Zapraszam na marsza - ja, mały biały piesek

Dzięki urządzeniu do psychotronicznej komunikacji miedzygatunkowej, które wykradziono z tajnego laboratorium Pentagonu, mieliśmy niewzwykłą okazję poznania myśli pewnego małego pieska, który wraz ze swoją Panią uczestniczył w uroczystościach 1-3 maja. Oto jego przemyślenia: 1 maja: Moja Pani ubrała mnie w waciak, co miało symbolizować klasę robotniczą i zabrała mnie na pochód 1-majowy organizowany przez lewicę czy lwicę (niedokładnie zrozumiałem). Na tym pochodzie pewien siwowłosy Pan obiecywał, że będzie walczył w obronie klasy robotniczej, ale miał kłopoty z pamięcią i nie powiedział jak to będzie robił. Ja też czasami zapominam, że nie wolno gryźć kapci i mam wtedy szlaban na moje ulubione Chappi. Ciekawe jaki szlaban będzie miał ten Pan? 2 maja: Moja Pani ubrała mnie w gustowny czerwony kubraczek, przyczepiła do niego biało-czerwoną flagę i poszliśmy na na marsz z okazji Dnia Flagi. Okazało się, że biało-czerwoną flagę miałem tylko ja. Wokół były same różowe baloniki. Moja Pani chciała mi jeden przypiąć, ale dałem zdecydowany odpór - to by godziło w moją męskość. Jestem jakiś gej czy co? Na koniec poszliśmy pod taki wielki gmach, przed którym przemawiał Pan, który w nim mieszka a potem uroczyście odsłonił swojego wielkiego białego ptaka. To był straszny potwór. Okropnie się przeraziłem i zacząłem uciekać. Podrapałem kilka łydek ale czy to moja wina, że ludzie się nie rozstąpili bo chcieli tego ptaka zjeść? No i mam szlaban na Chappi. 3 maja: Ten maraton się chyba nigdy nie skończy. Znowu idziemy na marsz. Tym razem nic na sobie nie mam i czuję się trochę goło i głupio. No po prostu jestem zdołowany. Humoru nie poprawia mi nawet widok jamniczki Zuzi. To wystrzałowa laska ale nie chce mi się z nią flirtować. Słuchamy przemówienia tego samego pana, co wczoraj.Mówi, że ci co nie mają humoru są z jakiejś Targowicy. Nie wiem o co chodzi. Ja jestem z Puławskiej. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Moja Pani, widząc, że jestem smutny, odwiesiła mi szlaban na Chappi. Hura!