Osoby wierzące w Anodinę i Millera nie są tłukami.***

Przez Janko Walski , 16/02/2012 [16:44]

Dowodów takich jak u Agaty Christie nie ma i nie będzie. Mimo to , jeśli ktoś rzuci cegłę w kałużę, wyjmie ją i ucieknie to także bez trudu da się udowodnić, co się stało. Wystarczy przyjrzeć się rozbryzgowi i śladowi na dnie kałuży. Nie ma narzędzia, ani podejrzanego, ale wiemy co się stało.

10 kwiecień nie tylko pozostawił rozbryzg. Wiadomo kto i jak wciągał w pułapkę, kto wycofał ochronę, kto oddał śledztwo podejrzanym, kto kłamał, kto zacierał ślady, jakie ślady zatarto. Co jeszcze trzeba? Przyznania się Putina i jego szympansów oraz polskich pomocników do zbiorowego mordu? Po blisko dwóch latach materiał dowodowy przytłacza. Trzeba być wyjątkowym tłukiem by uważać, że był to wypadek.

Osoby wierzące w Anodinę i Millera nie są jednak tłukami. Przynajmniej nie wszyscy. Dlaczego wobec tego nie widzą katedry mimo że stoją przed nią? To proste, od rozumu mocniejsze są emocje. Jakie emocje? Różne u różnych ludzi. Wymieńmy trzy najważniejsze.

W przypadku inteligentnych osób, wrażliwych, STRACH. Sama myśl o tak potwornej zbrodni na oczach całego świata takich ludzi przytłacza, paraliżuje. Gotowi pójść za najbardziej absurdalną konfabulacją byle oddalić strach.

W przypadku ofiar przekazów publicznych na plan pierwszy wysuwa się NIENAWIŚĆ do Kaczyńskich i PiSu. Ta grupa utożsamia się z tymi, których fakty obciążają. Są wśród nich tacy, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że był to zbiorowy mord, ale uważają, że dobrze się stało. Jedni i drudzy każdą udaną konfabulację oficjalnych czynników rosyjskich i polskich uważają za swój sukces. Swoją nienawiść pokazali na Przedmieściu Krakowskim w sierpniu 2010, profanując krzyż, atakując w niewybredny sposób modlących się, szargając pamięć ofiar mordu. Powieszenie pluszowej zabawki na krzyżu, rozpruwanie jej, skandowanie, "jeszcze jeden" pokazało skalę nienawiści.

Mamy wreszcie emocje stale nam towarzyszące, wynikające z poczucia wspólnoty. Jesteśmy szczęśliwi jeśli pozostajemy uzgodnieni ze swoim środowiskiem. Emocja ta sprawia, że podzielamy opinie swojego środowiska nawet wówczas, gdy nie ma nawet pozorów prawdziwości. Tyle, że w dzisiejszych czasach część naszego środowiska to media. Programy zastępujące relacje z przyjaciółmi takie jak "Kawa czy herbata" mają olbrzymi wpływ na takich ludzi. Siła manipulacji poprzez takie programy jest znacznie większa niż propagandowej szpicy GW czy Polityki. Kłamstwa podaje się mimochodem, od niechcenia, zdawkowo jako oczywiste prawdy niepodlegające dyskusji. To tam zidiociali celebryci, ofiary strachu, nienawiści lub konformizmu, niepotrafiący odróżnić fikcji medialnej od rzeczywistości, stali się naszymi przyjaciółmi.

*** z podziękowaniem Bosej za inspirację.

Jasza

Jasza

13 years 8 months temu

dziwnie sie zachowuja wszyscy ci którzy wykluczaja zamach.Gdy mówie że moim skromnym zdaniem był to zamach,przygotowane morderstwo,zbrodnia,na co wskazują wszystkie dowody,spotykam się z agresją,jestem atakowany,wyzywany a oszołom to jedno z najdelikatniejszych określeń. Skąd w nich tyle jadu?
malyy5

malyy5

13 years 8 months temu

Że był zamach jest rzeczą oczywistą dla większości ludzi analizujących katastrofę smoleńską dogłębnie. Dla laików rzeczą oczywistą jest przyjmowanie bezkrytycznie papki manipulacyjnej. Za komuny było podobnie, gdy biegałem na wiece NZS jako jeden z niewielu na SGGW AR w Warszawie też byłem nazywany oszołomem, także nie ma co się przejmować ludzmi w których żyłach płynie krew niewolników.