Skąd pieniądze na reformy PIS

Przez Janusz40 , 03/09/2012 [23:09]
Na przedstawione przez J. Kaczyńskiego postulaty (program PIS)- mające być ustrojową alternatywą dla istniejącego rządu PO-PSL - przedstawiciele obozu władzy mają jeden druzgocący argument: skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Najwyraźniej niedokładnie przeczytali, czy też wysłuchali to "ekspoze"; było tam sporo o racjonalizacji zarządzania państwem, co niewątpliwie ograniczy potrzeby budżetowe - likwidacja NFZ, uproszczenie podatków i sprawozdawczości podatkowej, podporządkowanie prokuratury ministrowi sprawiedliwości, wprowadzenie podatku bankowego. Jeszcze jedno - dość symboliczna sprawa, ale charakterystyczna - automatyczny przepadek majątku osobistego przestępców gospodarczych na rzecz skarbu państwa (to każdemu wydaje się oczywiste, tylko nie dotychczasowym prawodawcom). Jest jeszcze wiele możliwości pozyskania pieniędzy na wielce kosztowne (wg rządu) plany J. Kaczyńskiego. Nie mówił o wszystkich - w krótkim wystąpieniu nie da się zawrzeć wszystkiego, ale dla tego kto śledzi wypowiedzi opozycyjnych polityków - jest jasne w czym upatrują oszczędności budżetowe i w czym widzą zwiększenie tych dochodów. Dostrzegam następujące kierunki działań w tej mierze: - Likwidacja nadmiernie rozrośniętej administracji państwowej i samorządowej - obecnie ma niejednokrotnie miejsce dublowanie zarządzania; w czasie, kiedy D. Tusk zwiększył zatrudnienie o prawie 100 tysięcy nowych urzędników (najlepszych wyborców) - Cameron w Anglii ograniczył administrację o kilkaset tysięcy osób. Najbardziej bulwersujące jest powołanie "gabinetów politycznych" w resortach. Jedynym wytłumaczeniem ich istnienia jest to, że mają pilnować czystości ideologicznej wśród zatrudnionych; innymi słowy - ma się zatrudniać "swoich", a nie najlepszych. W efekcie - ci najlepsi szukają pracy za granicami państwa. Mamy do czynienia z drenażem mózgów na ogromną skalę. - Likwidacja OFE i przejęcie przez budżet zgromadzonych tam kapitałów, to obecnie ok 240 mld zł. - pozwoliłoby to skokowo zmniejszyć zadłużenie państwa, a co za tym idzie - obsługa długa mogłaby wynieść nie ok 50 mld. zł. rocznie, a np. ok. 40 mld. - Zaprzestanie pozorowania budowy gazoportu (powinien dawno już działać), budowa odcinka rurociągu łączącego nas z systemem rurociągów Europy Zachodniej. Te operacje pozwoliłyby na żądanie renegocjacji fatalnego dla Polski kontraktu gazowego z Rosja. - Natychmiastowe zawieszenie wykonywania pakietu klimatycznego (katastrofalnego dla Polski) i zażądanie renegocjacji. - Likwidacja pojęcia "kontraktów menedżerskich" w instytucjach państwowych i spółkach skarbu - tylko bezwzględnie przestrzegana ustawa "kominowa". - Zaprzestanie finansowania wszelkich przedsięwzięć "kulturalnych" - poza kilkoma teatrami i operami w głównych 4 - 5 miastach Polski. Także finansowania czasopism "politycznych" np. "Krytyki politycznej", której program jest wyraźnie sprzeczny z interesem kraju. - Zlikwidować pojecie "samochodu służbowego" - poza kilkoma pojazdami dla prezydenta i ewentualnych zagranicznych gości wysokiego szczebla. - Zintensyfikować produkcję energii z odnawialnych źródeł energii. (elektrownie wiatrowe, geotermia, solary). - przyspieszenie wydobycia gazu z łupków gazonośnych (należy szybko ustalić wysokość podatku "od kopalin"). - ograniczenie finansowania partii politycznych.
Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years 1 month temu

- Likwidacja OFE i przejęcie przez budżet zgromadzonych tam kapitałów, to obecnie ok 240 mld zł. - pozwoliłoby to skokowo zmniejszyć zadłużenie państwa, a co za tym idzie - obsługa długa mogłaby wynieść nie ok 50 mld. zł. rocznie, a np. ok. 40 mld. He;hee,he,najbardziej mi się podoba termin-przejecie przez budżet:)))obojętnie co by to znaczyło! Na temat OFE,kiedys,jakis madry analityk ,napisal tak: Nie płacę 1600 miesięcznie do ZUSu tylko za 300 zł kupuję kartę do np. Medicoweru, 300 zł ubezpieczam się dobrowolnie na szpital a z 1000 zł odkładam na 4% na starość. Podział możemy sobie SAMI DOBROWOLNIE ustalić wg. preferencji. Mogę przepić - moja sprawa (potem zdycham pod płotem). Pytanie: ile się uzbiera przez 40 lat pracy? Odpowiedź: 1 milion 185 tysięcy 918 zł 44 grosze. Odsetki od tej kwoty proszę sobie wyliczyć. Wychodzi ponad 3800 zł na miesiąc. Emeryt powinien się utrzymać. I cio?
Domyślny avatar

Janusz40

13 years 1 month temu

Dodane przez fotomontage (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Gdyby była dowolność ubezpieczania - prawdopodobnie 90 % ludzi by z niej zrezygnowało, a jednak we wszystkich cywilizowanych społeczeństwach takie ubezpieczenia emerytalne występują. OFE dały sobie wmówić prze międzynarodowy kapitał tylko co głupsze byłe Kadeludy i niektóre państwa Ameryki południowej. Gdyby nawet założyć solidność tych Powszechnych Towarzystw emerytalnych, które zawiadują OFE, to i tak zarabiaja 3,5 % prowizji od sumy wniesionych składek oraz 0,05 % od zgromadzonych kapitałów MIESIĘCZNIE (ta druga opłata jest ok. czterokrotnie większa od dobrze percepowanej wspomnianej prowizji). Są to horrendalne konfitury dla paru setek członków rad nadzorczych PTE i zarządów OFE - ponad 2 miliardy zł.rocznie. W owych ciałach zarządzających zasiadają m.in. ci sami ludzie, którzy doradzają premierowi i prezydentowi. Pozdrawiam
Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years 1 month temu

Gdyby była dowolność ubezpieczania - prawdopodobnie 90 % ludzi by z niej zrezygnowało I to jest ewidentny przykład glupoty,z dwóch stron,z jednej strony,niedoinformowany prostak,trochę chciwy,z drugiej gangster. Problem ten,rozwiązały cywilizowane kraje,no ale w Grillandii,Pan wybaczy,tu rządzi Marcin P,i Janusz P,a ten drugi,to nawet spisał testament,i zwiększył ochronę,tak przynajmniej pisały gazety,ktore są dzisiaj wykładnikiem "patriotyzmu" Ma facet patriotyczny gest,broni sie jak może,przed seryjnym samobójcą,poprostu przyszłość Polski:)
Domyślny avatar

Idąc za trafnymi wskazaniami dociekliwego blogera – „Matki Kurki”, trzeba przyznać, że rzeczywiście chyba jest lepiej gdy Premier D. Tusk i minister finansów J. V. Rostowski bawią się zapałkami niż kiedy zajmują się naprawianiem gospodarki i to przy pomocy kalkulatora. Premier i minister finansów powinni policzyć i przedstawić Polakom, ile kosztuje nas gospodarczy eksperyment Tuska i Rostowskiego wprowadzany już od 5-ciu lat. Np. w kwestii nowego zadłużenia kraju, to już blisko 400 mld zł. Spójrzmy na bezrobocie. I tu liczby są ewidentne: w 2007 r. bezrobotnych było ok. 1,7 miliona osób, a w 2012 r. mamy ich już ok. 2,2 mln, a ta liczba ma się jeszcze zwiększyć o 300 tysięcy. Tymczasem przedstawiciele rządu zaczęli na gwałt liczyć koszty reform zaproponowanych przez premiera J. Kaczyńskiego. Być może ministerstwo finansów przegrzało się przy liczeniu tych kosztów i dlatego minister Rostowski pomylił się, i to bardzo, w swych wyliczeniach, np. w kwestii dochodów podatkowych w budżecie na 2012r. oraz w kwestii samego budżetu na 2013 r. W ciągu ostatnich 2 miesięcy minister finansów, mimo wcześniejszego intensywnego liczenia, musiał znacząco zmienić założenia do budżetu na 2013r. Już na początku września okazało się, że poprzednie wyliczenia ministra co do przyszłorocznego budżetu są funta kłaków warte. Czyżby kolejna pomyłka w liczeniu? Jeszcze w czerwcu J. V. Rostowskiemu wychodziło, że wzrost PKB Polski na 2013r. będzie wynosił 2,9 proc., dziś to już tylko 2,2 proc., bezrobocie miało wynieść 12,6 proc., dziś wynosi już 13 proc., deficyt miał wynieść 32 mld zł., dziś okazuje się, że będzie to 35,6 mld zł., zaś zaniżona ponownie inflacja ma wynieść ponoć tylko 2,7 proc. Oczywiście będzie dużo, dużo gorzej. Możemy w 2013 r. otrzeć się o recesję. Bezrobocie, które stale rośnie, a jesienią ten wzrost jeszcze przyspieszy, w tym tempie w 2013r. wyniesie jakieś 18 proc. To znaczy, że spadną dochody podatkowe, a o kolejne 80-100 mld zł.wzrośnie zadłużenie. Potrzeby pożyczkowe brutto Skarbu Państwa w 2013r. wyliczono na razie na 145 mld zł. A już zapewnienia o ponownym umocnieniu się złotego do poziomu 4,05 za euro i 3,20 za dolara przyprawiają o wybuch śmiechu. Właśnie to, co prezentuje MF i rząd w wyliczeniach na przyszły rok jest abstrakcyjnym myśleniem, nie odnoszącym się do realiów gospodarczych w przededniu potężnego kryzysu. Jeśli spojrzy się na powyższe fakty, łatwo dojść do wniosku, że to niewątpliwie minister finansów J. V. Rostowski w obsłudze kalkulatora jest zdecydowanie gorszy od Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli ktoś ma jeszcze co do tego wątpliwości, to przekona się sam już wkrótce, gdy zobaczymy poziom dochodów podatkowych budżetu państwa w grudniu 2012r. i różnicę z tym, co zaplanował pan minister, choć niekoniecznie dobrze policzył. PO lamentuje, że koszty propozycji programowych PIS to dziesiątki miliardów złotych. Martwią się posłowie i ministrowie, rwą włosy z głowy, bo skąd premier J. Kaczyński weźmie na to wszystko pieniądze. Media i rządząca ekipa oskarżają autorów tych propozycji o kreowanie państwa socjalnego, którego notabene właśnie pragną Polacy. Otóż, żeby mieć jakiekolwiek pieniądze na reformy zamiast podnosić VAT, akcyzę, likwidować ulgi podatkowe, zadłużać państwo o kolejne setki miliardów złotych, najpierw rząd i MF powinny zatkać gigantyczne dziury w dzbanie, z którego chcą nalewać. A uciekają tamtędy dziesiątki, a nawet już setki miliardów złotych. I to można policzyć: - blisko 50 mld zł. wypływa z kraju corocznie w ramach salda błędów i opuszczeń w bilansie obrotów płatniczych z zagranicą; - blisko 20-25 mld zł. to transfer z banków zagranicznych obecnych w Polsce do ich central zagranicznych; - blisko 6 mld zł. corocznie tracimy z tytułu przemytu paliw, papierosów i alkoholu; - blisko 1,5 mld zł. z tytułu oszukańczego importu bez VAT-u – stali zbrojeniowej do Polski; - blisko 2-3 mld zł. strat ponosimy obecnie z tytułu afery informatycznej w instytucjach państwowych; - dziesiątki miliardów złotych z tytułu ustawionych przetargów na drogi, autostrady, stadiony i remonty kolejowe; - wiele miliardów złotych (można je szacować skromnie na 5-10 mld) z tytułu zobowiązań podatkowych i fiskalnych, jakich skutecznie unikają wielkie sieci handlowe, banki i firmy zagraniczne dzięki kreatywnej księgowości, totalnej bezkarności oraz dzięki licznym przywilejom i ulgom; - blisko 6 mld euro – czyli ok. 25 mld zł. bardziej podarowane niż pożyczone przez NBP, wydaliśmy na ratowanie europejskich bankrutów przez MFW; - blisko 20 mld zł. nieściągniętych zaległości podatkowych i zobowiązań na rzecz państwa; - blisko 12 mld euro czyli 52 mld zł. „wyrzucone” w ubiegłym roku przez MF i NBP na sztuczne ratowanie kursu złotego; - blisko 3 mld zł. wydatków z tytułu pozwów i odszkodowań za niezapłacone kontrakty drogowe i stadiony; - blisko 4 mld zł., które trzeba będzie zwrócić UE jako niewykorzystane środki na budowę szerokopasmowego internetu w Polsce; - kolejne miliardy złotych niewykorzystane na inwestycje w polską kolej. Jakby nie liczyć, będzie tej życiodajnej, finansowej krwi upuszczonej naszemu państwu i to rokrocznie ok. 200 mld zł – zdecydowanie wystarczyłoby na najbardziej nawet ambitne plany nowej władzy, bo stara albo nie chce, albo nie umie liczyć. Janusz Szewczak http://www.stefczyk.info/publ… więcej: http://www.wis.org.pl/forum/v…