Aleksander Ścios: antyludzki i antypolski przekaz*

Przez dodam , 14/03/2011 [14:52]

Postaw ludzi, którzy dają wiarę rosyjskim kłamstwom rozpowszechnianym przez polskojęzyczne media, nie da się wytłumaczyć błędną oceną, a nawet głupotą. To brak znacznie poważniejszy.


Nie wolno też mówić "to nie ich wina, że nie potrafią właściwie ocenić sprawy", bo każdy z nas sam odpowiada za wszystkie oceny, wybory i poglądy i z nikogo nie wolno zdejmować odpowiedzialności tłumacząc go "niemożnością zrozumienia".


Nim zdecydujemy, czy stosunek do tragedii smoleńskiej to kwestia polityki i barw partyjnych, mądrości bądź głupoty czy może miary naszego człowieczeństwa, trzeba wskazać na rzeczy elementarne.
Tak elementarne, że o nich zapomnieliśmy.

Po pierwsze, że sprawa dotyczy gwałtownej śmierci wielu niewinnych osób, poniesionej w warunkach pokoju. Nie polityków, urzędników i przeciwników politycznych, a naszych rodaków, współobywateli, którzy lecieli na uroczystości związane z ludobójstwem katyńskim, by w imieniu nas - narodu oddać hołd pomordowanym.
Dla wielu byli to przyjaciele, koledzy, znajomi, dla innych - mężowie, ojcowie, matki i córki. Dla każdego - Polacy, ludzie.

Po wtóre, że nie istnieją żadne podwody, by nie dążyć do wszechstronnego i dogłębnego wyjaśnienia przyczyn śmierci tych osób, nie rozpatrywać rozmaitych scenariuszy i nie podejmować wszelkich, prawem przewidzianych działań.
Podobnie jak każdy, komu zginie ktoś bliski ma prawo pytać o okoliczności zgonu i dochodzić jego przyczyn, tak każdy z nas - ponieważ chodzi o śmierć naszych rodaków, ma prawo domagać się ustalenia tych okoliczności.Nie ma odstępstw od tej reguły i żadne racje nie mogą odebrać człowiekowi tego prawa. Co więcej - wobec tych osób jest to naszym obowiązkiem, skoro ponieśli śmierć działając w naszej, polskiej sprawie.

Po trzecie wreszcie, że stajemy wobec tajemnicy śmierci, ludzkiej tragedii, cierpienia i bólu. Tych, którzy zginęli ale też ich rodzin i bliskich. Nie ma ona barw partyjnych i nie jest zależna od sympatii bądź antypatii politycznych. Zrównuje mądrych i głupich, bogatych i biednych. Każdy z nas kiedyś jej doświadczy.
Dlatego w naszej kulturze śmierć traktuje się z powagą, a ludzi nią doświadczonych - z szacunkiem. Tak reaguje każdy człowiek, stając wobec spraw ostatecznych, wobec majestatu śmierci. Niezależnie od wykształcenia, poglądów lub sympatii politycznych.
Reaguje tak, ponieważ należy do pewnego kręgu kultury i wielowiekowej tradycji.

Gdy spróbujemy przypomnieć sobie te elementarne prawdy, stanie się oczywiste, że cała narracja w sprawie tragedii, cały przekaz sączony przez ośrodki propagandy ma dwie podstawowe cechy: jest antyludzki i antypolski. Antyludzki, ponieważ kreuje postawy wbrew ludzkim odruchom - empatii, współczucia, solidarności, szacunku wobec innych. Antypolski, bo nie respektuje zasad naszej kultury i odwiecznej tradycji, bo nie uwzględnia podstawowej cechy patriotyzmu, jaką jest poczucie wspólnoty z ludźmi, którzy zamieszkują ten sam skrawek ziemi.

Proszę sobie zatem odpowiedzieć na pytanie - czy można nazywać dobrymi ludźmi (z całym bagażem cech, związanych z tym mianem)tych, którzy przyjmują ów przekaz za własny i nie odczuwają żadnego niepokoju ani niedostatku?

* Źródło: ALEKSANDER ŚCIOS-komentarz pod wpisem p.t. "Jak zasłużyć na nienawiść." 13.03.2011 19:12

Domyślny avatar

Nurni

14 years 7 months temu

"Dlatego w naszej kulturze śmierć traktuje się z powagą, a ludzi nią doświadczonych - z szacunkiem." No dopiero teraz doczytałem że zabrałeś się z FR na czas określony. Ale jesli w geście solidarnosci ze mną - to błąd, ja zawsze dam sobie radę :) Ale o ile w związku z tym co tak lapidarnie przedstawił Scios - to nie mam pytań.
Domyślny avatar

Nurni

14 years 7 months temu

Ścios od dawna pisze o tym że ci którzy przyjmują ten nieludzki i niepolski przekaz to bękarci. To niezwykle surowy osąd, ale zastanówmy sie czy aby nie uprawniony. Kim jest ktoś kto czerpie z niepolskiej tradycji i komu obce elementarne zachowania wobec ofiar i ich rodzin?
dodam

dodam

14 years 7 months temu

Kim jest? Odpowiedź jest prosta: człowiekiem zagubionym w złych emocjach wywołanych wieloletnią kampanią nienawiści. W mniejszym stopniu konformizmem, uwikłaniem. Pozdrawiam,
moherowy beret

Jak obcy może zrozumieć te wszystkie powstania o wolność i ciągłą walkę Narodu?Nazwisko niby polskie,a dusza....nieodgadniona,może "czarna" z podłości?Są elementy w świecie pracujące od lat nad zniszczeniem Narodu polskiego i Polski.Czasami zastanawiam się nad tym czy Polacy już nie są mniejszością w swoim kraju.Coraz więcej wyjeżdża za granicę do pracy,a sporo ludzi przyjeżdża do Polski(i to nie są rodacy z Kazachstanu).Niektórzy nawet nie mówią biegle po polsku.
Domyślny avatar

Nurni

14 years 7 months temu

Spotkałem się z teorią że przyczyn dzisiejszych kłopotów z polskością nalezy szukać i w tym że ocaleli w większości dekownicy. Najlepszych wybito w czasie IIWS i podczas stalinowskich dożynek.
dodam

dodam

14 years 7 months temu

"Jak obcy może zrozumieć te wszystkie powstania" Obcy znaczy Polak narodowości niepolskiej? Nie tylko nie ma z tym kłopotu, ale często uczestniczył, był prześladowany i ginął w walce o Polskę. Polska wszak tyglem narodów była, stąd czerpała siłe, dzięki temu była potęgą. Taki pierwowzór współczesnych Stanów Zjednoczonych. Państwa narodowe wymyślili spece Stalina, by grając na nacjonalizmach generować poczucie zagrożenia i agresji pomiędzy podporządkowanymi sobie narodami, słowem prowadzić politykę dziel i rządź. Przeniesienie tych klimatów do środowisk identyfikujących się jako "narodowe" było również wynikiem aktywności komunistycznej agentury wpływu. Działania te miały dwojaki cel. Po pierwsze rozszerzały politykę "dziel i rządź" na przeciwną flankę, a po drugie sprzyjając radykalizmowi kompromitowały narodową ideę wobec pozostałej części społeczeństwa jako przejaw chorego nacjonalizmu.
Czarek Czerwiński

No niezupełnie w geście solidarności. Gorzej :). Przecież Ciebie tam sprowokowałem, przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Więc nie wyobrażam sobie, że mógłbym postąpić inaczej. No i przecież sam to pierwszy zapowiedziałem, a brak spełnienia żądania, nie mówiąc o jakiejkolwiek rreakcji, nie mógł raczej skutkować czym innym, jak przynajmniej czasowym pożegnaniem. To w szczególe. Generalnie jednak, R mi się trochę znudziła. Ile można siedzieć na forum, w oczekiwaniu na więcej, prowadząc tylko dyskusje. Ludziom z forum, nie mówiąc o redakcji, trudno się gdziekolwiek ruszyć i zrobić choćby jedno zdjęcie(!) - vide np. wątek o przeniesieniu krzyża do św. Anny. Forum nie ma poza tym żadnej siły przebicia, no a zapowiadany od dawna portal, rok już niedługo mija, do tej pory nie ruszył. A to robota na góra miesiąc. Trwa to tak długo, że mam coraz większe wątpliwości, czy będzie w ogóle coś poza forum. Miałem też naoczne obserwacje, jak w praktyce wygląda "wojna na górze" z FF, a także działanie rredakcji. Byliśmy ostatnio na wspólnym wydarzeniu, z którego Blogpress zrobił relację, a rredakcja nic. Taki przykład z góry działa demobilizująco, a ja się tam jednak starałem udzielać merytorycznie w temacie katastrofy, a nie pogawędkowo. Więc tak jakoś we mnie to narastało. I przyznam się, że rozstałem się bez bólu i nawet tam nie zaglądam. Choć oczywiście wiele ludzi bardzo OK, ale to siedzenie tam jakieś takie kontrproduktywne, choć oczywiście wciągające i zabierające czas. Forum OK, ale ja się nie chcę na czymś takim zamykać.