Polska obrona ppanc. w 1939 roku

Przez Godziemba , 24/08/2011 [07:29]

W latach 30. istniały dwie koncepcje obrony przeciwpancernej w Wojsku Polskim. Pierwsza główną rolę w zwalczaniu czołgów dawała artylerii lekkiej i ciężkiej – specjalistyczny sprzęt pełnił jedynie funkcje pomocnicze. Druga metoda zakładała zmasowany atak pancerny i równie zmasowaną obronę opartą o działka przeciwpancerne.

     Jeszcze w 1936 roku ppłk. Stefan Mossor uważał, iż „wojna zmotoryzowana jest muzyką przyszłości, a przynajmniej nie grozi tak długo, dopóki koszt samolotu i czołga nie zejdzie poniżej 10 000 złotych”. Mossor postulował więc zwalczanie czołgów przez piechotę oraz kawalerię uzbrojoną w broń ppanc.

     Przebicie pancerza mogło nastąpić wówczas jedynie przy użyciu dużej energii kinetycznej pocisku. Była ona wprost proporcjonalna do jego masy i kwadratu jego prędkości. Tak więc poczwórne zwiększenie energii kinetycznej (zdolności przebijającej pocisku) wymagało albo poczwórnego zwiększenia masy pocisku albo tylko podwójnego zwiększenia jego prędkości. Dodatkowo zwiększenie masy pocisku zmuszało do odpowiedniego zwiększenia masy działa, co miało negatywny wpływ na jego ruchliwość. Z tego względu działka ppanc. nie musiały mieć dużego kalibru, powinny zaś wystrzeliwać pocisk z dużą prędkością, czyli mieć jak najdłuższą lufę.

     Od 1932 roku w polskim Sztabie Generalnym trwały dyskusje poświęcone przyszłości uzbrojenia ppanc. W ich wyniku polecono Państwowej Wytwórni Uzbrojenia przystąpić do studiów na działkiem ppanc. kal. 20 mm, o bardzo dużej szybkości początkowej pocisku. Ponadto postulowano wprowadzić do uzbrojenia działko 47 mm firmy Pocisk. Jednak oba te działka nie wykazywały odpowiednich zalet, a próby przeciągały. W tej sytuacji w 1935 roku zadecydowano o zakupie zagranicznego sprzętu ppanc. w zakładach Boforsa w Szwecji. Równocześnie przystąpiono do produkcji karabinu ppanc. kal. 7,92 mm (kb ppanc wz. 35 Ur – „Urugwaj”).

     Należy wspomnieć, iż w 1935 roku żadna armia nie miała jeszcze wypracowanej doktryny obrony przeciwpancernej. W większości państw do tej obrony służyły wielkokalibrowe karabiny maszynowe i działka piechoty. Jedynie Niemcy (armaty Pak 35/36) oraz Francja (działka 25 mm) posiadały specjalistyczne działka ppanc.

     W październiku 1935 roku postanowiono, iż w latach 1936-1939 uzbroi się jednostki liniowe, a po 1939 roku jednostki rezerwowe. Każdy pułk piechoty miał otrzymać 4 armaty ppanc.37 mm o ciągu konnym, a każda dywizja piechoty 6 dział o ciągu motorowym. Zastanawiające było pominięcie dozbrojenia w broń ppanc. jednostek kawalerii. Realizując ten plan, zamówiono w styczniu 1936 roku w Szwecji 300 sztuk armat z terminem dostawy nie później niż w czerwcu 1938 roku. Jednocześnie zakupiono licencję umożliwiającą produkcję tych armat w Polsce.

     W październiku 1936 roku zadecydowano o zwiększeniu wyposażenia polskich jednostek w broń ppanc. Zgodnie z propozycjami Sztabu Głównego uznano, iż minimalna ilość uzbrojenia winna wynosić 2 działka na batalion, 4 na pułk, 6-18 na dywizję. W rezultacie zwiększono sześciokrotnie liczbę zamówionych armat, co było częścią wielkiego planu modernizacji Wojska Polskiego.

     W listopadzie 1935 roku przyjęto do uzbrojenia karabin ppanc. wz. 35, zastrzegając, iż ma być otoczony klauzulą tajności. Było to konieczne z powodu nowatorskiej metody jego działania. Zwykły ołowiany pocisk wystrzelony z bardzo dużą prędkością początkową trafiał w płytę pancerną i zamiast przebić pancerz i wpaść do środka czołgu oddawał swoją energię kinetyczną płycie pancernej. Z płyty wyrywany był „korek” o średnicy kilka razy większej od kalibru pocisku, który wpadał do środka pojazdu i tam odłamkami raził załogę. Gdyby przeciwnik był uprzedzony o posiadaniu takiej broni, mógłby się bardzo łatwo przed dnia zabezpieczyć. Wystarczyłoby przed zasadniczym pancerzem wozu bojowego umieścić cienki metalowy ekran, który przyjmowałby na siebie energię kinetyczną pocisku. „Korek” wybity z takiego ekranu nie mógłby zagrozić zasadniczemu pancerzowi.

     Własności taktyczne kb. ppanc. wz. 35 były doskonałe – przebijały 22 mm płytę pancerną z odległości 100 m. Problem stanowił jednak jego mały zasięg skuteczny. Jego role widziano jako broni, która „piechurom da wrażenie mocy zwalczania czołga, (…) dzięki niej nie będzie czuł się bezradny wobec broni pancernej”. Produkcję tego karabinu rozpoczęto dopiero w 1938 roku, decydując, iż będzie on przydzielany po jednym na drużynę strzelecką w piechocie oraz po dwa na pluton w kawalerii.

     Ostatecznie w sierpniu 1939 roku w jednostkach WP znalazło się około 1200 tych działek. W czynnych pułkach kompanie ppanc. miały po 9 armat, natomiast rezerwowe miały kompanie 4-działowe. Bataliony KOP miały plutony ppanc. po 3 armaty, a bataliony strzelców przydzielone do brygad kawalerii dysponowały plutonami 2-działowymi. W obronie Warszawy wzięły udział trzy zmotoryzowane kompanie ppanc., które łącznie miały 27 armat wz. 36. Działka te z odległości 1000 metrów przebijały pancerze wszystkich czołgów zarówno niemieckich, jak i sowieckich. Z kolei karabiny ppanc. wz 35 (ok. 2000-3000 sztuk, po 92 kb ppanc. w każdej dywizji piechoty) przebijały pancerze większości ówczesnych czołgów, poza niemieckim PzKpfW IV oraz sowieckim T-35. Karabiny te trafiły w marcu 1939 roku do jednostek w oplombowanych skrzyniach z napisem „sprzęt optyczny” lub „sprzęt optyczno-mierniczy”. Otworzyć je można było jedynie na rozkaz ze Sztabu Głównego. Latem 1939 roku przeprowadzono strzelania z tego karabinu dla wybranych żołnierzy z każdej kompanii strzeleckiej i szwadronu kawalerii.

     Innym z postanowień było przeprowadzenie studiów na temat przystosowania polskich czołgów do zwalczania broni pancernej przeciwnika. W pierwszej połowie lat 30. wozy bojowe WP uzbrojone były w krótkolufowe francuskie działka Puteaux wz. 18 kal. 37 mm, karabiny maszynowe Hotchkissa wz. 25 kal. 7,92 mm. Jedynie 16 jednowieżowych czołgów Vickersa uzbrojonych w armatę kal. 47 mm, nadawało się „jako tako” do walki z czołgami przeciwnika. Firma Bofors zaproponowała opracowanie wieży czołgowej z działkiem ppanc. kal. 37 mm, na co strona polska chętnie przystała. Od drugiej połowy 1937 roku rozpoczęto przezbrajanie polskich czołgów w te armaty, co znacznie polepszyło ich przygotowanie do walki z bronią pancerną przeciwnika.

      Równocześnie w 1938 roku rozpoczęto testy polskiego najcięższego karabinu maszynowego (20 mm) wz. 38 FK model A. Ostatecznie po przyjęciu w styczniu 1939 roku enkaemu do uzbrojenia w WP, Dowództwo Broni pancernej zaplanowało przezbrojenie do stycznia 1940 roku w tę broń 150 czołgów TK3 oraz TKS. Wybuch wojny uniemożliwił realizację tego przedsięwzięcia.

     Podstawowym błędem w planowaniu obrony przed czołgami wroga było założenie, iż przeciwnik uderzy ograniczoną liczbą czołgów. Liczono, iż pułk piechoty będzie miał do czynienia z maksimum 60-90 czołgami. Jedynym pocieszeniem może być tylko to, iż wyobraźni taktycznej zabrakło także innym sztabom - poza niemieckim i sowieckim - generalnym Europy, które nie przewidziały, że zmasowany atak grupy lub armii pancernej może okazać się tak skuteczny.

     Dopiero w trakcie bitwy pod Kurskiem obie strony zastosowały skuteczną obronę przeciwpancerną, której obecność zmieniła starcie z bitwy manewrowej w materiałowy bój na wyczerpanie. Zmiana, która nastąpiła, polegała na tym, iż obronę „ogólnowojskową” z elementami obrony przeciwpancernej zamieniono na czystą obronę przeciwpancerną.

     Wrażliwość Wojska Polskiego na atak wojsk pancerno-motorowych tkwiła także w niewielkiej ilości sprzętu motorowego w Polsce, który wynikał z niskiej kultury technicznej Polaków, uniemożliwiającej wyszkolenie wystarczającej liczby ludzi do obsługi samochodów i czołgów. Tego zapóźnienia technicznego Polaków nie można było nadrobić w przeciągu kliku lat. Zresztą Armia Czerwona w czerwcu 1941 roku miała ponad 22 tysiące czołgów, lecz ich obsługa była niewyszkolona i nieprzyzwyczajona do ich obsługi oraz konserwacji. To także, obok innych powodów doprowadziło do tak wielkiej klęski sowieckich wojsk pancernych w 1941 roku.

Wybrana literatura:

W. Kucharski - Kawaleria i broń pancerna w doktrynach wojennych 1918-1939

R. Łoś- Artyleria polska 1914-1939

S. Maczek - Od podwody do czołga

K. Sosnkowski – Przyczynki do sprawy zbrojeń polskich w okresie 1935-1939

R. Szubański – Polska broń pancerna

L. Wyszczelski Polska myśl wojskowa 1914-1939

Polska myśl techniczno-wojskowa 1918-1939

GRA-FIK

W podsumowaniu Kampanii Wrześniowej wyszło, że główną wadą karabinów przeciwpancernych wz.35 była ograniczona liczba amunicji wynosząca 6 pełnych jednostek ładownia (6 x 4 naboje, czyli 24 szt. - dwa fabryczne pudełka). Co do ilości. Znany jest egzemplarz z numerem 7000, więc podanie dokładnej ilości jest niemożliwe, a różne źródła podają od 3000, 3500 i 5000 egz. Spora część KP wz.35 dostała się w ręce niemieckie i była używania z powodzeniem w wielu kampaniach. Niemcy wycofali oficjalne wz.35 w 1940, ale karabin był używany przez grupy specjalne, zwiadowcze, rozpoznawcze. Polacy zdobywali nasze wz.35 np w Afryce, gdzie były na wyposażeniu Afrika Korps i włoskich żołnierzy. Co do kultury technicznej. Wojsko Polskie bardzo intensywnie rozwijało mechanizację i nie jest prawdą, że mieliśmy ograniczenia. To jest kwestia dyskusyjna, ale już na początku lat trzydziestych były rozwijane instytuty wojskowe zajmujące się unowocześnianiem wojska i były pod specjalnym nadzorem marszałka Piłsudskiego. Mechanizacja i unowocześnianie wojska polskiego było planowe wg ściśle określonych planów modernizacyjnych. Jeśli chodzi o Armię Czerwoną w czerwcu 1941 roku. Nie jest prawdą, że nie posiadała ona wykształconych kierowców, mechaników itd. Wprost przeciwnie! Od 1 września 1939 kiedy w ZSRS przyjęto zasady obowiązkowej 2 letniej służby wojskowej wyszkolono kilkadziesiąt tysięcy kierowców czołgów, o kierowcach samochodowych już nie wspomnę. Od 1939 roku szkoleni byli w ponad 30 szkołach wojsk pancernych. Do czerwca 1941 roku Armia Czerwona dysponowała załogami czołgów, które za sobą miały przynajmniej 6 miesięcy treningów i szkolenia. Problemem sowieckich wojsk pancernych czerwcu 1941 roku nie był brak kierowców itd. a brak taktyki obronnej. Inną sprawą było zablokowanie wielkiej ilości sprzętu pancernego w miejscach koncentracji, na bocznicach kolejowych, drogach.Problem polega na tym, że Armia Czerwona straciła większość wyszkolonych pancerniaków, kierowców, mechaników w pierwszych dniach walk. Tam gdzie wojska pancerne mogły podjąć jakiekolwiek działania obronno-zaczepne wykazały się niesamowitą skutecznością. Źródło: Mark Sołonin "22 czerwca 1941"
Godziemba

Zgoda w sprawie prób działań mających na celu mechanizację wojska, to nie zmienia faktu, iż w społeczeństwie o znikomej liczbie samochodów, trudno jest ten proces szybko przeprowadzić. Przykład sowiecki jest też podobny - brak powszechnej kultury motoryzacyjnej sprawił, iż uda się wyszkolić kierowców dla czołgów w linni, natomiast zabrakło w rezerwie. Dopiero posiadanie olbrzymiej iloścci amerykańskich ciężarówek umożliwiło "oswojenie" sowieckich ludzi z motoryzacją i w efekcie wyszkolenie tysięcy nowych kierowców ciągników, czołgów, itp. Zresztą mitem jest mechanizacja Wehrmachtu - nawet w 1941 roku większość artylerii niemieckiej miała konny zaprzęg. Pozdrawiam
GRA-FIK

w latach 30. Liczba samochodów, dróg nie jest równoznaczna z rozwojem i poziomem kultury technicznej. Wyszkolenie mechaników, kierowców itd. było ważne w wojsku polskim przed 1939 rokiem. W sprawie ZSRS... Wprost przeciwnie. Już od końca lat dwudziestych bardzo mocno. Szkolenie kierowców było niemal obowiązkowe. Każdy kołchoz, zakład pracy itd. był zobowiązany do wyszkolenia kierowców, mechaników w dużej części pod potrzeby armii. "Oswojenie" za pomocą amerykańskich ciężarówek? Razem z brytyjskimi w ramach dostaw Leand-Lease nie stanowiły nawet 10% wyposażenia Armii Czerwonej. Studebakery do ZSRS trafiły w ilości 100000 Głównym pojazdami od 1932 były ZiS-AA (Ford AA) i ZiS-5, których wyprodukowano w kolejności: 1 mln i 500 tys sztuk. Tylko 1 września 1939 (czyli w czasie mobilizacji) z rezerwy do armii trafiło ok 150 tys kierowców. Jak już pisałem i posłużę się cytatem z "Czerwonej nawałnicy": "Kadry dowódcze przygotowywała Wojskowa Akademia Mechanizacji i Motoryzacji (WAMM) w Moskwie oraz roczne kursy przy tej akademii. Do przygotowywania dowódców i personelu technicznego średniego szczebla powstała sieć szkół specjalnych. W 1941 (konkretnie chodzi o stan już istniejących szkół - przyp. G.) roku były to szkoły w Orle im. Funzego, Nr 1 w Charkowie, 1 i 2 w Saratowie, 1 w Uljanowsku - czołgowa, w Kijowie techniczno-czołgowa, w Puszkino samochodowo-techniczna, w Gorki samochodowo-motocyklowa, w Połtawie traktorowa. W lutym i marcu 1941 roku 1. szkołę zorganizowano w Kazaniu, Syzrańsku, w Czkałowie, 2. w Ulianowsku, 3 czołgową w Saratowie, natomiast w Ordżonikidze samochodowo-motocyklową i w Kamyszińsku - ciągnikową". Już przed 1939 rokiem RKKA dysponowała i kadrą techniczną, wyszkolonymi kierowcami, mechanikami. Większość istniejących jednostek pancernych, zmechanizowanych itd. w 1941 miała kierowców, mechaników z przynajmniej półrocznym cyklem szkolenia. Normą był roczny i 2 letni okres szkolenia. Powtarzanie "rewelacji" po Żukowie, który składał na źle wyszkolone kadry i żołnierzy, kiepskie czołgi... w czasie gdy większość czołgów to te wyprodukowanie w 1939 i po (BT-7, BT-7M, T-40, T-34, KW-1).
Godziemba

Nie neguję posiadanie przez Sowietów tysięcy wyszkolonych kierowców, stwierdzam jedynie, iż brakowało ich w rezerwie. Nowe kadry wyszkolono dopiero w 1942 roku. Żukowa "pamiętniki" nie są niczego warte, a jego "geniusz" to kolejny sowiecki mit. Nie mam w tej chwili dostępu do danych, ale amerykańskie dostawy ciężarówek stanowiły na pewno dużo więcej niż 10%. Pozdrawiam
GRA-FIK

Polecam książki Marka Sołonina, chyba w tej chwili najlepszego rosyjskiego historyka zajmującego się okresem II wojny światowej. Sowieci posiadali rezerwę wyszkolonych kierowców. Dlatego po czerwcu 1941 wystarczyło tworzyć tylko tzw pułki szkolne, gdzie po kilkutygodniowym szkoleniu można było nowe jednostki pancerne posyłać na front. Nowe kadry były szkolone non stop i nie było przerwy w szkoleniu. Wyszkolenie kierowcy czołgu zajmowało kilka tygodni. Kadra dowódcza wyszkolona do 1941 roku w 1945 roku zdobywała Berlin i Mandżurię. Tak... znalazłem informację, że w L-L do ZSRS dostarczono 700 tys ciężarówek. Coś nie gra w liczbach. Zwłaszcza, że np. model GMC CCKW był wyprodukowany w ilości 800 tys (w tym 200 tys. jako Studebaker US-6, z których 100 tys. trafiło do ZSRS). Dla ZSRS najważniejsze było dostarczanie materiałów strategicznych. Co prawda po 22 czerwca 1941 stracili tyle sprzętu, surowców strategicznych, że dopiero w 1944 roku osiągnięto prawie 50% tego stracono.
Godziemba

Oczywiście czytałem wszystkie książki Sołonina, jednak właśnie ci kierowcy z rezerwy, po kilkutygodniowym przeszkoleniu, stanowili "mięso armatnie" w 1942 roku. Oczywiście, ci któtzy przeżyli stali się podstawą zwycięskich kadr z lat 1944-1945. W latach 1942-1943 najwazniejszy był sprzęt (nawet czołgi, dużo gorsze od sowieckich), dopiero potem surowce strategiczne. Sowieci do dzis fałszują te dane, aby pomniejszyć znaczenie pomocy Anglosasów (np. butów dostarczono 50%!) Pozdrawiam
GRA-FIK

Jeszcze raz: od 1939 roku, a dokładnie od 1 września, w ZSRS została wprowadzona obowiązkowa służba wojskowa: 2 lata w armii lądowej i 3 lata w marynarce wojennej. Jednocześnie utworzono cały szereg szkół gdzie rozpoczęto masowe szkolenie kierowców czołgów, samochodów, mechaników. Od 1939 roku do czerwca 1941 te liczby poszły w setki tysięcy. Nie jest prawdą stwierdzenie "mięso armatnie". Żołnierz jest zawsze mięsem armatnim. Do 1939 roku każdy, nawet najmniejszy kołchoz, był wyposażony przynajmniej w 1-2 ciągniki by wyszkolić kierowców, mechaników. I tak robiono. Tak samo jak tworzono od lat trzydziestych OBOWIĄZKOWE kluby spadochronowe... do 1941 roku w ZSRS było przeszkolonych kilka milionów spadochroniarzy. Najważniejsze były surowce strategiczne, a przy okazji technologie. Dane są ogólnodostępne. Przez całą wojnę Amerykanie i Brytyjczycy dostarczyli do ZSRS ok. 11 tys czołgów i dział pancernych czyli średnio 2600 rocznie... Od 1941 roku do kwietnia 1945 w ZSRS wyprodukowano ok 82000, czyli średnio 20500 rocznie. Do tego dochodzą jeszcze czołgi wyprodukowane przed i w 1940 roku które nie zostały zniszczone a systematycznie wycofywanie do jednostek na dalekim wschodzie, szkolnych i rezerwy. Np. parę tysięcy kilku wersji BT-7 stanowiło rezerwę jeszcze w latach 50. Co do butów... zgoda. Wracając jeszcze do samochodów ciężarowych. Dostawy, które zwiększono dopiero w 1944 roku pozwoliły na wstrzymanie i wygaszanie produkcji własnych aut GAZ AA i innych i przystąpienie do produkcji nowych konstrukcji. Na przełomie 1944 i 1945 roku rzeczywiście 2/3 samochodów ciężarowych stanowiły pojazdy amerykańskie i brytyjskie. Tylko w tym czasie ZSRS już przygotowywał się do wielkiego skoku cywilizacyjnego i produkcji zupełnie nowych samochodów ciężarowych. Wiktor Suworow doskonale to opisał, że same dostawy L-L to pryszcz przy potrzebach ZSRS, ale najważniejszy był transfer technologii. Kto zauważył, że przy okazji umowy L-L były punkty o tym, że sojusznicy mają się wymieniać... do ZSRS trafiały nowoczesne środki łączności, radary, silniki w tym odrzutowe itd. 500 czołgów miesięcznie o jakie prosił Stalin Churchilla we wrześniu 1941 roku to pryszcz z potrzebami frontu wschodniego.
Godziemba

W sprawie dostaw i transferu technologii - zgoda. Mam jednak inne zdanie w kwestii szkolenia kierowców. Przed 1941 roku tylko kierowcy służący w armii mieli możliwość ćwiczeń, natomiast ci w rezerwie nie mieli kontaktu z jakimkolwiek srodkiem transportu (zupełnie inaczej niz w USA, gdzie samochód był już dobrem powszechnego użycia). I ci właśnie, kiedyś przeszkoleni kierowcy po klęsce "piewszej armii" latem 1941 roku, zostali rzuceni na front, bez ponownego przeszkolenia. Dopiero kolejne roczniki, szkolone od 1942 roku nie zostały narażone na taką sytuację, choć potrzeby frontu determinowały skracanie szkolenia. Inne są efekty szkolenia kierowców czołgów, w przypadku gdy ludzie ci wcześniej prowadzili samochody,itp., a inne, gdy są to ludzie "od pługa". Pozdrawiam
GRA-FIK

... w armii sowieckiej było prawie 5,4 mln żołnierzy. Taki był stan osobowy. W ciągu 2 lat od wprowadzenia obowiązkowej służby wojskowej wyszkolono kilkaset tysięcy kierowców, mechaników. Proszę nie powtarzać twierdzeń jakie obowiązywały w ZSRS w czasach komuny: słabe wyszkolenie, braki itd. Jak już pisałem: rezerwiści sprzed 1939 roku, czyli wyszkoleni wcześniej, nie byli głupcami. Do 1939 roku istniał zaciąg ochotniczy, bardzo wybiórczy. Do wojska nie mógł trafić każdy. Przykładano bardzo dokładne znacznie dla szkolenia. Wyszkolono masę kierowców, kierowców czołgów, mechaników. Nieprawdą jest, że "kiedyś przeszkoleni kierowcy po klęsce "piewszej armii" latem 1941 roku, zostali rzuceni na front, bez ponownego przeszkolenia."... tu praktycznie nie ma logiki i znajomości tematu. Tzw. "pierwsza armia" (ciekawe określenie)... jeszcze całkiem nieźle pod dobrymi dowódcami walczyła jeszcze w 1942 roku, oczywiście cały czas korzystając z uzupełnień. Proszę nie pisać o ludziach "od pługa", bo to raczej nie jest prawdą. Przymusowo kolektywizacja z lat 30 sprawił jedną rzecz: kołchozy, które miała nie tylko produkować, ale też być uzupełnieniem dla przyszłej rewolucji światowej. Np. hasło "kobiety na traktory" miało swoje uzasadnienie: mężczyźni mieli być przeznaczeni na wojnę. W każdym nawet najmniejszym kołchozie był przynajmniej jeden ciągnik czy samochód i każdy taki kołchoz miał obowiązek wyszkolić i przeszkolić mechaników, kierowców itd.
Godziemba

W czerwcu 1941 roku było 5.4 mln żołnierzy - ile z nich zostało w styczniu 1941 roku? W 1942 roku walczyła zupełnie "inna armia". Nie powtarzam komunistycznej propagandy, ale czy tylko głupotą dowódców mozna wytłumaczyc klęski sowieckie w I połowie 1942 roku? A i późniejsze duże różnice w stratach AC i Wehrmachtu? Nie liczono się z zycciem żołnierzy, to oczywiste, ale czy byli oni tak znakomicie wyszkoleni, jak wynikałoby z opisu? Ilu tych przeszkolonych przez kołchozy kierowców i mechaników zachowało się w AC w 1943 r.? Pozdrawiam
GRA-FIK

Nie prawda, że w 1942 roku walczyła "inna armia". Do 31 grudnia 1941 roku bezpowrotne straty Armii Czerwonej wynosiły (zabici, zaginieni, wzięci do niewoli) 3,1 mln. Czyli z tych co byli przed 22 czerwca 1941 roku zostało 2,3 mln plus kolejne 3-4 mln będące efektem mobilizacji. Tak... i jest to potwierdzone w faktach, że dopiero zmiana taktyki w II połowie 1942, tj. odejście od taktyki kontrataków, które np. preferował Żukow do sytemu obrona-wstrzymanie ataku-kontuderzenie, gdzie założenia powstały w styczniu i lutym 1942 roku podczas słynnej kontrofensywy nad Lamą. Tak! O wyszkoleniu świadczy natomiast przykład bitwy pod Kijowem, gdzie dobry dowódca potrafił wykorzystać sprawność bojową swoich żołnierzy. Różnice w stratach? Wynikały tylko i wyłącznie z taktyki walki jaką przyjęło Armia Czerwona: atakowanie rozpędzonego walca ofensywy... nawet rozpędzony "maluch" może znieść z drogi np. busa. W kołchozach non stop szkolono kierowców, mechaników tak więc trafiali do Armii Czerwonej aż do 1945 roku (i dłużej) nie tylko w 1941 czy 1943. Wbrew pozorom Armia Czerwona nie była niewyszkoloną hołotą. Dywizje radzieckie też nie trafiały na front bezpośrednio z komisji uzupełnień.
Godziemba

Oczywiście 1942. Wg Bellamy"ego ("Wojna absolutna") straty AC do końca 1941 roku przekroczyły 4 mln żołnierzy, czyli niemal wszystkich z czerwca 1941 roku (spośród 5.4 mln, właśnie ok. 4 mln było w części europejskiej). Różnice w poziomie wyszkolenia różnych jednostek AC było olbrzymie, stąd jaki był średni poziom wyszkolenia? Niewątpliwie braki w wyszkoleniu pokrywane były przez niesamowią waleczność, oporność na straty, swoisty fatalizm, a po Kursku pewność zwycięstwa. Szkolenie w kochozach - muszę na ten temat poczytać, choć wspomnienia Polaków z ZSRS ukazują,iz w 1942 roku w kołchozach zostało bardzo mało mężczyzn (przeważali starcy i młodzicy), kto więc miał szkolić - nie przesądzam - sprawa wymaga dalszych studiów. Pozdrawiam
GRA-FIK

5,4 mln to stan wyjściowy na czerwiec 1941 roku. Pierwszy rzut strategiczny czyli od północy armie: 27, 8, 11, 3, 13, 10, 4, 5, 6, 26, 12, 18, 9 to rzeczywiście ok 3 mln żołnierzy stojących w bezpośredniej bliskości granic. Do tego dochodzą 4 korpusy powietrzno-desantowe. To były jednostki w pełni wyposażone, wyszkolone. Do tego wraz z I rzutem strategicznym mamy kilka ogromnych jednostek NKWD, dosłownie armii, nie wchodzących w skład Armii Czerwonej, a posiadających niemal identyczne uzbrojenie jak armia: własne lotnictwo, artylerię, czołgi, pociągi pancerne. Są to tak zwane armie osłonowe... "Słynne" znikające armie, które raz pojawiają się w spisach, a raz zupełnie znikają i nikt nikt o nich nie wie np. 20, 21, 23... Do tego dochodzi np. kilka armii stacjonujących na Krymie. Tak... ilość wojsk I rzutu strategicznego na dzień 13 czerwca 1941 roku kiedy rozpoczęła się faza przemieszczenia tego rzutu pod granicę. 13 czerwca to też okres na ternach gdzie do tej pory stacjonowały oddziały I rzutu formowania i przemieszczania się na te tereny wojsk II rzutu strategicznego z momentem zakończenia na koniec czerwca i początek lipca. To kto by tam liczył dodatkowe 2 czy 2,5 mln ludzi na dzień 22 czerwca. Przypomnijmy, że wojska II rzutu to jednostki również w pełni wyposażone bo również tworzone od 1939 roku. tyle tylko że stacjonowały dalej od okręgów wojskowych zachodnich. Jeszcze raz... nie wyszkolenie. Przez wiele lat pokutowało i pokutuje doktryna Żukowa i komunistów o kiepskim wyszkoleniu. To nieprawda. O klęskach w czerwcu i później 1941 roku zadecydowała istniejąca doktryna walki polegająca głównie na atakowaniu atakujących. Na głód mężczyzn to kołchozy zaczęły cierpieć dopiero w 1944 roku, kiedy Armia Czerwona zaczęła osiągać kilkunasto milionowe ilości żołnierzy. Nie braki w wyszkoleniu, a kwestia płynących z góry rozkazów. Ci sami ludzie w 1942 roku, wykonując rozkazy dobrych dowódców znakomicie spisują się w walce i są skuteczni. Np wspomniana bitwa pod Moskwą kiedy po raz pierwszy w lutym 1942 roku zastosowano taktykę polegającą na przyjęciu na siebie impetu wroga przy przeprowadzeniu skutecznej obrony na przygotowanym wcześniej terenie i przejściu do ataku. Na większą skalę zastosowano identyczną taktykę pod Stalingradem od lipca 1942 roku, a potem pod Kurskiem (dopiero).