Jest taka ławeczka.

Przez jwp , 26/10/2011 [23:29]

Są wszędzie, choć prawdziwych ławeczek coraz mniej.

Gdyby jej nie było, trzeba by ją wymyślić.

Ona jedna jak sądzę była zanim pojawiliśmy się na świecie. Przybierała różne formy, raz była kłodą po zwalonym wichrem drzewie, innym razem otoczakiem przy rwącym strumyku. Stała kamieniem polnym lub drzewem przygiętym do ziemi. Przed jaskinią i w drodze na wzgórze. Znaleziona, przyniesiona, wystrugana, zbita z desek. Gdy myśliwy zrzucił zwierzynę przy ognisku oddawał jej swoje zmęczenie. Wychodząc rankiem witał się ze słońcem prostując grzbiet. Wokół niej gromadzili się wierni słuchacze gawędziarzy, spragnieni łyka mądrości. Igrały dziatki niesforne.

Oj te ławeczki ! Przy chatach wiejskich, na placach zabawach, w parkach i na bulwarach. Są miejsca gdzie nie do wyobrażenia było nie mieć ławeczki przed domem. Tam Staryk przysiadał z sąsiadem pykając z fajeczki, tam w promieniach zachodzącego słońca rozliczano się z dniem. Trwały dyskursy patriotyczne i senne pogaduszki. Wylęgarnia plotek i strudzonych wędrowców ostoja. Łoże pijaczyn, szczebioty dzierlatek i pierwsze nieśmiałe, jakże nieporadne, lecz gorące pocałunki.

Gościnne dla każdego, tam prosty człowiek strudzony łapał oddech. Mędrcy Świat porządkowali, a okaleczenie poeci leczyli serca swe strofami naprędce skleconymi na kolanie. Bywały i zaczepki pijackie, wulgaryzmy płynące nie od niej bynajmniej. Cierpiała i milczała gdy wyrywano jej żebra by się naparzać na wiejskiej zabawie. Wywijali nią Sarmaci gdy argumentów w karczemnej dyspucie zbrakło. Niczym koło ratunkowe w cieniu drzew czekała na rozbitków.

Zasypiała wraz z gośćmi by rano obudzić się wyeksmitowana rękami dziarskich chwatów na środku Błoń. Świadkiem była poczęcia i narodzin. Drżąc czekała na jesienne porządki, czy jeszcze „ławkowiec” ją zielenią okrasi, czy też dokona w samotności swego żywota. Składana, osadzona pazurami w rzeczywistości, zabetonowana przed obliczem ludzi zaklętych w kamieniu. Oparta plecami o domostwa, skryta w alejkach. Dumnie prężąca się na Rynkach i pełna tajemnic w Magicznych ogrodach. Zatroskana gdy konfidencji szepty słyszy. Dumna widokiem ułanów nie tylko pod okienkiem. Przewijakiem niemowląt bywa, a i buta Ci pomoże zawiązać. Rosą szat srebrzy się, rower wspiera dwukolny, gdy cyklista oddech łapie

. Świadczy milcząco epokom ułomnym i nosi blizny po ranach zadanych. Tych ręką uczniaka co wyrył dla Ewki Serce i te w kolejce na przesłuchanie. Bywa z nami na co dzień, w mroku i rozkroku dziejów naszych. Zaklęci  w niej na wieki Boleśni Sprawcy Przebudzenia kuszą przechodniów cierpką goryczą prawd niechcianych. Przed sklepem wiejskim i Centrum Handlowym nieodgadniona prowokuje do namysłu, dając wytchnienie w pierwszym, łapczywym oddechu przykleja nas do siebie, tuli, obejmuje w milczeniu. Jest nam spowiednikiem i kompanem. Tam nasz Ojciec i Dziad siadywali. Tam Matka nasz z piersi swej wlewała Polskę w Serca Nasze. Nie odmawiała gościny nigdy, ani Pięknym, ani też Złym. Nie obojętnością swoją, a tym co w niej i w nas płynie. Tętnem Serc Naszych. Polskich, Słowiańskich. Miłością i Gniewem, Radością i Smutkiem. Każdym człowieczym uczuciem. Bo nie masz większej biedy niż Ubóstwo Ducha.

Była zawsze, zawsze czeka. Gdy przejdziesz obojętnie nigdy nie spotkasz Boga. On często na niej przesiaduje. Musisz go tylko spostrzec. A wtedy ujrzysz to co niewidzialne. Poczujesz to coś i zawsze będziesz wracał do Swojej Ławeczki, by usłyszeć Głos z daleka. Tak bardzo bowiem oddaliliśmy się od tego co w Nas najważniejsze, najpiękniejsze. Od Ławeczek, które na Nas czekają. Zawsze czekały. Idźmy zatem na spacer po zakamarkach Duszy, być może odnajdziemy drogę. Nie tak prostą jak nam się marzy. Pełną zakrętów historii i bynajmniej nie usłaną płatkami róż. Bo róża bez kolców piękną jest być może. Jednak nic tak jak kolec nie pobudza do… Byśmy nie zadumali się zbyt późno, na ławeczce przy Grobie Polski. A wtedy i łzy nie pomogą.

Ławeczka moja, dla jednych gościnna, innych karcąca drzazgami nie ma kotwicy. Żegluje po morzach i oceanach naszej duszy. Wiatr ni burze nie zagonią jej do bezpiecznego portu. Będzie tam gdzie szkwał zakrywa nasze oczy i dławi duszę. Chłostana przez wiatry bywa nie piękna, lecz nie kusi syrenim głosem. Jest tak prosta jak prawda, czasem do bólu, lecz zawsze taka sama.

Jest miejscem gdzie tak jak drzewiej bywało, prężyło się ducha,

 

a nie dawało ciała.

Bo w każdej cząstce jest całość.

A teraz z innej beczki.

Domyślny avatar

Piękny jesienny nastrój,taki polski.
jwp

jwp

13 years 11 months temu

Dzięki za muzyczną dedykację. Pozdrawiam
jwp

jwp

13 years 11 months temu

Witaj, dziękuję za wizytę. Jesień idzie przez parki i nasze serca. Pozdrawiam
Domyślny avatar

Jesteś moim bratem.Czuję to samo,lecz nie umiem wyrazić słowami tak jak to Ty umiesz.podziwiam nie zazdroszczę. Zazdrość dotyczy ludzi małych.