Pojednania na zamówienia polityków

Przez Katarzyna , 09/08/2012 [17:15]

Mglisty, ponury poranek listopadowy. Trudno otworzyć oczy, a cóż dopiero wstać, gdy w mieszkaniu panuje jeszcze nocny chłód. Tata wstaje pierwszy, budzi nas szuraniem pogrzebacza po rusztach kaflowego pieca.
Z lampowego „Pioniera” dochodzą komendy Karola Hofmanna do porannej gimnastyki radiowej. Potem pierwsze wiadomości, które w tamtych czasach zwykle zaczynały się od informacji, gdzie, jakie zebranie partyjne się odbyło i kto, jakie zobowiązanie dla dobra ludowej ojczyzny podjął, a czasem od listy imperialistycznych przewinień wobec bratniego narodu radzieckiego.
Starzy ludzie nadziwić się nie mogli, skąd nagle w XX wieku pojawił się naród radziecki, o którym przez wieki nie słyszano.
Dla młodych była to już dobrze przyswojona nowomowa i nikt się jej specjalnie nie dziwił. Zresztą wiadomości ówczesnego radia dało się słuchać tylko przez kilka minut, potem najmocniejsi wysiadali wobec lejącej się propagandy. Zwykle z kuchni dobiegał głos.
- Józek, wyłącz to, bo tego słuchać się nie da!

„Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”

W ten listopadowy poranek było jednak inaczej. Głos spikera grzmiał świętym oburzeniem. Oto zdrajcy narodu polskiego piszą orędzie do narodu niemieckiego; udzielamy wybaczenia i prosimy o nie.
Tego dnia o niczym innym nie było mowy w peerelowskich tubach propagandowych. Naładowani emocjami rewolucyjnego sprzeciwu wobec polskich biskupów rozładowaliśmy je w szkole. Nie miał łatwego zadania historyk, którego zmusiliśmy akurat na pierwszej lekcji do słuchania naszego świętego oburzenia.

O nasze oburzenie nie było trudno. Listu polskiego episkopatu z 1965 roku, znanego jako Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim nikt jeszcze nie czytał. W uszy Polaków wbijano przede wszystkim to nieszczęsne zdanie, które musiało zaboleć każdego Polaka: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.

Pamiętam doskonale reakcję moich rodziców, gdy przysłałam im pocztówkę z Berlina wschodniego. Mama nawet jej nie przeczytała, tylko, jak mi potem domownicy przekazali, wrzuciła od razu do pieca. Nienawiść do Niemców była tak wielka, a poczucie krzywdy tak ogromne, że słowa o przebaczaniu, a zwłaszcza prośba o przebaczenie, wyłączały rozum, budziły emocje, które komuna doskonale umiała wykorzystać.

18 listopada 1965 w czasie obrad Soboru Watykańskiego II biskupi polscy, w tym Stefan kardynał Wyszyński, prymas Polski i ks. arcybiskup Karol Wojtyła, podpisali Orędzie skierowane do biskupów niemieckich. Autorem i inicjatorem listu był arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek. Formalnie było ono zaproszeniem na obchody Millenium Chrztu Polski. W rzeczywistości było wsparciem i jednocześnie wykorzystaniem dla Polski inicjatywy niemieckich protestantów, którzy kilka tygodni wcześniej ogłosili tzw. Memorandum Wschodnie.

Kościoły ewangelickie Niemiec opublikowały 1 października 1965 r. dokument „O sytuacji wypędzonych i stosunku narodu niemieckiego do swych wschodnich sąsiadów”. Autorzy tego dokumentu nawiązując do klęski Niemiec i losu wypędzonych apelowali o uznanie win po obu stronach i uporządkowania na nowo stosunków polsko-niemieckich. Dotyczyło to zwłaszcza uznania nowych granic na Odrze i Nysie.
Reakcje na Orędzie polskich biskupów i Memorandum Wschodnie były podobne w obu krajach, gorące spory, polemiki.

To Kościoły miały rację

A jednak czas pokazał, że to Kościoły ewangelickie i polski Kościół katolicki miały rację. Niezależnie od ważkich, korzystnych dla Polski decyzji politycznych ( układ podpisany przez Willi Brandta o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków między PRL i RFN oraz unormowanie polskiej administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych) ścieranie się propagandy komunistycznej z racjami sygnatariuszy listu było próbą siły zaufania społeczeństwa polskiego do Kościoła. Tę próbę, mimo zmasowanego ataku propagandowego, wygrał polski Kościół. Na błoniach jasnogórskich w czasie mszy milenijnej 3 maja 1966 roku wierni odpowiedzieli Prymasowi: „Przebaczamy”.

Sukces zawsze korci powtórką

Sukces zawsze korci powtórką, wciąż bowiem nie mamy najlepszych relacji z naszymi sąsiadami. Jak ta powtórka ma wyglądać i czy ma szansę na sukces?
Och, przy zmywaku nie odważę się snuć diagnoz. Zbyt dobrze pamiętam swoje oburzenie z czasów młodości, które wyreżyserowała propaganda PRL. Drugi raz tego błędu nie popełnię.
Nie mogę jednak zapomnieć o raniących uczucia rodzin pomordowanych na Kresach posunięciach politycznych prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 65 rocznicę ludobójstwa na Wołyniu wykorzystał do jakże ważnych celów strategicznych polityki zagranicznej. Miał żal do niektórych swoich współpracowników, że nie potrafili zrozumieć, dlaczego wycofał swój patronat nad Obchodami 65 Rocznicy Rzezi na Wołyniu. A jednak konsekwencją sztucznego pojednania między narodami ukraińskim i polskim, nie liczącym się z historycznymi faktami, była całkowita klęska takiej polityki i zwycięstwo Janukowycza w wyborach oraz zagarnięcie pod wpływy Rosji całej Ukrainy. I nie pomogły tu żadne honorowe doktoraty Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego dla Juszczenki.

Nowa inicjatywa pojednania na zamówienie polityków

Teraz narodziła się nowa inicjatywa budowania pojednania, tym razem między Polską a Rosją. 17 sierpnia w Warszawie, patriarcha Moskwy Cyryl i przewodniczący episkopatu abp Józef Michalik, podpiszą polsko-rosyjskie przesłanie do obu narodów o porozumienie i pojednanie.
Nie znam treści tego dokumentu. W Polsce stało się już tradycją, że spieramy się o treści, które przekazali nam inni. Podpisujemy protesty, choć nie mieliśmy możliwości zapoznać się z dokumentem.

Sam pomysł Episkopatu Polski nie dotyczy Magisterium kościoła. Domyślam się też, że protesty nie robią na biskupach najmniejszego wrażenia. Przykra kontestacja, ale nie ma ona wpływu na moją wiarę. Gdyby na przestrzeni dziejów patrzeć na politykę kościoła katolickiego wobec niektórych wydarzeń politycznych, to już dawno nasze świątynie powinny być puste i przeznaczone do rozbiórki. A jednak silni jako naród jesteśmy mocą tego Kościoła, który wciąż na ziemiach polskich jednoczy Polaków.

I nie mam szczególnych pretensji do polskich biskupów, że podejmują inicjatywy, które wpisane są w misję Kościoła. Denerwuje mnie jednak lekceważący ton, jakim traktuje się protestujących. Prymas Tysiąclecia potrafił wytłumaczyć Polakom sens Orędzia mimo nachalnej propagandy i Polacy uwierzyli, zaufali swoim biskupom.

Władzy podoba się pomysł biskupów

Dziś jest odwrotnie; to władza pochwala polityczne gesty hierarchów, choć od rana do wieczora propaganda wciska Polakom w uszy przeświadczenie, że Kościół nie powinien wtrącać się do polityki.
Abp Michalik mówi dziennikarzom,” że wielkie tragedie "się nie powtórzą wówczas, gdy zamiast ostrzyć noże i działać wedle zasady »oko za oko i ząb za ząb«, będziemy szukać otwartym sercem właściwego kontaktu", insynuując jednocześnie, nie do końca uczciwe intencje protestujących, którzy, zdaniem hierarchy, kierują się jakimiś dziwnymi racjami.

Kto kogo nienawidzi

Nie wiem, co miał abp Michalik na myśli. Ze zdumieniem przyjmuję opowieści o nienawiści pokoleniowej między Rosjanami a Polakami. Ani tak prosto nigdy nie było, ani nie dotyczyło to narodów, ale przede wszystkim zaborcy, Moskali, później Sowietów, a teraz władzy Putina.
Dziś jak w tamtych latach sześćdziesiątych toczy się zaciekła walka o rząd polskich dusz. Jestem spokojna o naszą „nienawiść” do Rosjan, nigdy jej nie czułam i współczułam im tak samo jak innym narodom sprzedanym w Jałcie Stalinowi, więc nie wiem o czym tak naprawdę abp Michalik mówi. Natomiast na tyle długo już żyję, by wiedzieć na pewno, że nie da się zbudować pojednania aktami politycznymi, ale można skłócić przy tej okazji Polaków między sobą. I tej okazji na pewno Putin i jego agenci wpływu, pożyteczni idioci w Polsce nie przegapią.

Domyślny avatar

Jakub Wołyński

13 years 2 months temu

Brnął Józiu, smutny bez przesady, Z mocy kacapskiej ambasady. Był jedną ten z esbeckich lalek, Bo na nazwisko miał – Michalik. Ubrany sprytnie na cywila, Został dręczony przez Cyryla... I wtem – ktoś do niego niesławnie: „Cześć, Józiu! No? Pobłogosław mi!”. Tak mówił, ruchając wąsami, Patalach z brudnymi włosami, Zuchwale spójrzą oczy łajka, Dymi w zębach z marychą fajka... Z początku owszem stchórzył Józiu: „Co jeśli ten cholerny „loser” Za moim świętobliwym zadem Pierdalał aż od ambasady?..” Lecz gniew wybuchnął purpurancki: „Tfu, narkomanie arogancki! Jaki ja tobie Józiu, bydlę?! Się pomieszało ci, pieprzydło?!” Patalach na to: „Eminencjo, Do dupy z twoją elokwencją. Czy proszę o rubli z portfelu, Co od kacapów masz tak wielu? No? Pobłogosław – i po sprawie! Po prostu potrzebuję, prawie, Błogosławieństwa od takiego Arcykapłana wspaniałego! Jak ciebie czci wspólnota nasza, Wprost uważają za mesjasza! A pojednanie to z kacapem? – By skarczyć za to, trza być capem!”. Tak pocieszony dobrym słowem, Tuż Józiu przestał być surowym: „Pobłogosławię ci z radością, Miło zapoznać się z waszmością! Cię przyjmię w moim pałacyku, Żyj sto lat, dobry katoliku!”. Wkurzyło chłopa: „Jam katolem?! Od tego pętlę raczej wolę! Na Tworki ci bileta kupię – Mochery? Ci cię mają w dupie! Z tych każdy prędzej się udławi, Niż da ci mu pobłogosławić. A ja, przesłynny Adaś „Nergal”, Po ciebie zawsze będę sięgał – Któż lepszym dla nas, satanistów, Od esbeków ekumenistów? Mam spieszyć, uciekam za chwilę – Pobłogosław! Czas deptać Biblię!..”.
Domyślny avatar

Jakub Wołyński

13 years 2 months temu

Za dużym może tchórzostwo się chować: Za bełkotem kłamliwie pokojowym, Za brakiem chęci życiem swym kierować I za fałszywym modłem puprupowym, Za tymi rozważaniami mętnymi, Obfitymi łaciną i angolem, Za stopniami, tytułami marnymi, Za merytoryczności ślepym kołem, Za resetami, biernością i zdradą, Za mordem ludobójstwa, o nim kłamstwem, Za bezkosztowną oraz próżną radą, Za czerwonym, tęczowym i zaprzaństwem, Za filmikiem rzekomo postępowym, Za zdjęciami, nagraniami, rzeżbami, Za starym tym, co pragnie zostać nowym, Za hucznymi występami, ślubami, Za walką tą z mężnymi rozpaczliwą, Za śliną z pysku mądrala czerskiego… Nie! Mężnym być jest losem najszczęśliwym – Mu tarczą tylko moc Duchu Polskiego.
malyy5

malyy5

13 years 2 months temu

Ta sprawa ciągnie się od lat i nikt nie ma siły lub nie chce wziąć topora i uciąć tego stwierdzając: POLACY NIE AKCEPTUJĄ LUDZI KREMLA,CO NIE OZNACZA ŻE NIE AKCEPTUJĄ NARODU ROSYJSKIEGO. Szczerze mówiąc spotkałem w swoim życiu wielu Rosjan ,zwłaszcza za granicą i żeby tak każdy Polak dla Polaka był w porządku jak niemal każdy Rosjanin dla Polaka... Generalnie moim zdaniem,kościół zdaję sobie sprawę że w niedalekiej przyszłości przyjdzie czas na Putina i Łukaszenkę podobnie jak na Mubaraka i Kadafiego ,coś w końcu pęknie,(bo już pęka) wtedy pojednanie będzie tak potrzebne jak nam po 1989r,Rosja będzie musiała się odnaleźć po pożodze. Komunizm miał trwać wiecznie,a wystarczył Stefan Wyszyński ,a potem Jan Paweł II :)
Katarzyna

Dokładnie tak jak piszesz:

"POLACY NIE AKCEPTUJĄ LUDZI KREMLA,CO NIE OZNACZA ŻE NIE AKCEPTUJĄ NARODU ROSYJSKIEGO".

Co do reszty, obyś miał rację, że o to chodzi w tym wszystkim.

Pozdrawiam

Katarzyna

Domyślny avatar

Jakub Wołyński

13 years 2 months temu

Problemat jednak polega w tym że zwykli Rosjanie nie są gospodarzami, a tylko najemnikami na swej własnej ziemi - i ich to WŁASZTUJE. To ostatnie jest podstawą dla pesymizmu co do perspektyw Rosji w najbliższej przyszłości. Mimo licznych wad naszych czasów, oni mają pewną dobrą jakość: kłamać stało nabardzo trudniejszym... A Rosja dotychczas trzymała się i stojała wylącznie na kłamstwie.
Katarzyna

Niewątpliwie sporo masz racji. Ale kłamie ten, który twierdzi, że nasza "Solidarność" postawiła sobie za cel odzyskanie niepodległości. Byliśmy przecież realistami. Barak był szczelny, chcieliśmy tylko godniej żyć. Myślałeś kiedyś, jak to się stało, że właśnie w Rosji wybuchła rewolucja? Dzban wodę nosi, dopóki ucho się nie urwie. Pozdrawiam Katarzyna
Domyślny avatar

Jakub Wołyński

13 years 2 months temu

Cóż... Nagranie dla niepoprawneradio - to dla mnie miłym i atrakcyjnym. Bardzo dziękuję za taką propozycję, proszę o podanie szczegółów na mail: [email protected] Co do "S", przyznaję Tobie zupełną rację. A jak wybuchła rewolucja w Rosji? Przez brak wódki. To nie żartem, cała prawda. Każda rewolucja w Rosji jest wtedy, gdy brakuje nie jadła (w odróżność od reszty świata), a tego co jadłem zakąsywają. Naukowo udowodniono :)