Włoska przecena

Przez Jerzy Bielewicz , 08/01/2012 [14:51]
Polecam artykuł Małgorzaty Goss "Włoska przecena" w weekendowym "Naszym Dzienniku". Polski mainstream obwinia Węgry za zawirowania na europejskich rynkach finansowych. Oto alternatywne spojrzenie. Być może nasi rodzimi znawcy giełdy boją się mówić o kłopotach Unicredit ze względu na szerokie koneksje polityczne Banku Pekao SA (spółka córka Unicredit) w naszym kraju. Jego szefem był jeszcze nie tak dawno temu pan Jan Krzysztof Bielecki, były premier a obecnie szef Rady Gospodarczej przy premierze RP. Warto dodać, że Pekao SA od lat wspiera koncerny medialne jak ITI czy Agora. "Od 30-procentowego spadku wartości akcji banku rozpoczęła się operacja dofinansowania z rynku UniCredit. Włoski potentat jest zbyt duży, by upaść, ale jednocześnie zbyt duży, by państwo włoskie mogło go uratować. W rezultacie UCI może okazać się pierwszym klientem przyszłego Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej. O prawie 30 proc. spadła cena akcji największego włoskiego banku UniCredit na giełdach w Mediolanie (w środę o 14,5 proc., w czwartek o 17,3 proc.), Frankfurcie i Warszawie, osiągając najniższy poziom kapitalizacji w giełdowej historii banku - poniżej 10 mld euro. Dla porównania, wartość jego polskiej spółki-córki wynosi obecnie ponad 8 mld euro, chociaż aktywa Pekao SA stanowią mniej niż 4 proc. aktywów całej grupy UniCredit. Czyżby za chwilę Pekao SA miał kosztować więcej niż cała grupa globalnego banku UniCredit? Bezpośrednią przyczyną gwałtownej przeceny akcji było ogłoszenie przez władze UniCredit oferty publicznej, tj. emisji akcji z prawem poboru na kwotę 7,5 mld euro. Do dokapitalizowania banku, w celu osiągnięcia wymaganego przez Unię współczynnika wypłacalności 9 procent, zobowiązał UniCredit włoski bank centralny. Po ogłoszeniu oferty okazało się, że wyemitowane w tym celu nowe akcje banku zostaną zaoferowane inwestorom w cenie o 60 proc. niższej niż kurs zamknięcia notowań na giełdzie w Mediolanie z 3 stycznia (po wliczeniu praw poboru dyskonto jest mniejsze, wynosi ok. 43 proc.). Ustalenie ceny emisyjnej z tak dużym dyskontem rynki uznały za koronny dowód na to, że dotychczasowy kurs giełdowy akcji UniCredit, mimo najniższych od lat poziomów, nadal jest przeszacowany. Wkrótce rozpoczną się zapisy na akcje nowej emisji. Czy UniCredit zdoła zebrać z rynku potrzebne kapitały? Zarząd, na czele z Federico Ghizzonim, twierdzi, że tak. Jednak z reakcji rynków widać, że inwestorzy i akcjonariusze banku, którym przysługuje prawo poboru, nie podzielają jego optymizmu. Dotychczasowi akcjonariusze będą mogli skorzystać z praw poboru na zasadzie dwie nowe akcje za jedną posiadaną, płacąc zaledwie 1,9 euro za akcję. Dotychczas tylko dwie włoskie fundacje przystały na podniesienie kapitału po tej cenie, pozostali akcjonariusze czekają najwyraźniej na jeszcze większą obniżkę. Jeśli zebranie kapitału z rynku nie powiedzie się, bank zwróci się o pomoc publiczną do włoskiego rządu. Czy ją otrzyma? Wątpliwe. UniCredit należy do grupy banków określanych jako "too big too fall" - za dużych, by upaść, ale jednocześnie jest "too big too save" - za duży, aby zadłużone na 1,9 bln euro, czyli 120 proc. PKB, Włochy mogły go uratować. Niedawno rząd w Rzymie udzielił włoskim bankom gwarancji na 40 mld euro, aby mogły zaciągnąć 117 mld euro pożyczki z Europejskiego Banku Centralnego oprocentowanej na zaledwie 1 procent. Wątpliwe, by mógł zrobić więcej. Ostatnią deską ratunku dla takich banków pozostaje niesfinalizowany wciąż projekt europejskiego funduszu stabilizacji finansowej, który jednak może mieć zbyt wielu klientów jak na zasoby kapitałowe. - To właśnie sytuacja UniCredit jest prawdziwą przyczyną spadków na giełdach i rynkach walutowych w Europie. Nawet nieudana aukcja obligacji francuskich i trudna sytuacja Węgier to problemy niewspółmiernie mniejszej wagi - komentuje Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". - UniCredit być może wyznacza kierunek i ostateczny los, jaki może spotkać europejski sektor bankowy, przy czym nie jest pewne, czy powiedzie mu się próba podniesienia kapitału. Pomimo dobrych danych z amerykańskiego rynku, właśnie z powodu UniCredit, nawet rynek amerykański zniżkuje, nie mówiąc już o europejskim. Notowania na giełdzie w Mediolanie były w środę trzykrotnie zawieszane, w czwartek aż pięciokrotnie z powodu paniki i gwałtownej wyprzedaży akcji - kwituje finansista. Małgorzata Goss, Nasz Dziennik W piątek z kolei cena akcji Unicredit spadła o 11% na zamknięciu. Notowania zawieszano dwukrotnie z rana z powodu panicznej wyprzedaży. Po plotce o pozyskaniu przez Unicredit inwestorów akcje zwyszkowały od minus 12 do plus 4%, by pod koniec dnia znowu zapikować ostro w dół. Kapitalizacja (wartość na giełdzie) Unicredit wynosi obecnie 7,7 miliarda euro i jest znacznie niższa od kapitalizacji Banku Pekao SA, który wyceniono wczorajna GPW na 8,1 miliarda euro. W Rz.: KNF boi się rozmów z Rosjanami W przyszłym tygodniu w Naszym Dzienniku ukaże się mój artykuł o Sberbanku, byłym szefie Unicredit Alessandro Profumo, Pekao SA i o realnym zagrożeniu dla polskiego sektora bankowego. Gorąco polecam. Więcej na: Unicreditshareholders.com
Margotte

Pisze też o tym Gazeta Bankowa "Nastąpiła paniczna wyprzedaż akcji największej włoskiej grupy bankowej Unicredit. Po spadkach kapitalizacja Unicredit wynosi 7,7 miliarda euro i jest niższa od kapitalizacji Banku Pekao, który wyceniono na czwartkowej sesji na GPW na 8,1 miliarda euro. Analitycy uważają, że to dopiero początek ucieczki od akcji europejskich banków. Przecena akcji Unicredit wynika bezpośrednio z nowej emisji akcji. Będą one oferowane po cenie niższej niż cena akcji banku na mediolańskiej giełdzie z 3 stycznia o 43 proc. Tak duże dyskonto stało się dla inwestorów sygnałem, że aktualna wycena akcji tego banku jest o prawie połowę za wysoka. Czwartek i piątek były więc dla akcjonariuszy Unicredit prawdziwymi dniami sądu. Notowania były kilka razy zawieszane bo przekraczały dopuszczalne minima. W ciągu trzech sesji akcje straciły na wartości 37 proc. Dla długookresowych akcjonariuszy obecne spadki i tak nie mają już większego znaczenia. W ciągu pięciu lat stracili właściwie cały zainwestowany kapitał. Pięć lat temu za jedną akcję płacili 65 euro, a teraz mogą ją sprzedać za niecałe 4 euro. (..) Przytoczony przez Rybińskiego artykuł z „The Globe and Mail” zaczyna się do słów: „Grecy i Włosi wypłacają pieniądze z banków i przerzucają je za granicę, a nawet wolą zakopać pod ziemię w obawie przed kryzysem strefy euro, który będzie obalić banki i niszczyć to, co pozostało z ich oszczędności.” http://gb.pl/banki/informacje…
moherowy beret

to gdzieś w świecie cena akcji spadła z 65 euro do 4 euro,czyo nam do tego.Premier z poważną twarzą(jak magik w cyrku w Pacanowie)stwierdza,że Polacy mogą być spokojni,bo on czuwa z innym magikiem Rostowskim i żadne katastrofy nam nie grożą,no i nie grożą.Kupiłam 25 dkg pręgi wołowej i mnie było stać na ten luksus,a biedni Grecy czy Włosi - czy oni mają co jeść?Może trzeba znów pomóc?