Granice narodu i państwa płyną poprzez kołyski

Przez Katarzyna , 17/11/2010 [23:50]

Największym zaskoczeniem dla mnie, a myślę, że i dla wielu Polaków po 1989 r. było zachowanie się duchowieństwa polskiego, a szczególnie hierarchów, wobec przemian społecznych i kulturowych w Polsce. Ze zdumieniem odkrywałam zupełnie inne oblicze, którego nie znałam.

Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc odkrywałam, że nasi biskupi wprawdzie nie mieszają się do polityki, ale chętnie bywają na politycznych salonach. Owszem, otwierają mszą św. i kropidłem liczne uroczystości państwowe i narodowe, ale jakoś milczą, gdy dzieje się krzywda, padają zakłady, ludzie masowo tracą pracę, wysprzedawany jest majątek narodowy. Cieniutkim głosem mówią o zagrożeniach dla polskich rodzin i kultury.

Stało się to na tyle powszechne i widoczne gołym okiem, że dotarło również do Jana Pawła II. W mojej pamięci gdzieś tam wciąż tkwią gorzkie słowa papieża podczas piątej, 10 –godzinnej, nieoficjalnej pielgrzymki na wzgórzu „Kaplicówki” w 1995 r.

„Tym razem przybyłem nie do Warszawy, nie do Krakowa, ale do Skoczowa. Może trzeba tak dalej będzie robić. Nie do środka, ale bliżej gór i bliżej morza”.

Dlaczego nieoficjalnej, dlaczego nie organizowały jej władze Polski? O to może warto w końcu zapytać Lecha Wałęsę i ówczesnego premiera Oleksego i przedstawicieli Episkopatu Polski?

Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego człowieka i każdego społeczeństwa. Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia”!- tymi słowami rozpoczął homilię.

A potem przypomniał to, o czym ani władza, ani biskupi nie pamiętali chyba już.

Nasz wiek XX był okresem szczególnych gwałtów zadawanych ludzkim sumieniom. W imię totalitarnych ideologii miliony ludzi zmuszano do działań niezgodnych z ich najgłębszymi przekonaniami. Wyjątkowo bolesne doświadczenia ma pod tym względem cała Europa Środkowowschodnia. Pamiętamy ten okres zniewalania sumień, okres pogardy dla godności człowieka, cierpień tylu niewinnych ludzi, którzy własnym przekonaniom postanowili być wierni. Pamiętamy, jak doniosłą rolę odegrał w tamtych trudnych czasach Kościół jako obrońca praw sumienia — i to nie tylko ludzi wierzących!
Zadawaliśmy sobie w tamtych latach pytanie: „Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień?” Za jaką cenę „może”? Właśnie: za jaką cenę?... Tą ceną są, niestety, głębokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które jeszcze się nie zabliźniły, które jeszcze długo trzeba będzie leczyć./.../ Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji, w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i muszą dawać wiele do myślenia.
Bracia i Siostry!
Czas próby polskich sumień trwa!
Musicie być mocni w wierze!
Dzisiaj, kiedy zmagacie się o przyszły kształt życia społecznego i państwowego, pamiętajcie, iż zależy on przede wszystkim od tego, jaki będzie człowiek — jakie będzie jego sumienie”.

Trzeba przyznać, że nie są to ulubione cytaty ani chętnie wspominana pielgrzymka.

Słuchałam wówczas homilii Ojca świętego z Radia Maryja. I za każdym razem, kiedy dzieją się w Ojczyźnie rzeczy złe, kiedy zagrożona jest nasza wolność, tożsamość, wyśmiewana i opluwana religijność, wracam do niej. Co miał wtedy Ojciec święty nam do powiedzenia? Czy dziś, gdyby żył, powtórzyłby to samo?

Zatrzymuję się nad zdaniem: Pamiętamy, jak doniosłą rolę odegrał w tamtych trudnych czasach Kościół jako obrońca praw sumienia — i to nie tylko ludzi wierzących.
Wiedział, co mówi, bo znał rzeczywistość z doświadczenia. Do takiej roli Kościół polski przygotował w czasach pogardy Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński. Jego myśl i nauczanie skupiło się wokół najważniejszego wówczas zadania: Uczynić polski Kościół duchowym azylem dla wszystkich Polaków, Wielkim Domem Polaków, duchową ojczyzną, także dla mniejszych wyznań chrześcijańskich, oficjalnie skłóconych z katolicyzmem, nawet dla niewierzących – obroną ich godności ludzkiej i polskiej.

W przeciwieństwie do wielu dzisiejszych tzw. autorytetów. Prymas Stefan Wyszyński nie bał się, że zostanie okrzyczany religijnym nacjonalistą. Kościół powszechny nie był dla niego ponadnarodowy. Istniał i urzeczywistniał się w rodzinie, parafii, diecezji, w narodzie i w rodzinie narodów. Dla niego istniał prawdziwy i żywy „Kościół nad Wisłą”, kościół polski, nie tylko „Kościół w Polsce”. Ten Kościół polski miał pełnić rolę służebną. I pełnił ją w najtrudniejszych momentach naszej powojennej historii.

A kiedy trzeba było, nie bał się mówić: Wrogowie wiedzą, co narodowi służy, a co mu szkodzi. I jeśli chcą mu szkodzić, niszczą co mu pomaga. /…/ Wrogów naszego narodu poznajemy po tym, jak się odnoszą do Boga i do moralności chrześcijańskiej. Umieją oni ocenić, sens tej moralności dla nas, wiedzą, że jest ona siłą i mocą narodu, że najlepiej służy bytowi, całości i jedności. I dlatego chcąc zniszczyć naród, niszczą jego wiarę i moralność chrześcijańską. Uczmy się, najmilsi, od wrogów doceniania tego, co najlepiej służy wolności i trwałości narodu. /…/ trzeba pamiętać, że naród zabezpiecza się bardziej w rodzinie, niż w granicach państwa. Granice narodu i państwa płyną poprzez kołyski! To sobie zapamiętajcie! Temu duchowi pozostańcie wierni”!

Taki Kościół pamiętam z lat młodości i czasów stanu wojennego. Może mój horyzont jest zbyt blisko? Może nie rozumiem, że czas ten minął, a nastał czas Kościoła prywatnego, trzymającego się z dala od polityki, problemów społecznych, ojczyzny? A może jest on taki, bo my już jesteśmy inni? Zapomnieliśmy już skąd nasz ród? __________________

Zapraszam do słuchania w internetowym radiu w wieczornej czwartkowej audycji i jej powtórkach http://radiopl.pl/ __________________

Źródła:


Jan Paweł II, Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na wzgórzu „Kaplicówka”,

PRZEMÓWIENIA PAPIESKIE — 1995 - http://mateusz.pl/jp99/pp/1995/pp19950522b.htm
Stefan Kardynał Wyszyński, Jedna jest Polska, Warszawa 2000 Ks. Czesław Bartnik, Chrześcijańska nauka o narodzie według Prymasa Stefana Wyszyńskiego, Lublin 1982

Czarek Czerwiński

Dla mnie największym zaskoczeniem było ich zachowanie w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Oczywiście chodzi mi o niektórych biskupów, bliskich PO, bo wielu innych biskupów i księży mówiło to, co powinni.
Katarzyna

Dla mnie też. Ale symptomów było więcej, np. lobby (środowisko TP, "Znaku" i po części "Gościa Niedzielnego")wspierające ataki na RM czy reakcja na film "Pasja". Szokiem było dla mnie zachowanie ks. Tischnera, biskupa Pieronka, Życińskiego czy Gocłowskiego. Broninie Ewy Kopacz, kóra zdecydowanie pomogła w aborcji nieletniej "Agaty", brak obrony księdza, który wspierał dziewczynkę w utrzymaniu ciąży. Afera w komisji majątkowej i represje w stosunku do ks. Małkowskiego czy wcześniej wobec ks. Isakowicza - Zaleskiego, promowanie kandydatów na Prymasa Polski z umaczanymi we współpracę z SB i wreszcie milczenie w sprawie katastrofy, choć zginęli tam również duchowni. A przykładów z własnego podwórka też mogłabym podać jeszcze kilka. To wszystko każe nam się zastanawiać, jak daleko sięgały wpływy na polski kościół służb bezpieczeństwa. To nie znaczy, że mamy odwrócić się, wprost przeciwnie, modlić się i wspomagać w dobrym. Nie pozwolić na rozbicie różnym tzw. ortodoksyjnym katolikom. Wrócić do nauczania Prymasa Tysiąclecia, nie pozwolić zapomnieć o nauczaniu Jana Pała II i nie pozwolić na spłycenie świętości ks. Jerzego Popiełuszki. Pozdrawiam
Joanna

Joanna

14 years 6 months temu

(w tym również hierarchowie) wywodzą się z konkretnych rodzin i niosą później w swoim kapłańskim życiu bagaż doświadczeń stamtąd zaczerpnięty. Jeżeli ksiądz, który -jako student - na poparcie swoich tez z ogromną żarliwością cytuje "Bagnet na broń" Broniewskiego (gdybym nie słyszała na własne uszy, nigdy bym w to nie uwierzyła) i jeśli potem taki ksiądz zostanie wyświęcony na biskupa, to jakim on będzie biskupem z taką świadomością! Niestety, to nie jest przypadek odosobniony! PO doszła do władzy również dzięki głosom polskiego duchowieństwa, w tym również niektórych hierarchów! Co do ks. Tischnera to jest to postać bardzo kontrowersyjna. Jego poglądy filozoficzne niekiedy kłóciły się z magisterium Kościoła, a poglądy moralne z Dekalogiem. W ub. wieku na łamach "Tygodnika Powszechnego" opublikował artykuł w obronie Ewy Kuroń, która snuła w tym piśmie mętne wywody na temat aborcji i antykoncepcji. Artykuł ks. Tischnera był utrzymany w kategoriach wyboru mniejszego zła. Wszystkich katolików myślących na ten temat inaczej ks. Tischner określił jako - używając współczesnego żargonu - "oszołomów". Oczywiście idzie mi o sens jego wypowiedzi, bo tego słowa w swoim artykule nie użył. Polscy górale postawili mu pomnik! Taka jest świadomość wielu ludzi... Pewien mądry jezuita powiedział kiedyś, że obecnie szatan rozkłada Kościół od wewnątrz! Nie sposób się z nim nie zgodzić! Co nam zatem pozostaje? Przede wszystkim modlitwa za Kościół jako wspólnotę, za konkretnych kapłanów, którzy gdzieś się zagubili... Poza tym trzeźwa ocena zastanej rzeczywistości! Każdy przecież ma swój rozum i ma też sumienie (jeśli nie jest wypaczone, to na pewno dokona właściwych wyborów i właściwej oceny). Pozdrawiam!