Eksport polskiej broni (1)

Przez Godziemba , 21/05/2012 [07:02]
W latach 1926-1939 eksport polskiego uzbrojenia stanowił istotne źródło pozyskiwania dewiz. Po zakończeniu wojny z bolszewikami w 1920 roku, armia II RP stanęła przed zadaniem reorganizacji swej struktury oraz ujednolicenia posiadanego uzbrojenia i sprzętu. Materiały wojskowe pozostałe po ujednoliceniu uzbrojenia składowane były w składnicach uzbrojenia (tzw. „stokach”). Materiały w istocie stanowiły dla wojska balast, a nie użyteczny zapas. Z tej tez przyczyny polskie władze wojskowe postanowiły w połowie lat 20. o sprzedaży tych materiałów zagranicą. Uzyskane w ten sposób środki miały zostać przeznaczone na zakup nowocześniejszego uzbrojenia w polskich zakładach przemysłu zbrojeniowego. Ostatecznie doszło do podpisania stosownych umów z Estonią, Finlandią, Jugosławią, Łotwą i Rumunią Mając na uwadze doświadczenia z okresu wojny 1920 roku (utrudnienia w imporcie sprzętu) Polska przyjęła model przygotowania się do wojny polegający na budowie własnego znacznego przemysłu zbrojeniowego tak, aby w razie konfliktu, mógł on zapewnić armii wystarczające dostawy broni i amunicji. W efekcie tego wyboru przemysł zbrojeniowy został rozbudowany ponad miarę, co powodowało znaczne obciążenie dla skarbu państwa, który zmuszony został do utrzymywania zakładów pracujących „na pół gwizdka”. W związku z tym konieczne było podjęcie tzw. produkcji ubocznej (broń myśliwska, sportowa, rowery „Łucznik”, narzędzia precyzyjne, obrabiarki, maszyny do pisania, itp.) oraz przyjmowanie zamówień eksportowych. Eksport sprzętu wojskowego miał obniżyć koszty utrzymania w stanie gotowości mobilizacyjnej zakładów przemysły wojennego. Produkcja eksportowa zapewniała zamówienia w fabrykach kooperujących, zwiększała zatrudnienie robotników, przez co zmniejszała koszty zapomóg dla bezrobotnych. Dzięki eksportowi zmniejszały się również koszty jednostkowe całej produkcji, co pozwalało polskiemu wojsku nabywać więcej sprzętu. Lokowanie za granicą polskich towarów wojskowych miało w planach inicjatorów akcji eksportowej wiązać się z uzyskaniem przez Polskę określonych profitów ogólnogospodarczych i politycznych. Liczono bowiem, iż osiągnięcie z czasem pozycji istotnego dostawcy broni dla danego kraju spowoduje jego bliższe ekonomiczne związanie z Polską, a tym samym stworzy odpowiednie warunki dla współpracy także w dziedzinie polityki zagranicznej. Na Bałkanach, stanowiących bardzo ważny kierunek polskiego eksportu, sprzedaż uzbrojenia oznaczała konkurowanie ekonomiczne z Francją, Niemcami,. Włochami oraz Czechosłowacją. W II Rzeczypospolitej sprawy związane z wyrobem i sprzedażą uzbrojenia regulowały dwa rozporządzenia Prezydenta RP z 1927 oraz 1932 roku, oraz dwa rozporządzenia Ministra Skarbu z 1933 oraz 1934 roku. Na nich mocy sprzedaż broni, amunicji oraz materiałów wybuchowych była możliwa jedynie po uzyskaniu stosownego zezwolenia. Natomiast prawo do eksportu lub importu uzbrojenia przysługiwało jedynie przedsiębiorstwom trudniącym się wyrobem broni, ewentualnie posiadającym zgodę na handel nią. Broń można był wywieźć z kraju wyłącznie za zgoda Ministerstwa Spraw Wojskowych. Nikłe rezultaty „ofensywy” eksportowej sprawiły, iż w końcu maja 1926 roku zostało zorganizowana konferencja pod przewodnictwem Szefa Administracji Armii gen. Mieczysława Norwida-Neugebauera, w trakcie której zadecydowano o ujęciu polskich przedsięwzięć w tym zakresie w ramy organizacyjne, w celu solidarnego występowania polskich fabryk na obcych rynkach oraz uzyskania pomocy agend rządowych. Pieczę nad wykonaniem tych zamierzeń powierzono MSWojsk.. Wsparcie państwa miało przejawiać się w przyznawaniu premii eksportowych, zniżek taryfowych na kolei, przejęcia części zadań informacyjno-akwizycyjnych przez polskie przedstawicielstwa dyplomatyczno-konsularne, a wreszcie przez zapewnienie ułatwień kredytowych. Ministerstwo Spraw Wojskowych zobligowane zostało do opracowania listy ewentualnych eksporterów, którzy mieliby stać się beneficjentami pomocy rządowej. W tej sytuacji firma nie cisząca się zaufaniem MSWojsk. nie mogła liczyć na wsparcie rządu. Pierwszym etapem realizacji tej swoistej centralizacji eksportu sprzętu wojskowego było utworzenie w końcu czerwca 1926 roku na konferencji przedstawicieli krajowych zakładów zbrojeniowych tzw. Sekcji Przemysłu Wojennego (SPW) przy Związku Eksportowym Przemysłu Metalowego Przetwórczego. Jako pierwsze do SPW przystąpiły m.in.: Towarzystwo Starachowickich Zakładów Górniczych SA., Modrzejewskie Zakłady Górniczo-Hutnicze, Towarzystwo Akcyjne Fabryk i Zakładów Górniczo-Hutniczych Stąporków, SA FM Norblin, Buch i Werner, GRANAT, PROTEKTA Sp. z o.o. , Państwowa Fabryka Aparatów Telefonicznych i Telegraficznych. W dniu 5 listopada 1926 roku doszło w Warszawie do założenia spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Eksport Przemysłu Obronnego SEPEWE z siedzibą w stolicy przy ul. Czackiego 12. Zgodnie z przyjętym statutem zadaniem spółki była „sprzedaż eksportowa wyrobów polskiego przemysłu obronnego lub związanego z ekwipunkiem wojskowym i popieranie krajowej produkcji eksportowej. W tym celu spółka miała prawo zawierać i pośredniczyć przy zawieraniu wszelkiego rodzaju umów w zakresie przemysłu obronnego, samodzielnie zakładać przedsiębiorstwa handlowe, brać udział w takich przedsięwzięciach, otwierać w kraju i za granicą oddziały, ekspozytury, ajentury, przedstawicielstwa, składy, ustanawiać subagentow, itp., przyjmować na rachunek własny i komisowo przedstawicielstwa eksportowe również i innych dziedzin przemysłu polskiego”. Spółkę zawiązano na trzy lata z automatyczną prolongatą jej trwania na kolejne trzy lata, itd., jeśli któryś z udziałowców na pół roku przed wygaśnięciem umowy nie zażąda jej rozwiązania. Kapitał zakładowy SEPEWE wynosił w momencie założenia 20.000 zł, podzielonych na 100 udziałów. Ich nabywcą mógł być wyłącznie właściciel lub dzierżawca wytwórni położonej na terenie Polski albo Wolnego Miasta Gdańska, która udzieliłaby spółce swego przedstawicielstwa eksportowego. W skład SEPEWE weszło z chwilą jej powstania 21 najbardziej liczących się zakładów krajowego przemysłu wojennego. Mimo tego pierwszy rok jej działania nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. W 1928 roku zdobyto pierwsze zamówienia na dostawę 200 tysięcy zapalników do granatów ręcznych dla rządu rumuńskiego. Ostatecznie począwszy od 1930 roku bilanse spółki zaczęły wykazywać coraz większy zysk, dzięki któremu pokryto z nawiązką poniesione wcześniej straty. Te sukcesy pozwoliły utworzyć przedstawicielstwa w Rumunii, Jugosławii, Turcji, Finlandii, Estonii i na Łotwie. Kluczową rolę w spółce odgrywali oficerowie WP, piastujący równocześnie odpowiedzialne funkcje w administracji wojskowej, dobrze zaznajomieni z problematyką materiałowego zaopatrzenia armii. Wieloletnim dyrektorem spółki był ppłk. dypl. (potem w st. sp.) Władysław Sokołowski, znakomicie zorientowany w tajnikach handlu bronią. Dzięki niemu spółka zrealizowała liczne transakcje na eksport polskiej broni do Rumunii, Chin, Grecji i Jugosławii. Zamówione w Polsce uzbrojenie ekspediowano zwykle koleją do Gdańska lub Gdyni, a od lat 30. przez Tczew do Wojskowej Składnicy Transportowej na Westerplatte, gdzie w magazynach oczekiwały na załadunek na statki. Później wysyłka broni odbywała się przez Kościerzynę do Gdyni, gdzie w specjalnej strefie portu handlowego ładowano sprzęt na pokład statków. Czasem załadunku dokonywało wojsko (np. przy ekspedycji uzbrojenia do Hiszpanii). Do Rumuni, Jugosławii i państw bałtyckich broń wysyłano koleją. Sztab Generalny( Główny) nie pozwalał przy tym na jej tranzyt przez terytorium ZSRS. Wydane zalecenia nakazywały współpracę z polskimi przedsiębiorstwami – „Polskim Lloydem” (asekuracja), firmami „Henryk Puławski” i „Towarzystwem Handlowo-Spedycyjnym VIATOR (spedycja), „Żeglugą Polską i „Polską Zjednoczoną Korporacją Bałtycką (transport morski). Polski sprzęt wojskowy okazał się towarem równorzędnym jakościowo wyrobom uznanych zakładów francuskich, brytyjskich, amerykańskich, włoskich czy czeskich. Podstawowym problemem była niezdolność polskich zakładów do przyjęcie zamówień kredytowych, co było warunkiem koniecznym w przypadku eksportu uzbrojenia na Bałkany czy Bliski Wschód. Możliwości Banku Gospodarstwa Krajowego były niewielkie, a współpraca z bankami prywatnymi nie wchodziła z różnych powodów w grę. Inną przeszkodą stanowiły wysokie – w stosunku do światowych – ceny polskiej broni i innych materiałów wojskowych. I tak np. kbk wz. 29 był o 60% droższy od wzorów równorzędnych, pistolet VIS kosztował o 30% więcej od Walthera P-38. Dobra jakość niewiele znaczyła wobec dużo niższych cen konkurentów z innych państw. Cdn.
Czarek Czerwiński

A jakie konkretne produkty przemysłu zbrojeniowego II RP cieszyły się największym powodzeniem, mimo jak piszesz wyższych cen niż u konkurencji.
Domyślny avatar

celnis

13 years 5 months temu

Chyba największym przebojem były polskie samoloty - praktycznie wszystkie kraje południowej Europy: Turcja, Bułgaria, Rumunia, Grecja (wyjątkiem była Jugosławia, która jak dobrze pamiętam także była zainteresowana zakupem Łosi, ale do transakcji nie doszło) kupowały polskie konstrukcje. Największym hitem był PZL P.24, na którym Grecy uzyskali ok 40 zestrzeleń włoskich samolotów ( jedyny zachowany P24 znajduje się w Turcji). Rumuni użyli zarówno Łosi jak i 24-k w wojnie przeciwko ZSRR (ale jak dobrze pamiętam żaden pilot rumuński nie zestrzelił pięciu i więcej samolotów wroga czyli nikt nie został asem na polskim samolocie). Oj zabrakło nam w 1939 roku 24-ek. Co prawda samoloty te już były w tamtym czasie trochę przestarzałe, ale w porównaniu z 11ką nie mówiąc o 7-kach wypadły zdecydowanie lepiej (nawiasem mówiąc por. Szczęsny w 1939 walczył w 1939r na PZL11f Kobuz - inny silnik niż w 11c i zestrzelił dwa samoloty niemieckie, oj przepraszam hitlerowskie, przez długi czas w literaturze podawano, że była to 24-ka bo był do niej bardzo podobny – dysponował np. krytą kabiną). Mogły też posłużyć jako wstęp do skonstruowania dobrego samolotu myśliwskiego co uczynili Rumuni projektując swój IAR80/81. Czasy się jednak zmieniły kiedyś SEPEWE potrafiły sprzedać Hiszpanii Franco badziewie w postaci PWS10, dzisiaj Hiszpanie sprzedają nam CASY. No cóż nie opłaca się posiadać własnego przemysłu lotniczego przynajmniej w Polsce. Inny przebój polskiego przemysłu to licencyjne przeciwlotnicze armaty 40mm Boforsa, które broniły Wielkiej Brytanii. Więcej o sprzedaży polskiego uzbrojenia można przeczytać w książce "Na krawędzi ryzyka" wyd. Neriton. Pozdrawiam.
Godziemba

W pełni zgadzam się, choć sprzedwaliśmy P24 z gorszymi silnikami, niż te, które były na wyposażeniu WP. Pozdrawiam
Domyślny avatar

Pod warunkiem, że były sprzedawane z silnikami, bo nie zawsze tak było. Mianowicie sprzedawane były także same płatowce a to już nie był taki dobry interes.