POŻEGNANIE MATKI – słów kilka.

Przez Jacek K.M. , 21/08/2011 [08:21]

Chyba najbardziej beznadziejnym wydaje się moment, kiedy doznajemy osobiscie, że dłonie MATKI, które dla nas były zawsze symbolem niewyczerpanego ciepła, bezpieczeństwa i miłosci – stają się nieodwracalnie ... zimne i bezosobowo nieobecne.

Takie osobiste doswiadczenie to poważny wstrząs otwierający wiele drzwi, w tym te do refleksji nad cudownoscią zjawiska MATKI w naszym życiu.

MAMA to nasze pierwsze słowo i srodowisko, w okresie ciąży, niemowlęctwa, czy dzieciństwa. To pierwszy, bezpieczny i zaufany swiat, który nas kształtuje i w naszym genetycznym garniturze wygładza lub pomaga tworzyć pierwsze fałdy i „kanty” naszej osobowosci, urabiając nas dla przyszłosci jak przygotowywane do pieca ciasto.

MAMA to pierwsze ze słów każdego dziecka, znaleziony klucz do otwierania poznawanych przestrzeni nieznanego swiata.

MATKA to przecież osoba, która dorastając w łańcuchu pokoleń pobiera życie, wartosci, sposób reagowania od swojej MAMY i rodziny. To też mała dziewczynka ze swoimi marzeniami i radosciami, planami, udanymi mniej lub bardziej życiowymi wyborami modyfikowanymi przez okolicznosci, wojny i życie codzienne, póżniej moszcząca gniazdko rodzinne przy boku wybranego mężczyzny. Czarodziejka zaklinająca i zatrzymująca zło całego swiata na progu własnego domu.

Kiedy astronauta oddala się od MATKI ZIEMI, ma niesamowitą, unikalną okazję do przeżycia potencjalnie potężnej refleksji na temat związków ze swoim ziemskim życiem i swoimi najważniejszymi „kotwicami”, które go z tą malejącą w oddaleniu planetą „mocują”. Takie stymulujące doswiadczenie niesie niesamowite możliwosci dla ludzkiej refleksji z obietnicą odnalezienia MATKI ZIEMI i realnego powrotu przemienionego człowieka.

Kiedy umiera MATKA doznajemy odwrotnej sytuacji, odchodzi, opuszcza nas nasz „mothership”, jestestwo, które dobrze znamy, nasze bezpieczeństwo, nasz pierwszy nauczyciel, nasza pierwsza miłosć, nasz pierwszy spowiednik.... Ktos na kim zawsze moglismy polegać, nasza siatka bezpieczeństwa w zwariowanym, cyrkowym swiecie w którym wykonujemy swoje nie zawsze bezpieczne skoki przez przeszkody i salta. Zostajemy pozostawieni sami sobie.

Smierć MATKI to ostateczne i bolesne przecięcie pępowiny.

Wtedy w jednej chwili doroslejemy i w tym ostatnim wymiarze, przestajemy być dziećmi. Powoli bezsilnie rozumiemy, że nasze dzieci odziedziczą w spadku podobne doswiadczenie w dniach naszej smierci.

Na ulicy słysząc rozpaczliwy płacz dziecka, tulącego się do MATKI, z wielkim zrozumieniem i poczuciem ulgi upewniamy się, że swiat jeszcze do końca nie zwariował, że azyl krwi ciągle „działa” i dziecko jest bezpieczne. Natomiast z niesmakiem zaprószonym pogardą patrzymy na MATKI - wulkany, które z krzykiem i fizyczną furią wylewają swoją nagromadzoną nienawisć na swoje dzieci, terroryzując je. Odchodzimy ze smutkiem i dezaprobatą na widok odzieranego z radosci i miłosci dziecka przez własną MACOCHĘ na drugą stronę ulicy. Byleby dalej, byleby zapomnieć...

Dla swiadomych Polaków, szczególnie tych dojrzewających w patriotycznych rodzinach, w ciężkich historycznie czasach, kiedy to trzeba dać swiadectwo prawdzie i własną piers nadstawić w obronie wyższych wartosci ukochanej MATKI POLSKI, OJCZYZNY. Wielu młodych tryskających życiem, oddaje swoją krew, aby jej idea żyła... Ta miłosć zaszczepiona, czasem zaslepiona, wbrew logice, wymaga szczególnie od nas Polaków nadrozumnych poswięceń. Bez tej miłosci nie byłoby Polski, my do niej podróżujemy, ale to ONI płacą za bilet naszej tożsamosci... Dla większosci z nas więc życie w tej MATCE OJCZYZNIE, jest podróżą na gapę...

Jest oczywiscie inny bardzo popularny wprost „nowoczesny” wybór, nie ten bohaterski w pierwszej lini, czy praca w pomocy dla MATKI POLSKI, ale ten szczurzy szukający sposobów pożywienia się, wprost wypasienia się, napełnienia brzucha przy każdej okazji, nieczuły na żadne wyższe wartosci. Kult MATKI MAMONY...

Jest MATKA, MATKA BOŻA, MATKA OJCZYZNA, dla innych MATKA ZIEMIA. No bo to do niej, na jej łono, na pewno w tej spiralnej transformacji doznawalnego zmysłowo i poznawalnego swiata trafimy i my (kiedy dokona się nieme przeobrażenie naszej MATKI w MATKĘ ZIEMIĘ) i ona nasz niepokój ostatecznie utuli.

Ludzie głęboko wierzący w naszej kulturze liczą jeszcze na jeden dodatkowy transfer, który zabierze ich „windą do nieba” do wszech miłującej MATKI, gdzie będą szczęsliwi i bezpieczni na zawsze.

Ateisci jednak mówią tej propozycji „Bóg zapłać” i idą tylko prosto do „piachu”.

Macierzyństwo jest jednym z najpiękniejszych przeżywanych stanów, szans doznań i szkoły odpowiedzialnosci ofiarowanej nie tylko człowiekowi w swiecie żyjących istot. Macierzyństwo to wielka ofiarnosć i odpowiedzialnosć. Nigdy nie próbuj podejsć do niedzwiedzicy z małymi niedzwiadkami...

MATKI same dojrzewając w pogoni za doskonałą miłoscią i refleksją, szukają niekiedy drugiej szansy. Kochają bardzo wnuczki, dając im tę niewygaszoną nadwyżkę ciepła nie do końca przelanego, kiedy był czas ku temu, na swoje dzieci. Czasem „spiskując” z wnuczkami, kochają je mocniej, rozumniej dojrzalszą miłoscią, niż swoje dzieci. Czasem je zbyt rozpuszczają w rozpaczliwym porywie potrzeby „kochania” , stając się ostoją tolerancji, spowiednikiem i obronną tarczą.

Słowo, zaklęcie „ MAMO” to także rozpaczliwa, beznadziejna prosba o pomoc i zarazem pożegnanie cywila, czy smiertelnie ugodzonego żołnierza, czy ostatnie westchnienie chorego. To wprost rozpaczliwe samo dawkowane ostatnie namaszczenie i komunia kogos, kto wie, że odchodzi ze swiata żywych. Czy znasz inne bardziej czyste, piękniejsze, lepsze słowo w swiecie, próbujące zamknąć poczatek i koniec, alfę i omegę, wyrażane wobec innego ludzkiego stworzenia w jego swiecie?

P.S. Moja MAMA o imieniu Marianna zmarła w wieku 86 lat, 1/VIII/2011 w Brzezinach koło Łodzi.

Jacek K.M.

Joanna

Joanna

14 years 1 month temu

tekst i tyle wątków poruszył, że każdy powinien go przeczytać! Wzruszyłam się... "Czarodziejka zaklinająca i zatrzymująca zło całego świata na progu własnego domu" - to najpiękniejsza kwintesencja słowa "matka"!

 Moja mama zmarła 2 lata temu w dniu moich imienin, ale tak naprawdę to właściwie jej nie miałam, bo zabrała mi ją ciężka i nieuleczalna choroba. Wiem jednak, że bardzo mnie kochała... Nie potrafię jednak nic napisać, co miałoby związek z tym tematem - mam jakąś blokadę w sobie... Proszę przyjąć wyrazy współczucia z powodu śmierci Pana mamy.

Domyślny avatar

Witam Joanno w smutku. Miłosć Matki jest najczystszą, najmniej interesowną z tych które znamy. Dlatego nam teraz tak trudno i ciężko, kiedy jej żródło odchodzi na zawsze. Chcielibysmy je próżno zatrzymać. Czy mamy jakies szanse, niestety pytanie to kiedys powtórzą nasze dzieci. Pozdrawiam. Jacek.
Ewikron

Piękny i głęboko wzruszający tekst. Składam wyrazy głębokiego współczucia z powodu śmierci Mamy. A mój komentarz niech zastąpi ta pieśń: Pozdrawiam
Domyślny avatar

Dzięku Ewikron za piękną piesń/komentarz. Głęboki głos artysty potrafi spenetrować/poruszyć nie jedną strunę w naszej obolałej pamięci i pozwoli ożywić tyle wspaniałych obrazów z przeszłosci. Cieszmy się miłoscią, nawet jesli ona boli. Pozdrawiam. Jacek.
GRA-FIK

Moja MAMA odeszła 14 sierpnia, czyli 8 dni temu po kilkumiesięcznej walce z rakiem. Byłem przygotowany na tę śmierć, a i tak mnie zaskoczyła i przygnębiła. Moja mama miała 66 lat. Przez 10 lat się nie widzieliśmy, bo przebywała w USA. Prawie codzienne telefony i tak nie zastępowały jej nieobecności. O raku dowiedziała się w listopadzie ubiegłego roku. Na miejscu zrobiono operację, ale to rak żołądka - jeden z najgorszych jaki mógł się przytrafić. Mama wróciła do Polski 13 stycznia tego roku. Od początku walczyła, a ja jej pomagałem. Wykorzystałem swoją znajomość z dzieciństwa i lat szkolnych... przyjaciela-onkologa. Mimo walki - to moja mama odeszła cicho i na szczęście bez bólu i cierpień. Minęło kilka dni, a ja czuję się bardzo samotny i pusty. Odeszła ważna część mojego świata. Choć ten rok przyniósł mi wiele problemów i rozczarowań - to i tak nie mają one wielkiego znaczenia przy tej stracie i pustce jak pozostała. Pozdrawiam i dziękuję za ten tekst Marek P.
Domyślny avatar

Usiądz Marku, obok na ławce żalu i jednosci w bólu, obok zrobimy miejsce przybywającym innym, cierpiącym w tym palącym czysću pamięci. Zaufajmy razem wspomnieniom i pamięci, która (jak to dobrze!)jak wiesz Marku nigdy nas nie opusci. Więc... Trwaj. Jacek.
Bernard

Parę lat temu odeszła mama moje żony i babcia moich dzieci. Bardzo smutne doświadczenie. pozdrawiam
GRA-FIK

Zostały wspomnienia i pamięć... Nawet nie mam zdjęć ze swoją mamą z ostatniego okresu. Robiłem zdjęcia wszystkim braciom, znajomym, wnukom i wnuczkom z moją mamą, a ja zawsze byłem po drugiej stronie aparatu. Jest tylko pamięć i dla mnie to i tak bardzo dużo.
moherowy beret

21.09.11 minie już 9 lat od śmierci mojej mamy.Po pogrzebie codziennie chodziłam na cmentarz z moim psem bardzo rano lub najczęściej bardzo późno(prawie o zmroku) i lubiłam zostawać przy mogile.Czas leczy wszystko.