Pomnik nagrobny czy pomnik dla uczczenia pamięci? „Pomnik hańba” czy szacunek dla poległych? Taką oto awanturę zafundował nam prezydent – patriota zapowiadający nową jakość w przywracaniu pamięci. Pierwszą próbę mamy już za sobą. Na szczęście jeszcze nie całkiem zgłupieliśmy i dzięki temu buńczuczna zapowiedź Andrzeja Kunerta nie doszła do skutku. „Zbliżająca się 90-ta rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 r. powinna otrzymać wyjątkową, szczególnie uroczystą oprawę. Dążąc do nadania nowej wartości obchodom rocznicowym najwyższe władze państwowe podniosły ideę zaproszenia na planowane uroczystości przedstawicieli strony rosyjskiej”. - napisał szef Rady Pamięci Narodowej do burmistrza Wołomina. http://bit.ly/dAdY1y http://szeremietiew.blox.pl/2010/08/Bolszewikom-swieczke-a-Polakom-ogarek.html
Nie o tym chcę jednak rzec dziś. Zgadzam się bowiem całkowicie z oceną Łukasza Warzechy:
„Smutny był tegoroczny 15 sierpnia, zwłaszcza gdy przypomnieć sobie rocznicę bitwy warszawskiej sprzed paru lat…”
A dyskusję na temat nowej jakości pamięci narodowej uważam podobnie jak wojnę z pamięcią o Lechu Kaczyńskim za kiepskie „macanie” nastrojów społecznych.
Nie tak szybko, komuszki, nie tak szybko. Wasi towarzysze musieli wielu patriotów zabić, wielu zastraszyć i pozbawić nadziei, zanim jako tako utrwalili przewodnią siłę narodu. Może i by się im udało, gdyby nie Opatrzność zsyłająca nam Prymasa Tysiąclecia i Ojca św. Jana Pawła II, gdyby też nie narowisty proletariat i otumaniona drugim obiegiem inteligencja, jak to się wtedy mówiło, pracująca. W odróżnieniu od „wałkoni” tworzących kulturę nie na temat.
Na marginesie próby uroczystego odsłonięcia na cmentarzu w Ossowie pomnika żołnierzom Armii Czerwonej moje myśli przy zmywaku uciekają w takie jedno dziwne miejsce w Olsztynie, które budzi we mnie żal, ale i śmiech. Historia, bowiem, potrafi z możnych tego świata zdrowo zadrwić, choć prawda jest tam wciąż na usługach polityki. A to budzi niewesołe refleksje i skojarzenia.
Siedzę na murku oddzielającym mnie od chodnika i jezdni. Po drugiej stronie Alei Marszałka Józefa Piłsudskiego okazały Urząd Wojewódzki. Kilkanaście metrów w kierunku Ratusza gruby i wysoki mur oddziela ulicę od aresztu i Temidy. Naprzeciwko okazały, ponury budynek, w którym niegdyś miało swoją siedzibę Gestapo, dziś odnowiony - służy Sądowi Administracyjnemu i Marszałkowi Województwa.
W tym prostokącie obszerny, wyłożony płytami oraz polbrukiem parking dla urzędniczych samochodów, zwieńczony u szczytu okazałym pomnikiem. Zwykle okupowany przez tuptusiów.Za parę groszy od lat nieodmiennie przyrzekają pilnować samochodu, by nikt nie ukradł koła czy wycieraczki. Jedni się buntują, inni płacą i dzięki temu mają szansę, że nikt im lakieru gwoździem nie porysuje.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Szubienice_Olsztyn_001.JPG
Do roku 1989 plac ów nosił nazwę Armii Czerwonej, a okazały monument (wyjątkowy bohomaz) z wielkich kamiennych bloków, według projektu Xsawerego Dunikowskiego, na zlecenie Mieczysława Moczara, stanął jako „Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej”. Choć każdemu było wiadomo, że za spalenie miasta, wymordowanie części mieszkańców wraz z chorymi w szpitalu psychiatrycznym, nie powinno się być nikomu wdzięcznym, nawet jeśli walczył z sobie podobnym barbarzyńcą. Sam kształt pomnika przypomina dwie potężne szubienice, choć z pewnością w 1954 r. nikt nie odważyłby się głośno takiej nazwy użyć.
Wdzięczność po roku 1989 stała się kłopotliwa, zwłaszcza, że ulicę Zwycięstwa, w niezrozumiałej dla komuchów euforii, przemianowano na Al. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Widać w nadziei, że nie wszystko stracone i stare może jeszcze wrócić (czego właśnie doświadczamy dziś), nazwa pomnika w 1993 została zmieniona. Został poświęcony „Wyzwoleniu Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej”. Do tej pory Marszałek nie doczekał się pomnika na swojego imienia alei i musi chyba za pokutę, że odważył się pogonić Tuchaczewskiego, znosić towarzystwo czerwonoarmiejców.
Podejrzewam, że wielu młodych mieszkańców Olsztyna nie pamięta już, jak nazywa się pomnik i komu jest poświęcony, za to lokalizację parkingu bezbłędnie wskaże, kiedy usłyszy nazwę „pod szubienicami”.
Gorzej byłoby już z dyskusją czy Armia Czerwona wyzwoliła Olsztyn, czy też go zdobyła?
Z tym problem w Olsztynie trudno się uporać przez 20 lat. Dawni towarzysze broni, zrzeszeni w dawnym ZBOWiD, regularnie każdego roku spotykają się ze swymi „wyzwolicielami”. Wódkę piją, „Okę” śpiewają i rzewnie dawne czasy we wspomnieniach przywołują. Niczego złego w tym nie widzą i nawet konkursy piosenki radzieckiej kontynuują. Coś, co nie podlega dyskusji i jest historycznym faktem; Armia Czerwona zdobyła Olsztyn, a nie wyzwoliła, wciąż budzi emocje i wywołuje polemiki.
Tyle historii, która wciąż nie ma swego zakończenia i przed każdymi wyborami wpisuje się w programy wyborcze prawicy. Trudno jest walczyć z czymś, co jakimś sposobem znalazło się na liście zabytków, ale zawsze można obiecać patriotycznym wyborcom, że zniknie ono z widoku i nikogo już nie będzie straszyło swym kłamstwem i brzydotą.
Żołnierze Armii Czerwonej mają w Olsztynie swój cmentarz wojenny http://lord-seth.fotosik.pl/albumy/745092.html
Międzynarodowe konwencje gwarantują każdemu, nawet najeźdźcy, godne miejsce spoczynku. Co do tego nie ma wątpliwości. Mają go w Olsztynie również żołnierze I wojny światowej. http://www.rowery.olsztyn.pl/wiki/miejsca/1914/warminsko-mazurskie/olsztyn
Jeśli tak się to potoczy jak w Olsztynie, to marne widzę szanse na godne przeżywanie radosnego święta Wojska Polskiego ustanowionego w rocznicę obrony ojczyzny przed czerwoną zarazą.
Wygląda na to, że przez wiele lat zamiast świętować na paradzie Wojska Polskiego zwycięstwo i chwalić się nim przed światem, będziemy toczyć boje o prawdę i pamięć bez polityki na usługach.
Dzięki Katarzyno
@Cezary
Ostatnio miałem bardzo podobne refleksje
@Bernard