"Pamiętam tych gnojków jak z czerwonymi krawatami paradują"

Przez Janko Walski , 08/03/2013 [21:38]
Ministra Nauki Szkolnictwa Wyższego ogłasza na stronach ministerialnych jako obowiązującą normę etyczną, zasadę, wedle której piętnowane powinno być podważanie istniejącej wiedzy. Panią ministrę akurat rozumiem. Ktoś mógłby chcieć zajrzeć do jej pracy magisterskiej p.t. „Usługi remontowo-budowlane spółdzielni kółek rolniczych” (wytropiła tę i inne ciekawostki komunistyczna „Polityka”, gdy jeszcze nie wiedziała co czyni***) i podważyć tę akurat „istniejącą wiedzę”. Dlaczego jednak w środowiskach akademickich i naukowych nie zagotowało się? Przynajmniej tak, jak parę lat wcześniej po uchwaleniu ustawy lustracyjnej, która pozwalała odsunąć od kształcenia tych, którzy sprzeniewierzyli się swojemu etosowi zawodowemu. Pojawiła się wprawdzie garstka, która odważyła się na protest, garstka ratujących honor środowiska, ale gdzie pozostali? Gdzie protesty rad naukowych, dyrektorów i rektorów przeciwko zakwestionowaniu przez ministrę istoty badań naukowych, podstawowych norm kształcenia, przeciwko kolejnemu już jawnemu zamachowi na niezależność uczelni i instytutów badawczych? Na to pytanie nie ma  odpowiedzi, a autodiagnoza nie jest w modzie. Pewne światło rzucają odosobnione i nienagłaśniane wypowiedzi niepokornych przedstawicieli środowiska. Jedną z nich jest rozmowa z antykomunistą, jak sam siebie widział, opozycjonistą, wydawcą i redaktorem podziemnych wydawnictw bezdebitowych, ściśle współpracującym z wrocławskim, podziemnym kwartalnikiem „Obecność”, działaczem społecznym, radnym, założycielem Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, wybitnym fizykiem-teoretykiem, wykładowcą i popularyzatorem fizyki, autorem dziesiątek prac opublikowanych w prestiżowych czasopismach międzynarodowych, autorem jedynej  polskiej książki traktującej o najtrudniejszych, najmnej intuicyjnych meandrach współczesnej fizyki w sposób zrozumiały także dla humanistów ("Odkryj śmak fizyki"), śp. profesorem Jerzym Przystawą.

Należałoby zacząć od początku, od implementacji bolszewickiego absurdu w pierwszych dziesięciu latach PRLu. Wrócę do tych czasów masowego tumanienia z potwornym terrorem w tle w którymś z kolejnych wpisów, bo teraz mamy okrągłą rocznicę 68 roku, a Profesor akurat znalazł się w samym centrum wydarzeń na Uniwersytecie Wrocławskim. Z Jego wypowiedzi wynika na przykład to, że dla Wydziału Fizyki UW był to punkt zwrotny rozdzielający dwie epoki, epokę wysokich przedwojennych standardów i czerwoną. To przejście, w którym pozostająca w cieniu wielkich przedwojennych osobowości wspomniana awangarda awansowała do roli największych autorytetów, jest być może kluczem do zrozumienia dzisiejszych elit. Wyroby docentopodobne dopiero od 68 roku zaczęły chodzić środkiem korytarzy spychając wszystkich pozostałych pod ścianę. Na kierunkach humanistycznych musiało być podobnie, a nawet gorzej. Trudno bowiem z kompletnego matoła zrobić fizyka, choć i takie przypadki zdarzały się, ale zrobić filozofa – żaden problem. Zwłaszcza marksistowskiego. No i zaczęły te Wyroby wychowywać nowe pokolenia. Na swój wzór....

Profesor dr hab. Kudrycka, podobnie jak Kwaśniewski, Siwiec, Martyniuk, Anna Grodzka vel Krzysztof Bęgowski, Komorowski co to w tydzień napisał swoją pracę magisterską dzięki pomocy teścia z resortu, rozpoczynający studia w latach siedemdziesiątych, wyrośli już w tym nowym. Niektórzy byli w awangardzie, jak w czasach stalinowskich Mazowiecki i Szymborska. Działali w nowym SZSP zamiast ZSP. Pszczółkę Maję wciągnęło zapewne po same uszy. Czy zdołała wyzwolić się?

Zapraszam do wysłuchania opowieści ś.p. Jerzego Przystawy o tym formującym, jak się wydaje, dla świata akademickiego i nowej inteligencji przełomie. Poniżej wybrane fragmenty.


Rok 68-y w Warszawie i rok 68-y poza Warszawą to dwa różne światy.

Ten potworny antysemityzm, o którym się mówi, on był, on był w gazetach, on był w telewizji. To był antysemityzm robiony przez sitwę partyjną żeby załatwić drugą sitwę partyjną.

Zebrała się na Uniwersytecie Wrocławskim Rada Naukowa Wydziału Matematyki Fizyki i Chemii. Poszerzona. No i ta Rada Wydziału nie bardzo wiedziała co ona ma robić, co się dzieje. Ja pamiętam, jak wparowała Trzebiatowska i mówi po co właściwie myśmy tu przyszli, my nic nie wiemy, po co my się tu zbieramy, nie mamy żadnego powodu. Może by ktoś powiedział właściwie o co chodzi. I z tego wyrosła moja taka, bym powiedział, główna rola w tych wydarzeniach uniwersyteckich, ponieważ ja byłem przedstawicielem młodszych pracowników nauki i adiunktów w Radzie Wydziału. Wobec tego, no to mamy tu przedstawiciela, niech nam powie. Ja byłem tym, który relacjonował to co się stało w Warszawie. No i rada Wydziału podjęła uchwałę, że... jest zaniepokojona tym, że się bije studentów..., tam było parę ogólników akademickich, ale na zewnątrz stali ci chłopcy z Golędzinowa.... Pamiętam profesora Rzewuskiego, który przyszedł do mnie i do Jurka Stęślickiego, byliśmy akurat we dwójkę tam i tę uchwałę przepisywaliśmy na maszynie tu i tam, tam, tam. Panowie to schowajcie to tak, żeby coś po nas zostało. Ja nie mam pojęcia gdzie myśmy schowali tą uchwałę, tak żeby ona została, pewnie nikt by z nas nie znalazł do dzisiaj.


Kiedy tam te straszne antysemickie mordy się dokonywały tutaj powoływano docentów marcowych. Bodajże pierwszym docentem marcowym został matematyk, Bolesław Gleichgewicht.
Byli tacy ludzie, jak np. Kazimierz Urbanik, który miał opinię wielkiego matematyka, a równocześnie był sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego. No i po marcu jego pozycja wzrosła niesłychanie... Wszyscy uważali go za jakiegoś męża opatrznościowego, który uratował Uniwersytet przed jakimiś czystkami. W Komitecie Wojewódzkim też się nim cieszyli.


Mój instytut nie miał ani jednego partyjnego. Nie, był tam jeden partyjny, z Rosji przyjechał, Włodzimierz Garczyński. Docent. I wobec tego zażądano od profesora Rzewuskiego rezygnacji z dziekaństwa, a również rezygnacji z dyrektora Instytutu. I wtedy powstały, czerwone kołnierzyki się porobiły... Takim czerwonym kołnierzykiem był Arkadiusz Jadczyk. Marcowy partyjny, od razu w krawacie czerwonym, wstąpił do partii. Bernard Jancewicz. To jest ciekawe, bo to tego nikt nie wie, bo Jadczyk potem, jakoś do dzisiaj sobie tam robi jakąś taką opinię wielkiego sprawiedliwego, niepokornego, itd., a właśnie on, bo to zaraz po marcu był przecież maj, i ja ich pamiętam tych gnojków jak z czerwonymi krawatami nagle paradują w Instytucie Fizyki Teoretycznej. Czerwony krawat? To było coś niesłychanego!


*** Wojciech Markiewicz, "Żelazna prymuska", Polityka (1 grudnia 2007), Gorąco zchęcam do lektury całości: http://www.polityka.pl/kraj/ludzie/237037,1,zelazna-prymuska.read


Poniżej po raz pierwszy upubliczniony fragment rozmowy z śp. profesorem Jerzym Przystawą dotyczący wydarzeń z marca 1968 na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego.


tumry

tumry

12 years 7 months temu

Niech współczesna Robinsona Cruzoe czyli prof. Barbara Kudrycka poszuka sobie Piętaszków gdzie indziej. Frajerów ci wśród prawicowych patriotów raczej brak.
Pies Baskervillów

ale tradycje,i wzory, wciąż żywe,mały przykład,a może nie taki mały.
tumry

tumry

12 years 7 months temu

Jasne, że żywe, więc niech się nie wstydzą i reaktywują wreszcie KPP. Po co skrywać się za jakąś atrapą w postaci PO. Do tego potrzebne jest wydanie o tym wielkopomnym dziele dzieła: Historia KPP(1)-PO-KPP(2)|łajdaków|. Krótki kurs; Wyd. 1, "Książka i Wiedza", Warszawa 2013; w dwóch rzutach; I - 510 150 egz., II - 650 000.
Pies Baskervillów

Oni tyle wiedzą o komuniźmie,co ja o księżycu,kazano sie zreaktywować,to wykonali rozkaz. To zwykli głupcy,nie znający,ani historii,ani życia. Stalin,skierował by ich pod komando Pawki Morozowa:) Tylko jednego nie potrafią zrozumieć:służalców sie wykorzystuje,ale służalcom się nigdy nie wierzy.
Domyślny avatar

Co roku pół miliona ludzi wchodzi w dorosłe życie i część z nich spostrzegając jakiś wycinek rzeczywistości, bo nie da się ogarnąć całości, gdy ma się 20 lat, łapie tego wirusa sądząc, że to nogi Pana Boga. Jeśli chcemy uwolnić się od totalitarnych aberracji w przyszłości musimy w proces kształcenia włączyć kształtowanie pokory.
Pies Baskervillów

Ale,pokorę należy szerzyć wszędzie,nawet w PIS-ie,a to pozostawia,niestety wiele do życzenia. Przykład?Dysydenci,tzw ziobryści,w głosowaniu nad votum nieufności,nie poparli PIS-u,w myśl zasady,małe,ale własne korytko. A byli wychowani jednak w PIS-ie,więc o co chodzi? Ja wiem,Pan wie,ale ludzie wolą otwarte teksty,jeśli nie,to idą do takich szmatławców jak Palikot,Miller.
tumry

tumry

12 years 7 months temu

Z pokorą zgoda. Obawiam się jednak, że zaserwuje się młodym pokera oraz Korę z Marychą i pokorność im przejdzie koło nosa. Chyba, że ich życie pokarze. Wtedy pójdą do Canossy, zakładając, że będą wiedzieć, co zacz.
Domyślny avatar

to wynik programowego zaniechania funkcji wychowawczych w szkołach. Programowego. Po indoktrynacji PRLu uznano, że szkoła powinna uczyć, a nie wychowywać, zamiast zastanowić się jak wychowanie zmienić. W ten sposób Polska stała się kuriozum w skali światowej. Wszędzie poza Polską jest oczywiste, że szkoła powinna przede wszystkim kształtować człowieka. Krótko mówiąc wylano dziecko z kąpielą.
Pies Baskervillów

W 90-tych,przynajmniej oficjalnie,komuny nie było,mieli wszelkie dane,mieć kontakt z ludzmi patriotycznymi,wybrali kariery polityczne,rzucając się na głeboką wodę wśród cwaniaków,cinkciarzy,najróżniejszej hołoty politycznej. I jeśli ich to nic nie nauczyło,to są poprostu straceni,zawiedli zaufanie,i tyle. Przynajmniej ja, po takich ludziach nie płaczę. PS Ja się też wychowywałem w PRL-u.
tumry

tumry

12 years 7 months temu

Włóczenie koniem na padoku w czasie dnia wyścigów konnych czy to w Warszawie, Wrocławiu czy też w Sopocie. Oto "nagroda" w stylu Stefana Czarnieckiego dla tych, którzy Polskę potraktowali niczym wychodek. Bez ukarania nie będzie w Polsce posprzątania i nie będzie też dla Rzeczpospolitej wychowania.