Mgła na inaugurację polskiej prezydencji w UE

Przez Leopold Tynenhauz , 02/07/2011 [10:28]
Tyle dymu nad Warszawą nie widziano od 1944 r. Pokaz sztucznych ogni towarzyszący wykonaniu "Orawy" Wojciecha Kilara przez Sinfonię Varsovię, który wieńczył finał koncertu inaugurującego polską prezydencję w UE, przemienił się w jeden wielki obłok dymu. Wystrzeliwane kolejno race i petardy były ledwie widoczne w gęstej mgle wytworzonej na skutek cyklicznych eksplozji prochu strzelniczego. Całe szczęście, że nie ucierpiał ów dar narodu sowieckiego, który stanowił epicentrum tej pirotechnicznej maskarady. Po skończonym koncercie jeszcze długo nad PKiNem unosiły się kłęby gęstego dymu. Taki oto show stołeczna władzuchna za niemałe pieniądze zafundowała warszawiakom. W tym miejscu można postawić następujące pytanie: skoro już musieliśmy oglądać tę mgłę, to może taniej by było rozpylić wokół PKiNu sztuczną mgłę? Bez wątpienia efekt byłyby ten sam, a miasto zaoszczędziłoby grube miliony... Ktoś może powiedzieć, że to dzieło Boskiej interwencji, inny znów wskaże na znak Natury, racjonalista odniesie się do praw fizyki, ale mnie, romantykowi, ten wymowny symbol nie daje spokoju. I tylko dymił mgłą stołeczny PKiN...
Margotte

Bo mam z okna widok na Pałac Kultury i żadnego pokazu sztucznych ogni nie widziałam. Widać mgła była tak wielka, a deszcz zagłuszał wystrzały, choć zwykle wszelkie pokazy pirotechniczne w centrum są doskonale widoczne z mojego okna. No cóż, początek prezydencji me mgle i w strumieniach deszczu... Przypomina mi się film który reklamuje naszą prezydencję, wykonany przez znakomite studio PlatiImage, w reżyserii Tomasza Bagińskiego. Jasnowłosy młodzian (Polska) porywa do tańca samotną, znudzoną kobietę (Europa). W tym momencie cała przestrzeń zaczyna się rozpadać, a oni tańczą nad przepaścią. Znakomity symbol! ;)

PREZYDENCJA 180s from Platige Image on Vimeo.

Leopold Tynenhauz

Pokaz sztucznych ogni rozpoczął się około północy. Dzisiaj w Rzepie przeczytałem, że w zamierzeniu twórców pokazu pirotechnicznego PKiN "miał odlecieć". Biorąc pod uwagę, że w pewnym momencie od tej mgły nic już nie było widać, nawet eksplozji, to należy uznać, że twórcy tego pokazu osiągnęli swój efekt. PKiN zniknął... Niemniej uważam, że ten sam efekt dałoby się osiągnąć mniejszymi nakładami. A poniżej entuzjastyczna recenzja z Rzepy: http://www.rp.pl/artykul/6821…