Jak fałszuje się wybory? Afera korupcyjna w Wałbrzychu. Posłuchajmy głosu świadka

Przez Margotte , 07/08/2011 [09:11]
"Nasza grupa "zrobiła" około 900 głosów" - mówi Robert S. w rozmowie z Super Expressem. Przedterminowe wybory prezydenta Wałbrzycha rozpoczęły się w niedzielę. Pod koniec kwietnia Sąd Okręgowy w Świdnicy zdecydował, że trzeba je powtórzyć, bo w ich trakcie dochodziło do korupcji wyborczej. O fotel prezydenta ubiega się czterech kandydatów, w tym dwóch niezależnych (obaj lekarze): Mirosław Lubiński, popierany przez SLD i Roman Szełemej, obecnie pełniący obowiązki prezydenta miasta, popierany przez PO. O urząd walczą też: architekt Patryk Wild ze Stowarzyszenia Obywatelski Dolny Śląsk, wspierany przez prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza oraz ekonomista, pracownik naukowy Kamil Zieliński, wystawiony przez PiS. O tym, jak fałszowano wyniki i jak kupowano głosy wyborców w wyborach samorządowych 2010 opowiada Robert S. w wywiadzie dla Super Expressu: "- Ile głosów zostało kupionych w wyborach samorządowych w 2010 roku w Wałbrzychu? - Nasza grupa "zrobiła" około 900 głosów, a takich grup było kilka. To dzięki nim Piotr Kruczkowski został prezydentem. Głosy kupowane były także podczas wyborów samorządowych w 2006 roku. - Takich żołnierzy jak pan było wielu? - Kilkadziesiąt osób. Najpierw dostawaliśmy listy z nazwiskami mieszkańców. Jechaliśmy do nich kilka dni przed wyborami, by się umówić. W dniu wyborów zawoziliśmy ich na głosowanie lub czekaliśmy pod okręgiem. Tylko ja otrzymałem kilka tysięcy złotych na ten cel. Pieniądze przekazał mi kierowca miejskiego radnego PO, który ma już zarzuty w tej sprawie. - Jaką mieliście gwarancję, że zagłosują tak, jak chcecie? - Był sposób. Najpierw do lokalu wyborczego wchodził nasz człowiek. Wrzucał do urny pustą kartkę, a wynosił na zewnątrz kartę do głosowania. Dogadanej osobie dawaliśmy kartę z zaznaczonymi już krzyżykami przy odpowiednich nazwiskach: radnych PO i Kruczkowskiego. Wchodziła z nią do lokalu, brała nową kartę, ale wrzucała do urny tę, którą dostała od nas. A pustą nam oddawała. Wtedy zakreślałem nazwiska i dawałem kolejnej osobie. I tak wkoło. Mieliśmy pewność, że głosują na naszych. - Wcześniej w całym Wałbrzychu zorganizowaliście kilka tysięcy osób? - Było ich mniej. Kolejnych załatwialiśmy przed okręgami wyborczymi. Wybieraliśmy pijaczków, środowisko kryminogenne. Podchodziłem do nich, mówiłem, że proponowałbym, by zagłosował na kandydatów PO do Rady Miasta i na prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Dawaliśmy im po 20-30 zł za głos. - I nikt nie powiadomił policji, że ich korumpujecie? - Gdy pojawiała się policja, szybko zmieniałem miejsce. W pewnym momencie, podczas II tury wyborów prezydenckich w 2010 roku, dostaliśmy informację, że wg sondaży Kruczkowski przegrywa. Dowieziono nam gotówkę. Dochodziło do płacenia nawet po 100 zł za głos. Kruczkowski wygrał niewielką przewagą. W sumie na akcję w całym mieście poszło kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Dlaczego tak bardzo zależało wam, by wygrał Kruczkowski? - On był parasolem ochronnym dla całego układu, który tu panował. Gdyby przegrał, byłby koniec. Dużo osób straciłoby pracę. Chodziło o to, by odpowiednie osoby, gwarantujące pozostanie szefów spółek na stanowiskach, dostały się do Ratusza. Wtedy utrzymamy władzę. - A ci w spółkach rewanżowali się potem, płacąc Kruczkowskiemu? - Od 2005 roku członkowie zarządów spółek płacili mu po 500 złotych miesięcznie. Płacił każdy. Nie mieli wyjścia, nie było możliwości niepłacenia, bo straciliby pracę, wypadali z układu. Jest pan pewny? To był ewidentny haracz? - Piotr Kruczkowski wpadł na genialny pomysł, żeby do spółek miejskich wsadzić swoich ludzi. W zamian dostawał od nich pieniądze na kampanię. Za stanowiska płacili zarówno ludzie, którzy należeli do PO, jak i bezpartyjni. Byli to prezesi i członkowie zarządów około 8--9 spółek miejskich. W sumie kilkadziesiąt osób. - Podobno mieli przekazywać także prowizje z nagród? - Wszyscy tak robili. Oddawali nawet połowę z tych nagród. - Dlaczego ci ludzie nic nie mówią? - Boją się ważnych polityków PO z tego okręgu. Tak naprawdę czekają na wynik wyborów i na to, kto będzie rządził w mieście. Jeśli nieprzychylna im osoba, to jestem pewien, że zaczną mówić. Przecież dwie osoby już się wyłamały". Więcej http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/robert-s-kupowae… Świadek z Wałbrzycha ujawnia mafijny mechanizm funkcjonowania Platformy Obywatelskiej:
malyy5

malyy5

14 years 3 months temu

Na poziomie obywatelskim robi "ciemna strona mocy: to tak: 1.kupuje np ok:100g amfetaminy(hurt 1100zł i 100g marihuany(hurt 900zł) 2.100 l spirytusu w "hurcie melinowym"(700zł) tym sposobem mamy grupę młodzieżowych wielbicieli narkotyków oraz miejscowych alkoholików ,którzy zapewne by nie zagłosowali w ogóle,a tak mamy ich głosy. Za kwotę 2000+700zł = 2700zł mamy : 100l spirytu+100l wody=200litrów wódki=400półlitrówek 100g amf + 100g trawy=200g towaru ogółem = 200 działek tym sposobem za kwotę 2700zł mamy ok 600głosów wyborczych czyli za 4,5zł mamy głos...,a dla pozostałej grupy tzw "bez kasy" oferujemy 10-20zł. Mniej więcej tak działał/działa elektorat Palikota i znane nam akcje pod krzyżem,mobilizacja alkoholików i narkomanów...
moherowy beret

jakaś gnida wybiera śmierdzących pijaczków i daje im 20 zł,żeby zagłosowali na człowieka z mafii.Żadnych ideałów,chęci zmian w Polsce.Tylko butelka wódki lub denaturatu,a władzę niech ma byle kto.Tacy ludzie,których można przekupić za 20 zł,nie są już ludźmi w moim mniemaniu.To jest rynsztokowa hołota,prowadzi życie jak pasożyt na ciele Polski.