku. Propagandysta GW, wzorem swego kolegi z TVN, ni z gruszki, ni z pietruszki łączy Jarosława Kaczyńskiego z bójką kibiców dwóch śląskich klubów w rocznicę masakry górników w kopalni "Wujek" w 1981 r. Tak jak Kmiecik, Maziarski czerpie oskarżycielskie przykłady z marszu Wolności, Solidarności i Niepodległości, który odbył się w Warszawie 13 grudnia. Propagandysta TVN mówi o obchodach rocznic narodowych: "Dziś większość ważnych historycznie uroczystości odbywa się z udziałem kibiców, a niestety coraz częściej kiboli. Niestety coraz częściej świętowanie zamienia się w przenoszenie standardów stadionowych na miejsca pamięci takie jak to.(...) ... na marszach i wiecach organizowanych przez PiS i środowiska związane z tą partią kibole najczęściej dają o sobie znać." Propagandysta GW pisze: "Ciężko musi być Kaczyńskiemu na duszy, gdy uprzytomni sobie, w jakich kręgach się dziś obraca i z kim robi politykę. Kto przychodzi na demonstracje, które organizuje, kto go tam słucha, oklaskuje i skanduje "Jarosław, Polskę zbaw. (...) ...ci chłopcy rzeczywiście mogą tak pier... krzesłem, że człowiek się już nie podniesie." Widać jak na dłoni, że plagiator Maziarski robi to samo, co Kmiecik - atakuje "prezesa" (proszę zwrócić uwagę na to, że Kaczyński NIGDY nie jest nazywany w mediach mainstreamowych "byłym premierem" albo "liderem największej partii opozycyjnej) jako warchoła organizującego wiece i pochody, na które przychodzi motłoch, głównie szukający okazji do zadymy chuligani podający się za kibiców. Oczywiście dziennikarz GW coś tam od siebie dołożył. Wpadł mianowicie na pomysł, żeby przeciwstawić dzisiejsze, rzekomo kibolsko-awanturnicze otoczenie lidera opozycji, "elitarnemu" jego towarzystwu na przełomie lat 80/90. Pisze więc dlatego: "Pan prezes z pewnością z tęsknotą wspomina czasy, gdy jego środowiskiem politycznym byli: Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Lech Wałęsa, Jacek Kuroń czy Adam Michnik." Trzeba przyznać, że wiedza Maziarskiego jest ogromna, bo to, co "pan prezes myśli", wie "z pewnością"! Muszę przyznać, że "wszyscy polscy wyborcy" "z pewnością" bardzo, ale to bardzo mu zazdroszczą, że ma taki łeb jak sklep! Bardzo zaskakujący jest opis, jak wielką postacią był Kaczyński w podziemnej Solidarności: "Wystarczy przeczytać hasła na transparentach, by uświadomić sobie skalę upadku prezesa PiS - polityka, który kiedyś był bliskim współpracownikiem twórców polskiej niepodległości i demokracji. Jako sekretarz Komisji Krajowej "Solidarności" uczestniczył w zakulisowych przygotowaniach i w samych rozmowach Okrągłego Stołu, jego ukochany brat Lech brał udział w poufnych rządowo-opozycyjnych spotkaniach na najwyższym szczeblu w Magdalence." Ja jestem tym opisem wielkości Kaczyńskiego w "Gazecie Wyborczej" wprost wstrząśnięty (ale nie zmieszany), bo przecież do niedawna był on opisywany jako wielkie solidarnościowe ZERO. Ileż to było w internecie kpin z niego, że nie był nawet internowany! Ponoć on w Solidarności nic nie znaczył, a tu teraz taka niespodzianka! Okazuje się, że był on co najmniej równy, jeśli nawet nie większy, od czczonych na łamach GW Geremka, Mazowieckiego czy Kuronia! Maziarski opisał niegdysiejszą wielkość Kaczyńskiego, żeby pokazać skalę jego rzekomego dzisiejszego upadku. Jest to oczywiście kompletna brednia, bo chociaż na przełomie lat 80/90 Jarosław Kaczyński odgrywał w polskiej polityce bardzo ważną rolę, to jednak w tej chwili jest ona jeszcze większa. W pełni zgadzam się z opinią Piotra Gursztyna, który w najnowszym numerze "Do Rzeczy" napisał w artykule "Król Jarosław": "To nie Donald Tusk jest centralną postacią polskiej polityki. Jest nią Jarosław Kaczyński. Bez Tuska wszystko wyglądałoby podobnie, bez Kaczyńskiego runąłby cały obecny system polityczny." (http://dorzeczy.pl/krol-jaroslaw/). Tekst Gursztyna przywołuję nie bez kozery. Przypuszczam bowiem, że publicysta GW próbuje swym felietonem nieudolnie z nim polemizować. Wydawać by się mogło, że przypomnienie wielkiej roli, jaką na przełomie lat 80/90 odgrywał Kaczyński jest oryginalnym pomysłem Maziarskiego. Ale tak nie jest. Również to jest zerżnięte! Maziarski powtórzył w swoim felietonie to, co w Radiu Zet powiedział Tomasz Nałęcz, który stwierdził, że "to bracia Kaczyńscy zawarli z autorami stanu wojennego pewne porozumienie, które się Polsce opłaciło." (http://www.wprost.pl/ar/428334/Nalecz-Kaczynscy-z…) Już nie Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Kuroń i Michnik tego dokonali, lecz Kaczyńscy! To oni byli najważniejsi przy Okrągłym Stole! Widać, że propagandyści III RP już się całkowicie pogubili. Z jednej skrajności - umniejszania roli Lecha i Jarosława Kaczyńskich w peerelowskiej opozycji - przerzucili się na drugą - jej wyolbrzymiania. Świadczy to o tym, że organizowane 13 grudnia przez PiS marsze są bardzo dobrym pomysłem. One establishment III RP bardzo bolą. I nie jest przypadkiem, że tacy propagandyści jak Kmiecik i Maziarski starają się za wszelką cenę ich wymowę osłabić, próbując zdyskredytować ich uczestników. Mamy tu do czynienia z próbą zastosowania największych "osiągnięć" propagandy bolszewickiej, bo z jednej strony "Gazeta Wyborcza" nazwała marsz PiS w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego "niemrawym", a z drugiej - Kmiecik oraz Maziarski łączą go z zadymami wywoływanymi przez chuliganów podających się za kibiców. "Niemrawy marsz", podczas którego miały miejsce chuligańskie rozruchy? To wszystko jest bez sensu, ale propaganda bolszewicka z łatwością te sprzeczności łączy, bo przecież nie chodzi w niej o prawdę, lecz o wytworzenie szumu informacyjnego, stworzenie wroga "wszystkich polskich wyborców", a następnie jego oplucie i zdyskredytowanie. Maziarski, który kiedyś był zaliczany do czołowych polskich dziennikarzy, stoczył się na dno. Stał się jednym z wielu antykaczystowskich propagandystów. I to na dodatek należy do tych pośledniejszych. Nie potrafi bowiem wymyślić nic oryginalnego i zrzyna na chama od innych. W felietonie, w którym jako malutki salonowy piesek próbował ugryźć w kostkę byłego premiera, napisał: "Powie ktoś, że nie można upaść niżej? Można, można." Niestety to prawda. Obawiam się, że gdy Maziarski upadnie przed jakimś kolejnym patriotycznym pochodem, np. 13 grudnia 2014 r., to może być wdeptany w glebę. Marsz odbywa się w nocy i tak małego stworzonka w wielkim tłumie nikt nie zauważy!
tumry

tumry

11 years 10 months temu

Gdy dopatrujemy się, słusznie, sztafety pokoleń w komunistycznym draństwie, tj. przechodzenia tego łajdackiego sposobu życia z matki i z ojca na córkę i syna, Maziarski Wojciech Szczęsny wydaje się być tego zaprzeczeniem. W żaden sposób nie idzie on w ślady swego ojca Jacka Kazimierza, który od komunizmu zaczął, a skończył na jego kontestacji. Tymczasem syn na odwrót 'otworzył' kontestacją komunizmu, by dojść do wyznawania neokomunizmu. Co robi alkohol z człowieka? Jako Wojciech nawiązał do św. Wojciecha, a jako Szczęsny do targowiczanina Potockiego. Congratulations Mr Maziarski W.Sz., congratulations.