Prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany

Przez Gazeta Polska … , 30/08/2011 [10:38]

Czy to początek polskiej afery Watergate, która wstrząśnie sceną polityczną? „Gazeta Polska” zdobyła tajne dokumenty ABW będące dowodem, że prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany. 25 października 2008  r. o godz. 23:02 jego dane wprowadzono do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Dokonała tego osoba posługująca się kartą ID o numerze 9200167. Oznaczało to, że odtąd wobec Głowy Państwa można stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch.

Październik 2008. Trwa rozpętana przez ministra Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Premiera „wojna o krzesła”. Chodzi o udział w szczycie UE prezydenta i premiera.  Minister Arabski odmawia prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu użyczenia rządowego samolotu TU 154 M.
Premier Donald Tusk na pytanie, czy potrzebuje samolotu do swojej pracy odpowiada: - Powiem brutalnie - nie potrzebuję pana prezydenta, na tym polega problem.
Mimo trudności robionych przez Kancelarię Premiera, prezydent Lech Kaczyński chce aktywnie uczestniczyć w polityce zagranicznej i zapowiada swój kolejny wyjazd do Brukseli zaplanowany na 15 grudnia. Swoją decyzję ogłasza w połowie października.
Kilka dni później zostaje zarejestrowany w Bazie Wiedzy Operacyjnej  (BWO) Centrum Antyterrorystycznego (CAT) ABW. Oznacza to, że wobec osoby tak zarejestrowanej można stosować wszelkie typy inwigilacji w tym podsłuch.

Centrum tajnych danych

Rejestracja Lecha Kaczyńskiego nastąpiła 25 października  o godzinie 23.02:38.
Dane wprowadził funkcjonariusz delegowany do CAT z innej służby, który posługiwał się kartą ID o numerze 9200167 – właśnie taki numer figuruje na dokumencie potwierdzającym wprowadzenie danych do BWO.
Według naszych informacje polecenie rejestracji prezydenta wydał mu Andrzej Józefacki, zastępca naczelnika wydziału III CAT.
- Do BWO wprowadza się imię i nazwisko danej osoby, a pozostałe dane mogą być fałszywe. O kogo konkretnie chodzi świadczą załączniki do rejestracji, które są nierozłączną częścią dokumentu. W przypadku Lecha Kaczyńskiego załącznikami są m. in. poufne dane dotyczące osoby prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata, Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną – mówią nasi informatorzy. Podkreślają, że wprowadzenie danych do BWO oznacza zbieranie informacji ze wszystkich służb na temat tej osoby.
- Nie ma mowy o żadnym zabezpieczeniu anyterrorystycznym – żeby kogoś zabezpieczyć, nie trzeba gromadzić o nim wszystkich informacji, także tych najbardziej poufnych. A poza tym takie zabezpieczenie odbywa się za wiedzą osoby zabezpieczanej – dodają nasi rozmówcy.
Zebrane informacje na temat Lecha Kaczyńskiego trafiły z CAT do bazy ABW nazywanej w slangu funkcjonariuszy „jądrem”.
- Termin rejestracji prezydenta Kaczyńskiego nie był przypadkowy. Chodziło o zebranie wszystkich informacji na jego temat ze służb po to, by później rząd i politycy PO mogli je wykorzystać w sporze z prezydentem, a zbliżał się kolejny szczyt w Brukseli, na który prezydent Kaczyński się wybierał. Warto, by te dokumenty zostały w całości ujawnione, a później porównać je do działań i wypowiedzi np. Janusza Palikota czy też innych polityków PO. Gwarantuję, że znajdzie się bardzo dużo wspólnych punktów  – uważa jeden z naszych rozmówców.
Ich zdaniem wprowadzenie danych prezydenta do BWO musiało być polecone „z samej góry”. - Świadczy o tym chociażby fakt, że trzeba się mocno postarać, by odszukać tę rejestrację i podłączone pod nią informacje. Powód jest prosty - jest ona zastrzeżona dla szefów ABW. Ale można udowodnić, że ona istnieje – są wydruki dokumentów i jest baza,  w której się ona znajduje. Nie można jej tak po prostu wykasować, bo zawsze zostanie po niej ślad – mówi nasz informator.

Telefon z ABW

Jesienią 2009 roku prezydent Lech Kaczyński i najważniejsi dowódcy WP otrzymali z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego telefon z łącznością niejawną, na które SMS-em przychodziły raporty z działalności CAT. Dotyczyły one najistotniejszych analiz CAT na temat terroryzmu.
- W telefonie prezydenta znajdowały się numery telefonów i adresy mailowe najważniejszych osób w państwie, były też w nim  karta szyfrująca której kody znajdowały się w ABW – mówią nasi rozmówcy.
Telefony, które otrzymały najważniejsze osoby w państwie miały zabezpieczenie tzw. Black Berry. Można w nich było odczytywać  wewnętrzną pocztę danej instytucji, maile, notatki, sprawozdania i dokumenty. Nie są one profesjonalnie zabezpieczone, ponieważ można łatwo złamać kody zabezpieczające np. przed podsłuchem. Można też łatwo rozszyfrować tajne dane, które się w nim znajdują. W 2007 roku Służba Kontrwywiadu Wojskowego odmówiła telefonom z Black Berry certyfikatu dostępu do tajemnicy państwowej.


„Zabezpieczony” TU 154 M

Ostatni remont przed katastrofą TU 154 M o numerze bocznym 101 przeszedł w rosyjskim mieście Samara, gdzie otrzymał certyfikat MAK. Całkowicie zostało przebudowane  jego wnętrze: podzielono je na trzy saloniki i część pasażerską.
- Po przylocie do Polski TU 154 M został zabezpieczony przez nasze służby. Szczególnie dokładnie to zabezpieczenie przebiegało  w salonikach VIP-owskich. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć informacje z pierwszej ręki, bo został zamontowany dodatkowy sprzęt. Gdy jeden z nas zapytał szefa, czy to oznacza, że będą podsłuchiwane najważniejsze osoby w państwie, usłyszał, że jest za bardzo ciekawy i lepiej dla niego będzie jak zapomni o tej rozmowie – relacjonują nasi informatorzy.
Ich zdaniem opieszałość rządu i wojskowej prokuratury przy sprowadzaniu szczątków TU 154 jest związania właśnie z „zabezpieczeniem” Tu 154 M.
- Jestem przekonany, że Rosjanie badając wrak natrafili chociażby na fragment tego dodatkowego sprzętu. Niewykluczone, że właśnie dlatego polski rząd zachowywał się tak spolegliwie po katastrofie. Gdyby jakimś cudem Rosjanie przeoczyli urządzenia zamontowane w salonkach VIP-ów, to naszym władzom jest teraz na rękę, by ten wrak niszczał w Rosji – dodają nasi rozmówcy.

Analiza przed katastrofą

Latem 2009 roku w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zrobiono analizę dotyczącą największych potencjalnych sytuacji kryzysowych.
Opisano w niej m. in. co się może stać, gdyby jednocześnie państwo zostało pozbawione prezydenta, kluczowych dowódców wojskowych i pozostałych najważniejszych osób w państwie. Precyzyjnie opisano, co trzeba zrobić, aby zapobiec panice i kto ma przejąć władzę.
- Mimo tego raportu polscy politycy byli totalnie spanikowani poza jednym – Bronisławem Komorowskim, który przejął władzę nie czekając na oficjalne potwierdzenie śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego.  A poza tym wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak było w analizie – mówi nasz informator.


Wyciek tajnych danych z CAT

Kilka miesięcy po powstaniu CAT ABW okazało się, że ktoś kopiuje  tajne dane na temat różnych osób z komputerów. Początkowo wykryto, że skopiowano dane ponad 70 osób. Po kolejnym sprawdzeniu okazało się, że liczba ta sięgnęła kilkuset osób. Co ciekawe robiono to zawsze nad ranem na kody osób, które zdeponowały swoje karty w CAT i nie było ich w tym czasie w pracy.
Sporządzono na ten temat notatki służbowe, które trafiły do szefów ABW. Co się stało dalej ze skandalem w związku z kopiowaniem tajnych danych? Nie wiadomo. Warszawska Prokuratura Apelacyjna odpowiedziała nam, że w  podległych jej jednostkach nie było prowadzone postępowanie dotyczące wycieku tajnych danych z CAT ABW. Ponieważ są dowody, że taki wyciek miał miejsce i jeżeli zawiadomienie nie trafiła do prokuratury, to oznacza tylko jedno: sprawa nigdy nie wyszła poza ABW i została po prostu „zamieciona pod dywan”.
- To pokazuje, że nadzór Sejmu nad służbami specjalnymi jest zwykła fikcją a służby specjalne robią sobie, co chcą – mówią nasi informatorzy.

Sędzia we własnej sprawie

Na początku roku posłowie PiS zarzucili ABW bezprawną inwigilację prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Ich zdaniem Agencja mogła przekroczyć swoje uprawnienia w sprawie śledztwa dotyczącego ujawnienia raportu CAT na temat wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Gruzji, gdzie w listopadzie 2008 ostrzelano konwój, w którym jechał.
Natychmiast na stronie ABW pojawił się komunikat, że nie prowadzono żadnych czynności wobec pary prezydenckiej a zajęto się  ujawnieniem raportu w sprawie incydentu gruzińskiego, ponieważ dokument był poufny.
Płocka prokuratura, do której trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ABW odmówiła wszczęcia śledztwa. Ustaliliśmy, że jednym z najważniejszych dowodów, które zadecydowały o odmowie wszczęcia postępowania były materiały przekazane przez ... ABW.
Sąd, do którego trafiło zażalenie Marty Kaczyńskiej, podtrzymał decyzje prokuratury. 
Zapytaliśmy prokuraturę, czy była sprawdzana baza CAT oraz jaki okres badała  w związku z zawiadomieniem posłów PiS.
Prokuratura odpowiedziała nam, że nie były sprawdzane bazy CAT zaś badany przez prokuraturę okres, w którym służby mogły inwigilować prezydenta dotyczył tylko  dwóch dni - 26-27 listopada!
Płocka prokuratura poinformowała nas również, że do akt sprawy była załączona kopia odpowiedzi zastępcy szefa ABW dotycząca „rzekomej inwigilacji Prezydenta RP i jego małżonki” skierowanej m. in. do sejmowej komisji d.s. służb specjalnych, Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora Generalnego.
Wysłaliśmy pytania do ABW, jednak do momentu oddania gazety do druku nie dostaliśmy odpowiedzi.


Dorota Kania

Cały artykuł można przeczytać w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej” dostępnej od 31 sierpnia.

Czarek Czerwiński

"Latem 2009 roku w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zrobiono analizę dotyczącą największych potencjalnych sytuacji kryzysowych. Opisano w niej m. in. co się może stać, gdyby jednocześnie państwo zostało pozbawione prezydenta, kluczowych dowódców wojskowych i pozostałych najważniejszych osób w państwie. Precyzyjnie opisano, co trzeba zrobić, aby zapobiec panice i kto ma przejąć władzę." W zasadzie była tylko jedna okoliczność, kiedy to potencjalnie mogło się stać - lot do Katynia. I to się stało..
Bernard

dla PO wybory to grao wszystko. rózne rzeczy moga wyjść, nie wszystko zdążą spalić i zniszczyć... Nawet gdyby tylko część tego udało się udowodnić, to Watergate to mały ikuś... CC - niewiarygodne! W najkorzystniejszej dla waaaadzy interpretacji znaczy to, że zdawali sobie sprawę albo z zagrożenia rosjskiego, albo ze stanu sprzętu i choćby wypadek był dla nich bardzo prawdopodobny. Ciekawe czy przewidziano przypadek śmierci premiera. Przy takiej analizie powinni przewidzieć procedury badania katastrof w róznych krajach w tym w Rosji.
Margotte

Afery Watergate nie będzie, bo prokuratura zamiecie sprawę pod dywan. JEDYNĄ szansą są wygrane wybory, dojście do władzy PiSu, głębokie zmiany w sądownictwie i w służbach. Ta analiza, o której wspominacie, to wskazówka dla nas wszystkich, że ktoś o tej ewentualności pomyślał, że nawet może jej się spodziewał. Kto wie? Może jej z niecierpliwością oczekiwał?
malyy5

malyy5

14 years 1 month temu

Po wygranej PO,powróciło dawne WSI oraz pełna kontrola wywiadu rosyjskiego,za co możemy podziękować rządowi Donalda Tuska.Czy kogoś jeszcze dziwi ,że Jaruzelski został zaproszony przez Komorowskiego do rady bezpieczeństwa?,czy kogoś jeszcze dziwi ,że Turowski był odpowiedzialny za wizytę Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku?oraz nie było BOR na lotnisku?. Czytając ten artykuł,uświęciłem się tylko w przekonaniu które już dawno miałem,co dopiero mówić o uczciwości wyborów prezydenckich, kpina jakaś na kółkach. Przykra prawda jest taka,że po 2007 r,nie żyjemy w Wolnej Niepodległej Polsce,a jedynie w iluzji demokracji tworzonej dla współczesnych niewolników,którym wystarczy rzucić parę groszy i temat, a pozagryzają się sami... Nowe hasło PO nie powinno brzmieć "Polska w Budowie" ani też "By żyło się lepiej" ,a " Teraz skończy się wasze zasrane życie i zacznie nowe-zaszczane" - przepraszam za wulgaryzmy ale chciałem uderzyć w sedno bez pseudo intelektualnych przenośni nazywania "gówna" twarożkiem.
nemezis

Przeczytałam dziś ten artykuł i mnie zmroziło. Wszystko wygląda na to że mamy "państwo w państwie", które rządzi się własnymi prawami, a nam od lat wciska się kit o demokracji. Wyobraźcie sobie te podsłuchy w saloniku VIPów, inwigilację tajnych rozmów np. o bezpieczeństwie państwa. Wiedzieli wszystko, znali każdy krok i zamiar. Komu przekazywali wiedzę? Swoim mocodawcom zagranicznym? Mrozi mnie na samą myśl. Z każdym miesiącem po 10tym kwietnia wypływają coraz to gorsze brudy. Prawda wychodzi na jaw. Nie wiem czy jest się z czego cieszyć. Skoro takim rzeczom pozwolono się ujawnić, znaczy to że ci co mają nas w garści są kompletnie bezkarni. Papierowa fasada wolności porwała się już w wielu miejscach, ale jak widzicie nie wywołuje to ogólnego przebudzenia narodu. Utraciłam chyba nadzieję. Grillującym wystarczy pozostały skrawek - byleby był na poziomie ich wzroku. Bezrozumni wyśmiewają myślących od oszołomów. Panuje moda na krótkowzrocznych kosmopolitów. Tego kraju już nie ma, większości wyprano mózgi, mniejszość może jedynie ginąć za ideały, ale to niewiele zmieni.
nemezis

Otóż i to! Już od momentu przeczytania artykułu o Bondaryku w GP zaczęłam mieć dziwne wrażenie że to on trzyma to towarzystwo w szachu. Niestety zagrożenie widzi tylko garstka osób.