Zjazd

Przez tumry , 12/10/2012 [11:34]
Spektakl zwany expose za nami. Donald Franciszek wkroczył do Sejmu w potężnej obstawie. Tylko od góry nie było ochrony. Widocznie na etatach w BOR nie ma aniołów. Okazało się, że wśród grup ludności, które zostały objęte podwyżkami uposażeń jako pierwsi zostali wymienieni policjanci i wojskowi. To nie dziwi. Usłyszeliśmy o wspaniałości naszego kraju widzianej z perspektywy zagranicy. Prawdopodobnie chodziło o Niemcy i Ruso-Sowiety. Okazało się ponadto, że to polska rodzina ma mieć priorytet w działaniach rządu, a dotychczasowe trudności wynikają z nieadekwatnego włączenia się realizację tego zadania władz lokalnych. Widać było też, że dał się we znaki premierowi pomysł Prawa i Sprawiedliwości z konstruktywnym wotum nieufności. Podanie kandydata na premiera z ramienia opozycji i czekanie z formalnym jego zgłoszeniem, spędza Donaldowi sen z oczu. Dalej było to i owo, itd. Rzecz miał herr Donald Donaldowicz zakończyć hasłem VENI, VIDI, VAE ale się niemal rozpłakał z "patriotycznego" uniesienia i opuścił mównicę. W tym momencie Ewa Bożena przerwała obrady na dwie godziny, co świadczy, że zmysł kanciarski Pinokia się nie stępił, a wręcz przeciwnie. Psychologicznie rzecz biorąc był to zabieg bardzo na miejscu. Chodzi o to, że najbardziej dla rządu rzeczą niewskazaną, byłoby krytyczne komentowanie przez opozycję expose na bierząco, m.in. ze względu na jego banalną i rozczarowującą treść. Prawo i Sprawiedliwość zminimalizowało korzyści płynące z tego rządowego posunięcia i niezwłocznie kandydat partii na premiera prof. Piotr Gliński ustosunkował się merytorycznie do przemówienia Tuska. Zrobił to w sposób przekonywający i fachowy. W drugiej części sejmowego spektaklu występowali przedstawiciele wszystkich partii i krótko ale beznadziejnie znakomity ideolog partyjny, który pełni funkcję ministra finansów (Jacek) Jan Antony Vincent-Rostowski. Wreszcie głos oddano samemu "capo di tutti capi". Oświadczył on, że zabierający głos w dyskusji (nie dotyczy to Vincenta) posługiwali się kłamstwami. I to było clou dnia. Okazało się, że największy w dziejach Polski premier- ściemniacz, a więc również: kłamca, blagier, oszust, krętacz, przeinaczacz, kanciarz, szachraj, szalbierz, łgarz, naciągacz, fałszerz, cygan, matacz, kłamczuch, fantasta, mistyfikator, naciągacz, nabieracz, hipokryta, obłudnik, fałszywiec, oszukaniec, picer i pozorant - zarzucił ludziom mającym jakiś pion, że kłamią. To był szczyt hipokryzji. Nie ma już żadnej nadziei, iż człowiek ten odzyska choćby jakiś elementarny pion, gdyż jego aberracja umysłowa jest tego rodzaju, że nic z tym fantem nie da się już zrobić. Wracaj biedaku do robienia albumów o Gdańsku. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
tumry

Słucham, choć to trudna rzecz jedynie w jednym celu. Chodzi o demaskowanie krętactw tego człowiek.
Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years temu

bo to jeden z tych,który ma nie nasrane w głowie:) Tumry wybaczy wulgaryzm,bo to jak sól do zupy,konieczne:)
tumry

Z chwilą kiedy wydarzenia sprowadzą Pinokia do parteru a najlepiej do sutereny życia społecznego, wtedy i dla mnie jego "pieprzenie indyczki w tataratku" przestanie mięć jakiekolwiek znaczenie. Pozdrowienia dla Fotomontage
tumry

Jest wiele słów pejoratywnego znaczenia, które są użyteczne w charakteryzowaniu osoby Donalda Franciszka Tuska. Najważniejsze jest jednak to, żeby wypowiadając te słowa nie zgilotynować ludzkiej natury w samym sobie. Wtedy dopiero diabeł, który nasłał nam tego człowieka, odniósłby prawdziwy triumf. Pozdrawiam