Mazowiecki w 89 roku i później "reprezentuje" "stronę solidarnościową"

Przez Janko Walski , 06/08/2012 [21:20]

w takim samym zakresie w jakim w czasach Bieruta "reprezentował" "stronę kościelną": osłabianie od wewnątrz środowisk pacyfikowanych bądź neutralizowanych przez moskiewskie kukły - to jego prawdziwa rola.

To dzięki niemu w dużej mierze (i Michnikowi) moskiewskie kukły wraz z aparatem PRLu i służbami mogły przepoczwarzyć się bezboleśnie po 1989 roku w elitę gospodarczą, kulturalną, intelektualną i moralną(sic!), całkowicie opanować wszystkie media i newralgiczne miejsca bezpieczeństwa państwa! To za jego rządów Polskę wyprzedziły pozostałe barki obozu socjalistycznego znacznie później zaczynające przemiany. Polska była ostatnim krajem w którym odbyły się wolne wybory.

Pierwszy raz pan Tadeusz "sprawdził się" w nocy stalinowskiej. Kilkunastu wybitnych księży oskarżono o szpiegostwo, dywersję i zdradę - zapadły najcięższe wyroki z karami śmierci włącznie. Gdy skazani oczekiwali w celi śmierci na wykonanie wyroku, krakowscy literaci (m. in Mrożek, Szymborska, Mazowiecki) uchwalili rezolucję, w której napisali:

wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływ na część młodzieży skupionej w KSM działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali - za amerykańskie pieniądze - szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniom antypolskim i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne.

To jednak nie było jedyne "osiągnięcie" pana Tadeusza.  Dobrze by było by ktoś pozbierał wszystkie. To był potwór.  KBW wraz z UB, MO, ORMO do spółki z  z NKWD mordowało i niszczyło ludzi fizycznie, tacy jak Mazowiecki mordowali psychicznie, zabijali myśl, wiarę i nadzieję.

Do tej pory sądziłem jednak, że ten pierwszy okres w jego życiu skończył się wraz z rokiem 1956, w którym wyszły na jaw zbrodnie stalinowskie. Nie kojarzyłem jego nazwiska z paskudną rolą jaką odgrywali "postępowi działacze katoliccy"  w czasie drugiej wielkiej ofensywy moskiewskich kukieł na Polski Kościół, która miała miejsce w połowie lat 60-tych, w burzliwym okresie zwalczania Milenium Chrztu Polski za pomocą gomułkowego "tysiąclecia państwa polskiego".  Wściekłość namiestniczej władzy wywołało  Orędzie Biskupów Polskich do Biskupów Niemieckich. Wytoczono najcięższe działa przeciwko Kościołowi.  To drugie uderzenie w Kościół było znacznie skuteczniejsze niż pierwsze z czasów stalinowskich. Wynik widoczny był gołym okiem pod koniec lat 60 kiedy to kościoły zaczęły świecić pustkami.

Jak przypomina GPC był Mazowiecki wówczas

aktywnym członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej reprezentującym grupę działaczy wrogo nastawionych i otwarcie krytykujących postawę prymasa Stefana Wyszyńskiego. Krytykę tego środowiska wykorzystała władza, by stosować represje wobec Prymasa Tysiąclecia i Kościoła katolickiego po słynnym orędziu polskich biskupów do niemieckich „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.

Jak wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej, po tym orędziu frakcja Mazowieckiego w warszawskim KiK-u ogłosiła, że postępowanie kardynała „nie może przynieść korzyści” środowisku katolickiemu. „Jest skandalem, że nie uzgodniono tego z rządem PRL” – uznali działacze na naradzie warszawskiego KIK-u z udziałem Mazowieckiego w grudniu 1965 r. „Jest kompromitujące, że orędzie napisano w porozumieniu z biskupami niemieckimi” – stwierdzili. Według działaczy KiK-u, biskupi Bolesław Kominek i Karol Wojtyła „dali się wciągnąć w autorstwo takiego kompromitującego orędzia”. Zaplanowano zatem dalsze marginalizowanie i „utemperowanie” kard. Wyszyńskiego.


Pojednanie z RFN uderzało w podstawowy kanon propagandy PRL, robiono wszak wszystko by wychować kolejne pokolenia w przekonaniu, że nie ma większego zła na świecie niż rewizjoniści z RFN (i imperializm amerykański) i że tylko Związek Radziecki może zapewnić bezpieczeństwo. Polacy mieli się stale bać. Haniebna rola Mazowieckiego z połowy lat 60-tych wpisuje się całkowicie w ten kanon!

I oto nasz "bohater" otrzymuje właśnie nagrodę Złote Mosty Dialogu przyznawaną za wkład w polsko-niemieckie pojednanie. W laudacji wygłoszonej na jego cześć całkowicie pomija się rolę, jaką odgrywał w stosunkach Polska–RFN w czasie PRL-u - informuje GPC.

Był okres wyrażania wdzięczności Polsce za "Solidarność", za mur berliński. Kanclerz Kohl miał świadomość wielkiego znaczenia oporu i walki  społeczeństwa polskiego z czerwonym także dla uwolnienia Niemiec Wschodnich spod bolszewickiego buta i zakończenia zimnej wojny. Czy gdyby premierem Polski był wówczas ktokolwiek inny swoją wdzięczność okazywałby w sposób mniej spektakularny?

Ciekawe jak się czuje największy po Bartoszewskim autorytet moralny odbierając nagrodę za coś co zwalczał.

Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years 2 months temu

"Ich bin eine Berliner",wielu dzisiaj w Polsce,(nie tylko Mazowiecki)może śmiało dzisiaj powiedzieć:z zadania doradcy,wywiązałem się wzorowo!(vide,chociażby Geremek!) I to jest bardzo smutne,że ulica niezadowolona,upokorzona,dała sie takim za nos wodzić! Bo pogladów się nie ma,poglady są na zamówienie,brak ogłady politycznej,wyszedł tak, jak z tym smokingiem,który pasuje dopiero w trzecim pokoleniu!
Domyślny avatar

Jakub Wołyński

13 years 2 months temu

Z Mazowieckiego czy Geremka Berliner, jak ze mnie Telawiwer. A oto ten ostatni z tych najwzórowym :) Choć i szwabską dupę niezłe lizać POtrafiali, - ale to już dziedzinno-narodowym.