Bałtyckie Waterloo Tuska

Przez Margotte , 27/04/2011 [18:53]
Rząd Platformy Obywatelskiej traktuje Litwę i inne kraje bałtyckie jak balast utrudniający dobre stosunki z Rosją – pisze w artykule opublikowanym w Rzeczpospolitej prezes Prawa i Sprawiedliwości. A miało być tak pięknie. Tuż po przejęciu władzy rząd Donalda Tuska zapowiadał głębokie zmiany w polskiej polityce wschodniej. I jest to chyba jedna z niewielu obietnic, których obecny premier dotrzymał. Zmiany są tak głębokie, że aż głęboko zawstydzające. A polegają głównie na demontażu wschodniej polityki, co oznacza nawet nie jej wyzerowanie, lecz pójście w minusową część skali. Ta polityka budzi jednak wielkie uznanie. W Moskwie. Bo chęć przypodobania się Rosji jest jedną z jej najważniejszych cech. Stało się to szczególnie wyraźne po artykule Radosława Sikorskiego („1 września – lekcja historii", „Gazeta Wyborcza" z 29 sierpnia 2009 r.) opublikowanym w przeddzień uroczystości 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, na których głównym bohaterem był rosyjski premier Władimir Putin. Minister Sikorski nawet nie wspomniał wówczas o Litwie, Ukrainie czy Białorusi. Jako jedynego, naturalnego niejako partnera polskiej polityki wschodniej wskazał Rosję. Trudno się więc dziwić, że dla rządu Donalda Tuska stosunki z Litwą mają znaczenie drugorzędne, ze wszystkimi tego konsekwencjami. (...) Niedawno prezydent Litwy Dalia Grybauskaite podpisała uchwaloną przez litewski Sejm ustawę o oświacie. Dokument, przeciwko któremu wielokrotnie protestowała polska mniejszość, stał się obowiązującym prawem. To dotkliwy cios zadany polskiemu szkolnictwu w tym kraju. Choć trudno w to uwierzyć, jest to najmocniejsze uderzenie w Polaków na Litwie od kilkudziesięciu lat. Nawet pod sowiecką okupacją, przed odzyskaniem przez Litwę niepodległości w 1991 roku, przepisy oświatowe były bowiem dla Polaków pod wieloma względami korzystniejsze niż obecnie. Sprawa ustawy oświatowej to zresztą tylko zwieńczenie procesu rujnowania dobrych relacji polsko-litewskich. (..) Modelowym wręcz przykładem degradacji relacji polsko-litewskich pod rządami PO jest los rafinerii w Możejkach na Litwie. Za rządów PiS był to dobrze rozwijający się wspólny projekt, obecnie to jeden z zapalnych problemów w dwustronnych stosunkach. Utrudnienia w transporcie do Kłajpedy, rozebranie przez państwowe koleje litewskie torów do granicy z Łotwą, fatalne opinie o rafinerii w litewskich mediach – to tylko część problemów, z którymi boryka się firma. A przecież polski właściciel rafinerii – Orlen – jest spółką kontrolowaną przez Skarb Państwa, więc skuteczność pomocy polskiego rządu w rozwiązywaniu problemów Możejek w żadnym wypadku nie powinna być symboliczna. Inny ważny projekt, który napotyka przeszkody, to budowa połączenia energetycznego między Litwą a Polską. Zapoczątkowany przez Prawo i Sprawiedliwość, pod rządami PO utknął w 2008 roku i dopiero po bezpośredniej interwencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego ponownie ruszył z miejsca. Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak stara się, by prace nie znalazły się w całkowitym impasie, więc projekt mostu energetycznego jest powoli realizowany, choć bez wcześniejszej dynamiki. (...) Generalnie, relacje między Polską a Litwą są złe i przekładają się na coraz gorszą sytuację polskiej mniejszości. (..) Zmniejszyło się dofinansowanie polskich szkół (tzw. koszyczek ucznia), litewskie sądy skazują Polaków za umieszczanie dwujęzycznych napisów w rejonach przez nich zamieszkanych. W mediach pojawia się coraz więcej nieprzychylnych Polsce programów i artykułów. Jednocześnie rząd Litwy przeznaczył spore sumy na rozbudowę szkół z językiem litewskim w rejonach zamieszkanych przez Polaków, stale ograniczając środki na szkoły z językiem polskim. Ukoronowaniem tego procesu jest przyjęcie wspomnianej już dyskryminacyjnej ustawy oświatowej. Spowoduje ona, że spośród 120 szkół z językiem polskim blisko 60 zostanie zlikwidowanych, a pozostałe będą miały kłopoty, zmniejszy się atrakcyjność ich oferty. Istnieje poważne zagrożenie, że w ciągu kilkunastu lat polskie szkolnictwo na Litwie zostanie zmarginalizowane. Jakie działania podjął rząd Donalda Tuska, by przeciwstawić się dyskryminacyjnym praktykom litewskich władz? Oto minister Sikorski zapowiedział, że dopóki problemy mniejszości polskiej na Litwie nie zostaną rozwiązane, jego „noga w tym kraju nie postanie". Tylko co z tej jego egzaltowanej deklaracji przyjdzie Polakom na Litwie? Czy zrobiła ona jakiekolwiek wrażenie na litewskich władzach? Żadnego. Dziecinne obrażanie się ministra rządu PO nie rozwiąże żadnego problemu. Polacy oczekują nie dąsów ministra, lecz szybkich, konkretnych i konsekwentnych działań. (..) Powinno być oczywiste, że państwo, które nie chce lub nie potrafi zadbać o respektowanie praw własnej mniejszości za granicą, nie będzie szanowane ani przez najbliższych sąsiadów, ani przez inne europejskie kraje. Litwa to nie despotyczna dyktatura Łukaszenki, która nie liczy się z nikim i z niczym. Istnieją skuteczne i wcale nie drastyczne sposoby sprawienia, by władze Litwy respektowały unijne standardy w zakresie ochrony mniejszości narodowych. Tyle że rząd Donalda Tuska nie zrobił nic w tej sprawie. Być może z powodu tego, że jest zakładnikiem europejskiej politycznej poprawności, a może dlatego, że jest po prostu nieudolny. W efekcie sytuacja Polaków na Litwie się pogarsza, podobnie jak wcześniej na Białorusi, gdzie minister Sikorski dał się kompletnie ograć prezydentowi Łukaszence. --------------- To tylko fragmenty artykułu prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego opublikowanego w Rzeczpospolitej. Warto przeczytać całość: http://www.rp.pl/artykul/649136_Kaczynski--Baltyc…
Bernard

a płaszczyć się przed Rosją. To fatalny błąd. Zresztą gdzieś w komentarzach pisałem, że inwestycje na Litwie (typu Możejki, czy Ignalina) są kluczowe bez względu na opłacalność. a w ogóle taki mały kraj jak Litwa, to Polska powinna po prostu sobie "kupić" - czyli zarzucić inwestycjami i wciągnąć w polską orbitę. Byłoby to z korzyścią i dla Polski i dla Litwy i dla mniejszości po obu stronach granicy. Jedynym niezadowolonym byłaby Rosja... Niestety litewscy nacjonaliści i rosyjska agentura nie ułatwiają działania Polsce. Jeżeli prorosyjskie lobby jest tak silne w Polsce, to jakie musi być na Litwie, która przez dziesięciolecia była sowiecką republiką... Agentura sięgała nawet najwyższych ładz litewskich. Był nawet impiczment... Ale od tego są polskie służby dyplomatyczne, żeby o tym wiedzieć, cele wyznaczać i miny rozbrajać, a nie iść na rękę postsowieckiej Rosji, która wszystkich Bałtów chce łyknąć na śniadanie. Ech, przypomina mi się prezydent Kaczyński i jego polityka jednoczenia sąsiadów Rosji. W ten sposób można (było) stworzyć odpór dla Rosji i zaznaczyć silną pozycję w UE. Tusk wszystko zaprzepaścił (+ zmiany sił np. na Ukrainie).