PJN a Polska XXI

Przez igorczajka , 15/12/2010 [12:12]
„Zobaczyłem, jak bardzo niedocenianym elementem w analizach politycznych jest kwestia personalna. Emocje, osobowość poszczególnych osób, ich charaktery. Tego w analizach makropolitologicznych w ogóle się nie ujmuje. Przypominam sobie książki, które czytałem, z których się uczyłem, o jakichś megatrendach itp. A dzisiaj uważam, że nieuwzględnienie charakteru graczy absolutnie nie pozwala zrozumieć reguł gry.” - mówił Marek Migalski w maju 2009 roku, w rozmowie z Małgorzata Subotić. I przypominam sobie te słowa zawsze, gdy słyszę o politycznych metanarracjach legitymizujących czy konstytuujących aktualną wojnę polsko-polską. Mam bowiem uporczywe wrażenie, że zarówno politycy jak i „analitycy”, opisują procesy abstrahując od personalnych uwarunkowań, pozbawiając się skutecznie efektywności. Można to porównać do próby przewiezienia towaru samochodem, któremu brakuje jednego koła.

O ile rozłamową akcję polityka, którego nazwiska się nie wymienia, w świetle dotychczasowej jego działalności, można i być może należy interpretować jako zorganizowaną, przemyślaną i kontrolowaną akcję obozu rządzącego, o tyle trudno dopatrywać się dojrzałej strategii w działaniach PJN. W kontekście tego ostatniego rozłamu warto przypomnieć sobie lekceważoną historię rozwoju i upadku akcji Polska XXI. W największym skrócie można wyróżnić kilka elementów.
  1. Akcja była zaplanowana i realizowana jako faktyczne oddolne pospolite ruszenie. Początkowa nieufność z czasem przekształciła się w coraz większe zaangażowanie szerokiego grona zarówno rozczarowanych samorządowców, jak i zwykłych szarych obywateli. Aktywizacyjną rolę spełniało żywe i wyjątkowo merytoryczne forum dyskusyjne, którego efektem były coraz liczniejsze spotkania w „realu”, owocujące faktycznymi dyskusjami, pomysłami i realizacjami. Była duża szansa na wytworzenie aktywnego środowiska, do tej pory biernych ludzi.

  2. Niestety, obywatelska aktywizacja nie poszła w parze z organizacyjnym otwarciem, ustaleniem przejrzystych zasad, stworzeniem instytucji kontrolujących i weryfikujących nieprawidłowości. Władze Ruchu na wszystkich szczeblach zasklepione były w betonowo pojmowanej strukturze hierarchicznej, w której istniała przestrzeń tylko dla krewnych i znajomych królika, bez szansy na wejście osób zweryfikowanych przez organizację, a nie przez kierownictwo. Zadziwiający był także fakt, że największym betonem okazali się ludzie najmłodszego politycznego pokolenia, 20-30-latkowie, wykazujący wszystkie cechy cynicznych PZPR-owskich aparatczyków. (To jest temat na osobne opracowanie, które ciągle czeka w kolejce.)

  3. Panuje powszechne przekonanie, że stojący na czele Ruchu Dutkiewicz wybrał wrocławski samorząd, rezygnując z kierowania ogólnopolską organizacją. Prawda jest jednak taka, że Dutkiewiczowi brakowało niezbędnej charyzmy, która umożliwiałaby wyrazistą reprezentację Ruchu. Zabrakło Dutkiewiczowi iskry i kontroli sytuacji, choć jak pokazuje przykład Komorowskiego, ich brak nie musi skutkować politycznym fiaskiem. Istniały również pogłoski, że Dutkiewiczowi sugerowano, iż jeśli nie zrezygnuje z ogólnopolskich ambicji prezydenckich, to będzie musiał zrezygnować także z ambicji wrocławskich.

  4. Wśród kierownictwa Polski XXI zasiadali praktycznie sami intelektualiści, brak było natomiast jakichkolwiek PR-owców oraz osób mających predyspozycje do bezpośredniej pracy z ludźmi. Jeden mało znany Karasiewicz robił w tej kwestii więcej, niż wszyscy pozostali „politycy” razem wzięci. Jak na dużą ogólnopolska organizację, to jednak trochę za mało, by dać uczestnikom Ruchu poczucie, że ich merytoryczne głosy są słyszane i analizowane.

  5. Dobranie na koniec aroganckiego Dorna, który po chamsku rozprawił się z dotychczasowymi postulatami wypracowanymi przez Ruch, czego przykładem było choćby podejście do idei JOW, było gwoździem do trumny całego przedsięwzięcia. Do nowego projektu Polska Plus przeszedł bardzo mały odsetek osób związanych wcześniej z Polską XXI.
Jak na razie widać wyraźnie, że PJN nie tylko nie wyciągnęła wniosków z historii, ale pogłębia jeszcze błędy poprzedników. Proszę zauważyć, że pomijam zupełnie aspekt programowy, który zarówno w przypadku Polski XXI jak i PJN jest napisany na takim stopniu ogólności, że trudno nie zgodzić się z politykiem, którego nazwiska się nie wymienia, że są to banalne komunały. PJN cały czas powtarza, że program i działalność będzie konsultowana z sympatykami i wyborcami, ale do dzisiaj nie istnieją lub są martwe narzędzia mogące temu służyć. Strona internetowa jest żenująco uboga, fanpage na FB jest aktywny jedynie wpisami sympatyków, zaiste nie wiem jak mają wyglądać te „konsultacje społeczne”.

Kierownictwo PJN jest zbieraniną osób, którym trudno będzie wygenerować jakiś spójny obraz. Panie Kluzik i Jakubiak, pozbawione charyzmy w stopniu co najmniej porównywalnym do Dutkiewicza i Komorowskiego, nie porwą za sobą tłumów zwracających uwagę na formę. Popełniający nieustannie lapsusy Poncyliusz nie będzie stawiany za wzór dyplomacji. Cyniczny Kamiński będzie budował rezerwę wyborców, dla których ważna jest zwykła ludzka przyzwoitość. Słuchający tylko siebie i obrażający wyborców Migalski na pewno nie będzie moderatorem programowych dyskusji. Brakuje też odpowiedzi na pytanie o prawo do posługiwania się nazwą, która jest identyczna z nazwą stowarzyszenia Teresy Bochwic.

Migalski w swoim sławnym liście do Kaczyńskiego bardzo trafnie nazwał organizacyjno-strukturalne przyczyny, dla których zarówno PiS-owi, jak i pozostałym politycznym inicjatywom trudno będzie zbudować sprawnie działający mechanizm. Jak na razie nic nie wskazuje także na to, by ugrupowanie Migalskiego z tych analiz korzystało. Zasady konstrukcyjne to jedno, a wykonanie to drugie. W polskiej polityce od dawna bardzo poważnie kuleje to drugie. Naprawdę nie doceniamy roli osobowości i charakteru w analizach politycznych inicjatyw. Pytanie o metody odtworzenia postaw politycznej odpowiedzialności jest tylko z pozoru naiwne.
Tubylczy

Podobnie, nasza scena polityczna też ma swoje uwarunkowania. I według mnie, wcale nie są nimi personalne uwarunkowania działaczy. To raczej działacze dostosowują się do sytuacji panującej na tej scenie. Systematycznie, przez 70 minionych lat, polacy byli zniechęcani do jakiegokolwiek angażowania się w politykę. Nauczyliśmy się stać z boku, dbać tylko o nasze krótkoterminowe interesy. Dlatego ponad połowa z nas nie chodzi do wyborów, a ci co głosują, mają zazwyczaj bardzo skonsolidowane i utrwalone, będące wynikiem wieloletnich rodzinnych doświadczeń poglądy. Jedyną grupą, która mogłaby przyjąć nowe środowisko polityczne, są młodzi ludzie, którzy z prowincji przenoszą się do dużych miast. Ale ci z nowu są pod takim wpływm mediów, że nie da się do nich trafić innaczej niż właśnie po przez media. Mamy w Polsce taką sytuację, że cały oddolny wysiłek, wiele pracy lokalnych działaczy, a nawet ciekawie sformułowany program, są niewiele warte w porównaniu z kilkoma minutami w telewizji, albo z przychylną recenzją któregoś z autorytetów. Jaki jest pożytek z nawet 100 000 zaangażowanych działaczy, gdy w porze największej oglądalności zasiada przed telewizorami kilka milionów polaków? Nie ma w polsce wolnego rynku partii politycznych na którym mogłyby one konkurować o głosy wyborców. I dlatego PJN skończy tak jak i inne podobne inicjatywy. Nie odbierze głosów ani PiS, ani SLD, ani PSL (ich wyborcy są nierozerwalnie związani ze swoimi środowiskami). Nie odbierze też głosów PO (bo ta partia ma media).
Polaczek

skojarzenie : Polska Jest Najeb..a. Tylko tyle.
filozof grecki

Na poprawę takiego nastroju dobre są filmiki Yarroka :) Coraz więcej ludzi jest wkurzonych tym co wyrabia Tusk i towarzystwo. Może jeszcze nie wszystko stracone?