Przybył nam Partacz, czy Mistyfikator?

Przez Jacek K.M. , 11/01/2012 [07:23]
W naszej historii nie takie numery mieliśmy, nawet wśród pułkowników. Taki płk. Walery Sławek, b.premier i przyjaciel marsz. Józefa Piłsudskiego, wyrolowany z obiecanej Prezydentury przez „spadkobierców”, bezradnie widząc nadciągającą wojnę, wiosną 1939 r. odszedł z hukiem do historii, pisemnie prosząc „nikogo proszę nie winić”. Wypowiedział się ostro, zdecydowanie i ostatecznie. Trudno to ostatnie zjawisko medialne płk. Przybyła zrozumieć, ale taki marsz. Piłsudski odesłałby go do cywila na inny odpowiedzialny odcinek „kury szczać prowadzać”. Płk. Przybył do szpitala, spoliczkowany rzekomo korupcją w armii. Poza tym muszą mu ten policzek tak załatać, aby nie było już przecieków ze smoleńskiego śledztwa. Pozostaje pytanie, czy chodzi o honor, czy o humor? Albo mówiąc inaczej: jaki honor, takie samobójstwo? Może pułkownik otwierając okno wystraszył się, że nad jego grobem zagra znakomita Orkestra Owsiaka i dlatego spudłował? Podobno miał rozwinięty smak muzyczny. Jest oczywistym, że gdyby był rolnikiem otuliłby szyję niezawodnym sznurem od nieszczęsnej snopowiązałki, a tak nabił pistolet (słyszeliśmy to na filmie), chybił, no i teraz inni mogą się nabijać z jego wojskowych umiejętności... Swoją drogą to dziwne, że taka cywilna kobiecina Blida zabiła się ślepym nabojem, a pułkownik ostrym nabojem tylko ogolił policzek. Ciekawe czy huk wystrzału Przybyła, spowoduje większe pęknięcie w zmowie smoleńskiego milczenia. Dobrze byłoby poznać chociaż scenariusz tego przedstawienia, a może nawet reżysera? Wychodzi na to, że przyszłych samobójców (szczególnie wojskowych!) trzeba będzie wyposażyć w system naprowadzania, bo widać, że w godzinie próby z współczesną bronią kompletnie sobie nie radzą. Pocieszający jest fakt, że podobną niemoc wojskową można zaobserwować za granicą. Wnikliwy jej krytyk imić marsz. Komorowski rozpaczał swego czasu, że jakiś ślepy saper z 30 –tu metrów nie trafił w polskiego Prezydenta. Od jakiegoś czasu modne są rozmaite szokujące programy „na żywo” jak podmienianie się żonami, mężami z aktywnymi kamerami, tutaj przeflancowano na zupełnie dziewiczy teren podobny eksperyment dla zdumionej gawiedzi. Dziennikarze (może to kpina z ich lenistwa w tropieniu korupcji w wojsku?) jak owieczki zapędzono do jednej sali i dla nich właśnie odegrany został ten spektakl przy włączonych kamerach. Mieli szczęście, że imić płk. Przybył jest introwertykiem, a nie ekstrawertykiem, mógłby przecież salwę z kałacha wypuścić w biednych dziennikarzy. Więc osobowość jest bardzo ważna. Wszystko przez te tuskowe cholerne reformy, przez tak długi czas kierownikiem wojska był psychiatra Klich, no i teraz żołnierze głupieją bez swojego psychiatry. Jeśli od szefa partii opozycyjnej w okresie żałoby po bracie bliżniaku, media żądały badań psychiatrycznych , ciekaw jestem czego zażądają teraz dla gen. Parulskiego i Seremeta. Czy płk. Przybył próbował popełnić samobójstwo pa-ruskie, może to nie było samobójstwo wojskowe, tylko cywilne? Po co on tego gnata do buzi wkładał z ostrymi nabojami, przecież nie chodziło mu o leczenie kanałowe? Miał szanse ulecieć do gwiazd, ale wybrał zostanie lokalną gwiazdą... Okazało się, że niestety pocisk też był skorumpowany. Więc został bez pocisku (okno wie gdzie on poleciał) i wbrew zapewnienią bez twarzy i honoru... Po spudłowaniu, drugiego policzka jednak nie nadstawił... Jeśli to miała być szopka to chyba według ruskiego kalendarza, t.j. spóżniona o kilkanaście dni. Przybył Mikołaj i podarował nam pod smoleńską brzózką (nie choinkę!) niedogolone samobójstwo. To medialne, czyli pozorowane do kamery samobójstwo, ma również pożądane konsekwencje, cholernie umiędzynarodowiło sprawę katastrofy smoleńskiej. Natomiast aktywni politycy w zależności od punktu siedzenia, próbują coś dla siebie wysmażyć. Min. rolnictwa Marek Sawicki czyn pułkownika nazwał „śmieszną dezercją”, a nie próbą obrony honoru oficera polskiego, zaś prokuraturę wojskową z chłopska proponuje po prostu zaorać... Podobno vice-przewodnicząca klubu PO M.Kidawa-Błońska, poinformowała, że premier Tusk-Dolomita nie przerwie wypoczynku, bo ten wirus konferencji z nabojami, do rządu jeszcze nie dotarł i ministrowie pracują, jeszcze się nie wystrzelali. Mam nadzieję, że nikt nie zapyta o komentarz marszałka Ewę Kopacz... Najbardziej skutecznym „protestantem” rzeczywistości , nie pobitym do dziś pozostaje Sekuła, którego skuteczny paluszek, 3 – krotnie pociągnął za spust we własny brzuszek... Więc co grozi nam następnego, gen.Parulski połknie pocisk dalekiego zasięgu, czy Seremet odda sromotną salwę po zjedzeniu petardy ? Co będzie dalej, czy dowódcy płk. Przybyła wyślą go, po psychiatrycznej obserwacji na emeryturę z samobójczym dodatkiem premiowym? Jacek K. Matysiak
Czarek Czerwiński

Jest wyjaśnione w tym programie. Dziennikarze różnych opcji mówią jednym głosem, a wtórują im Kruszyński i Kwiatkowski. Niecodzienny widok swoją drogą. Polecam:
Leopold Tynenhauz

Nieudana próba samobójcza p ppłk. Przybyła nie była pierwszą tego typu w historii Polski. Przecież w trakcie przewrotu majowego p. gen. Kazimierz Sosnkowski strzelił sobie w klatkę piersiową, lecz uratowano go.
Domyślny avatar

Witam, naturalnie jak można było to pominąć. Szczególnie, że mamy wspólny wątek geograficzny: Poznań. Ale historia dwa razy się nie powtarza chyba, że jako farsa. Sosnkowski był poważnym facetem to w jego mieszkaniu we Lwowie 1908 zawiązał się ZWCz, był "następcą" komendanta, ale w 1926 targał się między byciem lojalnym wobec przyjaciela, a przestrzeganiem prawa. Mimo, że inżynier,generał to jednak "filozof" (powstanie warszawskie, nie był typowym "wojskowym". Pozdrawiam. Jacek.
Ewikron

"Jakie to szczęście, że pan pułkownik Przybył wprawdzie „chciał” popełnić samobójstwo, ale mu się to nie udało! Jacyś pedantyczni dociekliwcy mogliby co prawda wyciągnąć z tego wnioski, że ta próba stanowi symbol skuteczności działań naszej niezwyciężonej armii, ale nie ma co zaprzątać sobie tym głowy, bo jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, więc i od pana pułkownika nie wymagajmy zbyt wiele. Jak ktoś się chce wykazać, to niech sam się zastrzeli i zobaczymy, czy zyska taki rozgłos, że aż sami najważniejsi prokuratorowie będą na oczach całej Polski ściągali sobie nawzajem kalesony. Znacznie większą zasługę w Niebiesiech będzie miał pan pułkownik Przybył z powodu ujawnienia, że nasza niezwyciężona armia stanowi żerowisko dla „zorganizowanej przestępczości”. Kto tę przestępczość zorganizował, na jakich zasadach i dlaczego jej żerowisko ulokował akurat w naszej niezwyciężonej armii - to pytania, na które odpowiedź wychodzi naprzeciw podejrzeniom, iż nie tylko nasza niezwyciężona armia, ale w ogóle cała III Rzeczpospolita jest żerowiskiem dla przestępczości, zorganizowanej jeszcze w 1989 roku przez „człowieków honoru”, którym „lewica laicka” stworzyła wygodny parawan z demokratycznej fasady." http://www.michalkiewicz.pl/t…
Domyślny avatar

Witam, oczywiście to odsłonięcie(może właśnie jedyne co było samobójcze?) korupcji w armii (na początek) powinno otworzyć puszkę Pandory. Jeśli oczywiście po jakichś "tańcach z gwiazdami" Naród i opozycja nie uśnie słodko. Pozdrawiam. Jacek.
tumry

tumry

13 years 9 months temu

Generał Kazimierz Sosnkowski przyjaciel i towarzysz niedoli Wielkiego Marszałka (rok siedzieli razem w niemieckim więzieniu w Magdeburgu 1917-'18), strzelił sobie rzeczywiście w pierś i to w związku z nie byle czym, bo z Zamachem Majowym (1926). Skończyło to przyjaźń obu Panów, gdyż Marszałek uważał, że generał zamach na życie sfingował, ponieważ tak jak to zrobił, oficer nie popełnia samobójstwa.
Domyślny avatar

Schodzimy na postać gen.Sosnkowskiego, to był jeden z nielicznych wyższych oficerów, którzy czuli się lojalni wobec przyjaciół, odpowiedzilni przed zwierzchnikiem, ale też przed Bogiem i Historią, był mężem stanu, który został generałem. Pozdrawiam. Jacek.
tumry

tumry

13 years 9 months temu

Tak jest. Co do tego nie ma wątpliwości. Był ponadto pierwszym i najwyższym stopniem generałem (starszeństwo). Po śmierci Wielkiego Marszałka, za którego trumną szedł trzymając pod rękę wdowę Panią Aleksandrą - pierwszym żołnierzem Rzeczpospolitej. Dopiero w 1936 roku Edward Śmigły-Rydz zostając marszałkiem, w nie do końca regulaminowych okolicznościach, odebrał mu tę palmę pierwszeństwa. Będąc z urodzenia warszawiakiem założył klub Polonia. Po śmierci Władysława Sikorskiego został Naczelnym Wodzem. Pełnił wiele najwyższych funkcji państwowych i innych. Na sposób usiłowania popełnienia przez generała samobójstwa (na szczęście nieskuteczny) wpływ miało to, że był mańkutem. Co prawada nie rozumiem tej zależności, ale znawcy przedmiotu tak właśnie to widzą. Pozdrawiam