Polska „zielona wyspa” - jak daleko do ubóstwa?

Przez Pluszak , 12/03/2011 [14:32]
Skrajną nędzę wyznacza granica dochodu w wysokości 2 dolarów dziennie. Za tyle próbuje przeżyć blisko 1,7 miliarda osób na świecie. W Unii Europejskiej granicą ubóstwa jest 60% średniego wynagrodzenia w danym kraju. W Polsce granicą wyznaczająca biedę jest dochód w wysokości 350zł na osobę. Dokąd zmierza gospodarka naszego kraju, gdy rośnie dług publiczny, ceny żywności oraz koszty utrzymania każdego z nas? Wysokość minimalnego wynagrodzenia, podlega ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”, w drodze obwieszczenia Prezesa Rady Ministrów do 15 września każdego roku. Minimalne wynagrodzenie za pracę od 1 stycznia 2011 wynosi 1386zł brutto. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wynosi 3847,91 zł. Do przeciętnego wynagrodzenia wlicza się zarobki prezesów, a te są na wysokich poziomach. A ilu Polaków jest Prezesami a ilu robotnikami? Ilu Polaków zarabia przeciętne wynagrodzenie, a ilu najniższe i poniżej? Jaka odległość dzieli średnią klasę Polaków od tej granicy którą można nazwać ubóstwem? Dysproporcje pomiędzy osobami z najniższym a przeciętnym wynagrodzeniem są ogromne. Część Polaków już znalazło się na granicy ubóstwa, a część Polaków do tej granicy zbliża się zbyt szybko. Na własnym przykładzie... W firmie w której pracuję jestem zatrudniony od 4 lat. Przez dwa lata byłem zatrudniony na pełny etat. Wynagrodzenie najniższe, zgodne z tym które na tamtą chwilę było określone przez przepisy. Pracy było na tyle dużo że część z tej pracy mogłem zabierać do domu. Dodatkowa praca była oczywiście dodatkowo płatna, nie mogłem narzekać na brak złotówek. Gdy minęły dwa lata szefostwo firmy wręczyło mi wypowiedzenie zmieniające. Nowe warunki pracy to pół etatu, oczywiście za połowę najniższego wynagrodzenia. Były do wyboru dwie opcje – albo zgodzę się na takie warunki pracy, podpiszę to wypowiedzenie zmieniające, albo umowa zostaje automatycznie rozwiązana ( to również określają przepisy ). No to podpisałem. Pracy było raz mniej, raz więcej, ale nadal mogłem zabierać cześć pracy do domu. Oficjalny zarobek, a raczej jego połowa był tylko połową tego co zarabiałem przez pierwsze dwa lata mojej pracy. W przeciągu 2 lat pracy tylko raz dostałem premię - 50zł. Zarobek był uzależniony od pracy - praca akordowa, czyli im więcej wypracuję tym więcej zarobię. I miało się to nijak do tego co było w oficjalnych papierach. Kolejną redukcją moich zarobków było to że pracodawca ograniczył możliwości zabierania części pracy do domu. Część tej pracy którą wykonywałem ja przejęli inni ludzie ( znajomi szefostwa ), a część po prostu została zawieszona ze względu na duże stany magazynowe. I tym sposobem znowu stopniał mój dochód. Dwa tygodnie temu pracodawca wprowadził kolejne limity, z pięciu dni pracy zrobiły się 3 dni pracy, w ubiegłym tygodniu miałem okazję pracować tylko jeden dzień. A jako że jest to praca na akord, wyliczenie jest proste – nie ma pracy – nie ma kasy. Nie ma znaczenia to co jest napisane na umowie o pracę, z tego pracodawca się wywiązuje. Znaczenie ma mój zarobek realny który aktualnie kształtuje się na granicy połowy wynagrodzenia minimalnego, tego które określają przepisy prawa. Cóż można zakupić za powiedzmy 700 – 800zł? Aktualny dochód mojej rodziny kształtuje się na poziomie 2000zł miesięcznie. Z tego trzeba opłacić czynsz, prąd, gaz, wodę, szkołę naszej podopiecznej. Patrząc z perspektywy krótkiego okresu czasu ( około 4 miesięcy ) zaczynam dostrzegać to że do granicy ubóstwa brakuje mi/nam coraz mniej. Cukier – ten pierwszy raz... Zastanawiam się jaki jest faktyczny powód tak dużej podwyżki cen cukru. Generalnie pośród ludzi można usłyszeć dwie opinie: jedna jest taka że producenci pozbywają się zapasów a więc sztucznie podwyższają ceny, lub druga opinia to ogólnoświatowe podwyżki cen żywności ( aż tyle? ). Dwa tygodnie temu kilogram cukru można było zakupić za niecałe 4zł. Na dzień dzisiejszy cena kilograma cukru waha się w granicach 4.50 – 7zł ( zależy gdzie i jaka ilość cukru ). Wczoraj dostałem informację „kup cukier”. Zazwyczaj kupujemy kilogram, maksymalnie dwa na miesiąc, odbywa się to w jakimś większym markecie gdzie ceny są trochę niższe niż w małych sklepikach. Będąc w mieście zapytałem w przydrożnym sklepiku o cenę cukru. Sprzedawczyni odpowiedziała 6,30zł. Przecież to przeszło 1,5 euro! I jak tu kupić cukier kiedy zarabia się około 200 euro miesięcznie? Ten pierwszy raz odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z niczym. Cukier pozostał w sklepie. Dobrze że rzadko słodzę herbatę... Zmienić pracę? Najwyższy czas zmienić pracę... Ale cały czas mam nadzieję że poprawi się moja sytuacja materialna. Zmień pracę – łatwo powiedzieć ale gorzej wykonać. Część potencjalnych pracodawców ma ogromne wymagania wobec pracownika. Czasy w których wystarczyło średnie wykształcenie czy znajomość komputera chyba już minęły. Albo trzeba znać co najmniej jeden język obcy, albo trzeba mieć duża praktykę na stanowiskach pokrewnych do tego na którym mamy być zatrudnieni, albo trzeba być młodym i pięknym. Są jeszcze dwie opcje które pracodawcy często biorą pod uwagę – stopień niepełnosprawności lub to że jest się emerytem / rencistą. Zazwyczaj te pięć opcji wchodzi w grę. Starsza osoba, która nie zna dobrze języków obcych jest zazwyczaj skazana na niepowodzenie. Szukając nowej pracy albo trzeba spełniać któreś z powyższych kryteriów, albo trzeba mieć „szerokie plecy” – czyli znajomych na wysokich stanowiskach którzy pomogą otrzymać intratne stanowisko pracy. Oczywiście zawsze można liczyć na łut Szczęścia – bo i Szczęście można czasem znaleźć. Wysyłasz Twoje CV – czekasz na odpowiedź. Ale odpowiedzi zazwyczaj nie ma żadnej. To jest trochę dobijające. Przynajmniej jeden z drugim potencjalnym nowym szefem by odpisali cokolwiek. Teraz potencjalni pracodawcy piszą w ogłoszeniach o pracy najczęściej tak „skontaktujemy się z wybranymi osobami”. Czyli Ty, drogi Czytelniku nie dowiesz się czy jesteś tym kimś którego właśnie oni poszukują do pracy. A może Wyjazd do pracy za granicę? Praca poza granicami Polski ma zazwyczaj lepsze perspektywy. Koszty utrzymania w Polsce urosły do zachodnich cen, ale zarobki, przynajmniej sporej części Polaków zatrzymały się na jednym poziomie. Są niestety zbyt niskie w stosunku do rzeczywistości. Część Polaków już wyjechała, ale cześć dopiero wyjedzie. Niemcy otwierają granice dla Polaków, a więc będzie można tam pracować oficjalnie i legalnie. Być może wyjedziesz i TY. Jeśli ktoś nie ma poza granicami kogoś kto pomoże tam na miejscu, nie zna języka obcego, a na dodatek nie ma pieniędzy na zorganizowanie wyjazdu w takim przypadku jest skazany na życie oraz pracę tu, w Polsce – o ile znajdzie tą pracę... Polaku, odlicz podatek... Pracujesz legalnie, oficjalnie – zarabiasz mniejszą lub większą kasę. Płacisz podatki... Gdy zaczyna się kolejny rok Twojego życia powinieneś rozliczyć się z fiskusem. Wypełniasz zeznanie podatkowe. Jeśli masz jakieś ulgi możesz je sobie odliczyć od podatku o ile oczywiście masz z czego odliczyć. Możesz także przekazać jeden procent Twojego podatku na wybraną przez Ciebie organizację pożytku publicznego. W taki sposób komuś pomagasz. Jaka to będzie organizacja to Twoja wola. Możesz wybrać pomoc ludziom, zwierzętom, albo nie pomóc nikomu - w takim przypadku pomożesz Polsce gdyż cały podatek przejdzie na Skarb Państwa. Odliczenia podatku – na własnym przykładzie Jeszcze nie tak dawno bo w ubiegłym roku mogłem cokolwiek odliczyć od swojego podatku. Mniej więcej była to kwota około 200zł. Niby nic, ale dobre i tyle, zwłaszcza jeśli dostaje się zwrotny przelew z Urzędu Skarbowego w takim momencie kiedy akurat pieniądze są potrzebne. W tym roku również mogę dokonać odliczenia podatku. Mogę także przekazać 1% mojego podatku na jakąś fundację. Chciałbym ten 1% przekazać na fundacje z mojego miasta która zajmuje się pomaganiem bezpańskim zwierzakom. Problem tylko w tym że nie mam z czego odliczyć. Całe odliczenie którego mógłbym dokonać to raptem 70groszy (sic!). Realizacja pomysłów Na realizację swoich marzeń czy pomysłów trzeba mieć czas, pieniądze oraz wiedzę. Jeśli ma się pieniądze czas lub wiedzę można kupić, ale jeśli nie ma pieniędzy to pomysły najczęściej pozostają na kartkach lub w głowach ludzi. Czasem udaje się pozyskać sponsora. To wtedy gdy dopisze szczęście. Czasem uda się uzyskać dotacje z Unii Europejskiej ale nie każdy Polak potrafi samodzielnie dokonać formalności aby otrzymać taką dotację. Zawsze istnieje ryzyko że jakiś pomysł się nie powiedzie. Masz czas, masz pieniądze – możesz próbować. Być może weźmiesz kredyt na realizacje jakiegoś pomysłu ale jeśli ci się nie uda się – „leżysz”. A kredyt trzeba spłacać... Własna firma Przedsiębiorczy Polak może otworzyć własną działalność. Może w tym pomóc albo własna gotówka, albo kredyt, albo dotacja z Unii Europejskiej. Zakładając że masz już gotówkę na uruchomienie własnej firmy dobrze by było aby Twoja firma była bezkonkurencyjna. Ale na to nie ma szans gdyż w większości dziedzin czy branż ktoś już działa. „Mam własną firmę” – to brzmi dumnie. Ale trzeba pamiętać o kosztach utrzymania tej firmy. A koszty utrzymania wcale nie są małe, wahają się na poziomie około 900 – 1000zł na miesiąc. To niezbędne minimum które trzeba odprowadzić albo do ZUS'u, albo do Urzędu Skarbowego. Do tego należy doliczyć jakieś pomieszczenie, wyposażenie firmy itd - kolejne koszty. Nie sztuka wziąć kredyt, nakupić materiałów potrzebnych do produkcji czegoś, ale sztuka sprzedać wyprodukowany towar. Konkurencja duża... Jaka perspektywa na przyszłość? Czarno widzę moją przyszłość. Granica biedy zbliżyła się zbyt szybko. Z pewnością trzeba będzie dokonać dużych cięć budżetowych oraz zastosować jeszcze większe oszczędności niż są. Dawno nie było tak kiedy trzeba liczyć każdą złotówkę, kiedy trzeba zastanawiać się kilka razy co kupić a czego nie kupić. Czy w Polsce są jeszcze perspektywy na dostatnie życie? Emerytura? Jeśli dożyję tego wieku w którym można przejść na emeryturę to raczej będzie to jałmużna. No cóż, jak się teraz mało złotówek zarabia to nie można liczyć że się kiedyś dostanie dużo euro ( lub złotówek ). A może powiedzieć „pas"? Trzeba masę siły aby się nie poddać choć prościej powiedzieć „pas". Wiem że samo nic nie przyjdzie, trzeba szukać jak najlepszych rozwiązań które wygenerują jakiś dochód, ale z drugiej strony patrząc jak długo można szukać tej „zielonej wyspy" którą obiecywał Rząd Donalda Tuska? Poddać się czy walczyć o lepsze jutro? Podsumowanie Godne życie na średnim poziomie powoli odchodzi w zapomnienie... Wakacyjny wyjazd? W tym roku nie ma szans. Rachunki zapłacić oraz przeżyć – to tyle. Dobrze że jeszcze Zdrowie mi dopisuje... Dobrze że jeszcze mogę o tym wszystkim napisać... Dobrze że jeszcze działa moje internetowe okienko na Świat...
Domyślny avatar

Nurni

14 years 7 months temu

bedzie coraz więcej. Juz od jesieni widzę jak w warszawce - postrzeganej jako raj dla szukajacych pracy - owa pracę tracą menadżerowie i sprzątaczki. Budżety w firmie której świadcze głowne usługi skończyły sie we wrześniu. O tym jak zaczyna się traktować pracowników nie napiszę, bo mnie traktuje się wciąz tak samo. Ale widzę co dzieje sie we WSZYSTKICH firmach. Gdyby tak skutecznie nie spacyfikowano świadomości to mielibyśmy Sierpień za Sierpniem. Tak jak upodla się ludzi to ja nawet nie pamiętam z początków 2000-cznego, gdy zaczął sie kryzys. Kadra kierownicza z która mam nieprzyjemność wspólpracować w wielu firmach bije rekordy cynizmu wobec swych podwładnych - wyjątki na szczęscie są ale potwierdzą regule. Ktos bardzo mądry nauczył mnie kiedyś by patrzeć nie na to jak ja jestem traktowany przez rozmówcę, ale na to jak on traktuje swoich podwładnych. To mówi wszystko z kim mamy do czynienia. Takich wątków bedzie coraz więcej. Katastrofa jest tak naprawde odkładana.
Pluszak

Standardowe hasło wielu szefów "jak Ci się nie podoba to możesz się zwolnić" Czas pokaże czy tych którzy się buntują przeciwko Władzy będzie więcej czy mniej. Historia lubi się powtarzać - podobno...
Polaczek

głowa do góry. Kiedyś ktoś powiedział : ,,żyć budziesz no job.. nie zachocziesz''. Tak niestety już jest że ,,żyzń prajabu... szto dien chudszaja''. Po polskiemu niektórzy mówią, że wyginiemy jak dinozaury. Czas na zmiany, proponuję motto Roberta Bruneiki. Warto poznać postać Krzysztofa Habicha, którego serdecznie namawiam do uczestnictwa na blogpress. Ten człowiek nigdy nie poddaje się. Nauka płynie z ciągłości pokoleń. Pewna emerytura
Domyślny avatar

Sue

14 years 7 months temu

ja podielam decyzje,ktorej nie zaluje nie mialam ochoty czekac bo czulam ze zielona wyspa to tylko jest u Tuska w glowie a zzieleniec moglam ja ale z biedy.Wspolczuje moim rodakom ze nabito ich w przyslowiowa butelke.Natomiast Tusk mial fantazje,ze polska bedzie zielona wyspa bo u nas dostatek ,,Baranow"??