Aborcyjne brednie "Gazety Wyborczej"

Przez molasy , 24/09/2013 [22:30]
Wprost przeraża tępota umysłowa dziennikarek "Gazety Wyborczej" piszących o aborcji. Ignorują one osiągnięcia współczesnej nauki i wbrew faktom rozpowszechniają antynaukowe brednie i zabobony. BREDNIA 1. Dziecko znajdujące się w łonie matki nie jest człowiekiem. Głoszący tę brednię proaborcjoniści stawiają się na tym samym poziomie moralnym co naziści głoszący, że Żydzi to nie ludzie. Szczególnym przypadkiem jest tu sympatycznie wyglądająca na zdjęciu Aleksandra Sobczak, która napisała: "Polskie prawo antyaborcyjne obowiązuje wszystkich, również ateistów czy protestantów, a wielu z nich nie przyjmuje katolickiego dogmatu, według którego życie zaczyna się w momencie zapłodnienia." (http://wyborcza.pl/1,75968,14658809,Zakazy_to_nie…) Międzynarodowe prawo zakazujące ludobójstwa też obejmowało wszystkich, również Niemców, ale wielu z nich nie przyjmowało "dogmatu", że Żydom przysługują prawa ludzkie. Podobne poglądy jak Sobczak ma wielu proaborcjonistów, ale ona wyróżnia się wśród nich swoją głupotą. Dziennikarka GW idzie dalej niż inni wierzący w zabobony "postępowcy", bo oni zaprzeczają jedynie temu, że w momencie zapłodnienia zaczyna się życie ludzkie, podczas gdy ona twierdzi, iż wtedy nie zaczyna się żadne życie. Traktuje więc to co wtedy powstaje w macicy kobiety tak, jakby to był jakiś nieżywy złóg, coś takiego jak kamień w nerce. I dlatego można go operacyjnie usuwać. Nie wiem, jakim cudem Sobczak ukończyła szkołę podstawową, bo z biologii musiała mieć ocenę niedostateczną. O tym, czym jest życie, jak powstaje, nie ma ona zielonego pojęcia i dlatego kompromituje się wypisywaniem bredni o jakichś protestantach i ateistach twierdzących, że życie nie zaczyna się w momencie zapłodnienia. Jeśli nie wtedy, to kiedy? W jakiż to sposób ten złóg w macicy ożywa tak, że zaczyna po jakimś czasie kopać matkę w brzuch? Trudno uwierzyć, że w czasach, gdy postęp technologiczny umożliwił filmowanie życia płodu ludzkiego w łonie matki, chodzą jeszcze na Ziemi takie średniowieczne istoty jak Sobczak. Właśnie rozwój techniki dał obrońcom życia wielki oręż w walce z wierzącymi w zabobony aborcjonistami. Zwróciła na to uwagę szefowa CBOS, socjolog Mirosława Grabowska w rozmowie z dziennikarką GW Katarzyną Wiśniewską: " ... rozwój technologii, ... paradoksalnie sprzyja postawie pro-life. Każda kobieta niemal od początku ciąży ogląda obraz USG swojego dziecka i są to obrazy sugestywne."(http://wyborcza.pl/1,75478,13887565,Co_najmniej_4…) To dziwne, że Sobczak zabiera głos w sprawie aborcji, chociaż nie czyta nawet tego, co o niej pisze jej gazeta. BREDNIA 2. Papież Franciszek zmienia stanowisko Kościoła w sprawach aborcji. Sobczak pisze: "W tym tygodniu do posłów, głównie PO i PSL, będą dzwonić działacze katoliccy lobbujący za zaostrzeniem ustawy. Mam nadzieję, że większą siłę perswazji będzie miał papież Franciszek, który domaga się od Kościoła przeniesienia punktu ciężkości z dyskusji wokół aborcji i moralności seksualnej w kierunku miłosierdzia. - Oficjalne stanowisko Kościoła na temat usuwania i zapobiegania ciąży jest znane. Nie ma więc powodu, by ciągle wracać do tych tematów - powiedział papież w ubiegłym tygodniu w rozmowie z watykańskim pismem "La Civilta Cattolica". Zdaniem Franciszka duchowni nie mogą natarczywie narzucać doktryn wiernym. A tym bardziej niewierzącym." Z tego cytatu wynika, że zdaniem dziennikarki GW polscy katolicy są "bardziej katoliccy od papieża", który jest przeciwny prawnemu zakazowi aborcji, bo jego zdaniem Kościół nie powinien narzucać doktryn wiernym. Co więcej, Sobczak tak sformułowała ten fragment swojego tekstu, jakby się spodziewała, że Franciszek zadzwoni do polityków PO i PSL i "wyperswaduje" im to, do czego namówili ich "działacze katoliccy lobbujący za zmianą ustawy". Mamy tutaj w całej krasie pogląd sekty z Czerskiej na temat idealnego Kościoła katolickiego. Niech on sobie będzie, pod warunkiem, że zaprzestanie swego nauczania! Coraz bardziej śmieszne jest robienie przez "Gazetę Wyborczą" "postępowca" z papieża Franciszka, którego przecież jeszcze niedawno broniona przez sektę z Czerskiej "artystka" z Poznania nazwała słowem zaczynającym się na "ch". Być może mająca średniowieczny światopogląd Sobczak spodziewa się, że Kościół papieża Franciszka powróci do rozpowszechnionych kilkaset lat temu poglądów, iż dusza ludzka zostaje stworzona i złączona z ciałem dopiero kilka tygodni od momentu poczęcia człowieka, wskutek czego aborcja w pierwszych miesiącach ciąży nie musi być traktowana jak zabójstwo istoty ludzkiej (taki pogląd aborcjoniści przypisują św. Tomaszowi z Akwinu). Jednak tak nie będzie, bo nauka Kościoła w kwestii aborcji nie zmieniła się nigdy i jest niezmienna. Do tej kwestii odnosi się punkt 7 ogłoszonej przez Kongregację Nauki Wiary "Deklaracji o przerywaniu ciąży" ("Quaestio de abortu"): "W ciągu wieków święci Ojcowie Kościoła i jego Pasterze oraz Doktorzy przekazali to samo nauczanie i nawet różnica zdań co do chwili, w której dusza łączy się z ciałem, nigdy nie naruszyła przekonania o niegodziwości przerywania ciąży. Prawdą jest istotnie, że w Średniowieczu wskutek ogólnego przeświadczenia, że dusza pojawia się w płodzie dopiero po kilku tygodniach, czyniono różnicę między oceną takiego grzechu i ciężarem sankcji karnych. Stąd poważni nawet autorzy przyjmowali dość łagodne rozwiązania przypadków związanych z pierwszym okresem ciąży, odrzucali je jednak, gdy chodziło o dalszy okres. Nigdy przy tym nie zaprzeczali twierdzeniu, że przerywanie ciąży nawet w pierwszych dniach jest obiektywnie grzechem ciężkim i rzeczywiście potępienie takiego czynu było jednomyślne. Wszyscy zgadzali się co do takiego potępienia." (Powyższy cytat przytaczam za Łukaszem Nyslerem - http://www.opcjanaprawo.pl/index.php/komentarze/i…) Wbrew oczekiwaniom Sobczak Franciszek nie zmieni nauczania Kościoła w kwestiach aborcji i seksualności człowieka. Z tego, że "zdaniem Franciszka duchowni nie mogą natarczywie narzucać doktryn wiernym" (nie jestem pewien, czy dziennikarka GW prawidłowo interpretuje treść wywiadu papieża, którego nie czytałem), nie wynika wcale, że te doktryny już nie obowiązują. Następcy św. Piotra chodzi o zmianę metod nauczania przez Kościół, bo te dotychczas stosowane okazały się nieskuteczne. Jest to zatem zmiana taktyki, a nie treści nauczania. Dogmaty i doktryny są niezmienne. I na miejscu członków sekty z Czerskiej z tej taktycznej zmiany bym się nie cieszył, bo może się okazać, że dzięki niej Kościół się wzmocni i odzyska wpływ na zachodnie społeczeństwa, co doprowadzi do klęski głosicieli lewackich ideologii. Jeśli chodzi o mnie, to w słowach papieża znajduję nawiązanie do tego fragmentu Ewangelii, w którym opisana jest scena uratowania przez Jezusa przed ukamieniowaniem cudzołożnicy: "Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?" Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem na ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem". I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się, rzekł do niej: "Kobieto, gdzież [oni] są? Nikt cię nie potępił?" A ona odrzekła: "Nikt, Panie!" Rzekł do niej Jezus: "I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a odtąd już nie grzesz". (J 8,3-11) Papież Franciszek, tak jak Jezus, tych, którzy dopuścili się grzechów seksualnych (chodzi nie tylko o cudzołóstwo i aborcję, ale także o homoseksualizm - lewackie media kilka tygodni temu opacznie interpretowały jego słowa dotyczące homoseksualistów), nie potępia, broni ich przed zbyt surowymi karami, ale nie twierdzi, że nie zgrzeszyli. Chce, żeby się nawrócili i przestali grzeszyć. Daje im szansę powrotu do Kościoła, który jest przecież zgromadzeniem grzeszników. Zbyt surowe podejście do osób winnych aborcji (piszę osób, a nie kobiet, bo bardzo często większą część winy ponoszą mężczyźni, którzy namawiają, albo nawet zmuszają swoje partnerki do przerwania ciąży) odstrasza je od Kościoła i wpycha w łapska członków takich sekt, jak ta z Czerskiej, w której rej wiodą diabły takie jak Środa. Ofiarami aborcji są nie tylko nienarodzone dzieci, ale także kobiety, które ich dokonały, bo zawsze cierpią duchowo, a niekiedy także fizycznie (np. nie mogą już ponownie zajść w ciążę). Dlatego muszą wiedzieć, że Kościół ich nie potępia, a powiedzieć im to mogą jedynie księża. Celem tekstu Sobczak jest wprowadzenie zamętu moralnego u jej czytelników i relatywizacja grzechu aborcji. Podczas jego pisania ręką tej anielskiej z wyglądu dziewczyny kierował niewątpliwie diabeł. BREDNIA 3. Prawny zakaz aborcji jest niepotrzebny, bo jest nieskuteczny. Sobczak zawarła ten idiotyzm w tytule swojego tekstu "Zakazy to nie sposób". Ciekawy jestem zatem, czy dziennikarka GW jest także za zniesieniem zakazu gwałtów, skoro to także nie jest sposób na ich wyeliminowanie? Sobczak opisuje, jak jest łamane prawo i nie tylko tego procederu nie potępia, ale nawet żałuje, że z powodów finansowych niektóre Polki przestępstwa aborcji popełnić nie mogą. Spodziewam się, że wkrótce napisze artykuł o impotentach, którzy z powodu braku pieniędzy nie mogli zasięgnąć porady takich promowanych w mediach Agory seksuologów jak niejaki Depko i z tego powodu nie zgwałcili żadnej kobiety, chociaż bardzo chcieli to zrobić. Czy Sobczak nie zdaje sobie sprawy z tego, że teksty zachęcające do łamania prawa zakazującego aborcji są zachętą do łamania prawa w ogóle? Skoro wolno bezkarnie łamać jeden zakaz seksualny, to wolno także inne. Tekst Sobczak, podobnie jak i inne podobne artykuły w "Gazecie Wyborczej" zachęcają do łamania prawa. Bardzo źle służą rozwojowi kultury prawnej w naszym kraju. Podobną akceptację dla łamania prawa wyraziła w wywiadzie z Mirosławą Grabowską Katarzyna Wiśniewska: "Przez internet można jednym kliknięciem zaopatrzyć się w specjalne zestawy. Leki na wrzody jako tabletki poronne sprzedaje się nawet na Allegro. W gazetach są dziesiątki ogłoszeń typu: "regulowanie miesiączki", " ginekolog pełna pomoc". Jak rozumiem ogłoszenia umożliwiające popełnianie przestępstw zamieszcza także "Gazeta Wyborcza" (nie wiem tego na pewno, bo do jej papierowego wydania nie zaglądam"). Dziennikarki GW twierdzą, że zakaz aborcji jest całkowicie nieskuteczny, chociaż twarde dane świadczą o czymś diametralnie innym. Ignorują całkowicie to, co powiedziała w wywiadzie dla GW Grabowska o wynikach badania CBOS: "Kobiety, które dojrzewały już po wprowadzeniu nowej ustawy w 1993 r., przerywają ciążę zdecydowanie rzadziej, niż kiedy obowiązywała ustawa znacznie bardziej liberalna z 1956 r. To są naprawdę duże różnice - trzy, czterokrotne." Sobczak i Wiśniewska plotą te bzdury chociaż ta druga sama powiedziała, że "badania sondażowe pokazują, że Polacy są coraz bardziej nastawieni pro-life, spada akceptacja dla aborcji." A skąd się ten spadek wziął? Przecież nie ulega wątpliwości, że jest to skutek prawnego zakazu aborcji. Normy prawne przekładają się na normy społeczne i wewnętrzne normy moralne każdego człowieka. Im mniej aborcji tym lepiej, z czego zdaje sobie sprawę nawet Sobczak, która zatrzega się: "Żeby była jasność - uważam, że trzeba robić jak najwięcej, by zapobiegać aborcjom." No to dlaczego szanowna pani nie chwali ustawy, która zapobiegła pewnie już milionom aborcji? BREDNIA 4. Polki dokonują nielegalnie od 80 do 200 tys. nielegalnych aborcji rocznie. Tę wziętą z sufitu liczbę powtarzają obie dziennikarki GW, chociaż z badań wykonanych przez CBOS wynika, że jest to nieprawda. Grabowska w wywiadzie dla GW stwierdziła dyplomatycznie, że "nie wie, na jakiej podstawie Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny dokonuje swoich szacunków, więc trudno jej się do nich odnieść", ale jednocześnie stwierdziła, że "jestem zwolenniczką obecnej ustawy", bo wprawdzie "prawo nie działa w pełni, ale jednak działa. 200 tys. aborcji to wykonywano rocznie w PRL, gdy traktowana była ona jako erzac środka antykoncepcyjnego. Jeśli wg CBOS obecnie Polki czterokrotnie rzadziej przerywają ciążę, to uzyskujemy liczbę 50 tys. takich przypadków. W rzeczywistości jest ona jednak z pewnością niższa, bo w PRL dużo Polek dokonywało wielokrotnych aborcji, podczas gdy obecnie przerywają one najczęściej ciążę raz w życiu. Ponadto należy tu uwzględnić fakt, że na początku obowiązywania ustawy, jej akceptacja u Polek była bardzo mała, więc początkowo spadek liczby aborcji nie był czterokrotny, jak średnio w okresie od 1993 r. do dzisiaj, lecz najwyżej dwukrotny. Zatem obecnie może być nawet pięcio- czy sześciokrotny. Wzrost akceptacji postawy pro-life u dorosłych Polek w najmłodszych rocznikach musi się przekładać na spadek decyzji o przerwaniu ciąży. Z pewnością zatem liczba aborcji nie przekracza obecnie 30 tys. rocznie, a może nawet kształtuje się na poziomie kilkunastu tysięcy. I ten spadek z 200 tys. zawdzięczamy przede wszystkim ustawie antyaborcyjnej i nauczaniu Kościoła. BREDNIA 5. Wprowadzenie edukacji seksualnej w szkołach oraz zwiększenie dostępności środków antykoncepcyjnych przyczyni się do spadku liczby aborcji w Polsce. Tak sądzą nie tylko dziennikarki GW, ale również szefowa CBOS, chociaż powinna ona znać dane porównawcze z innych krajów, które pokazują, że jest to nieprawda. Na przykład w bardzo dobrze "wyedukowanej seksualnie" Wielkiej Brytanii w 2010 r. poddało się aborcji prawie 190 tys. kobiet, w tym ponad 38 tys. nastolatek! Tak jak w Polsce przed wprowadzeniem ustawy chroniącej życie poczęte, aborcja jest tam traktowana przez wiele kobiet jako bezpłatny i najwygodniejszy środek antykoncepcyjny. (http://www.pch24.pl/wielka-brytania--przerazajace…) Wyznawcy bredni o dobroczynnym wpływie tzw. edukacji seksualnej na spadek liczby aborcji nie rozumieją rzeczy oczywistej, że skutkuje ona seksualizacją dzieci, które podejmują wcześniej współżycie płciowe i jest ono bardzo intensywne. W momencie, gdy dochodzi do stosunku, dzieci zapominają o "naukach" wyniesionych ze szkoły i kończy się to wszystko zajściem w ciążę i aborcją. Powszechna dostępność środków antykoncepcyjnych daje dziewczynkom i kobietom złudne poczucie bezpieczeństwa, co skutkuje podejmowaniem przez nie ryzykownych zachowań seksualnych i wielką liczbą niechcianych ciąż, bo antykoncepcja jest zawodna. I w ten sposób powszechna dostępność środków antykoncepcyjnych prowadzi do zwiększenia liczby aborcji. Jest to analogiczna sytuacja jak w przypadku promowania w krajach afrykańskich prezerwatyw jako środka zabezpieczającego przed AIDS. Skutkiem tego jest szybsze rozprzestrzenianie się tej choroby, bo złudne poczucie bezpieczeństwa sprzyja podejmowaniu kontaktów seksualnych z przypadkowymi partnerami. Wiśniewska z Grabowską popełniają błąd w interpretacji danych CBOS, z których wynika, że kobiety z wykształceniem wyższym dokonują aborcji znacznie rzadziej niż z podstawowym: "Ciążę usuwały częściej kobiety niewykształcone. To wynika z braku właściwej edukacji seksualnej? - Dokładnie tak. Dlatego sądzę, że zwolennicy opcji pro-life niepotrzebnie walczą z edukacją seksualną. Bo zależność od wykształcenia jest bardzo silna: wedle szacunków CBOS ciążę przerwało 42 proc. kobiet z wykształceniem podstawowym, a z wyższym 18 proc. To jak w soczewce pokazuje oddziaływanie środowiska i przede wszystkim wykształcenia." Nie ma podstaw do wiązania niższego odsetka Polek dokonujących aborcji z wyższym wykształceniem z jakąś ich lepszą edukacją seksualną. Przecież w szkołach średnich i wyższych, w których się uczyły, jej nie było. Wytłumaczenie tego jest inne. Otóż w starszych rocznikach, w których kobiety dokonywały bardzo dużo aborcji, odsetek kobiet z wyższym wykształceniem jest bardzo niski (nie mam pod ręką dokładnych danych, ale pewnie nie przekracza on 5 proc.). Natomiast w młodszych rocznikach Polek, które wykonują bardzo mało aborcji, wynosi on ponad 30 proc. (kobiety to w tej chwili ponad 60 proc. osób studiujących w Polsce). Wskutek tego średni wiek kobiet z wyższym wykształceniem wynosi pewnie ok. 30 lat, podczas gdy kobiet z wykształceniem podstawowym - ok. 50 lat. I stąd się wzięła ta różnica w liczbie aborcji. O ile nie dziwię się, że tego nie rozumie dziennikarka "Gazety Wyborczej", która jest istotą "inteligentną inaczej", o tyle nie rozumiem, dlaczego tego nie wie profesor socjologii! Grabowska powinna dokonać porównania odsetka kobiet z wyższym i podstawowym wykształceniem, które dokonały aborcji np. w 10 najmłodszych rocznikach. Jestem pewien, że różnica będzie najwyżej kilkuprocentowa, a może się nawet okazać, że rzadziej dokonują aborcji najmłodsze Polki z wykształceniem podstawowym. One nie czytają "Gazety Wyborczej" i częściej niż te wykształcone regularnie chodzą do kościoła, więc nie są podatne na proaborcyjną propagandę lewackich feministek. Poza tym są gorzej sytuowane materialnie, więc nie stać je na zagraniczne wyjazdy w celu dokonania aborcji. W tym przypadku sprawdza się znane powiedzenie: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło." "Gazeta Wyborcza" rozsiewa truciznę zawartą w jej tekstach w wielu sferach życia społecznego, ale promowanie zabijania bezbronnych dzieci nienarodzonych jest najbardziej obrzydliwe. Jej kłamliwa propaganda polega na powtarzaniu wymienionych wyżej oraz jeszcze innych bredni. Tak jak "postępowe" gazety w krajach zachodnich, ignoruje fakty, najnowsze osiagnięcia naukowe i rozpowszechnia zabobony, cofające opartą na chrześcijaństwie cywilizację europejską w czasy barbarzyńskie.
Pies Baskervillów

Jak to czytam! Mirosławą Grabowską Katarzyna Wiśniewska: "Przez internet można jednym kliknięciem zaopatrzyć się w specjalne zestawy. Leki na wrzody jako tabletki poronne sprzedaje się nawet na Allegro. W gazetach są dziesiątki ogłoszeń typu: "regulowanie miesiączki", " ginekolog pełna pomoc". ============= To myślę,że pomiedzy reklamami w różnych TV,brak miejsca na porządne filmy,a z kobiet robią maszyny do sprzedawania dzieci,i w rezultacie powstaje straszna matka Madzi,z której media zrobiły gwiazdę,i temat zastępczy dla debili politycznych. Robi Pan dobrą robotę,ale spsiały lud tubylczy rośnie w siłę. Spsiały lud tubylczy,to dla mnie: Palikot,Urban,Rozenek,Kotlinski,i ta cała czereda,która ich promuje...
Domyślny avatar

W jednym ze swoich tekstów zamieszczonych w GW Wiśniewska napisała: "Kobiety mordują swoje nowo narodzone dzieci, bo w kościele się nasłuchały, że życie poczęte jest święte". Czyli to Kościół katolicki odpowiada za to, że Madzia została zabita przez swą matkę. Ona jest zaś niewinna. Jeszcze inną kwestią jest faryzejskie podejście mediów Agory do "sprawy matki Madzi". Miałem o tym zamiar kiedyś napisać, ale nie miałem czasu. Kilku dziennikarzy GW oraz Radia TOK FM wyraziło swoje oburzenie tym, że tabloidy oraz telewizje, w tym TVN24, w celach merkantylnych (zwiększenie czytelnictwa i oglądalności) wykorzystują "sprawę matki Madzi". Żakowski ogłosił nawet w Radiu TOK FM, że nie będzie zaglądał do gazet, które piszą o tym na pierwszej stronie. Tymczasem GW oraz portale Agory wielokrotnie czyniły z tej sprawy najważniejszą wiadomość dnia (np. portal gazeta.pl relacjonował przez cały dzień na żywo przebieg rozpraw sądowych). To jest typowy dla środowiska GW przykład dwulicowości i podłości. Ci osobnicy wciąż pouczają innych, są przekonani o swej wyższości moralnej, a są podlcami, którym nie powinno się podawać ręki.
Pies Baskervillów

Bo to są ludzie o wymiennym mózgu,wiele wersji, na wiele okazji,technika idzie naprzód,dlaczego ma idiotów omijać:)