Rzecz o pornografii

Przez nemezis , 11/02/2011 [11:19]
Rok temu telewizja nadała brytyjski cykl programów "Korepetycje z seksu". W serii 2 prowadząca badała wpływ kultury przesiąkniętej pornografią na młodzież. Wnioski są przerażające. Okazuje się, że filmy o takiej treści oglądają już 11-12 latki, często sięgając do tematyki o charakterze parafilii jak seks sado-maso, ze zwierzętami, fekaliami itd. Kiedy słuchałam poglądów młodych ludzi w wieku gimnazjalnym włos jeżył mi się dosłownie na całym ciele. Nastolatki uważały seks za produkt, dla nich pójście do łóżka i pójście na pizzę to to samo. Postrzegały też swoje ciała oraz tworzyły ideał wyglądu partnera poprzez pryzmat gwiazd porno. Do czego to prowadzi? Po pierwsze do oderwania seksu od uczuć, w tym sensie słowo "uprawiać seks" (tak jak się uprawia np. ziemniaki) albo wręcz "pieprzyć się" (proszę wybaczyć wulgaryzm) znacznie bardziej pasuje niż słowo "kochać się" (samo słowo oznacza bowiem uczucie, troskę o drugą osobę). Czy dzieciom zagraża tylko pornografia poprzez dostępne w internecie strony "od 18 lat" (na których nota bene wystarczy kliknąć "tak" przy pytaniu "czy masz skończone 18 lat?" i nikt już innego potwierdzenia nie potrzebuje, można mieć pełny dostęp do treści). Otóż nie. Seks jest wszechobecny, stał się towarem masowej produkcji. Wystarczy włączyć popularne programy muzyczne, by zorientować się, jakimi treściami i wartościami przesiąkają nastolatki (programy te są przecież adresowane głównie do nich). Popularne MTV oprócz teledysków proponuje różnorakie reality show np. "A shot of love with Tequilla" (gdzie biseksualna gwiazdka małego formatu Tila Teqiulla wybiera sobie partnera spośród grupy dziewcząt i chłopców), Rock of Love (podobnie tyle że tu partnerkę wybiera sobie podstarzały rockman), Szał ciał itd. Same teledyski aż kipią od erotyki. Kobiety są porozbierane do granic możliwości, chodzą tak po ulicach, ocierają się o mężczyzn, wykonują ruchy frykcyjne itd. Jeśli dobrze przyjrzeć reklamom, nie jest lepiej. Wiele z nich żeruje na podstawowym instynkcie, jakim jest popęd seksualny. W większości czasopism skierowanych do młodzieży seks jest traktowany jako lekka i przyjemna zabawa, w którą bawią się wszyscy i nigdy nie jest na nią za wcześnie. Można znaleźć opisy jak uzyskać wspaniały orgazm itd. W filmach rzadko kiedy bohaterowie, niezależnie od wieku, czekają do drugiej randki. Wynik tego szturmu erotyczno-pornograficznego na młode umysły jest przerażający. W UK notuje się coraz więcej chorób wenerycznych, zwłaszcza rzeżączki, ale też zakażeń wirusem HIV, liczba nastoletnich ciąż rośnie z roku na rok, a wraz z nią rośnie również liczba aborcji. Dostępność środków antykoncepcyjnych daje fałszywe poczucie kontroli nad płodnością, i w rezultacie ułatwia uprzedmiotowanie seksu. Jeżeli połączyć to z produkowaniem dużych dzieci, o którym pisałam poprzednio, mamy wybuchowe połączenie "uprawiania seksu" jako zamiennika poznawania drugiej osoby oraz uczenia się wzajemnego poszanowania i empatii. Rodzący się bowiem popęd seksualny i zainteresowanie płcią przeciwną w wieku nastoletnim, oraz "chodzenie ze sobą" mają ogromne znaczenie - kontrolować impulsy i przygotowywać się poprzez umiejętność zmiany pryzmatu patrzenia z "ja" na "my", do dojrzałego, trwałego związku. Tu powinno pojawiać się poczucie odpowiedzialności wynikające z podjęcia współżycia płciowego, jakim jest możliwość, niezależnie od stosowania antykoncepcji (żadna metoda czy to naturalna czy sztuczna nie zapewnia 100% skuteczności, poza podwiązaniem jajowodów/nasieniowodów), stworzenia nowego życia. Nowe życie, pojmowane w obecnych czasach jako po pierwsze "tkanki", a po drugie, coś mocno przeszkadzającego, na co zawsze jest za wcześnie, zostało również sprowadzone do roli produktu. Traktowanie na równi antykoncepcji tzw. "przed" i "po" a także aborcji, jest wywróceniem do góry nogami podstawowych zasad moralnych. Dziewczyna po prostu idzie po środki poronne, lub "wyskrobać", co w Polsce jeszcze nie jest zgodne z prawem, ale podziemie i globalna wioska zawsze pomoże. Nie wiem czy wiedzą Państwo, jak łatwo jest kupić środki poronne przez międzynarodowe apteki. Owa dziewczyna idzie bo, zgodnie z zaszczepioną w niej wizją świata, produkt zastosowany - seks, zaowocował działaniem niepożądanym - dzieckiem ( a właściwie zgodnie z obecną nomenklaturą "tkankami"). Znane mi są przykłady, gdy nowe życie "wyskrobała" para będąca na 3 roku studiów. Oni nie byli na to "gotowi", nie spodziewali się, że w konsekwencji kilku lat bycia razem, również cieleśnie, może pojawić się dziecko. Ten brak nauki dorastania do dojrzałego związku owocuje również coraz późniejszym wiekiem zawierania małżeństw oraz mniejszą ilością dzieci, urodzonych przez coraz starsze matki. Wynik tego jest prosty. Zgodnie z wiedzą przekazaną mi w trakcie zajęć z ginekologii, w 28 roku życia kobieta powinna zakończyć rodzenie dzieci. Powyżej tego wieku zajście w ciążę będzie coraz trudniejsze. Po 35 roku życia drastycznie zwiększa się ryzyko urodzenia dziecka z Zespołem Downa. Patrząc na obecną sytuację - kultura tworzy duże dzieci, zdolne do tworzenia krótkotrwałych związków, oraz unikające jak ognia odpowiedzialności, czyli poświęcenia swojego życia drugiej osobie, zdjęcia "ego" z pozycji króla. Zamiast wspierać młodych ludzi w naturalnym w okresie dwudziestu lat procesie prokreacji, poprzez wychowywanie do dojrzałości i odpowiedzialności oraz tworzenie systemu umożliwiającego godne życie rodzin wielodzietnych, państwa wolą wydawać pieniądze na zabiegi in-vitro. Nikt nie myśli o tym, że wiele z tych kobiet mogłoby parę lat wcześniej zajść w ciążę naturalnie. Na mój rozum jest to bardzo niezrozumiała polityka. Co możemy zrobić, by ratować młodych ludzi przed demoralizacją? Myślę, że niedocenianą jest tu rola rodziny. Wbrew temu co się dzieje w obecnym szkolnictwie, trzeba dzieci uczyć krytycznego podchodzenia do kultury masowej, zaszczepienie w młodym wieku prawd wiary, wskazanie godnych autorytetów oraz pokazywanie na własnym przykładzie, jak cenne jest bronienie wyznawanych wartości, nawet kosztem "pójścia pod prąd". Postępowanie z nastolatkiem jest oczywiście trudne, ze względu na naturalny w tym wieku bunt. Myślę, że mądrze jest młodemu człowiekowi, z odpowiednio pielęgnowanymi od młodych lat wartościami wyjaśnić rzeczowo wszystkie kwestie związane zarówno z wiarą jak i nauką. Warto jest przekazać rzetelną wiedzę nt. środków antykoncepcyjnych, ich możliwych działań ubocznych, również w sferze emocjonalnym, oraz brakiem 100% skuteczności. Ja zostałam wypuszczona w dojrzewanie z mottem mamy "rób co uważasz, ale jak zajdziesz to urodzisz". I to motto skutecznie spowodowało, że do seksu nie podchodziłam jak do zabawy. Wiedziałam, że nowe życie jest najwyższą wartością. Nikt nie chciałby być niechcianym dzieckiem,, tak i ja chciałam by każde z moich dzieci było "chciane" od pierwszych chwil. Sądzę, że warto jest dać wybór młodemu człowiekowi. "Ufam ci, bo wiem, że jesteś mądrą dziewczyną i nigdy byś nie zrobiła niczego głupiego" - powiedziała kiedyś moja bardzo mądra babcia. Ogromną rolę mogą odegrać wspólnoty młodzieżowe religijne, zarówno katolickie jak i prawosławne. Sama "wyszłam" z Ruchu Światło-Życie, a moje dwie siostry cioteczne poszły moim przykładem. Ruch ten przyjmuje dzieci od ok.11 roku życia. Ostatni stopień uczestnika kończy się mając lat 17. Najtrudniejsze lata dojrzewania spędzone w atmosferze zasad wiary i dojrzewania moralności, to bezcenny dar, który bardzo pomaga w uodparnianiu się na niebezpieczną indoktrynację. Jesteśmy odpowiedzialni za przyszłe pokolenia. Czasy są trudne, coraz trudniejsze. Tempo niszczenia moralności przyspiesza z roku na rok. Nie można liczyć na edukację państwową, bo ewidentnie jej rolą jest wspieranie demoralizacji. Trzeba jednak podjąć walkę, ponieważ dzieci wychowane na duże dzieci nigdy nie będą szczęśliwe. A co dopiero dzieci dużych dzieci...
nemezis

Cieszę się, że jest miejsce, gdzie można swobodnie się wypowiedzieć. Dziękuję za umożliwienie mi tego. Pozdrawiam serdecznie.
Domyślny avatar

Zgadzam się z wieloma punktami, o których Pani pisze. Niestety tekst: rób co uważasz, ale jak zajdziesz to urodzisz, nie działa w przypadku nastolatka. Niestety najczęściej konsekwencje bezmyślnego postępowania ponoszą dziewczęta. Wyszedłem też z ruchu "Światło i życie" i myślę, że w dzisiejszych czasach dokonała się straszliwa rewolucja o nazwie - relatywizm. Pamiętam co pisał kiedyś ks. Staniek na temat wychowania w dojrzałym życiu religijnym - twierdził, że inwestowanie w dzieci zaczyna się od inwestowania w dorosłych. Inwestowanie, czyli pozbawienie dorosłych dziecięcej wiary i wprowadzenie ich w głęboką relację z Bogiem. Wydaje mi się, że należy nie tylko skupić się na problemach związanych z nastolatkami, ale również nad własnym dojrzewaniem w wierze i modlitwie. Sam zadałem sobie pytanie, jak często modlę się za swoje dzieci, jak bardzo relatywizuję w przekonaniu, że przecież trzeba być realistą. Stoję twardo na ziemi i wiem, że moje dzieci nauczą się odpowiedzialności i miłości, jeżeli związek ich rodziców będzie jej pełen. I zgadzam się z Panią w zupełności, że pornografia niszczy nie tylko dusze ale każde relacje międzyludzkie. Pozdrawiam.
Ewikron

PRL-u, kiedy z poczatkiem ruchu hippisowskiego świat opanowała rewolucja seksualna. Pamietam, że w tamtych czasach zabicie nienarodzonego dziecka to była "bułka z masłem", aborcje wykonywało sie za darmo i każdy szpital mógł to zrobić na życzenie pacjentki. Rządzącym zawsze jest na rękę, gdy młodzież interesuje się seksem zamiast patriotycznych wartości. Obecna ekspansja seksu wraz z "róbta co chceta" też ma temu służyć. Masz racje, instrumentalne traktowanie seksu zabija uczucia - zdegenerowany człowiek nie jest w stanie nikogo pokochać. Godzi takze w podstawową komórkę w państwie, jaka jest rodzina. Reasumując, zło nie śpi i trzeba z nim podjąć bezwzględną walkę. A zacząć należy od modlitwy. Dziekuję za ten mądry tekst. Pozdrawiam serdecznie
moherowy beret

z tą zapłatą jest różnie,czasami płaci się rachunek b.szybko,a czasami po latach.No i w wieku dojrzałym jak dobry księgowy sprawdza i widzi,że bardzo drogo trzeba zapłacić za swoje pomysły z młodości.
nemezis

Co do dawania wyboru - to oczywiście zależy od wieku dziecka i dokładnie tak jak Pan pisze - jeśli nie będzie trwałego wpajania zasad wiary i moralności, a co więcej, jeżeli te wpajanie nie będzie poparte przykładem rodziców, to młody człowiek ma dużą szansę wybrać złą drogę. Ale robienie czegoś na siłę jak chodzi o starszego nastolatka tzn. 16-18lat, może spowodować skutek odwrotny. Tak to niestety już jest. Co do dawania przykładu, jako osoba praktykująca znalazłam partnera, który sam z chęci uczestniczy w Liturgii, chodzimy regularnie do spowiedzi, codziennie modlimy się razem z dziećmi ( i to cudowne jak nasz 2,5 roczny synek co wieczór krzyczy "Jesce modlitwa!"). "Przykład idzie z góry" Pozdrawiam bardzo serdecznie i dziękuję za wszelkie komentarze.