W Polsce żyje wiele osób, których bycie w wyniku historycznych zdarzeń jest zdrowo naplątane. Wśród nich są swoistego rodzaju rekordziści, a wśród nich jeszcze - geniusze zła. Takim "geniuszem", który jak się zdaje przekroczył prawie wszystkie miary niegodziwości jest gen. Wojciech Witold "Jaja" Jaruzelski. Gdzie nie zajrzysz "jaja" właśnie. A to zdrada państwa polskiego, Smiersz i Wolski, NKWD, KGB, GRU, KBW, najazd na Czechosłowację, strzelanie do ludzi wybrzeża w grudniu, stan wojenny i jego ofiary w tym śmiertelne, masowa emigracja najlepszych cór i synów narodu, weryfikacje i wyrzucenia z pracy, przywłaszczenie działki i domu na Mokotowie po oficerze Wojska Polskiego - lotniku, zestrzelenie samolotu z polskim uciekinierem, walka z dąrzeniami niepodległościowymi narodu.
Jakiś czas temu dzięki "Uważam Rze" dowiedzieliśmy się, iż na początku 1941 r. ojciec generała złożył podanie o nadanie Jaruzelskim obywatelstwa Sowietów. Tego już za wiele. I pomyśleć, że byli tacy, którym władze nieludzkiej ziemi oferowały to "wspaniałe" obywatelstwo niejako za darmo, a oni narażając życie go nie przyjęli. Takim człowiekiem na przykład, choć niestety sympatykiem komunistów był Władysław Broniewski. Aresztowany cały czas twierdził, że jest obywatelem polskim, i że Sowiety nie mają prawa go więzić, gdyż przebywał w swoim kraju, którego jest obywatelem i inne obywatelstwo mu nie jest potrzebne, a przestępstwo popełniły Sowiety wkraczając na terytorium obcego i suwerennego państwa bez jego zgody.
A więc można było inaczej. W ogóle Władysław Broniewski to ciekawa postać. Odmówił na przykład Bierutowi napisania słów nowego hymnu polskiego, a w ambasadzie Sowietów na przyjęciach z okazji wiadomej rewolucji, opowiadał jak to pod dowództwem Wielkiego Marszałka pogonił ich z Polski w 1920 r.
Jeżeli coś można zapisać na plus generała Jaruzelskiego, to oprócz tego, że założył rodzinę i nie przyjął oferowanego mu przez przydupasów najwyższego naszego stopnia wojskowego, to umiał się w miarę cywilizowany sposób rozstać z Bohdanem Wodiczką, swoim sąsiadem i towarzyszem do napicia się. Pewnego razu oświadczył mu, jak twierdzi Stefan Kisielewski, że to ich ostatnie spotkanie bo on awansuje i w tej sytuacji nie będą się już mogli spotykać. Słowa dotrzymał. Nie wpakował się też na pokład samolotu, którym "Jezus" Maria Bronisław wykonał lot do Rzymu w związku z beatyfikacją JP II.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 842 widoki
no właśnie..
fotomontage
tumry
Polacy są naiwni i ufają sprytnym maherom
i jeszcze..
fotomontage
moherowy beret
Ta pani z Gardenii nie jest Polką,ale jest patriotką lepszą niż
tumry
fotomontage
moherowy beret