O Ruchu Narodowym i RAZ

Przez uparty , 22/11/2013 [09:43]
Wysłuchałem w TV , w programie “Bliżej” dyskusję o Marszu Niepodległości i …. jest mi smutno. Najbardziej przeraża mnie absolutny brak jakiegokolwiek odniesienia do realnej rzeczywistości wśród działaczy RN i jego czołowej postaci czyli Ziemkiewicza. Jedno wyjaśnienie, bardzo ważne. Otóż od wielu lat kupuje GP ale w zasadzie jej nie czytam, ponieważ moim zdaniem nie bardzo jest co. Swego czasu wykupywałem nawet z kiosku cały nakład GP bo zależało mi i dalej mi zależy na jej istnieniu. Nie jestem więc fanem Sakiewicza bezkrytycznie przyjmującym wszystko co mówi a raczej różnorodności krajobrazu politycznego w naszym kraju jako niezbędnego warunku wolności osobistej. Jeśli nie będzie możliwości wyboru politycznego, to i nie będzie żadnej wolności, nie będzie możliwości wywierania wpływu na polityków a za ich pośrednictwem na administrację. Stąd uważałem, że korzystne dla nas wszystkich jest powstanie RN choć w zasadzie jak dotąd jego działacze nie mówili mi nic ciekawego. Dwukrotnie w swoim życiu współuczestniczyłem w podejmowaniu decyzji o zaniechaniu wszczynania rewolucji w naszym kraju. Raz w 81 roku, kiedy to jako “płatny funkcjonariusz NSZZ Solidarność” jeździłem po całym Regionie Mazowsze i częściowo szkoliłem a częściowo kontrolowałem pod względem ideologicznym Komisje Zakładowe. Na przełomie października i Listopada 81 roku zostałem jednak zwolniony z obowiązków za “odchylenie narodowo -prawicowe”. Chodziło o to, że latem 81 roku sytuacja społeczna w kraju wydawał się na tyle napięta, że można było spróbować ją rozhuśtać na tyle, by doszło do zgłoszenia bardzo radykalnych postulatów, a zwłaszcza by ludzie doszli do wniosku, że trzeba jakimiś radykalnymi posunięciami odmienić zasady życia społecznego. Oczywiście lokalni działacze Solidarności widzieli to samo. Nawet dyskutowaliśmy ten problem ale doszliśmy do wniosku, że to nie ma sensu. Dlaczego? Otóż np w Działdowie wśród aktywistów Solidarności, którzy mogli by wszcząć taka awanturę nie było ani jednej osoby z wyższym wykształceniem. Nie problem był w zmobilizowaniu ludzi do przepędzenia lokalnych kacyków , a problemem było to kim ich zastąpić. W bardzo silnym ośrodku Solidarności w Stalowej Woli była jedna osoba z wykształceniem prawniczym, która mogła by po ewentualnej rozróbie zacząć tworzyć nową administrację. Gdy żeśmy się zastanawiali nad scenariuszami “na później” zawsze nam wychodziła konieczność zwrócenia się do osób świeżo przegnanych, by te pomogły nam na nowo zorganizować kraj. Jak one by to zrobiły - no tak jak umiały, czyli odtworzyły by PRL. Okazało się, ze te przemyślenia były właśnie “odchyleniem narodowym”. Również w 92 roku w bezpośrednim zapleczu rządu J.Olszewskiego były rozważania nad radykalną przemianą kraju. Policzono wtedy, że do stworzenia nowego państwa i potrzeba nam ok. 105 tys “państwowców”. Wszystkich zaś, których ewentualnie można by się doliczyć było ok 35 tys. Reszta musiała by być z PRL`u i ta reszta niewątpliwie od razu odbudowała by PRL. Myślę, że to był powód tego, że “lewy czerwcowy” przeszedł bez żadnych konsekwencji. Wspominam to z powodu RAZ, który Kaczyńskim zarzuca przyjęcie Traktatu Lisbońskiego. O ile wiem w środowisku PiS taka możliwość była bardzo poważnie rozważana. I znowu pytanie o dalsze konsekwencje spowodowało jednak jego podpisanie. Pytanie, czy mogliśmy sobie wtedy pozwolić na opuszczenie UE było pytanie kluczowym. Trzeba było rozważyć, czy jako państwo samodzielne mogliśmy przetrwać. Przy czym obawy nie dotyczyły wcale spraw ekonomicznych a spraw ustrojowych. Bo gdyby w Polsce można było mieć pewność co do tego, że administracja państwowa będzie realizować polską rację stanu to zapewne Traktat Lisboński nie został by podpisany. Natomiast w realnej rzeczywistości lepiej było do niego przystąpić. Prawda jest bowiem taka, że o suwerenności kraju decyduje suwerenność administracji, decyduje to, czy administracja ( i szerzej cała sfera budżetowa) będzie działać w interesie publicznym czy w interesie prywatnym urzędników i innych osób mających wpływ na sprawy publiczne, czy pieniądze z podatków będą wydawane w interesie publicznym. Jeśli nie to nasze podatki będą służyć innym interesom a to prowadzi do utraty niepodległości. Natomiast u nas urzędnicy, z mocy prawa, działają w interesie prywatnym tylko niesprzecznym z interesem publicznym! Generalna zasada jest taka, że oni również pracownikami administracji publicznej i mają wszystkie prawa pracownicze. Prawa zaś te wynikają z zasady, iż każdy pracownik ma prawo troszczyć się o maksymalizację swoich zarobków z zastrzeżeniem, że nie może działać na szkodę pracodawcy. W związku z tym i urzędnik ma prawo do zarabiania pieniędzy nawet poza swoim urzędem, byle nie było w konflikcie z wykonywaną funkcją urzędową. W praktyce nie jest to nawet furtka dla korupcji a brama szeroka jak Wisła. Jeśli bowiem urzędnik ma prawo do dodatkowych zarobków, to sam fakt iż je ma, nie jest dowodem niczego zdrożnego. Jeśli więc chce się postawić zarzut korupcyjny trzeba udowodnić związek przyczynowo -skutkowy między jego działaniem lub zaniechaniem a otrzymanym wynagrodzeniem. Jeśli zaś wynagrodzenie jest wypłacane za pośrednictwem osób trzecich, to wtedy trzeba udowodnić związek między tymi osobami i to związek o charakterze korupcyjnym. To w praktyce, jeśli są przez łapowników zachowane podstawowe zasady “BHP”, jest niemożliwe. Czyli jeśli nawet dokonujemy radykalnej zmiany ustrojowej a zostawiamy tych samych ludzi, to zostawiamy również i nawiązane uprzednio związki korupcyjne. Czyli pozostawienie naszego kraju poza UE spowodowało by pozostawienie wszystkich dawnych związków korupcyjnych bez żadnej kontroli zewnętrznej, bez zewnętrznego celu działania administracji ! Czyli, Polska de facto członkiem ZBiR`u. I teraz najważniejsze. Ja nie twierdzę, że ta decyzja, czy generalnie ten ciąg decyzji był rzeczywiście dobry ale jeśli ktoś to krytykuje, to musi zacząć krytykę od obalenia powyższego argumentów. I niech nikt mi nie mówi o domniemaniu niewinności. Domniemanie niewinności dotyczy tylko wymierzenia kary drugiej osobie a nie określenia stanu faktycznego. Ja jestem osobą wierzącą w Boga wiec wiem (to nie jest już wiara a wiedza!), że ludzie są słabi i grzeszni- wszyscy! Więc postulaty polityczne o ile są zgłaszane w dobrej wierze muszą to uwzględniać. Niestety przedstawiciele RN i RAZ jakby o tym zapomnieli. Teraz jest pytanie dlaczego? Czy RAZ jest mało inteligentny, chyba nie!
Bardzostarywyborca

Jak wyście liczyli w 1992 te 105 tys. "państwowców"?! Nikt do mnie w tej sprawie nigdy się nie zwracał - zresztą nie byłem nawet członkiem "S" i dotąd twierdzę, że bardzo dobrze! Choć sympatyzowałem, nawet czynnie, tak jak obecnie nieudolnemu PiS. Nie jestem także w jakimś RN czy RAZ, tak jak nie byłem w PZPR! Pachnie mi to wszystko demagogią... Po prostu brak mi tutaj jakiegokolwiek odniesienia do realnej rzeczywistości w PRL BIS - ale nowe pokolenie pewnie zmiecie te stare i zużyte, agenturalne i łapówkarskie, z lewa i prawa śmiecie. W czystym instynkcie samozachowawczym. Liczę na to!