A jeśli już, to co najwyżej kontrolowane wrzutki. Ostatnia "rewelacja" o odczytaniu zaszumianych taśm to majstersztyk. Raz, jesteśmy połechtani w swoją próżność (FSB to amatorzy w porównaniu z naszymi specjalistami (sic!)), dwa, zapewne odczytany fragment będzie potwierdzał wersję lansowaną od pierwszych chwil przez ludzi Putina - brak profesjonalizmu najlepszych polskich pilotów (ulegli naciskom, przy okazji kompromitacja Polski jako partnera NATO) i ostatecznie pogrąży ś.p. Lecha Kaczyńskiego (chciał dobrze, ryzykował by uczestnicy ceremonii, często osoby starsze nie musiały czekać zbyt długo i nacisnął poprzez dowódcę pilotów, lub coś takiego).
Może jeszcze nie teraz. Może dopiero kolejne fragmenty odczytane w kolejnych miesiącach złożą się na taki obraz. Do tego czasu każda sugestia zamachu będzie wybijana na aut argumentem o toczącym się śledztwie, a wysuwający ją zostaną w końcu skutecznie wykluczeni, jako ludzie w najlepszym wypadku niepoważni (wszystkie media w rękach "awangardy proleteriatu"). Powtarzana wielokrotnie narracja stanie się oczywistą oczywistością. Trzy, odczytanie taśm przez polskich śledczych podnosi wiarygodność odczytu. Gdyby to ludzie Putina wyjechali z odczytem potwierdzającym pierwotną narrację nawet najbardziej tępi czytelnicy Gazety Wyborczej i Metra mogliby zwątpić. W końcu wcześniej wyczytali w swojej gazecie o wysadzanych blokach mieszkalnych w Moskwie przez FSB by Putin miał pretekst do inwazji na Czeczenię, o byłym agencie Litwinience, który to ujawnił i został zatruty, o skrytobójstwach na wchodzących w drogę Putinowi politykach i dziennikarzach, o przywróceniu monopolu medialnego, o koncesjonowanej opozycji, o imperialnych zapędach tego psychopaty...
Jak jest naprawdę? Jeśli przyjmiemy, że był to zamach to nagrania musiały zostać spreparowane! Nie tylko kopie, ale także oryginały. Przy dzisiejszej technice komputerowej nie jest to, jak sądzę, najmniejszym problemem. W tym świetle odczytywanie taśm przez polskich śledczych to zwyczajny cyrk dla gawiedzi, a dla rozumiejących cokolwiek sygnał by lepiej nie podskakiwali bo "my możemy wszystko"...
Od pierwszych chwil po tragedii zamach musiał być pierwszą myślą dla wszystkich bez wyjątku. Później stopniowo rozkręcano, zrazu pojedyńczymi "sugestiami", w miarę upływu czasu coraz wyraźniej, obowiązującą dziś jedynie słuszną narrację. Szybko przyklepały ją dyżurne "autorytety" i "mędrcy".
Warto wrócić zatem do naszych reakcji nie skażonych manipulacjami i dezinformacją. Reakcji wynikających z prostej konstatacji iluś tam powszechnie znanych faktów z życia Rosji Putina, Komorowskiego, Arabskiego i Tuska. Przypomnijmy jedną z takich reakcji sprzed dwóch miesięcy opublikowanych przez transfokatora tu na s24 (obecnie tekstu tego już nie ma):
SOWIECKIE EGZEKWIE*Wobec tragedii, o jakiej nam parę dni temu, nawet po chwilach
najczarniejszych myśli, nie mogłoby się przyśnić, staram się opanować
swoje "przelatujące" emocje: bezmiernego smutku, bólu i goryczy,
poczucia krzywdy, bezradności, nawet zemsty... Bo szukam usilnie powodów
do tak nienawistnie publicznie (!!!) wypowiadanych gróźb "dostojników u
władzy": będziemy wyrzynać wasze watahy, wyginiecie jak dinozaury, czy -
nomen omen - będziemy do was strzelać jak do kaczek(czytaj: bezbronnych
w powietrzu). I nie znajduję żadnej wypowiedzi strony przeciwnej, by
dawała powody do takiej nienawiści.
Jarosław
Kaczyński oddał władzę z honorem, by poddać się ponownie osądowi
społecznemu ( i przegrał), prezydent był w gruncie rzeczy umiarkowany,
uzasadniał logicznie motywacje swoich zachowań, jeśli chodzi o kierunek
działań ujmowanych w słowach "pamięć i tożsamość". Możemy podejrzewać
komu z zewnątrz bardzo zależało na szczuciu, judzeniu i wikłaniu
"polujących z nagonką" pod przyszłe sprzysiężenie sztyletników.Cóż, mocno
powiedziane - ale postaram się to uzasadnić.Wyrok w zawieszeniuPrzy
postawionej tezie, że dziennikarze zostali uratowani (z groźbą
odroczonego wyroku, bo zawsze ich można zegnać na konferencję i
"odpalić"), to zgodny chór mediów nakierowany pod "Sowieckie Egzekwie"
ku pojednaniu - ponadnarodowemu i ponad podziałami - każe przypuszczać,
że jednak nie była to katastrofa, tylko zamach. Gołym okiem widać
faryzejskość tego przykuwania uwagi społecznej: szybko wyciągnięte z
szuflad mnogich gadzinówek prawdziwe dokumenty (zdjęcia, nagrania,
wspomnienia) zmieniające na komendę image pary prezydenckiej.Tezę,
że nie tylko wypadek powinien być brany pod uwagę, wzmacnia drugi
aspekt zdarzenia: logistyka zapraszania gości na pokład. Taki zestaw
znakomitości z opozycji wobec sprawujących władzę, zwłaszcza ludzi
osadzonych w resztkach państwowych struktur niezawłaszczonych przez PO,
daje silne podejrzenie o istnieniu wpływowego i zaufanego kreta przy
ś.p. Prezydencie. Dwaj wysocy funkcjonariusze od organizacji
uroczystości oraz bezpieczeństwa przelotu, Aleksander Szczygło i
Władysław Stasiak, nie byli przecież kamikadze. Więc kto?Z
pewnością dwie grupy z pasażerów musiały mieć zaufanie do wejścia na
wspólny pokład: księża i wojsko. Nie wdając się w zbyt daleko idące
dywagacje, należy jasno stawiać sprawę wyjaśnienia ewentualnej koncepcji
zdrady narodowej i zamachu na prezydenta. Tego absolutnie nie wolno
wykluczać, to jest obecnie podstawowy obowiązek każdego, kto umie się
wysławiać, by tego domagał się na głos i na każdym poziomie
artykułowania opinii publicznej.Sprzysiężenie sztyletnikówSposób na
pojednanie nad trumną jest stary jak świat, przeważnie poprzedza go
związek morderców ubabranych krwią inicjacyjną. Tak zrobił Hitler, tak
robił Stalin. Potem już mają z górki zbratani zmową do grobowej deski.
Problem polega jednak na tym, że w sowieckim wydaniu jest to robione w
innej skali i o innym zasięgu, także ze skutecznym wciąganiem
postronnych w orbitę kłamstwa za interesy. Jeśli ok. 100 tys.
inteligentnych genetycznie bliskich pomordowanym w Pierwszym Katyniu
przez 70 lat nie umiało się dokołatać prawdy o tamtej zbrodni, to łatwo
można sobie wyobrazić bezczelność tej pokagiebowskiej formacji, która
posłała w niebyt 100 osób. Korzyści są zawsze po jej stronie. Nad grobem
ofiary można się pokajać za zbrodnię poprzednią, a nawet zgodzić się na
przyjęcie do wiadomości tego, że się jest spadkobiercą
prawno-finansowym tamtych "szubrawych" poprzedników ze stalinowskiego
POLITBIURA. Jest to ozdrowieńcze dla obu narodów – podajmy sobie ręce i
po wszystkim. Idziemy do przodu i możemy eksploatować niewolników dalej.
Z namiestnikami nad nowym trupem, który związuje węzłem kolejnym na
następne lata nowych uczestników zbrodni, wylęgłej z diabelskiej
czeluści zła poprzedników. Daje to gwarancję determinacji kontynuatorów,
by zależności trwania w kłamstwie przetrwały, gdyż nic tak bardziej nie
scala, jak strach przed prawdą.Trzeba przyglądać się teraz
"dziwnym śmierciom", które mogą się pojawić, bo "Katyń II" niesie duże
konsekwencje dla Polski i narodu – zbyt wielu świadków było i sporo
różnych drobnych szczegółów i okoliczności zacznie zapewne przeciekać,
więc i brutalne zamykanie ust będzie wtedy konieczne.
Stalinowskie pojednanieWidzimy
wyraźne wytyczne o "propagandzie pojednania", która nas zalewa. Bo
teraz dziennikarze, którym w ostatnim momencie darowano życie, mają
prikaz zgodnym chórem odprawić Sowieckie Egzekwie, czyli zrobić nam z
mózgu wodę pod hasłem "pojednania i przebaczania" (zresztą nie pierwszy
raz).Gdyż po tym (choćby zaraz) Putin jest w stanie ogłosić
odszkodowania dla ofiar Pierwszego Mordu Katyńskiego. Tyle tylko, że już
obóz prorosyjski oddał w pacht praktycznie rękami oficjalnych polskich
sprzymierzeńców (Wąsika, Wybałucha i Szczurka) nasz kraj, i oni, jako
lenno, zapłacą te kwoty. Pieniądze się u Rosjan znajdą np. za dziwnie
podpisane kontrakty gazowe czy – to z ostatniej chwili - za spodziewane
zablokowanie poszukiwań gazu łupkowego przez firmy amerykańskie.Należy
przestrzec przed tą "biesową pułapką" gotowaną nam przez media z
"Katyniem" Wajdy na czele. Sowieckie łzy nad trupem, zwabianie na
cmentarz rodziny, by wyłapać bliskich po pochówku - ten arsenał perfidii
i zdrady zaszczepili kagiebowcy polskiej mafii politycznej, dobrze
przygotowanej do tej roli przez okres komunistycznego treningu.Klucz do wyjaśnienia prawdyKatastrofa
na obcym, nieprzychylnym dla lecących terenie, możliwość zacierania
śladów czy mataczenia władz Rosji – z tej okazji skorzystano
bezwzględnie i zapewne skutecznie, by ukryć dowody zbrodni. Ale w Polsce
jest drugi klucz do spisku. Trzeba zbierać drobne fakty, strzępki
wypowiedzi, kojarzyć zdarzenia – dziś internet daje spore możliwości
komunikowania się poza "skanalizowanym transferem informacji".Może
się np. okazać, że gdzieś krążyły w sieci sms-sy, które nagle dotarły
do odbiorców. Niechby któryś z pasażerów nie usłuchał nakazu wyłączania
komórek. Albo przygotował sobie gotowca, gdy się spostrzegł jaki dobór
towarzystwa jest na pokładzie, i tuż przed upadkiem samolotu nacisnął
klawisz "wyślij".Należy także stawiać ostro sprawę
międzynarodowej komisji – wszak jesteśmy w strukturach Unii i NATO. Mamy
kilku dobrych parlamentarzystów w Brukseli, i nie wszyscy przecież
cudzoziemcy tam są tchórzem podszyci. Zginęła głowa państwa ze swoją
świtą i luminarzami publicznymi.Z pewnością klucz do spisku
jest także w Polsce (szpieg w kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego), i to
możemy logicznie rozpracować: porozumiewać się, wnioskować, kojarzyć
fakty. Kompletowanie pasażerów, odwołanie jazdy pociągiem przez
prezydencką parę, ostrzeżenie (?) Schetyny, zmiana decyzji odnośnie lotu
dziennikarzy, którzy, jak można przypuszczać, byli polisą
ubezpieczeniową tej wyprawy, etc.Mnóstwo pytań, które z naszych
drobnych obserwacji i wpisów na forach ułożą w końcu te puzzle. Aż
prawda wyjdzie na jaw. Są to także pytania dla śledczych, choć nie
sądzę, by bez wsparcia niezależnej opinii publicznej ktoś z
funkcjonariuszy państwowych odważył się teraz na jakieś poważniejsze
kroki w tym zakresie.W chwili, gdy to piszę, co i rusz
pojawiają się nowe informacje, utwierdzające w tym, że ciąg wydarzeń
jest konsekwentny i jak dotąd niepodważalny: logistyka i organizacja
wylotu, przygrożenie mediom przez ocalenie dziennikarzom (niby w
ostatniej chwili) życia, prikaz ukształtowania opinii publicznej na
"pojednanie", by zapewne w końcu, w szybkim czasie, doprowadzić, bez
poczucia hańby i wielkiego wstydu, do oficjalnego uznania "państwowości"
Pierwszego Mordu Katyńskiego wraz z rosyjskimi odszkodowaniami dla
potomków ofiar – oto wnioski nasuwające się same przez się. Ale spisek
scementowany zbrodnią przez współczesnych zdrajców Polski, od nowa - pod
strachem wyjścia na jaw - przedłuża na kolejne wiele lat determinację
trwania przy PRL-u praktycznie mniejszych i większych kolaborantów z
kremlowskim Moskalem. Warto jeszcze przestrzec Polaków, że mord pociąga
mord, bo Sowieci zawsze zwabiali polskich patriotów na cmentarze i
obserwowali żałobników, by po pochówku, za bramą nekropolii, ich
aresztować. Jesteśmy prawie już w ich łapskach, a zdrajcy pewnie, widząc
tłumy Polaków na ulicach, panicznie się boją, więc mogą iść teraz "po
trupach".Patriotyczna
kartka wyborczaJednak wstrząśnięte tragedią
społeczeństwo daje szansę zbliżenia się opinii publicznej do poznania
prawdy, a przynajmniej do podjęcia jej poszukiwania. Na tym etapie jest
to pierwszy krok, jaki zwykli obywatele mogą zrobić. Wyzwolić się z
kręgu zła. Wszystko inne, choć pewnie istnieje, to pobocza głównego
nurtu zagrożenia.I w tym właśnie zakresie możemy się bronić,
choćby demokratycznymi sposobami: możemy, zbierając fakty, układając je w
ciągi logiczne jak puzzle, i przekazując je prywatnie i publicznie,
doprowadzić drogą wyborczą, do zmiany stanu w kraju. Czy tak się stanie?
Mam wątpliwości, ale otrząsać się trzeba i namawiać innych do
otrzeźwienia.Odwagi!
Opublikowany 03.05.2010
* źródło
Warto też przypomnieć sobie wpis o polskim tropie
Gruppenführer KAT*Łażący_Łazarz, 4 czerwca, 2010 - 15:36
Znany wszystkim ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” opowiada o poszukiwaniach zbrodniarza Gruppenfuhrera WOLFa. W scenie kulminacyjnej Kapitan Hans Kloss, a w zasadzie już Major NKWD (w polskim mundurze) o imieniu Janek ujawnia, że rozkaz egzekucji tysięcy cywilów wydawali czterej zbrodniarze:Wernitz, Ohlers, Lübow, Fahrenwirst podpisujący się wspólnie jako WOLF.
Jako ciekawostkę należy dodać, że scenariusz tego odcinka napisali wspólnie Andrzej Szypulski (związany później z Unią Wolności) i Zbigniew Safjan (donosiciel NKWD, członek PRON i ojciec Marka Safjana) podpisujący się wspólnie jak Andrzej Zbych.
Ale do rzeczy.
W poprzednim tekście „Głowa Zdrajcy” prowadziłem wraz z moimi komentatorami rozważania dotyczące osoby lub osób, które można uznać za bezpośrednio odpowiedzialne za śmierć Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku.
Podstawą naszej dyskusji stało się następujące spostrzeżenie:
Jeżeli to był zamach, to musiał on być od dawna przygotowywany. Przygotowania musiały być trojakiego rodzaju: techniczne przygotowanie sposobu dokonania zamachu, przygotowanie ukrycia (zatuszowania) faktu zamachu oraz „wystawienie” ofiary. Polem naszych rozważań nie były techniczne sprawy ani sprawy tuszowania, skoncentrowaliśmy się za to na kwestii najważniejszej i najłatwiejszej do zbadania. Kto „wystawił” Lecha Kaczyńskiego i jego otoczenie zamachowcom? Mając bowiem wewnętrzne przekonanie, iż do katastrofy doszło w wyniku zamachu wydało się nam (osobom zaangażowanym w dyskusję) logiczne, że kombinacja operacyjna polegająca na doprowadzeniu do wylotu określonym czasie do Katynia samolotu z Lechem Kaczyńskim ortaz ludźmi niewygodnymi Moskwie na pokładzie musiała zostać dokonana z pomocą osoby, zdrajcy, będącym rosyjskim agentem.
Podczas naszej dyskusji i przeglądu jawnej dzisiaj korespondencji naszym oczom ukazała się następująca prowokacja przeciwko Prezydentowi RP, opozycji i porządkowi konstytucyjnemu Państwa Polskiego. Przy tym prowokacja zawierająca wyraźny podpis kata, który doprowadził do śmierci 96 osób i zagroził suwerenności Polski. Nazwijmy tego zdrajcę: Gruppenführer Kat.
Jest rok 2009, jak co roku, na wysokości grudnia rozpoczęły się przygotowania Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa do organizacji uroczystości w Katyniu w kwietniu przyszłego roku. Ze względu na wyjątkowy charakter planowanych obchodów, w związku z 70 rocznicą ludobójstwa, o wszczętych przygotowaniach Andrzej Przewoźnik informował (wpierw nieoficjalnie) Kancelarię Prezydenta, Kancelarię Premiera oraz szereg instytucji i organizacji pozarządowych.
Prezydent RP Lech Kaczyński był sprawą żywo zainteresowany, świadczą o tym pisma informacyjne o podobnej treści jakie Kancelaria Prezydenta skierowała w dniu 27 stycznia 2010 roku do Andrzeja Przewoźnika, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz do Ambasadora Federacji Rosyjskiej
Oto jedno z nich:
Dwa dni później Mariusz Handzlik z Kacelarii Prezydenta zwraca się jeszcze raz do Andrzeja Przewoźnika z prośbą o informację dotyczącą stanu obchodów. Do tego bowiem czasu nie znana jest dokładna data uroczystości organizowanych przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Na powyższe pismo nadeszła zapewne odpowiedź natychmiastowa o dacie 10 kwietnia, która to informacja musiała być przekazana także MSZ-owi.
Od tej pory zaczyna się wspólna akcja grupy zadaniowej Rosyjsko-Polskiej której efektem miało być wystawienie zamachowcom Prezydenta RP, jego brata oraz licznego grona ich współpracowników i osób niewygodnych Rządom Rosji i Polski.
Najpierw Donald Tusk ogłasza, że 3 lutego odebrał telefon od Premiera Władymira Putina z zaproszeniemdo wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia. Uroczystości miały się odbyć w pierwszej połowie kwietnia 2010 r..
http://wiadomosci.onet.pl/2123308,12,putin_zaprasza_tuska_do_katynia,item.html
Zwróćcie uwagę, że nikt jeszcze wtedy nie mówił o dwóch różnych datach uroczystości. Opinia publiczna, a głównie Prezydent RP miał być przekonany, że chodzi o te same uroczystości, na które on się wybierał.
Prezydent zaskoczony nagłym zaproszeniem personalnym czeka na odpowiedź Rosjan na pismo z 27 stycznia. Rosjanie jednak nie zamierzają niczego potwierdzać i udają głupich. Czekają bowiem, zgodnie z założonym scenariuszem, aż Prezydent RP zadeklaruje swoją obecność dokładnie na 10 kwietnia.
Tą grę zauważa Szczygło, nie potrafi jednak wyraźnie zidentyfikować jej celu.
Tegoż dnia zniecierpliwiony Prezydent zaprasza Ambasadora Rosji na rozmowę o uroczystościach katyńskich, która ma się odbyć w Pałacu Prezydenckim w dniu 23 lutego.
Postawieni w trudnej sytuacji Rosjanie (bo ileż czasu po rozmowie będą mogli milczeć?) naciskają na swoich agentów do pilnego wyduszenia z Prezydenta RP daty jego lotu do Katynia. Klamka musi zapaść zanim przyznają się, że już dawno jest ustalone spotkanie Putin-Tusk na 7 kwietnia.
Prawdopodobnie dlatego, akurat 23 lutego Andrzej Kremer kieruje do Kancelarii Prezydenta pismo gdzie pada pierwszy raz data 10 kwietnia i kategoryczne wymuszenie (ze względów organizacyjnych) potwierdzenia tej daty wylotu.
Pismo to sygnowane osobiście przez Kremera musiało być inspirowane przez Tomasza Arabskiego z Kancelarii Premiera Donalda Tuska (co możemy poznać po liście „do wiadomości”) gdyż to Kancelaria Tuska bezpośrednio wtedy rozmawiała z Kancelarią Putina. Ta inspiracja byłaby niemożliwa bez zgody Radosława Sikorskiego przełożonego Andrzeja Kremera. Możemy sobie wyobrazić, że było to mniej więcej tak: „Słuchaj Andrzej – mówi Sikorski – zgłosi się do ciebie Tomek Arabski w sprawie pisma do Prezydenta, niech się kurde w końcu określą, że polecą dziesiątego. Wierz mi, ważne”.
Zastanawiając się tutaj nad osobą agenta wpływu musimy zdawać sobie sprawę, że;
1. Była to osoba kluczowa w kontaktach zarówno z Rosjanami jak i z innymi resortami, 2. Musiała być to osoba znakomicie zorientowana w przebiegu korespondencji na temat Katynia z Kancelarią Prezydenta RP, 3. musiała być to osoba posiadająca wiedzę na temat celu akcji, inaczej zamiast wywierać presję na zawarcie przez Prezydenta oficjalnego stanowiska (w piśmie) próbowałaby rozegrać sprawę medialnie, 4. Musiała być to osoba, która nie wsiadła do samolotu 10 kwietnia (pkt 3 implikuje pkt 4).
Ze wszystkich osób informowanych oficjalnie o korespondencji MSZ-u z Kancelarią Prezydenta żyje tylko Tomasz Arabski. Co znamienne, w Smoleńsku zginął także Andrzej Kremer – co pozwoliło go wykluczyć z listy.
Tomasz Arabski jest zresztą szczególną postacią, najbliższym zaufanym Premiera Tuska, posiadającym bezpośredni dostęp do najwyższych współpracowników Tuska w Platformie Obywatelskiej (bez względu na ich zajmowane stanowisko), osobą ustalającą i kontrolującą wszelkie rozmowy Premiera, strażnikiem tajemnic Premiera i osobą upoważnioną do udzielania się w mediach. Gdy jednak nacisk i nadzór Arabskiego okazuje się za słaby gdyż na początku marca wciąż nie ma oficjalnej deklaracji Lecha Kaczyńskiego (wyobrażam sobie tę irytację Moskali, którzy naprawdę nie mogą już dłużej czekać) nagle wkracza z ratunkiem kolejna postać. Dnia 2 marca Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nagle przesyła pismo bezpośrednio na ręce Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które ma wywołać pożądaną reakcję.
Trudno bowiem odpowiedzieć na tak sformułowaną prośbę bez podania terminu wylotu prezydenckiego samolotu.
Jednak, gdy okazuje się, że Andrzej Przewoźnik niezależnie potwierdza, iż uroczystości w Katyniu które on organizuje odbędą się 10 kwietnia (http://kresy24.pl/showNews/news_id/10259/ ) i gdy na tej podstawie MON wydaje dyspozycje o udostępnieniu samolotu Prezydentowi w dniu 10 kwietnia – Tomasz Arabski, wiedząc, że Lech Kaczyński został właśnie postawiony pod ścianą, decyduje się na medialne ujawnienie terminu spotkania Putin-Tusk:
„Premier Donald Tusk będzie w Katyniu 7 kwietnia na zaproszenie szefa rosyjskiego rządu Władimira Putina - poinformował szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. Arabski zapowiedział, że 7 kwietnia dojdzie do spotkania bilateralnego Tuska i Putina i dyskusji na temat spraw bieżących”
http://dziennik.pl/polityka/article562367/To_juz_pewne_Tusk_jedzie_do_Katynia.html
Prezydent orientuje się wtedy, że Putin z Tuskiem już ustalili, że nie będą na tej samej imprezie i wysyła Bronisławowi Komorowskiemu pierwsze pismo potwierdzające swój udział właśnie 10 kwietnia.
Nie było rady, kto jak kto ale Marszałek Sejmu nie mógł wiecznie czekać na odpowiedź. Zwróćcie uwagę, że pismo jest wprawdzie datowane na 5 marca, ale nie wiemy kiedy tak naprawdę było wysłane. 5 marca to był piątek, mogło być wysłane w poniedziałek (8 marca) albo wtorek (9 marca). Jest jednak faktem, że jeszcze 11 marca (no może 10-tego ze względu na poślizg dziennikarski) Rosjanie informacji o tym piśmie nie mieli. Udawali więc dalej głupich i pomimo, że kilka dni wcześniej Stasiak potwierdził 10 kwietnia w mediach to czekali na oficjalne potwierdzenie. Sprawa była widać zbyt poważna by ufać deklaracjom medialnym:
http://www.tvn24.pl/0,1647227,0,1,lech-kaczynski-w-katyniu-rosjanie-nic-nie-wiedza,wiadomosc.html
To też nastręcza naturalne podejrzenia, że nie chodziło tylko o efekt propagandowy. Gdyby celem operacji „7 kwietnia contra 10 kwietnia” był tylko PR to cała rozgrywka odbyłaby się głównie w mediach i za pomocą komunikatów medialnych. Tu jednak kluczowe były ustalenia oficjalne – te pod pieczątką.
Mamy więc następującą sytuację: przez ponad miesiąc od 27 stycznia 2010 działając wspólnie i w porozumieniu Tomasz Arabski i Bronisław Komorowski (przy zgodzie Sikorskiego na wykorzystanie Kremera) doprowadzają do wystawienia Prezydenta i jego obozu politycznego (niewygodnego zarówno dla Tuska jak i Putina) na osobny przelot, osobnego dnia i w warunkach niemal zerowego zabezpieczenia agencyjnego, dyplomatycznego i technicznego.
Czy tylko jednak te dwie osoby były tak mocno zaangażowane. Czy możliwe by Premier Tusk podobnie jak Prezydent (choć różnica jest bolesna musicie przyznać) był przez Rosjan i ich dwóch poputczików także wykolegowany? Taka interpretacja byłaby możliwa - z korzyścią dla wizerunku Donalda Tuska - gdyby nie jeden znamienny fakt: TUSK KŁAMAŁ mówiąc o telefonie od Premiera Putina w dniu 3 lutego z zaproszeniem na uroczystości Katyńskie i KŁAMAŁ twierdząc, że propozycja udziału w osobnej uroczystości 7 kwietnia nastąpiła ze strony Putina jeszcze później.
Już bowiem 5grudnia 2009 r. Dimitrij Polianski Radca Ambasady Rosyjskiej ogłosił: Na kwiecień planowane jest spotkanie Władimira Putina i Donalda Tuska . Polianski przekazał już wtedy, że szefowie rządów dwóch krajów mają uczestniczyć w posiedzeniu Rady Biznesu Rosji i Polski, i że oprócz forum gospodarczego w Kaliningradzie w kwietniu przyszłego roku Rosję i Polskę czeka inne ważne wydarzenie - wspólne uroczystości upamiętniające rocznicę tragedii w Katyniu.
Dowód:
A jeśli tak brzmiał komunikat, to znaczy, że już na początku grudnia rozmowy pomiędzy Putinowcami a Tuskoidami na temat wspólnej wizyty w Katyniu w kwietniu 2010 r. były bardzo zaawansowane i trudno przypuszczać by już wtedy nie ustalono dokładnego harmonogramu. Być może ustalano już wtedy nie tylko harmonogram wizyty ale i kombinacji operacyjnej „Prezydent w Smoleńsku”. Na nieszczęście Tuska, widać zapomniał on o tej nieprzemyślanej wrzutce przyjaciół Rosjan z grudnia 2009.
Zresztą, kwestie wciąż toczących się rozmów Putin-Tusk jeszcze w roku 2009 potwierdzał także sam Andrzej Przewoźnik:
„Polski MSZ
od dłuższego czasy prowadził z Rosjanami żmudne ustalenia na temat
uroczystości. Teraz resort jest zaskoczony, bo prezydent na obchodach
zorganizowanych na szczeblu premierów to prawdziwy koszmar dla protokołu
dyplomatycznego”
http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1502899,1,kulisy-planowanego-spotkania-tusk-putin-w-katyniu.read
MSZ to Radosław Sikorski, czy on także brał udział w spisku? Zastanawiałem się nad tym długo i analizowałem jego zachowanie. Jednak doszedłem do wniosku, że mimo wszystko tez był tylko narzędziem. Po pierwsze, gdyby coś wiedział to nigdy by nie krzyknął „Lech Kaczyński – były Prezydent”. Ugryzłby się 20 razy w język zanim by się tak podłożył. Druga sprawa to Tusk nigdy by nie wystawił dwóch spiskowców do prawyborów. Nie mógłby sobie pozwolić na wywołanie konfliktu i niezdrowych ambicji w tak wąskim kręgu zaufania. Musiał wystawić jednego spiskowca i jednego frajera by udać demokrację, a potem ten spiskowiec z frajerem musiał wygrać. I tak się też stało.
A czy nic nie rozgrzesza Komorowskiego? Wręcz przeciwnie, całe zachowanie jego w dniu tragedii i później wskazywały, że jest to osoba cyniczna, zdecydowana i bardzo dobrze (nawet zbyt dobrze) poinformowana. Zresztą bliskie kontakty z WSI-GRU do czegoś zobowiązują. Dzisiaj nawet przestałem patrzeć z lekceważeniem na informacje wiszącego jeszcze przed katastrofą w Smoleńsku orędzia Komorowskiego.
http://www.itv24.com.pl/film/891/oredzie_w_tvp_info_przed_katastrofa_tu-154/
To taka typowa wpadka Pana Marszałka.
Co
do Arabskiego, część argumentów na jego temat już przytoczyłem. Ale
warto zauważyć, że była to osoba, która bardzo
konsekwentnie i umiejętnie wprowadzała w błąd media i obniżała rangę
wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
http://www.youtube.com/watch?v=DvC2Nbao3tQ
Arabski był też bezpośrednim przełożonym Grzegorza Michniewicza, Dyrektora Generalnego Kancelarii Premiera Donalda Tuska i jego Szefa Kancelarii Tajnej, który zmarł nagle, tajemniczo (podobno popełniając samobójstwo) a poza tym:
„Z ustaleń „Wprost" wynika, że tego wieczoru Michniewicz napisał także kilka SMS-ów do swojego przełożonego, szefa kancelarii Tomasza Arabskiego. Nie wiadomo jednak, czego dotyczyły ani o której godzinie zostały wysłane. Minister nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie".
Na to, że Grzegorz Michniewicz, żaden mięczak i jednak niezwykle zaufana osoba Donalda Tuska i Tomasza Arabskiego musiał odkryć coś wyjątkowo przerażającego zwracał uwagę nie tylko WPROST ale i jeden z Blogerów Salonu24:
http://krzystofjaw.salon24.pl/151606,smierc-grzegorza-michniewicza-dlaczego
Co to było? Czy odkrył jakiś szyfrogram od Putina do Tuska, którego nie przechwycił Arabski? Możemy dzisiaj tylko spekulować.
Faktem jest jednak, że Paweł Gutowski wieloletni przyjaciel Michniewicza, który kontaktował się z nim przed sama śmiercią, tak zrelacjonował ostatnią ich rozmowę telefoniczną:
– Był już w fatalnym stanie. Prawie szlochał. W rozmowie z nim użyłem nawet określenia „wisielczy nastrój”, co, niestety, okazało się prorocze.
(sic!)
Czy rozszyfrowaliście już kim może być nasz polski Gruppenführer KAT?
* źródło
Jako uzupełnienie powyższego polecam tekst Antoniego Lenkiewicza "pytania o Arabskiego", mapę pytań o tragedię smoleńską, a nade wszystko precyzyjne analizy Aleksandra Ściosa, z których ostatnia nosi tytułKOLEJNE OFIARY TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ
Świetnie to opisałeś-dziękuję:)
malyy5
wartościowe
Dobrze że można przeczytać teksty które zostały usunięte. Służby działają.
Mnie bardzo utkwiły słowa Komorowskiego wypowiedziane przed katastrofą,
musiał wiedzieć o planach zbiorowego morderstwa.
fot.Interia.TV
"Prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni",>kelner
Sila internetu
>kaczkadziwaczka