Któż o tym nie marzy? Tylko kogo z nas stać na taką podróż w dobie kryzysu?
Zachęcam więc do przeczytania książki Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego „Gasnące ognie. Podróż po Palestynie, Syrii i Mezopotamii”. Zaczyna się długi weekend, możemy więc choć na chwilę oderwać się od bieżących problemów, polityki i odbyć podróż w czasie i przestrzeni.
Ossendowski do Palestyny udał się w 1929 roku. Pociągiem relacji Warszawa-Konstanca, później parowcem francuskim „Azja” do Jafy (dziś osiedle Tel Awiwu). Na statku został rozpoznany przez amerykańskich turystów, zarzucony pytaniami, poproszony nawet o odczyt na temat rewolucji bolszewickiej. W tym czasie jego książka „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”, w której opisał swoje przeżycia z wojny domowej w Rosji i ucieczkę przed bolszewikami przez Syberię, Mongolię i Chiny była już niezwykle popularna na całym świecie. Przypomnę tylko, że łącznie przetłumaczona została na dziewiętnaście języków.
Po czterech dniach „Azja” przybiła do Jafy. Na każdym niemal kroku podróżny napotyka ślady Biblii: miejsce gdzie stał dom Szymona białoskórnika, w którym apostoł Piotr miał widzenie i słyszał głos Mesjasza, wzgórze Dżebel Zabitka, gdzie podobno znajduje się grobowiec wskrzeszonej przez św. Piotra wdowy Tabithka. W drodze do Jerozolimy mijamy jeszcze Arymateę, gdzie swój dom miał dekurion Józef, który pogrzebał ciało Jezusa, wioskę Emaus, w której Chrystus zjawił się po Zmartwychwstaniu dwóm swoim uczniom.
I wreszcie Jerozolima…
"Po obiedzie wyszedłem na taras urządzony na szczycie gospody. Ujrzałem Jerozolimę pławiącą się w szkarłacie i złocie. Dzwonnice kościołów, minarety i czarne cyprysy strzelały ku niebu ponad płaskimi dachami domów arabskich i żydowskich. Na prawo miasto wznosiło się coraz wyżej, aż się skończyło na szczycie wzgórza okrągłą kopułą z samotnym krzyżem. Gdziekolwiek skierowałem wzrok, mimo woli ogarniał on całe miasto, lecz szybko powracał do tej kopuły z krzyżem niczym pociągany tajemną siłą.
Na tarasie zjawił się służący gospody. […] Wskazałem na kopułę i zapytałem o nią.
- Tam? Przecież to jest bazylika Grobu Jezusa Chrystusa! – zawołał.
Słowa te padły jak uderzenie pioruna. Wszystko zmieniło się od razu.
Słońce świeciło inaczej – tęskno, jak gdyby przez łzy. Serce ścisnęło mi się przeczuciem wzruszeń i nieznanych przeżyć. Radość, która nie opuszczała mnie od chwili wylądowania w Ziemi Świętej, nagle przygasła.
Grób Jesusa Chrystusa. Miejsce śmierci Syna Człowieczego… wielkiej tajemnicy zmartwychwstania Syna Bożego […]
Szybko opuściłem taras i wyszedłem na ulicę. Dusza moja, żądna modlitwy, dążyła na szczyt wzgórza stracenia, gdzie pamiętnego, straszliwego dnia stanęły trzy krzyże. Zwisały z nich ciała trzech mężów. Dwóch zbrodniarzy i jednego, nad którym żołdacy umieścili tablicę ze znakami INRI – Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski – słowa z krucyfiksów, przed którymi modlić się uczyły nas w zaraniu dzieciństwa matki."
Jednak przejście Via Dolorosa w stronę bazyliki Grobu Świętego okazało się dla Ossendowskiego ciężkim przeżyciem. Bynajmniej nie z powodu wzruszenia. Droga, którą kroczył Chrystus padając pod ciężarem krzyża teraz była pełna hałasu, zgiełku, brudu. Można było usłyszeć brzydkie wyzwiska, sprośne żarty, nawoływania rzeźników, handlarzy. Z pobliskiej latryny sączyła się cuchnąca ciecz, pod murem leżał trup białej kotki. Oburzające to i smutne. Nie dziwi się więc Ossendowski, że muzułmanie mordowali świętokradców schwytanych w Mekce i Medynie, a rycerze krzyżowi zdolni byli do szalonych czynów na widok zanieczyszczania czy wręcz bezczeszczenia miasta, w którym żył i nauczał Zbawiciel Świata. Dlaczego chrześcijanie zwiedzając meczety zdejmują obuwie, gdy tymczasem Arabowie kupczą na Drodze Krzyżowej? – zastanawia się autor.
Z bazyliką Grobu Świętego sytuacja też nie przedstawiała się optymistycznie. Pieczę nad kluczami do świątyni sprawowały od wieków dwie arabskie rodziny. Ich słudzy, którzy na co dzień otwierali i zamykali drzwi dopuszczali się zachowań karygodnych: grali w warcaby, pili kawę, czytali gazety, palili nawet nargile. Wszystko to w murach świątyni! W południe chodzili na obiad i drzemkę, bazylika była wtedy zamknięta przez dwie godziny.
Winne temu było "status quo". Turcy władając kilka wieków Palestyną ustanowili swoje prawa i zwyczaje. Anglikom, którym po pierwszej wojnie światowej przypadł mandat Palestyny, zależało na dobrych stosunkach z muzułmanami, dlatego uznali podstępną formułę "status quo" i niczego w zwyczajach nie zmieniali.
Widocznie, jak konkluduje Ossendowski, tak zwani ludzie cywilizowani doszli do przekonania, że nie warto poświęcać rzeczy doczesnych – polityki, handlu i kolonii – dla nawet najbardziej szczytnych ideałów…
Poza Jerozolimą wędrujemy z Ossendowskim przez wiele miejsc związanych zarówno z tradycją chrześcijańską jak też żydowską i muzułmańską. Betlejem, Nazaret, Hajfa, Tyberiada, Kana Galilejska, Jezioro Genezaret. Autor jest wnikliwym obserwatorem, posiada ogromną wiedzę, więc możemy dokładnie poznać opisywane przez niego miejscowości, ludzi, których spotyka, poczuć panującą atmosferę.
Sporo uwagi poświęca rozwijającemu się ruchowi syjonistycznemu. Od 1919 roku przybywały do Palestyny kolejne fale imigrantów żydowskich zachęconych tzw. deklaracją Balfoura z listopada 1917 roku. Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii wyraził w niej akceptację władz do utworzenia w Palestynie „narodowego domu dla narodu żydowskiego”. Syjoniści, posiadając kapitały z zagranicy wykupywali ziemie od Arabów i zakładali kolonie.
Ossendowski zwiedzając tereny kolonizacji żydowskiej zauważa niezwykle szybki rozwój przemysłu i rolnictwa. Spotyka się z kolonistami, z których wielu przybyło z Polski: z Jabłonny, Kozienic, ze Stryja. Podziwia ich ciężką pracę na roli, w winnicach, ogrodach, obserwuje hodowle drobiu, bydła. Zachwyca się powstającym Tel Awiwem, poza naszą Gdynią najmłodszym miastem na świecie. Opisuje trudne relacje arabsko-żydowskie. Ale wrogami idei syjonistycznej byli nie tylko Arabowie zamieszkujący Palestynę. Przeciwko występowały też szerokie warstwy Żydów zmodernizowanych, bundowców, komunistów, wolnomyślicieli, internacjonalistów. Mimo to Ossendowki miał nadzieję na przetrwanie syjonizmu, który był ruchem ideowym, dążącym do odrodzenia duszy narodu.
Znacznie mniej czasu poświęca już Ossendowski na zwiedzanie Syrii i obszaru starożytnej Mezopotamii. Zobaczył i opisał Bagdad, Babilon, Palmyrę, Baalbek, Damaszek. Wszędzie interesowała go zarówno historia jak i polityka, problemy społeczne. Niejednokrotnie pozwala przemawiać legendom, jak np. w Bagdadzie. Po mieście dał się oprowadzić Szeherezadzie z „Baśni z tysiąca i jednej nocy”.
Jako ciekawostkę tylko podam, że w ówczesnej radzie miejskiej Bagdadu obok Arabów zasiadali na równych prawach Żydzi.
Takich ciekawostek i różnych przygód autora znajdziemy oczywiście w „Gasnących ogniach” dużo więcej. Jeśli np. chcecie poznać historię „Domu Polskiego” w Jerozolimie, dowiedzieć się jak przewożono z Florencji ciało bogatego Persa, aby pochować go na świętym dla szyitów cmentarzu w Kerbeli czy jak wyglądał w owym czasie przejazd przez pustynię, sięgnijcie po tę książkę.
Czytając relację Ossendowskiego możemy poczuć zapach rozgrzanych słońcem gajów figowych i pomarańczowych, wyobrazić sobie spacer wśród tamaryszków, czy wąskimi uliczkami wschodnich miast, których wygląd od czasów średniowiecza praktycznie niewiele się zmienił.
Na koniec jeszcze rada jak przygotować się do podróży. Przed wyjazdem Ossendowski wnikliwie studiował literaturę na temat miejsca, do którego się udawał, natomiast na drogę zabierał ze sobą najstarsze i najnowsze dzieło. Pierwsze zwykle przytacza dużo legend, drugie najświeższe informacje. Trzeba przyznać, że ciekawa to metoda…
Książka wzbogacona jest kolekcją fotografii z pierwszego wydania z roku 1931.
Antoni Ferdynand Ossendowski, Gasnące ognie. Podróż po Palestynie, Syrii i Mezopotamii, Poznań 2011, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Seria Podróże retro.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 931 widoków
czasami
Agnieszka Barzycka
Nie czytałam tej książki,
ale chętnie bym przeczytała. Lubię Ossendowskiego i uważam go za jednego z najwybitniejszych pisarzy polskich. Poza tym ta lektura przypomni mi moją podróż po Ziemi Świętej.
Pozdrawiam
Oto zdjęcia z mojej podróży po Ziemi Św. Miasto Betlejem Grota Narodzenia Chrystusa Cezarea Jezioro Galilejskie Na Górze Oliwnej
Agnieszka Barzycka