Zaczęło się od nieszczęśliwego wypadku gospodarskiego psa z obejścia pod lasem - ponoć jego buda wylądowała na dachu i poszła w drzazgi. Wieść niesie, że był oszołomem i niedźwiedziofobem. Zwolennicy spiskowej teorii twierdzą, że to misiek go załatwił, bo nie pozwalał mu w szkodę wchodzić i wyżerać zwierzyny z zagrody. Ale to tylko oszołomy. Niedźwiedź zaraz potem skumał się z rudym lisem i ubabranym dzikiem z bagna pod lasem. Razem ruszyli na gospodarskie podwórze i splądrowali co trzeba. Oczywiście niedźwiedziowi dostała się większość, lisowi parę ochłapów, a dzik zadowolił się jakimiś odpadami - przywykł już do tego. Poza tym towarzysze rzucili mu jakiś zdezelowany żyrandol z szopy za chałupą i to go ostatecznie uszczęśliwiło. Krowy i owce poszły w ciemno za świniami, które wyczuły swojego w dziku i jednym chórem zaczęły wychwalać niedźwiedzia, lisa i nie mniej wspomnianego dzika. Wybrały go nawet na swego rodzaju gospodarza. Wkrótce misiek wywalił dziurę w ogrodzeniu, żeby swobodnie przychodzić na wizyty (połączone z odpowiednią oprawą). Wali tamtędy tranzyt jakichś owoców leśnych do sąsiednich gospodarstw. Chodzą słuchy, że rudy lis i dzik oddali mu już wszystko, a ostatnio nawet usłyszeli żądanie obcowania - i to częstego z niedźwiedziem. Aktualnie sprawy toczą się swoim torem, świnie, owce i krowy ryczą, jak to one potrafią. Niedźwiedź przylatuje co jakiś czas i obściskuje się z lisem i dzikiem. Niektórzy mówią, że wkrótce weźmie gospodarstwo pod swoje opiekuńcze łapy, a wtedy życie popłynie jak miód.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1963 widoki
Przesłanie orwellowskie.