Wszyscy znają chyba osobę Czesława Miłosza. Noblista, twórca, dla wielu autorytet, wzór. Ale czy wiecie o nim wszystko? Chyba nie, więc postaram się naświetlić jego „prawdziwe oblicze” i obnażyć pośmiertny mit „pojednanego z Bogiem” Polaka.
Przede wszystkim Miłosz nie był Polakiem a Litwinem co sam otwarcie i dumnie głosił gdzie się dało (np. w radiu francuskim). Jednocześnie gardził Polską i Polakami. O języku polskim którego używał regularnie pisał jako o „mowie nierozumnych i nienawidzących” a także „ mowie pomieszanych, chorych na własną nienawiść”. Zarzucał językowi polskiemu m.in. „syczenie, ciamkanie, bełkotanie, bezkształtność i ubóstwo literackich form”. O Polsce Czesiu pisał tak : „Jest to dla mnie irytujący obszar między Niemcami a Rosją”, „Dla Polski nie ma miejsca na Ziemi”, „Polska to Ciemnogród”, „Polska to odbytnica świata”. Pytał też w wierszu „Natura”: „Na jak długo starczy mi nonsensu Polski?” I po namyśle „oświecony” myślą komunizmu (który ubóstwiał) pisał „Gdyby mi dano sposób wysadziłbym ten kraj w powietrze”. Nasz noblista „w dupie” maił „Polaków myślących politycznie”. Jak zauważył od młodości wypełniała go „obsesyjna nienawiść do Polaków. „Polak musi być świnią ponieważ się Polakiem urodził” – pisał w „prywatnych obowiązkach”. Patriotyzm wg Miłoszka to „moczopędny środek narodowy”. W 1992 roku rzekł „Nie macie pojęcia jaką fascynującą przygodą intelektualną był komunizm”. Gardził antyhitlerowcami i ARMIĄ KRAJOWĄ. Polskie zrywy narodowowyzwoleńcze zwał „plugawym nonsensem” i „powiązanym systemem narodowej paranoi”.
„Jestem bardzo mało polski w sensie jaki temu słowu zwykło się nadawać. Standardy obowiązujące wśród szlachetnych Polaków są mi najzupełniej obce. Mój umysł jest żydowski” – mawiał i pisał w swych „dziełach”. TO WŁAŚNIE ON ROZPOWSZECHNIAŁ KŁAMSTWA DOTYCZĄCE RZEKOMEJ NIENAWIŚCI ARMII KRAJOWEJ W STOSUNKU DO ŻYDÓW I BIERNEGO PATRZENIA NA MORDY NA ŻYDACH DOKONYWANE PRZEZ NIEMCÓW. NIE WSPOMNIAŁ ANI SŁOWEM, ŻE TO GŁOWNIE ARMIA KRAJOWA I CAŁA WARSZAWA NIOSŁA POMOC GETTU.
Czesiek nazwał naszą religię „narodową ułudą” i „glebą dla snów paranoicznych”. Matkę Najświętszą nazywał „pogańską boginią”, śluby Jasnogórskie „ faszyzacją Polski” służącym „kropionemu święconą wodą gałgaństwu”. O krzyżach w „Tygodniku Powszechnym” pisał:
„Krucyfiks chwytasz bo tak ci bezpieczniej
Drewno masz w ręku a w tym drewnie próchno
Pacierze mruczysz, ale strachem cuchną”
Jak pisał w „Ziemi Ulro” - „Z polskim katolicyzmem nie chcę mieć nic wspólnego” oraz „Przyrzekłem sobie że nie zawrę nigdy przymierza z polskim katolicyzmem, czyli że nie poddam się małpom” („Rodzinna Europa”).
No cóż wiadomo, że „Jak trwoga to do Boga”. Nie powinno więc dziwić że przed śmiercią wysłał do papieża Jana Pawła II (którego zwał „małpą” i „świnią”) list prosząc o błogosławieństwo. I nasz miłosierny pasterz dusz udzielił go szui zamiast zostawić na pastwę losu. Kogoś może oburzyć moja postawa, ale może mniej oburzy was, gdy dowiecie się, że tuż po błogosławieństwie Czesław pisał w „Piesku przydrożnym”. „Kiedy byłem jak to się mówi pojednany z Bogiem i światem czułem się fałszywie jakbym udawał kogoś kim nie jestem”.
I teraz fakt, który woła o pomstę do nieba. Otóż nasz „patriota” pochowany został w kościele Paulinów na Skałce … w Krypcie zasłużonych. „BOŻE WIDZISZ I NIE GRZMISZ?„ chciałoby się zawołać. Niestety to jest sprawiedliwość i uczciwość wg „Salonu".
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 2602 widoki
Nie można nazywać Miłosza zdrajcą, bo czy przysięgał
Nie będę weryfikował tekstu,
Jaki był stosunek Miłosza do
Ci, którzy protestowali
Milosza