Felieton dla poznańskiego Radia Merkury. Jaka jest różnica między Aleksandrem Wielkim a szefem kancelarii prezydenta? Otóż w czwartek o ósmej rano różnica ta zniknęła, jak krzyż smoleński przed Pałacem Prezydenckim. W starożytnych czasach różni kombinowali jak rozwiązać węzeł gordyjski w świątyni Zeusa. Wyrocznia orzekła, że kto rozwiąże ten węzeł zdobędzie władzę nad Azją. Dowiedziawszy się o tym Aleksander Macedoński przybył do świątyni. Zamiast dłubać przy węźle rozwiązał go za pomocą miecza. Wkrótce po tym, niestety tylko na dziesięć lat, zdobył Azję.
Nasz Aleksander Wielki, minister Michałowski, w podobny sposób rozwiązał polski węzeł gordyjski, czyli problem krzyża smoleńskiego. Dzielny szef kancelarii prezydenta bez użycia miecza przeniósł węzeł gordyjski do kaplicy. Następnie na konferencji prasowej ujawnił podekscytowanym dziennikarzom przebieg zdarzeń .Podszedłem do krzyża a następnie czterej panowie przesunęli go i głównym wejściem wnieśli do pałacu. Krzyż przeniesiono tak niespodziewanie, ze TVN nie zdołał rozrysować tej drogi krzyżowej w trzech rzutach. Błękitny zsiniał i nawet nie poderwał się do lotu. Podobno, jako pierwszy zadzwonił do Bronisława Komorowskiego Nicholas Sarkozy. Nie był to jednak bezinteresowny gest. Prezydent Francji chciał wynająć Michałowskiego i jego czterech chłopaków by równie szybko usunęli mu Romów z kraju. Nowy , prezydencki oddział szybkiego reagowania może zrobić światową karierę i usunąć w cień przereklamowany Grom. Po co czwarty miesiąc prosić naszych rosyjskich przyjaciół by zabezpieczyli szczątki tupolewa? Wystarczy, ze prezydent Komorowski załatwi brezent i wyśle oddział Michałowskiego na smoleńskie lotnisko. Ciągle jest jeszcze szansa przykrycia brezentem szczątków prezydenckiego tupolewa, zanim resztki foteli i kół samolotu znajdą się na działkach przyzagrodowych naszych rosyjskich przyjaciół. Chciałoby się rzec, jacy politycy, taki węzeł gordyjski. A można było tego wszystkiego uniknąć w prosty sposób. Wystarczyłoby, gdyby nowy prezydent podziękował Polakom, którzy w dniach żałoby oddali hołd tragicznie zmarłemu Lechowi Kaczyńskiemu. Komorowski zyskałby sympatię i uznanie także swoich przeciwników, gdyby otoczył troskliwą opieką tych, którzy dzień i noc trwali przy smoleńskim krzyżu. Pamięć o Lechu Kaczyńskim nie zagraża prezydenturze Komorowskiego. Mit wielkiego polskiego patrioty, jakim był tragicznie zmarły prezydent, umacnia państwo i jego pierwszego obywatela. Silne państwo powinno mieć słabość do tych, którzy to państwo kochają po swojemu a nie tylko po naszemu.
W tym sęk że foteli już od dawna nie ma
nikt mu tego nie napisał
Wystarczyło, żeby........ale nie podziękował,
To w ogle ciekawe
@Bernard
@Irena Szafrańska
@Bernard