Tuska ratuje tylko zamach

Przez Polaczek , 21/05/2012 [21:21]
Na chwilę zapomnijmy o wielu niewyjaśnionych kwestiach smoleńskich, wróćmy myślami do tego złowieszczego poranka, soboty 10.04.2010 roku. Jest piękny słoneczny ranek, godzina lekko po dziesiątej. Jak grom z jasnego nieba spada na nas wiadomość o katastrofie z udziałem polskiej delegacji udającej się na uroczystości w Katyniu. Szok, niedowierzanie, wybuch niespotykanych myśli, łzy totalnego zdołowania związanego niewątpliwie z Katyniem. Wszystko nabiera niewyobrażalnych wymiarów po wstępnym ogłoszeniu listy nazwisk uczestników lotu. Odczucia te dotyczyły każdego normalnego człowieka bez względu na upodobania czy kolor myśli.

Spróbujmy jednak wyobrazić ludzi stojących na stanowiskach pracy, pracy bezpośrednio związanej z tym lotem. Do osób bezpośrednio zaangażowanych w ten lot można zaliczyć przedstawicieli BOR, MSWiA, MSZ, Kancelarii Premiera wraz z samym Premierem, 36 SPLT, COP oraz z innych służb, do których należał obowiązek posiadania wszelkiej wiedzy na temat wizyty Prezydenta RP. W podobnej sytuacji znalazły się osoby po stronie rosyjskiej z Putinem na czele. No i się zaczęło. Jest problem, nikt nie wie jeszcze o co chodzi, no poza Radkiem Sikorskim, który w sposób czysto telepatyczny przeanalizował przebieg zdarzenia i był już wszystkiego pewien w kilka minut po zdarzeniu. Ale zostawmy ten jeden przypadek do rozważań przez wróżkę i radiestetę. Załóżmy taki oto przypadek, że wszyscy zaczynają myśleć o własnym tyłeczku w związku z odpowiedzialnością jeszcze nie wiadomo jaką. Cóż Radek Sikorski mógł lepszego wymyślić jak rozwiązanie pod tytułem ,,nie - to nie ja''. Przypuśćmy, że tak wyćwiczony odruch ma każdy skundlały polityk, który jest zaprawiony w wykręcaniu się sianem, składaniem obietnic bez pokrycia, wiecznym łganiem i ciągłym mataczeniem. Ponieważ przykład idzie z góry, wszelkie służby szybko uczą się od swoich mistrzów iluzji, jak mają przetrwać mało robiąc i nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Skundlały strach przed odpowiedzialnością za coś, czego nikt jeszcze nie umiał ocenić, uruchomił lawinę obłudy, która została skierowana na obywateli z każdej strony, poczynając od źródła jakim był Premier, na sprzątaczce z Okęcia kończąc. W końcu podobne przypadki odnajdujemy w przyrodzie, choćby skunksy, żmije, czy też węgorze elektryczne. To taki rodzaj zasłony obronnej, podobnej w znaczeniu do mgły smoleńskiej, przed honorowym stawieniem czoła na przeciw rzeczywistości. Premier, po krótkim i ludzkim szoku, szybko otrząsnął się i wrócił na kurs i ścieżkę tworzenia mistyfikacji oddalającej go od choćby honorowej odpowiedzialności za los - o matko, kraju ? - On nie potrafił zadbać o jedną osobę, Prezydenta RP, a co dopiero mówić o obywatelach ? Donek, nie poddawaj się, przecież to będzie totalna klapa, co z partią, rządem, lodami itp. - pomyślał Tusk w pierwszych chwilach.

Ponieważ w podobnej sytuacji znalazł się Putin, który pomyślał sobie o tym, że ktoś poprzez zamach mógłby zrobić z niego balona przed wyborami prezydenckimi, szybko przypomniał sobie temat zatopienia Kurska i postanowił pomóc sobie i koledze Donaldu. ,,Zmarłym życia nie przywrócisz, a żywi muszą żyć za wszelką cenę przy korycie'' - tak powstał szybko pomysł totalnego przejęcia kontroli nad śledztwem, które zostało zaprojektowane w taki sposób, aby badaniem jednej sprawy zajęło się przynajmniej z sześć komisji w oparciu o jakieś tam dowody lub ich brak, dla pewności zakopując je na co najmniej jeden metr pod ziemię lub zapominając czegoś tam zmierzyć, bo przecież wsie pogibli. Zależności pomiędzy tymi komisjami powodują, że każda jest uzależniona od każdej pozostałej. Jednym słowem rosyjska ruletka w przebiegu przymusowego udawania badania sprawy oraz blackjack w postaci dwóch kart premierowych o łącznej wartości nominalnej 21 po powstaniu dowolnej wątpliwości – to obraz gry prowadzonej z publicznością. Ponieważ przykład idzie z góry, reszta podległych zrobiła wszystko podobnie na ile umiała. Niektórym się to nie powiodło, choćby Bielawnemu, innym udało się przerobić nawet trzecią salonkę w raporcie bez sprawdzania czy po jej remoncie nie pozostał jakiś kapiszon w tym rejonie. Normalny obywatelu, spróbuj nie zapłacić ZUS'u na czas – nie żyjesz, spróbuj nie zapłacić podatku – nie ma cię, a Janicki za wzorcowe niedopilnowanie Prezydenta otrzymuje nagrodę w postaci nominacji z szofera na generała – wot gieroj, traktorzysta wyższe inżyniera.

Wystarczy przypomnieć ten jad, śmierdzące wydzieliny skunksa czy też inne fekalia nam serwowane na przestrzeni od 10.04.2010 do dnia dzisiejszego. A zatem, cztery lądowania, no może trzy, a właściwie jedno. O której godzinie ? O 8:56 wszystkie dzwony w kościołach biły przez dwa tygodnie. Jak40 – nie, to był Tu154M. Oni lądowali – nie , przecież odchodzili. Oni odchodzili – zaraz, ale przecież to wyglądało jak lądowanie. Głos generała w kokpicie raz się pojawiał, raz znikał. Kopano na ponad jeden metr głębokości ziemię aby wydobyć pieczołowicie wszystko to, co się tam rozsypało, ale pozostawiono jednak coś dla archeologów i wycieczek krajoznawczych. Z ciał nie było co zbierać, ale 97 osób się doliczono natychmiast. Badania zwłok przeprowadzono – ale ekshumacje są i będą. Komórki zablokowano – ale jednak dzwoniły jak zaprogramowane. Rosjanie informowali o złym stanie lotniska – ale my dowiedzieliśmy się tego od św. Piotra dnia 12.04.2010. Medale omonowcom obiecano – ale było im zbyt mało i okradli karty kredytowe ofiar. Właściwie to szkoda dalej wymieniać te wszystkie rozbieżności i dualizmy znaczeniowe, gdyż jest to jeden wielki skandal aby Premier polskiego rządu nic o tym nie wiedział.

Tak czy siak, jeśli Premier nie wiedział o tym wszystkim – taczka, wiedział – taczka lub coś mocniejszego. Donaldu Tusku może uratować tylko zamach, bo w każdym innym wypadku należy obawiać się takiego rządzenia, gdzie nie można upilnować tylko jednej i to najważniejszej osoby w Państwie a co dopiero powiedzieć o bezpieczeństwie całego kraju. Dlatego utrzymywanie otoczki zamachowej jest jedyną drogą, którą podąża Donald Tusk i jego ekipa podwładnych. Zamach jest jak tlen potrzebny tej ekipie do dalszej egzystencji iluzji rządzenia. Bo jeśli nie zamach, to taczka.

Domyślny avatar

Brakujące ogniwo narracji. Gratuluję. Proszę opatentować szybko, bo "intelektualiści" z wizji i z tele z hypkim, olejnik i kuźniarem na czele podchwycą za friko. Naprawdę warto, nie będą żałować kasy. Toż to ostateczne rozwiązanie wszystkich problemów z poszarpaną narracją. Wspiera nie tylko wyroby MAKokopodobne, ale wyjaśnia wreszcie wszystkie matactwa, kłamstwa i dezinformacje jakimi tumaniono nas przez dwa lata. Świetna robota! Szanowny Autor tak sam z siebie?
Polaczek

Są różne metody leczenia. Jedni mówią - czym się strułeś, tym się lecz. Inni stosują homeopatię, czyli dawki trujące, które pobudzają różne mechanizmy. Ta notka, to jak nie kijem to pałą. Pozdrawiam.
Domyślny avatar

jeśli wywołują potworny, uzasadniony strach. Lepiej pójść w piętrowe konstrukcje, których każdy element zawiera z księżyca wzięte założenia. To najkrótsze i najkorzystniejsze dla Autora wytłumaczenie. No cóż, nie jest Pan jeden taki. PS. pańskie pozdrowienie brzmi dość złośliwie w kontekście tego co Pan napisał, więc daruję sobie odwzajemnienie, bo byłoby to wtórne.
Polaczek

Jeśli nie zamach, to dlaczego nie ma taczki ? To jest dopiero zamach. I tak wszystko się zapętla.
Polaczek

To znaczy, że właściwie jest to pojmowane przez zatrutych w/w ściekami. Właśnie o to chodzi. MAK jest nieistotny, taczka jest najważniejsza. Bo jeśli nie taczka, to zamach.
Domyślny avatar

a tym bardziej wracać do pańskiego wpisu. Zechce Pan to sformułować wprost bez posługiwania się taczką i zatrutymi? Kwestia odpowiedzialności za cokolwiek nie jest do niczego przypisana i stanowi część narracji wtórnej. Podobnie jak to, kto jest zatruty, a kto nie. To są te piętrowe konstrukcje, o których wspomniałem, zupełnie zbędne na tym etapie, a nawet dezorientujące. Na poziomie zdarzeń elementarnych jest jeszcze całkiem sporo do zrobienia.
Polaczek

Ostatnia notka, którą popełnię w kwestii Smoleńska przedstawi ostateczny mój punkt widzenia na tą sprawę. Niezależnie od wątpliwości, taczka czeka. Kawałek tego sprzętu przywiózł dzisiaj pan Wiesław, który także tworzy piętrowe konstrukcje, niezrozumiałe dla wszystkich. Gdy on zaczął się ich uczyć, ja na metodach MES (w innych mutacjach, MS ) zakończyłem pisanie programów. Gdy pan Wiesław mówi o równaniach Naviera-Stokesa , przepraszam ale ja widzę Nikka whisky, to takie małe wspomnienia z kontaktu z pewnym profesorem z Japonii. Pozdrawiam.
Domyślny avatar

Prof Binienda, podobnie jak dr Nowaczyk i inni naukowcy, którzy zdecydowali się zbadać niezależnie informacje MAKu, badają zdarzenia elementarne, a nie hipotezy całościowe. To co Pan w trzecim punkcie umieszcza w swoim zestawieniu było całkowicie poza ich zainteresowaniem. Podobnemu rygorowi poddane były prace Zespołu Parlamentarnego kierowanego przez ministra Macierewicza, choć dotyczyły już nie mechaniki ostatnich faz lotu, rozpadu i upadku samolotu, ale zdarzeń prowadzących do smoleńskiej pułapki. Nie mam najmniejszych trudności ze zrozumieniem tego co mówią i piszą prof. Binienda, dr Nowaczyk i inni prowadzący niezależne badania profesorowie. Może dlatego, że nie epatują hermetyczną terminologią trywialnej w swej istocie mechaniki. Przynajmniej dla tych, którzy fizyki uczyli się przed reformą Tuska.
Polaczek

Na temat obliczeń się nie wypowiadam, gdyż te należy przeprowadzić aby coś stwierdzić. Tu akurat WB ma rację odnosząc się trochę arogancko do publiki. Ale aby to udowodnić należy zbadać wrak. Ja osobiście nie mam na to wpływu i nie zabraniam przeprowadzenia takich badań. Badania wraku może przeprowadzić jakakolwiek uczelnia z odpowiednim laboratorium.